Reklama

Coś pękło Panu Bronisławowi i wszystko wróciło do normy, Pan Bronisław znów jest sobą.

Coś pękło Panu Bronisławowi i wszystko wróciło do normy, Pan Bronisław znów jest sobą. Po premierze ?Trzech kumpli? Pan Bronek dobrych kilka miesięcy udawał godnie znoszącego brzemię bohatera tamtych dni. Szok wywołał we mnie ten temperamentny człowiek, gdy głosem pokornej ofiary przemawiał do uciśnionych, nie traćcie nadziei, Pan Bronisław dał radę, to i wy dać musicie. Pasowała Panu Bronisławowi cierniowa korona jak świni siodło, ale eksponował Bronisław nowy nabytek i nawet we mnie wzbudzał litość. Aż się przejadło i mnie i Panu Bronkowi. Pan Bronek tak się nalatał od stacji do stacji ze swoim cierpieniem, że w końcu puściły nerwy i wrócił stary dobry Bronisław. Pan Bronisław u Pan Lisa pokazał się już w pełnej krasie jako hacker z IPN i skandalista krzyczący do Celińskiego ?Pan jesteś błazen?.

Miło popatrzeć, ja to się zawsze cieszę, kiedy ludzie są prawdziwi, jak mawia młodzież są sobą. Widok takiego prawdziwka jak Pan Bronisław przywraca mi wiarę w człowieka uczciwego. Dawno nie widziałem Pana Bronka tak szczerego i uczciwego, jakim się zaprezentował Pan Bronek u Pana Lisa. Przed tym jak Pan Bronek wyzwał od błaznów Pana Celińskiego, zarżał Pan Bronek nad Panem Stasińskim. Pan Stasiński użył słowa establishment i próbował zażartować, że takich skomplikowanych słów używa Pan Bronisław. Pan Bronisław błyskotliwie zripostował Pana Stasińskiego, że faktycznie słowo może być dla niektórych trudne. Pomyślałem sobie wówczas jaki pewny swego, jaki odważny jest Pan Bronek i ile szkół musiał skończyć, żeby pozwolić sobie na takie żarty z doktorem filologii polskiej. Okazało się, że wiele szkół Pan Bronisław kończyć nie musiał i nie skończył, ale po kolei.

Reklama

Jest taka ludzka kategoria wyhodowana na polskiej ziemi, która nazywa się złota rączka. Polak złota rączka. Złota rączka to taki gatunek, który sam się wyżywi i sam się wyszkoli, sam gwałtem posiądzie wiedzę. Najczęściej złota rączka układa terakotę, reguluje gaźniki, wbija kołki w ścianę, czasami nastawia zwichnięte kostki i odbiera porody. Ale najbardziej popularną, w ostatnim czasie, jest złota rączka etyk. Złota rączka ma życie usłane różami, nie musi się martwić o kolejne semestry i sesje, nie musi wertować bibliotek, nie ma stresu przed egzaminem, złota rączka gardzi wszystkimi oficjalnymi metodami pozyskiwania wiedzy. Gardzi również złota rączka naukowymi tytułami oraz tytułami niezasłużonymi takimi jak autorytet. Złota rączka wie lepiej czym jest etyka i jest w tej dziedzinie autorytetem, którym to autorytetem gardzi. Nie będzie złotej rączce jakiś tam ?profesór? tłumaczył trudnych słów, to on ?dochtorowi? może wyjaśnić co i jak.

Pogarda dla oficjalnych tytułów i systemów szkoleń jest cechą charakterystyczną złotych rączek, co więcej złote rączki gardzą również innymi złotymi rączkami, ponieważ nie ma dla złotej raczki fachowca poza złotą rączką. Dla złotej rączki nie ma fachowca, dla mnie nie masz większej złotej rączki od etyki niż złota rączka Bronisław Wildstein. Jakkolwiek idealny jest Bronisław Wildstein, jednak ma małą skazę na szlachetnym życiorysie złotej raczki, ponieważ Bronisław Wildstein podjął naukę, rozpoczął studia i był naprawdę wytrwały. Studiował filologie polską przez 9 lat, tak się na Bronisława Wildsteina zawzięli komuniści, że 9 lat było mu mało, aby skończyć co zaczął. Pomimo średniej jakości wykształcenia, w rubryce zawód inetrentowe encyklopedie wpisuą Bronisławowi Wildstein: polski publicysta, dziennikarz, pisarz i Bronisław Wildstein nie protestuje.

