Reklama

Wyjdą, czy nie wyjdą?

Wyjdą, czy nie wyjdą? Najbardziej donośne pytanie, to co się będę na siłę w oryginała przebierał. Też mnie interesuje ta odpowiedź, chociaż w przeciwieństwie do wielu, którzy żyją nadzieją, nie uważam, aby wyjście na ulicę musiało się skończyć czymś pozytywnym. No bo nawet jak wyjdą, trzeba zaraz spytać kto wyjdzie? Podejrzewam, że ci co zawsze, w każdym razie ci co zawsze będą organizatorami. Idąc tą logiką zdarzeń, a nie widzę powodu, żeby pójść inną, na ulicę wyjdzie „kolorowa niepodległa” i narodowa z religijną. Póki co istnieje jakieś dziwne przekonanie, że u nas za rewolucję będą robić zwolennicy PiS, precyzyjniej Kaczyńskiego. W mojej ocenie absolutnie chybiona diagnoza, bo jeśli faktycznie zrobi się ostro, to zewsząd, z wyjątkiem zwolenników PO. Naturalna konsekwencja. Skoro na ulicy rozegra się walka o władzę, tylko naiwni mogą sądzić, że Palikot, Miller, Pawlak, Kurski będą się przyglądać jak demonstracje organizowane przez PiS przejmują ministerstwa. Przy tym wszystkim, co dla mnie oczywiste, trzeba pamiętać, że są jeszcze centrale związkowe i przynajmniej kilka jest w stanie zebrać więcej „oburzonych” niż dowolna partia. Kiedyś wszystko było jasne, OPZZ komuszy, Solidarność skrajnie prawa, ostatnio „pisowska”. Dziś nic nie jest jasne, Solidarność ma nowego lidera, który zamknął drzwi Kaczyńskiemu, OPZZ nie ma pojęcia do jakiego SLD się zgłosić, pozostaje Ziętek, Ikonowicz i skrzydło Śniadka. No i co? Niezły kocioł prawda? A gdzie jeszcze jakiś ZNP z Bronierzem, czy Porozumienie Zielonogórskie? Rewolucja ma swoje prawa, mało mnie przekonuje argumentacja, że walki uliczne będą starciem głównych partii. Raczej nie będą, chyba, że Tusk przeskoczy z Gierka na Gomułkę i zrobi wiece poparcia dla rządu oraz przyjaźni ze Związkiem Europejskich Republik Niemieckich, w taki scenariusz uwierzę.

Reklama

Odrębnym zagadnieniem jest lokalizacja i skala. Gdzie się zacznie i jak wielu będzie naśladowców? U nas miałoby się zacząć? Pewne tradycje mamy, ale właśnie pana prezes chyba wdepnął w najgorszą z możliwych dat, bo robić z pajacującego Sikorskiego historycznego antybohatera jest pomysłem fatalnym. Od razu powiem, że doskonale rozumiem intencje i chyba sam dałbym się nabrać na taki pomysł, gdybym nie miał zbyt wiele czasu na przemyślenia. Kaczyński najwyraźniej połączył dwie nadzieje, mianowicie niewątpliwy sukces Marszu Niepodległości i oczywiście nie mam na myśli tych zdjęć z telewizji PRL, na poziomie wąskiego kadru z wizyty JPII w 1979 roku, ale realną siłę demonstracji co najmniej kilkunastotysięczną. Drugą nadzieją jest przejęcie tradycji Solidarności z lat 80 i tutaj Kaczyński pakuje się w najgłupszy stereotyp, bo jego pozycja w tamtym czasie była żadna, co więcej anegdot z wstawaniem o dwunastej w południe sam dostarczył. Fatalny kontekst, fatalna data i najgorszy w tym wszystkim pretekst, zwany smarkaty Radek. Jak widać rewolucję można ośmieszyć w fazie przygotowań i przy całym moim braku wyboru, nadal Kaczyński, boję się, że prezes i tę okazje rozłoży na łopaty. Strasznie dużo w wychodzeniu na ulicę pułapek, pierwsze pojawiają się w gabinetach politycznych. Z drugiej stronie jak miękną Węgry i Czechy się wahają, nic nie jest tak proste, żeby czegoś nie spieprzyć.

