Reklama

Tak się złożyło, że mój starszy syn wkroczył właśnie w wiek nastoletni. Mimo tej niezwykłej okazji zażyczył sobie jednak do nudności zwykłego prezentu, tj. takiego jak dotychczas. Czyli kolejnego kompletu klocków, żeby nie reklamować, nie napiszę jakich, zresztą nie trzeba, bo przecież na hasło "klocki" pół Familiady powinno automatycznie odpowiedzieć, jakie.

Łza mi się w oku zakręciła, jako że w podobnym wieku miałem to szczęście przy największych okazjach w roku (urodziny, Boże Narodzenie) dostawać mniejsze lub większe komplety takich klocków. Jednak po chwili łza zniknęła, a pojawiła się wątpliwość – czy na pewno "takich"? Nie. Nie takich.

Reklama

Ćwierć wieku temu klocki na literę L były przedmiotem uwielbienia, sporadycznie zdobywanym za złotówki w Centralnej Składnicy Harcerskiej lub – o wiele częściej – za dewizy w sklepach Pewex. W porównaniu do dzisiejszych, wyrafinowanych kompletów, "tamte" klocki były żałośnie prymitywne. Ot, różnych rozmiarów kostki i płytki, oczywiście dające się łączyć na zasadzie "czopek – wpust", z rzadka okraszone "daszkiem", a już najcenniejszym dobrem były specjalne klocki z kółkami, "kręcioły" umożliwiające zbudowanie karuzeli, "drzewka", okna z okiennicami, czy wreszcie klocki, z których budowało się ludziki.

Z czasem pojawiały się kolejne komplety i elementy – przezroczyste obudowy pojazdów, okrągłe słupki, z których można było zbudować rakietę, wreszcie "klasyczne" ludziki z nakryciami głowy i tysiącem akcesoriów, a zaraz potem – klocki techniczne z ośkami, trybikami, przekładniami… Wreszcie komplety tematyczne, związane z własnymi fabułkami producenta lub aktualnymi kinowymi hitami, i tak już do dzisiaj.

Klocki, którymi ja bawiłem się w dzieciństwie, mimo wspomnianego prymitywnego charakteru, mogły – przy odpowiedniej ilości – posłużyć do wszystkiego. Z tych samych kostek, płytek i słupków budowałem jednego dnia plan westernu, drugiego – statek kosmiczny, a trzeciego – willę z basenem. Uproszczenia były nieuniknione i np. Darth Vader w mojej wersji znacznie różnił się od gotowego ludzika dostępnego obecnie w komplecie z mieczem świetlnym i myśliwcem – ale za to mogłem go za godzinę przerobić na wiatrak. Moje dzieci już tak dobrze nie mają. Z ich klocków można zbudować roboty wg instrukcji – lub bez instrukcji, ale nadal będą to roboty, złożone z charakterystycznych części. Z kompletów nawiązujących do sagi Lucasa da się zbudować statki, o których Lucasowi się nie śniło, ale nadal będą one miały rozpoznawalny styl – klocków i Gwiezdnych Wojen.

Najkrócej rzecz ujmując: klocki – tak jak np. stacje radiowe – podlegają formatowaniu. Tu gramy ciężkiego rocka, tam przede wszystkim smoothjazz, gdzie indziej – country. Na szczęście jakiś klockowy decydent odpuścił sobie owo formatowanie i stworzył serię "konstruktorską", w której z dość prostych podstawowych elementów powstają rozmaite zwierzaki i pojazdy. Zupełnie jak wtedy, kiedy ja byłem dzieciakiem!

Za wcześnie jednak na radosną konkluzję, że oto w świecie klocków nastąpił radosny powrót do chlubnych początków. Moim skromnym zdaniem to tylko fluktuacja, chwilowa taktyka marketingowa, obliczona na przyciągnięcie tych, co się na prostych klockach wychowali. Istota problemu sprowadza się do czegoś innego, co było aktualne również ćwierć wieku temu, ale wtedy niknęło mi (moim Rodzicom?) za zasłoną kolorowego plastiku i nimbem "zabawek z ZACHODU".

Otóż główny bohater tego wpisu – klocki na literę L – mimo niewątpliwej atrakcyjności dla dzieci i dorosłych – wprowadzają młodego człowieka w świat kultury skanalizowanej i bezpiecznie dociętej na miarę. Matematycznie skończona i przewidywalna matryca czopków i wpustów zastępuje nieprostą rzeczywistość, upraszczając ją w żałosny sposób. Klocki pozwalają bezpiecznie bawić się w uniwersum, w którym trzy płytki połączone warstwowo zawsze będą równe wysokością jednej kostce. A potem już idzie samo:
młody człowiek korzysta z równie bezpiecznych i gotowych elementów rzeczywistości – puszek z napojami (0,33 i 0,5 l), saszetek z odmierzonymi porcjami zupek w proszku czy jednorazowych maszynek (ostrzy) do golenia. Tak, wiem, że to praktyczne, sam z tego wszystkiego korzystam.