Przejrzałem portale z ogłoszeniami poszukującymi fachowców do roboty. Przejrzałem wszystkie oferty, dla dziennikarzy i publicystów, dla pisarzy nie było żadnej. Co się okazuje. Niestety we wszystkich ofertach widnieje rubryka ?wykształcenie? i w tej rubryce straszy słowo ?wyższe?, wskazane humanistyczne. Co upoważnia do używania wobec siebie takich słów jak dziennikarz lub lekarz? W ocenie takiego ignoranta jak ja są to dyplomy, co najmniej magisterskie, w ocenie złotych rączek liczy się tylko smykałka. Dlatego jak Polska długa i szeroka znachorów i dziennikarzy ci u nas dostatek. Jednak nie na tym polega nadzwyczajność złotej rączki Bronisława Wildsteina.

Nie znam szpitala, który zatrudniłby znachora, nawet w Polsce nie znam. Nie znam redakcji, która uczyniłaby prezesem bądź naczelnym, człowieka z średnim wykształceniem. Tymczasem średnio wykształcony Bronisław Wildstein przetoczył się przez kilak tytułów od Gazety Wyborczej przez Wprost do Rzeczpospolitej, by w końcu zostać prezesem TVP. Co w takim razie zadecydowało o tym, że domorosły etyk Bronisław Wildstein zrobił karierę? Czy tylko smykałka? Z dykcją i wadami wymowy jakie Bronisław Wildstein posiada, mógłby w czasach PRL robić jako ?zapowiadacz? pociągów. Był taki peerelowski wynalazek obowiązujący jeszcze do niedawna, który nazywał się karta mikrofonowa. Przez ten egzamin przechodzili wszyscy, którzy zarabiali na życie głosem. Pan Bronek nie przeszedłby przez wstępny odsiew. Zatem umiejętności nie uczyniły z Bronisława gwiazdy telewizyjnego prezentera. Z trudem można rozpoznać dźwięki bulgotane przez Pana Bronisława, a mimo to Bronisław gada do milionów ludzi i jeszcze mu miliony za to płacą abonament. Może zatem kompetencje? Jak sam Pan Bronisław wie najlepiej, kompetencji nie ma żadnych, w dzisiejszym brutalnym świecie, liczy się CV, a z CV Pana Bronisława można co najwyżej zostać kierownikiem kotłowni, o ile wykształcenie jest techniczne, nie ogólne.

Skoro nie umiejętności, nie kompetencje i nie wykształcenie, to może talent. Zadałem sobie katorżniczy wysiłek i przeczytałem wyjątki z dzieła Pana Bronisława coś z doliną czegoś tam w tytule. Po tej lekturze można powiedzieć, że Pan Bronisław talentu nie ma, ale ma niesamowite samozaparcie, bo trzeba mieć w sobie wiele siły, żeby przy takim beztalenciu literackim napisać kilkaset stron. Gdyby odrzeć ?powieść? Pana Bronisława z ?ciężaru? tematyki, pozostało by kilka chaotycznych zdań banalnej metaforyki i topornego stylu. Talentu Pan Bronisław nie ma za gorsz. Jak w takim razie niewykształcony, pozbawiony talentu i kompetencji oraz umiejętności Bronisław Wildstein zrobił tak zawrotną karierę, o której każdy inny wykształcony, kompetentny i utalentowany dziennikarz mógłby tylko pomarzyć.