Cała bieda polega na tym, że tu trzeba co innego pięknie mówić, a co innego skutecznie robić, dyplomacja to się nazywa. Takich, którzy wiedzieliby jak się to robi, w Polsce nie widzę, u nas cała rzecz polega na tym, żeby wywalać z trzewi na stół. Weźmy chociaż takiego Camerona, który jest w innowacyjnym imadle, bo z trzech stron go ciśnie. Jedną stroną jest wola Anglików i ta na szczęście jest rozsądna – żadnego kołchozu. Druga strona to układ parlamentarny, gdzie różnie bywa, ale w zasadzie nawet Partia Praca nie chce UE. W końcu mamy londyńskie City, a tutaj nie ma żartów, samych podatków rocznie 60 miliardów funtów. Ponad milion zatrudnionych. Rozgonić? Jestem za, tylko jak? Nie to, że się waham, jestem więcej niż pewien, że pogonić, ale to są miliardy, zatem władza i to jest milion bezrobotnych, zatem jakieś 3 miliony nieszczęśliwych, bo trzeba liczyć rodziny lub tylko partnerów. Jak rozwalić, żeby pieniądze i 3 miliony oburzonych nie zabiły reformatora? Coś mi się wydaje, że jesteśmy w ciemnej „d” i gdzie nie spojrzeć światła w tunelu nie widać, a jeśli już to takie, za którym nie powinno się iść. Powiem jeszcze bardziej wprost i jak nie zwykłem mówić – zwyczajnie nie wiem, jeszcze nie wiem, co jest najmniejszym złem. Wiem za to co jest największą głupotą i największym złem, te dwie cechy łączy rząd Donalda Tuska. Największą głupotą jest ostentacyjny polski serwilizm, fatalne wrażenie i beznadziejna polityka. Największym złem z kolei trzeba nazwać szerokie medialne i „elitarne” poparcie dla „projektu” beznadziejnego rządu. Marnie to wszystko widzę, co gorsze sam nie wiem co i czy w ogóle widzę.

Reklama

78 KOMENTARZE

  1. Wzięła mnie cholera
    Szukałam definicji suwerenności, żeby odpowiedzieć Ero, i znalazłam coś, co mnie poraziło – ograniczenie suwerenności w drodze suwerennego przekazania części uprawnień (co za bełkot!) organizacji międzynarodowej jest przewidziane w polskiej Konstytucji.

    Powtarzam się, wiem, ale tu chciałam dodać, że na temat wdrożenia tej Konstytucji było w Polsce referendum. Pamiętam to referendum, i pamiętam, że chodziło o… Preambułę. Preambuła była przedmiotem gorących dyskusji, czy z Bogiem ma być, czy bez Boga, i na tym ludzką uwagę skupili.
    Gdyby ktoś mnie zapytał, o co chodziło w referendum, odpowiedziałabym, że o Preambułę. Tak to pamiętam.

    A oni już w 1997 roku grunt szykowali.

    • Przede wszystkim, Marszałek Sejmu nie jest pracodawcą posłów
      jeśli grupa posłów chce uczcić 13 grudnia 30 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, Marszałek Sejmu ma obowiązek im to umożliwić.

      Natomiast Sejm jest pracodawcą Premiera, więc Pani Marszałkini powinna odbyć rozmowę dyscyplinującą z Premierem Tuskiem, ażeby pracował w Warszawie 5 dni w tygodniu 8 godzin dziennie.

    • W Preambule polskiej Konsytucji
      nie byłem w stanie wyłowić takiego bełkotu, że można zrzec się suwerenności na rzecz kogokolwiek, chyba, że jakiś napalony konstytucjonalista wywiódł to z wyraźnie wpisanej zasady pomocniczości – z nie takich zapisów potrafią wyciągnąć cuda:)
      http://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/kon1.htm – albo z tego: "świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej"

  2. Wzięła mnie cholera
    Szukałam definicji suwerenności, żeby odpowiedzieć Ero, i znalazłam coś, co mnie poraziło – ograniczenie suwerenności w drodze suwerennego przekazania części uprawnień (co za bełkot!) organizacji międzynarodowej jest przewidziane w polskiej Konstytucji.

    Powtarzam się, wiem, ale tu chciałam dodać, że na temat wdrożenia tej Konstytucji było w Polsce referendum. Pamiętam to referendum, i pamiętam, że chodziło o… Preambułę. Preambuła była przedmiotem gorących dyskusji, czy z Bogiem ma być, czy bez Boga, i na tym ludzką uwagę skupili.
    Gdyby ktoś mnie zapytał, o co chodziło w referendum, odpowiedziałabym, że o Preambułę. Tak to pamiętam.