Czy jednak taka rzeczywistość nie sprawia, że żenująco wysoki procent młodych ludzi wkracza w dorosłość jako idealni konsumenci (i niewiele poza tym)? Przyzwyczajeni do formatów i standardów, niechętni, by kwestionować rzeczywistość, poddający się marketingowym technikom? Czy wysiłki tych, którzy mają jeszcze możliwość i ochotę coś zmieniać, nie są równie sprawnie kanalizowane w stronę zmian dotyczących w większości coraz to nowych form rozrywki? Czy cywilizacja nie zaczyna nam zasypiać – żeby nie rzec "wpadać w śpiączkę"?

Poważnie się zastanowię, zanim kupię młodym następny komplet klocków.

________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

28 KOMENTARZE

  1. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  2. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  3. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  4. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  5. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  6. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  7. Czopek czy zamek? Czopek, niewątpliwie!
    A jako uzupełnienie – moje dzieci dostały niedawno od swojego Dziadka (a mojego Ojca) książkę pt. "Zakazane konstrukcje", zawierającą szczegółowe instrukcje budowy z ww. klocków pistoletu, broni maszynowej, katapulty, balisty etc. Więc i karabinowe ciągoty można załatwić czopkiem :- )

    Oczywiście na potrzeby publicystyki przegiąłem, oczywiście duńska firma jest jedną z bardziej światłych (np. nie produkuje "realistycznych" zabawek związanych z wojskiem i wojną /laserów z Gwiezdnych Wojen nie liczę/, na czym nb. korzysta inna firma…), ale mimo wszystko uważam, że kontynuacją bezpiecznego świata czopkowej matrycy jest choćby wirtualna rzeczywistość gry na ekranie PC. Nawet tutaj (=w wirtualu) duńska firma jest o krok przed innymi, choćby w zakresie fashowych gier ("Junkbot" czy zwłaszcza "World Builder"), w których przemocy jest tyle, co nic, a za to trzeba używać rozumku.

    Niemniej jak wspomnę rodzaje aktywności moje i mojego otoczenia za późnego PRLu (literatura, muzyka, teatr, sztuki wizualne, pierwociny dziennikarstwa…) i jak porównam ze znanymi mi młodymi ludźmi, stanowisko przed ekranem kompa (pierwszoosobowe strzelanki, strategie czasu rzeczywistego, symulatory samochodowe i samolotowe) opuszczającymi tylko na posiłki… odzywają mi się jakieś starcze instynkty ("za moich młodych lat, to było coś! A ta dzisiejsza młodzież… szkoda słów"). Jestem pewien, że i ta dzisiejsza młodzież odkrywa na swój użytek i Gombrowicza, i Eco, i jeszcze parę nazwisk i tytułów. Tylko ja tej młodzieży widzę coraz mniej, albo wcale jej nie widzę.

  8. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  9. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  10. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  11. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  12. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  13. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  14. Kiedyś rodzice stali jakieś niewymowne godziny w kolejkach,
    teraz dostają pracoholizmu albo wrednego szefa i pracują po 8 h – od 8 AM do 8 PM. Kiedyś schabowe na obiad to było święto, warte stania w kolejkach – teraz czas poświęcony pracy rodzice (wydaje im się, że) oddają dzieciom w postaci jeszcze lepszych klocków, jeszcze nowszej gry, jeszcze szybszego kompa.

    Kiedyś jednak czas rodziców przekładał się na spełnianie podstawowych potrzeb (ubranie, wyżywienie), a młodzi ludzie często sami musieli szukać sposobów na spełnianie wyższych potrzeb – w tym mieściły się przeróżne snobizmy intelektualne. Teraz dostają na tacy zaspokojenie i jednych i drugich potrzeb. Zauważ, że w PRLu podaż np. kultowych książek – Tyrmand, Gombrowicz, że o dysydentach nie wspomnę – była zawsze o wiele mniejsza od popytu. Teraz jest popyt na wszystko – i na spełnianie potrzeb ciała, i duszy. Dlatego nikt się nie snobuje, jeżeli dostaje pod nos, lekko, łatwo i przyjemnie, w milionach kolorów i Dolby 5.1.

  15. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.

  16. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.

  17. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.

  18. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.

  19. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.

  20. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.

  21. Klocki
    nie, jeszcze nie na L… te większe na D… zrobiły na mnie swego czasu wrażenie niemal piorunujące : więc to wszystko może do siebie pasować, być trwałe i ładne ? starannie wykonane , dające różne mozliwośći ? Kupiłam je dziecku, właśnie dlatego, że to była jakość, której trzeba uczyć od początku …z nadzieją, że na tandetę będzie go później trudno namówić .

    • Niewątpliwie jeżeli chodzi o precyzję wykonania,
      klocki L. mogłyby być wzorem dla innych zabawek. Zgodzę się więc z opinią o jakości.

      Jednak moja opinia na temat idei upraszczania i przyzwyczajania do myślenia "od-do", obecnych w każdym klocku, pozostaje niezmieniona.