Otóż, jak zwykł mawiać Pan Bronisław, Pan Bronisław ma dwie rzeczy, które są podstawą wszelkich karier w tym kraju. Po pierwsze Pan Bronisław ma plecy, po drugie za tymi plecami stoją politycy. Dodatkowo Pan Bronisław jest wyposażony w smykałkę do etyki. Każdy kto Panu Bronisławowi zarzuci brak talentu, grafomanię i średnie wykształcenie, jest ?funkcjonariuszem?. Pan Bronisław posiadł łatwą umiejętność sprowadzania tego co wymierne do poziomu etycznego. Wymierny jest brak wykształcenia, wymierne są dyskwalifikujące wady wymowy i dykcja Pan Bronisława występującego w roli telewizyjnego lektora, dlatego wytykanie Panu Bronisławowi wymiernych wad kończy się moralnym podsumowaniem krytyka. Czasem jest to inwektywa błazen, czasem rżenie niespełnionego studenta polonistyki w kierunku spełnionego doktora filologii polskiej.

Również pisanie wbrew pozorom jest niezwykle wymierne, po kilku zdaniach można ocenić, czy autor urodził się z piórem, czy też z siekierą. Pan Bronisław pisze rąbiąc głodne kawałki jak drwal, ale mocą etyki napluł wszelkiej krytyce w twarz, bo krytyka nie wie o życiu tyle co Pan Bronek. Pan Bronek etyką zbywa wszelkie fałszywe, wymierne racje. Wykształcenie? A po co Panu Bronkowi szkoła, szkoła jest głupia i Pani się na Bronisława uwzięła. Czyż nie lepiej wygląda w CV smykałka do etyki, która brak szkoły zawsze możne wytłumaczyć złym światem? Kompetencje, dykcja, talent? A po co Panu Bronisławowi umiejętności i talenty, skoro Pan Bronisław ma same ważne rzeczy do powiedzenia, to chyba nie ważne jak się mówi i pisze.

Na koniec tego paszkwilu wypadałoby się wytłumaczyć, kto mi dał prawo do moralnych i kompetencyjnych ocen pana Bronisława? A kto mi miał dawać, natura mi dała, ja tak sam z siebie, złota rączka. Mam prawo zwalczać konkurencję, zwłaszcza, że poza talentem i z bólem ukończoną szkołą nie mam żadnej politycznej i towarzyskiej przewagi na złotą rączką Bronisławem. Nie ma pleców za którymi stoją politycy, nie mam cierniowej korony, co to Pan Bronek ją sobie zatknął tak by rak nie pokaleczyć i nie mam w końcu tej bezczelności, aby krytykując Michnika, przerabiać się na Michnika dla ubogich i pozbawionych kompetencji. Pan Bronisław jest już nieco zmanierowany, osiągnął w życiu wszystko. Jest telewizyjnym prezenterem z dykcją dworcowego zapowiadacza PKP. Był jedynym prezesem TVP z średnim wykształceniem. Napisał książkę, która jest zbiorem sztubackich banałów nużących wzrok i zmysły. Ale jest Bronisław autorytetem etycznym i lustracyjnym, bądź pewien ?funkcjonariuszu?, że w każdym topowym show odwołującym się do lustracji znajdziesz autorytet Wildsteina. Pan Bronek ma prawie wszystko, jedynym marzeniem Pana Bronisława jest już tylko to, żeby zostać naczelnym GW lub prezesem TVN i poprowadzić zmanipulowanych ku światłości. Pan Wildstein złota rączka za redagowanie GW lub TVP oddałby życie swoje i wielu.

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. Tylko dwie uwagi,
    bo treść absolutnie niemerytoryzna, i jak sam autor stwierdził, najbardziej pasuje tu określenie “paszkwil”.
    1.”Zarżał Pan Bronek nad Panem Stasińskim” – być może Pan Bronek chciał tu zrobić ukłon w kierunku prowadzącego program Pana Lisa, który lubi popisywać się w radiu odgłosami wykonywanymi paszczą.
    2. “Był taki peerelowski wynalazek obowiązujący jeszcze do niedawna, który nazywał się karta mikrofonowa” – owszem był. Tylko, że nie do końca chodziło w nim o to, zeby mieć dobrą dykcję, ale głównie o to aby być “po linii i na bazie” i nie chlapnąć czegoś głupiego na antenie. Inne PRLowskie wynalazki też się Panu podobają, czy to tylko nostalgia ?