    A oni już w 1997 roku grunt szykowali.

    • Przede wszystkim, Marszałek Sejmu nie jest pracodawcą posłów
      jeśli grupa posłów chce uczcić 13 grudnia 30 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, Marszałek Sejmu ma obowiązek im to umożliwić.

      Natomiast Sejm jest pracodawcą Premiera, więc Pani Marszałkini powinna odbyć rozmowę dyscyplinującą z Premierem Tuskiem, ażeby pracował w Warszawie 5 dni w tygodniu 8 godzin dziennie.

    • W Preambule polskiej Konsytucji
      nie byłem w stanie wyłowić takiego bełkotu, że można zrzec się suwerenności na rzecz kogokolwiek, chyba, że jakiś napalony konstytucjonalista wywiódł to z wyraźnie wpisanej zasady pomocniczości – z nie takich zapisów potrafią wyciągnąć cuda:)
      http://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/kon1.htm – albo z tego: "świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej"

  3. Wzięła mnie cholera
    Szukałam definicji suwerenności, żeby odpowiedzieć Ero, i znalazłam coś, co mnie poraziło – ograniczenie suwerenności w drodze suwerennego przekazania części uprawnień (co za bełkot!) organizacji międzynarodowej jest przewidziane w polskiej Konstytucji.

    Powtarzam się, wiem, ale tu chciałam dodać, że na temat wdrożenia tej Konstytucji było w Polsce referendum. Pamiętam to referendum, i pamiętam, że chodziło o… Preambułę. Preambuła była przedmiotem gorących dyskusji, czy z Bogiem ma być, czy bez Boga, i na tym ludzką uwagę skupili.
    Gdyby ktoś mnie zapytał, o co chodziło w referendum, odpowiedziałabym, że o Preambułę. Tak to pamiętam.

    A oni już w 1997 roku grunt szykowali.

    • Przede wszystkim, Marszałek Sejmu nie jest pracodawcą posłów
      jeśli grupa posłów chce uczcić 13 grudnia 30 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, Marszałek Sejmu ma obowiązek im to umożliwić.

      Natomiast Sejm jest pracodawcą Premiera, więc Pani Marszałkini powinna odbyć rozmowę dyscyplinującą z Premierem Tuskiem, ażeby pracował w Warszawie 5 dni w tygodniu 8 godzin dziennie.

    • W Preambule polskiej Konsytucji
      nie byłem w stanie wyłowić takiego bełkotu, że można zrzec się suwerenności na rzecz kogokolwiek, chyba, że jakiś napalony konstytucjonalista wywiódł to z wyraźnie wpisanej zasady pomocniczości – z nie takich zapisów potrafią wyciągnąć cuda:)
      http://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/kon1.htm – albo z tego: "świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej"

  4. City jest za pełną integracją tylko żeby na tym
    nie ucierpiało. Anglia izolowana od Europy może oznaczać upadek City.

    “Polska dorzuci się do ratowania strefy euro. Nasz kraj ma podpisać pakt fiskalny, czyli nowe zasady dyscypliny finansowej. Na razie nie wiadomo, o jaką kwotę może chodzić. Nieoficjalnie mówi się o 10 mld euro.

    Na pytanie, ile dokładnie mielibyśmy zapłacić, premier odpowiedział reporterce RMF FM, że Polska nie deklaruje konkretnej kwoty. Narodowy Bank Polski wydał jedynie krótki komunikat o wsparciu działań zmierzających do stabilizacji sytuacji gospodarczej w strefie euro, które jest gotów rozważyć. Nieoficjalnie wymieniana jest suma 10 miliardów euro.

    Wiadomo jeszcze, że Europa potrzebuje pieniędzy i to o wiele większych pieniędzy niż 200 miliardów w ramach wsparcia dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Tu mowa jest o bilionie euro a nawet o dwóch”

    Zakładając że europa wschodnia da TYLKO 50 miliardów z 2 bilionów, trudno uwierzyć że Bułgaria Rumunia, Węgry Słowacja Litwa Łotwa Estonia zrobią zrzutkę na 40 miliardów. Zielony kolor i najprężniejsza gospodarka europy zobowiązuje.

    A biorąc pod uwagę że dostaniemy 300 miliardów bezzwrotnej to 10 miliardów zwrotnej pożyczki to grosze.

    Swoją drogą, przystąpić w ciemno do czegoś nie mając w ręku symulacji ile możemy wydać na ratowanie Europy, to jazda na wariata. Rostowski znów się nie popisał.

    • Gwiazdowski nasz ,,udział” wyliczył na ok. 100 mld zł
      widziałem wywiad JK Bieleckiego z J. Żakowskim, i pierwszy raz Bielecki pieprzył bez sensu, jąkał się i dukał, przy prostym pytaniu : ile i skąd? O miliardach mówił – drobne sumy, które – uwaga – nie wpłyną na wydatki budżetu ani poziom życia tubylców. Żakowski spijał te brednie z jego ust.
      I jeszcze ciekawostka: ujawniono kolejnego ,,specjalistę”(oprócz YKW) od smoleńskiej katastrofy. Od zdziczenia, typowego dla PO, chamstwa i kabotyńskich wpisów na blogu ,,oficera” BOR – ppłk Roberta D. z ambasady w Trypolisie. Ciekawe, jak wielu, podobnych kabotynów, pociotków nowej władzy i wnuków tej pradawnej, przechowuje ,,generał dywizji” Janicki?
      http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111210&typ=po&id=po17.txt

      • nasi ulubieni klienci
        Pisałam poniższe słowa wcześniej i pewne myśli już zostały tu wyrażone przez knockouta, ale niech tam, będę się powtarzać.
        „(2011-08-10) Polska nie wykorzystuje środków przyznanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w ramach elastycznej linii kredytowej (FCL) – wynika z cotygodniowego raportu MFW. 4 sierpnia 2011 r. do dyspozycji Polski z tytułu elastycznej linii kredytowej pozostawała cała kwota 19,166 mld SDR. W maju 2009 r. MFW zaakceptował jednoroczną umowę w ramach elastycznej linii kredytowej. Umowa wygasła 5 maja 2010 r., a została odnowiona 2 lipca 2010 r. Umowa, tak jak poprzednia, opiewała na 13,69 mld SDR, czyli ok. 20,43 mld dol. W styczniu 2011 r. MFW wydłużył o dwa lata okres obowiązywania przyznanej Polsce elastycznej linii kredytowej i zwiększył dostępne fundusze do 19,166 mld SDR, czyli ok. 30 mld dol.” Kiedy wygasła poprzednia linia kredytowa, Skrzypek, ówczesny prezes NBP stał na stanowisku, że nie potrzebujemy kontynuacji tej linii, albowiem ten instrument działa tak, że jak wykorzystujemy kredyt, to płacimy odsetki, a jak nie wykorzystujemy, to płacimy prowizję od zaangażowania. Normalka. Ale prezes Skrzypek miał nieszczęście wsiąść do nieodpowiedniego samolotu produkcji radzieckiej i jego obowiązki natychmiast przejął kasjer z Iraku, Marek Belka, świeżo opuściwszy gabinet dyrektora departamentu w MFW właśnie, gdzie kierował departamentem do spraw Europy. Była to jedna z najpilniejszych nominacji marszałka Komorowskiego, jeszcze przed wyborami. I Belka natychmiast podpisał umowę z MFW na przedłużenie owej linii, a makler Rostowski, de domo Rothfeld, wielokrotnie uzasadniał, jak to fajnie jest mieć taki zaskórniak na cięższe czasy. Tyle historii. Po wczorajszym szczycie mamy taka oto wiedzę, że przywódcy w Brukseli zdecydowali, iż Międzynarodowy Fundusz Walutowy zostanie zasilony kwotą 200 mld euro, z czego około 50 mld euro miałoby pochodzić od państw nieposługujących się tą walutą. Czyli między innymi i od nas. Makler Rostowski jest takiemu planowi przychylny. I dalej. Do tej pory Polska oddała do dyspozycji MFW około 2 mld euro jednorazowej kwoty członkowskiej (ta wielkość co kilka lat jest weryfikowana w zależności m.in. od siły gospodarki). Oprócz tego niecały miesiąc temu rząd zadeklarował, że wraz z NBP jest gotów pożyczyć Funduszowi około 3 mld dolarów. Uzgodniona w Brukseli pożyczka będzie kolejną wpłatą do kasy MFW. Te pieniądze deponujemy na niewielki procent. Czyli deal wygląda tak. Bierzemy do dyspozycji 30 mld dolarów, ale ich nie wykorzystujemy, więc płacimy prowizję za niewykorzystanie. Następnie dajemy MFW łącznie 10 mld euro, czyli 13,3 mld dolara, od czego płacimy odsetki, a od niewykorzystanych 17 mld dolarów płacimy prowizję. Wszystko to razem, czyli cały urobek MFW traktujemy jako inwestycję w dobre samopoczucie Tuska przy europejskim stole.
        Ja chyba śnię. Przypomina mi to moich dawnych ulubionych klientów, którzy kładli lokatę na 3 % i zadłużali się w karcie na 16 %. Zum beispiel.