  2. Świat jest pełen niespełnionych geniuszy…
    Tragedia zaczyna się dopiero, gdy jakimś cudem dostają się w okolice władzy.
    Niedouki, niedojdy, frustraci typu wildsteina, rydzola czy ziobry to tragedia, bo podobne im niedoróbki z niższych sfer patrzą na toto jak na bóstwo i gotowi za nimi pójść i “na drzewach zamiast liści… ” wprowadzać w życie.
    Nieistotne, czy to się zgadza z głównymi hasłami (np. chrześcijańska miłość bliźniego), czy przystoi przyzwoitemu człowiekowi taka granda, pójdą za idolem choćby na barykady w walce o IV Rzeszę, znaczy, pospolitą…
    To najgorsze z przestępstw przeciwko Polsce i Polakom – dzielenie na “my” i “oni” w momencie, gdy nasza zapaść cywilizacyjna się pogłębia, coraz nam dalej do normalnego świata i nade wszystko potrzeba wspólnoty i organicznej pracy.

  3. Nie czepiałbym się tak wykształcenia
    W końcu Bartoszewski też ma zdaje się tylko średnie, a dorobek dziennikarski i pisarski ma raczej nie do pogardzenia. CV raczej też mało gdzie dzisiaj wystarczy, choć faktycznie może zablokować drogę.
    Dla jasności: gdzieś tam w szufladzie leży mój mgr inż. (ale w zawodzie raczej nie byłoby wielkich problemów bez niego).

  4. Wraca temat, wracają argumenty
    Już raz, przed paroma dniami, MK używał sobie na p. Bronku i jego wykształceniu, a to w związku z jego telewizyjną dyskusją z Najsztubem http://www.kontrowersje.net/node/177.
    Tamże, i to nawet dwukrotnie, wypowiadałem się polemicznie: http://www.kontrowersje.net/node/177#comment-1451 http://www.kontrowersje.net/node/177#comment-1474

    Podkreślam, że nie zamierzam negować opinii MK o p. Wildsteinie. Kwestia gustu. Zresztą moja ogólna ocena p. Bronka nie różni się od tej Kurkowej aż tak bardzo.

    Dystansuję się tylko od argumentu MK, dotyczącego znaczenia, jakie formalne wykształcenie ma dla wykonywania niektórych profesji czy aktywności, w tym działalności publicystycznej i w ogóle literackiej. Wykształcenie lepiej mieć, ale moim zdaniem są dziedziny, w których iskra Boża znaczy więcej niż wszystkie doktoraty i habilitacje.

    Ktoś niegłupi, chyba George Bernard Shaw, powiedział mniej więcej (cytuję z pamięci) takie zdanie: ?Nie ma nic tragiczniejszego, niż człowiek wykształcony ponad swoją inteligencję.?

    Pozdrawiam

    • Wykształcenie a smykałka.
      Nie jest tak, że mi wykształcenie robi za talent. Oczywiście pełna zgoda co do iskry Bożej i żadne dyplomy nie pomogą w takiej dziedzinie jak dziennikarstwo. Ja tylko pytam, co powoduje średnio wykształconym Wildsteinem, że poucza w kwestiach filologicznych doktora filologii, a kwestiach etyki głosi kategoryczne poglądy jakby profesury się dorobił. Chodzi o to, że znachorka w Polsce jest metodą na życie, łatwą metodą, gardzącą wiedzą i wykształceniem, które wymaga wysiłku intelektualnego, a nie moralnej paplaniny. Co do wykształcenia jest tak, że ja swoje uzyskałem po 3 podejściu, będąc w wieku studenckim zaczynałem trzy kierunki i za każdym razem dochodziłem do wniosku, że jestem mądrzejszy i to strata czasu. Potem w wieku dojrzałym okazało się, że moja mądrość interesuje pracodawcę tyle co poszukiwanie UFO. Musiałem zarobić na swoje wykształcenie i w ramach zaocznego dyplomu się dorobić, co ponoć jest żenując. I ja uważam, że chyba trochę jest na stare lata się edukować, choć lepiej późno niż wcale, bo za bardziej żenujące uważam tłumaczenie i wyjaśnianie, że wykształcenie nic nie znaczy, liczy się talent, a najlepiej smykałka. Wykształcenie znaczy bardzo wiele, żaden rodzic nie powie swojemu dziecku nie ucz się bo masz talent. Wildstein zachowuje się jak ekspert i belfer jednocześnie, to klasyka zakompleksionego nieuka. Oto w tym chodzi, a to, że pisać potrafi lepiej gosposia niż doktor filologii, oczywiście się zgadzam, nawet często tak jest.