        • Zum beispiel. Wszystkimi kosztami karty debetowej
          Kowalski nie zawraca sobie głowy. Poza tym, banki wychowały sobie nawet tych bardziej dociekliwych klientów, którzy coś tam przyswoili z procentów od liczb całkowitych, albo, nie daj Boze, składanych.
          Taki, na przykład, Pekao SA, filia włoskiego Unicredit, w której pan JK Bielecki był swego rodzaju stróżem, żąda od swoich klientów-kredytobiorców, którzy są jednocześnie posiadaczami kont i lokat w tymże banku, zabezpieczenia w kwocie 110% pożyczanej sumy.PLUS ,,normalne” odsetki. Na moje dociekliwe i bezczelne pytanie, czy nie wystarczy 100% miła pani napomknęła o kosztach.
          Zapomniała dodać: skomplikowanych operacji logowania do bankowego systemu i klikania.

        • No i jak się zdaje mamy racjonalne i.e. ekonomiczne
          uzasadnienie powodu katastrofy w Smoleńsku. Znaczy, mamy motyw i tylko motyw. Nie mamy dowodu sprawstwa.

          Analogicznie, politycznym motywem śmierci A. Leppera jest sukces J. Palikota. Mamy motyw, nie mamy dowodu sprawstwa.

          W ramach kryminału “do poduszki” można sobie poczytać np. John Perkins “Hitman Wyznania ekonomisty od brudnej roboty” (Confessions of an Economic HitMan).

  5. City jest za pełną integracją tylko żeby na tym
    nie ucierpiało. Anglia izolowana od Europy może oznaczać upadek City.

    “Polska dorzuci się do ratowania strefy euro. Nasz kraj ma podpisać pakt fiskalny, czyli nowe zasady dyscypliny finansowej. Na razie nie wiadomo, o jaką kwotę może chodzić. Nieoficjalnie mówi się o 10 mld euro.

    Na pytanie, ile dokładnie mielibyśmy zapłacić, premier odpowiedział reporterce RMF FM, że Polska nie deklaruje konkretnej kwoty. Narodowy Bank Polski wydał jedynie krótki komunikat o wsparciu działań zmierzających do stabilizacji sytuacji gospodarczej w strefie euro, które jest gotów rozważyć. Nieoficjalnie wymieniana jest suma 10 miliardów euro.

    Wiadomo jeszcze, że Europa potrzebuje pieniędzy i to o wiele większych pieniędzy niż 200 miliardów w ramach wsparcia dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Tu mowa jest o bilionie euro a nawet o dwóch”

    Zakładając że europa wschodnia da TYLKO 50 miliardów z 2 bilionów, trudno uwierzyć że Bułgaria Rumunia, Węgry Słowacja Litwa Łotwa Estonia zrobią zrzutkę na 40 miliardów. Zielony kolor i najprężniejsza gospodarka europy zobowiązuje.

    A biorąc pod uwagę że dostaniemy 300 miliardów bezzwrotnej to 10 miliardów zwrotnej pożyczki to grosze.

    Swoją drogą, przystąpić w ciemno do czegoś nie mając w ręku symulacji ile możemy wydać na ratowanie Europy, to jazda na wariata. Rostowski znów się nie popisał.

    • Gwiazdowski nasz ,,udział” wyliczył na ok. 100 mld zł
      widziałem wywiad JK Bieleckiego z J. Żakowskim, i pierwszy raz Bielecki pieprzył bez sensu, jąkał się i dukał, przy prostym pytaniu : ile i skąd? O miliardach mówił – drobne sumy, które – uwaga – nie wpłyną na wydatki budżetu ani poziom życia tubylców. Żakowski spijał te brednie z jego ust.
      I jeszcze ciekawostka: ujawniono kolejnego ,,specjalistę”(oprócz YKW) od smoleńskiej katastrofy. Od zdziczenia, typowego dla PO, chamstwa i kabotyńskich wpisów na blogu ,,oficera” BOR – ppłk Roberta D. z ambasady w Trypolisie. Ciekawe, jak wielu, podobnych kabotynów, pociotków nowej władzy i wnuków tej pradawnej, przechowuje ,,generał dywizji” Janicki?
      http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111210&typ=po&id=po17.txt

      • nasi ulubieni klienci
        Pisałam poniższe słowa wcześniej i pewne myśli już zostały tu wyrażone przez knockouta, ale niech tam, będę się powtarzać.
        „(2011-08-10) Polska nie wykorzystuje środków przyznanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w ramach elastycznej linii kredytowej (FCL) – wynika z cotygodniowego raportu MFW. 4 sierpnia 2011 r. do dyspozycji Polski z tytułu elastycznej linii kredytowej pozostawała cała kwota 19,166 mld SDR. W maju 2009 r. MFW zaakceptował jednoroczną umowę w ramach elastycznej linii kredytowej. Umowa wygasła 5 maja 2010 r., a została odnowiona 2 lipca 2010 r. Umowa, tak jak poprzednia, opiewała na 13,69 mld SDR, czyli ok. 20,43 mld dol. W styczniu 2011 r. MFW wydłużył o dwa lata okres obowiązywania przyznanej Polsce elastycznej linii kredytowej i zwiększył dostępne fundusze do 19,166 mld SDR, czyli ok. 30 mld dol.” Kiedy wygasła poprzednia linia kredytowa, Skrzypek, ówczesny prezes NBP stał na stanowisku, że nie potrzebujemy kontynuacji tej linii, albowiem ten instrument działa tak, że jak wykorzystujemy kredyt, to płacimy odsetki, a jak nie wykorzystujemy, to płacimy prowizję od zaangażowania. Normalka. Ale prezes Skrzypek miał nieszczęście wsiąść do nieodpowiedniego samolotu produkcji radzieckiej i jego obowiązki natychmiast przejął kasjer z Iraku, Marek Belka, świeżo opuściwszy gabinet dyrektora departamentu w MFW właśnie, gdzie kierował departamentem do spraw Europy. Była to jedna z najpilniejszych nominacji marszałka Komorowskiego, jeszcze przed wyborami. I Belka natychmiast podpisał umowę z MFW na przedłużenie owej linii, a makler Rostowski, de domo Rothfeld, wielokrotnie uzasadniał, jak to fajnie jest mieć taki zaskórniak na cięższe czasy. Tyle historii. Po wczorajszym szczycie mamy taka oto wiedzę, że przywódcy w Brukseli zdecydowali, iż Międzynarodowy Fundusz Walutowy zostanie zasilony kwotą 200 mld euro, z czego około 50 mld euro miałoby pochodzić od państw nieposługujących się tą walutą. Czyli między innymi i od nas. Makler Rostowski jest takiemu planowi przychylny. I dalej. Do tej pory Polska oddała do dyspozycji MFW około 2 mld euro jednorazowej kwoty członkowskiej (ta wielkość co kilka lat jest weryfikowana w zależności m.in. od siły gospodarki). Oprócz tego niecały miesiąc temu rząd zadeklarował, że wraz z NBP jest gotów pożyczyć Funduszowi około 3 mld dolarów. Uzgodniona w Brukseli pożyczka będzie kolejną wpłatą do kasy MFW. Te pieniądze deponujemy na niewielki procent. Czyli deal wygląda tak. Bierzemy do dyspozycji 30 mld dolarów, ale ich nie wykorzystujemy, więc płacimy prowizję za niewykorzystanie. Następnie dajemy MFW łącznie 10 mld euro, czyli 13,3 mld dolara, od czego płacimy odsetki, a od niewykorzystanych 17 mld dolarów płacimy prowizję. Wszystko to razem, czyli cały urobek MFW traktujemy jako inwestycję w dobre samopoczucie Tuska przy europejskim stole.
        Ja chyba śnię. Przypomina mi to moich dawnych ulubionych klientów, którzy kładli lokatę na 3 % i zadłużali się w karcie na 16 %. Zum beispiel.

        • Zum beispiel. Wszystkimi kosztami karty debetowej
          Kowalski nie zawraca sobie głowy. Poza tym, banki wychowały sobie nawet tych bardziej dociekliwych klientów, którzy coś tam przyswoili z procentów od liczb całkowitych, albo, nie daj Boze, składanych.
          Taki, na przykład, Pekao SA, filia włoskiego Unicredit, w której pan JK Bielecki był swego rodzaju stróżem, żąda od swoich klientów-kredytobiorców, którzy są jednocześnie posiadaczami kont i lokat w tymże banku, zabezpieczenia w kwocie 110% pożyczanej sumy.PLUS ,,normalne” odsetki. Na moje dociekliwe i bezczelne pytanie, czy nie wystarczy 100% miła pani napomknęła o kosztach.
          Zapomniała dodać: skomplikowanych operacji logowania do bankowego systemu i klikania.