      • Tosmy zgodni, zgodnie z przewidywaniem.
        Co bylo oczywista oczywistoscia, ani Ty, ani ja nie zamierzamy czynic z wyksztalcenia jedynego kryterium, absolutnie, przesadzajacego o wartosci czlowieka i jego wypowiedzi.

        Pelna zgoda, ze wyksztalcenie w zyciu sie przydaje, a jego brak – szkodzi, nie tylko w karierze zawodowej. Rowniez poza nia ktos, kto go nie ma, ma bardzo duzo do nadrobienia, by stac sie pelnoprawnym partnerem dyskusji, a co dopiero powszechnie respektowanym autorytetem.

        Naturalnie byloby wspaniale, gdyby w kraju, nauczonym pogardy dla wiedzy i fachowosci, odzyskaly one jak najszybciej nalezna im pozycje w hierarchii. Zreszta w interesie nie tylko tych wyksztalconych.

        Jasne, ze niedouk strojacy sie w piorka intelektualisty zazwyczaj prezentuje sie w paddocku zalosnie albo smiesznie, a czasem jedno i drugie.

        Zgadzamy sie rowniez, iz wsrod solidnie utytulowanych tez jest niemalo kretynow. Publicznego wymieniania przykladow zaniecham, bo nie mam czasu na sprawy prywatnoskargowe.

        Pozdrawiam

  5. A Pan Celiński?
    Ja też, powiem eufemistycznie, nie jestem fanką Pana Wildsteina. Za jego autorytatywny ton każdej wypowiedzi, za wzrok, który mógłby zabić, a skierowany jest na oponenta w dyskusji, za lekceważenie każdego, kto ma inny pogląd niż on. Tylko przeciwstawienie Panu Wildteinowi Pana Celińskiego z naciskiem na fakt, że ten drugi jest doktorem filologii polskiej, niewiele wnosi. Bo nie uważam żeby Pan Celiński był spełnionym doktorem, tak jak i nie jest spełnionym politykiem. I to widać, słychać i … Każdy z nich chciałby się widzieć w roli autorytetu i żaden nie ma za dużych szans. Powiem więcej, Wildstein już jest w określonym środowisku “kimś”, a Celiński? Wciąż szuka swojego miejsca na ziemi.

      • … faktem jest, ze takie
        … faktem jest, ze takie dyskusje rzadza sie swoja dialektyka, i z reguly ich ton i poziom wyznaczaja ci slabsi uczestnicy.

        Do niedawna uzywalem jako podpisu nauki Dale´a Carnegie´go: “Nigdy nie spieraj sie z idiota. Sciagnie cie w dol na swoj poziom i tam wygra, bo ma na nim wieksze doswiadczenie.

        Ponadto, choc samej dyskusji nie sledzilem, znam ja tylko z relacji MK, to jednak – na ile znam p. Celinskiego w formie, jaka prezentuje w ostatnich latach – pewnie rowniez on nie byl dyskutantem szczegolnie wymagajacym.

        Pozdrawiam

  6. Gwoli ścisłości, to Urban
    będąc prezesem Radiokomitetu (dzisiejszy odpowiednik szefa TVP) również nie miał wyższego wykształcenia.
    A zastanawia mnie jeszcze jak udało sie studentowi działającemu w opozycji i bedacemu na widelcu esbecji tak długo (dziewięć lat) utrzymac na uczelni – za komuny można było raz powtarzać rok (tzw. urlop dziekański), żeby dłużej studiować trzeba sie było nieźle nagimnastykować.