        • No i jak się zdaje mamy racjonalne i.e. ekonomiczne
          uzasadnienie powodu katastrofy w Smoleńsku. Znaczy, mamy motyw i tylko motyw. Nie mamy dowodu sprawstwa.

          Analogicznie, politycznym motywem śmierci A. Leppera jest sukces J. Palikota. Mamy motyw, nie mamy dowodu sprawstwa.

          W ramach kryminału “do poduszki” można sobie poczytać np. John Perkins “Hitman Wyznania ekonomisty od brudnej roboty” (Confessions of an Economic HitMan).

  6. City jest za pełną integracją tylko żeby na tym
    nie ucierpiało. Anglia izolowana od Europy może oznaczać upadek City.

    “Polska dorzuci się do ratowania strefy euro. Nasz kraj ma podpisać pakt fiskalny, czyli nowe zasady dyscypliny finansowej. Na razie nie wiadomo, o jaką kwotę może chodzić. Nieoficjalnie mówi się o 10 mld euro.

    Na pytanie, ile dokładnie mielibyśmy zapłacić, premier odpowiedział reporterce RMF FM, że Polska nie deklaruje konkretnej kwoty. Narodowy Bank Polski wydał jedynie krótki komunikat o wsparciu działań zmierzających do stabilizacji sytuacji gospodarczej w strefie euro, które jest gotów rozważyć. Nieoficjalnie wymieniana jest suma 10 miliardów euro.

    Wiadomo jeszcze, że Europa potrzebuje pieniędzy i to o wiele większych pieniędzy niż 200 miliardów w ramach wsparcia dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Tu mowa jest o bilionie euro a nawet o dwóch”

    Zakładając że europa wschodnia da TYLKO 50 miliardów z 2 bilionów, trudno uwierzyć że Bułgaria Rumunia, Węgry Słowacja Litwa Łotwa Estonia zrobią zrzutkę na 40 miliardów. Zielony kolor i najprężniejsza gospodarka europy zobowiązuje.

    A biorąc pod uwagę że dostaniemy 300 miliardów bezzwrotnej to 10 miliardów zwrotnej pożyczki to grosze.

    Swoją drogą, przystąpić w ciemno do czegoś nie mając w ręku symulacji ile możemy wydać na ratowanie Europy, to jazda na wariata. Rostowski znów się nie popisał.

    • Gwiazdowski nasz ,,udział” wyliczył na ok. 100 mld zł
      widziałem wywiad JK Bieleckiego z J. Żakowskim, i pierwszy raz Bielecki pieprzył bez sensu, jąkał się i dukał, przy prostym pytaniu : ile i skąd? O miliardach mówił – drobne sumy, które – uwaga – nie wpłyną na wydatki budżetu ani poziom życia tubylców. Żakowski spijał te brednie z jego ust.
      I jeszcze ciekawostka: ujawniono kolejnego ,,specjalistę”(oprócz YKW) od smoleńskiej katastrofy. Od zdziczenia, typowego dla PO, chamstwa i kabotyńskich wpisów na blogu ,,oficera” BOR – ppłk Roberta D. z ambasady w Trypolisie. Ciekawe, jak wielu, podobnych kabotynów, pociotków nowej władzy i wnuków tej pradawnej, przechowuje ,,generał dywizji” Janicki?
      http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111210&typ=po&id=po17.txt

      • nasi ulubieni klienci
        Pisałam poniższe słowa wcześniej i pewne myśli już zostały tu wyrażone przez knockouta, ale niech tam, będę się powtarzać.
        „(2011-08-10) Polska nie wykorzystuje środków przyznanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w ramach elastycznej linii kredytowej (FCL) – wynika z cotygodniowego raportu MFW. 4 sierpnia 2011 r. do dyspozycji Polski z tytułu elastycznej linii kredytowej pozostawała cała kwota 19,166 mld SDR. W maju 2009 r. MFW zaakceptował jednoroczną umowę w ramach elastycznej linii kredytowej. Umowa wygasła 5 maja 2010 r., a została odnowiona 2 lipca 2010 r. Umowa, tak jak poprzednia, opiewała na 13,69 mld SDR, czyli ok. 20,43 mld dol. W styczniu 2011 r. MFW wydłużył o dwa lata okres obowiązywania przyznanej Polsce elastycznej linii kredytowej i zwiększył dostępne fundusze do 19,166 mld SDR, czyli ok. 30 mld dol.” Kiedy wygasła poprzednia linia kredytowa, Skrzypek, ówczesny prezes NBP stał na stanowisku, że nie potrzebujemy kontynuacji tej linii, albowiem ten instrument działa tak, że jak wykorzystujemy kredyt, to płacimy odsetki, a jak nie wykorzystujemy, to płacimy prowizję od zaangażowania. Normalka. Ale prezes Skrzypek miał nieszczęście wsiąść do nieodpowiedniego samolotu produkcji radzieckiej i jego obowiązki natychmiast przejął kasjer z Iraku, Marek Belka, świeżo opuściwszy gabinet dyrektora departamentu w MFW właśnie, gdzie kierował departamentem do spraw Europy. Była to jedna z najpilniejszych nominacji marszałka Komorowskiego, jeszcze przed wyborami. I Belka natychmiast podpisał umowę z MFW na przedłużenie owej linii, a makler Rostowski, de domo Rothfeld, wielokrotnie uzasadniał, jak to fajnie jest mieć taki zaskórniak na cięższe czasy. Tyle historii. Po wczorajszym szczycie mamy taka oto wiedzę, że przywódcy w Brukseli zdecydowali, iż Międzynarodowy Fundusz Walutowy zostanie zasilony kwotą 200 mld euro, z czego około 50 mld euro miałoby pochodzić od państw nieposługujących się tą walutą. Czyli między innymi i od nas. Makler Rostowski jest takiemu planowi przychylny. I dalej. Do tej pory Polska oddała do dyspozycji MFW około 2 mld euro jednorazowej kwoty członkowskiej (ta wielkość co kilka lat jest weryfikowana w zależności m.in. od siły gospodarki). Oprócz tego niecały miesiąc temu rząd zadeklarował, że wraz z NBP jest gotów pożyczyć Funduszowi około 3 mld dolarów. Uzgodniona w Brukseli pożyczka będzie kolejną wpłatą do kasy MFW. Te pieniądze deponujemy na niewielki procent. Czyli deal wygląda tak. Bierzemy do dyspozycji 30 mld dolarów, ale ich nie wykorzystujemy, więc płacimy prowizję za niewykorzystanie. Następnie dajemy MFW łącznie 10 mld euro, czyli 13,3 mld dolara, od czego płacimy odsetki, a od niewykorzystanych 17 mld dolarów płacimy prowizję. Wszystko to razem, czyli cały urobek MFW traktujemy jako inwestycję w dobre samopoczucie Tuska przy europejskim stole.
        Ja chyba śnię. Przypomina mi to moich dawnych ulubionych klientów, którzy kładli lokatę na 3 % i zadłużali się w karcie na 16 %. Zum beispiel.

        • Zum beispiel. Wszystkimi kosztami karty debetowej
          Kowalski nie zawraca sobie głowy. Poza tym, banki wychowały sobie nawet tych bardziej dociekliwych klientów, którzy coś tam przyswoili z procentów od liczb całkowitych, albo, nie daj Boze, składanych.
          Taki, na przykład, Pekao SA, filia włoskiego Unicredit, w której pan JK Bielecki był swego rodzaju stróżem, żąda od swoich klientów-kredytobiorców, którzy są jednocześnie posiadaczami kont i lokat w tymże banku, zabezpieczenia w kwocie 110% pożyczanej sumy.PLUS ,,normalne” odsetki. Na moje dociekliwe i bezczelne pytanie, czy nie wystarczy 100% miła pani napomknęła o kosztach.
          Zapomniała dodać: skomplikowanych operacji logowania do bankowego systemu i klikania.

        • No i jak się zdaje mamy racjonalne i.e. ekonomiczne
          uzasadnienie powodu katastrofy w Smoleńsku. Znaczy, mamy motyw i tylko motyw. Nie mamy dowodu sprawstwa.

          Analogicznie, politycznym motywem śmierci A. Leppera jest sukces J. Palikota. Mamy motyw, nie mamy dowodu sprawstwa.

          W ramach kryminału “do poduszki” można sobie poczytać np. John Perkins “Hitman Wyznania ekonomisty od brudnej roboty” (Confessions of an Economic HitMan).