Reklama

Mnie już niewiele rzeczy dziwi, ale kiedy ocz

Mnie już niewiele rzeczy dziwi, ale kiedy oczytani, przez to aspirujący do inteligencji ludzie posługują się prymitywną argumentacją dziwię się nieustannie. Wydawało mi się, że czasy, w których choćby takiego Kaczyńskiego porównywano do Hitlera i Stalina, a mam i ja swoje zasługi w krzewieniu podobnych bredni, już minęły. Sądziłem, że trzeba zwolnić, nie przyśpieszać. Mówiąc inaczej nie jest już ani zabawne, ani rozsądne, ani nawet modne opowiadać podobne fantasmagorie, ujmując rzecz najłagodniej. Niemniej taką argumentację czyta się nieustannie, co więcej czyta się więcej schematycznych „analiz”. Nawet kolorowa gazeta założona przez nowojorską diasporę, na terenie wolnej Rzeczypospolitej, publikuje dane, że największy odpływ elektoratu partia seksu oralnego, która sama siebie nazywa partią miłości, zaliczyła wśród młodych ludzi. W najniższej grupie wiekowej, PO dostaje w zad, nie o procenty, ale wielkości. W grupie wiekowej 30-latków i plus straciła mniej, ale już właściwie nie ma ŻADNEGO powodu, żeby nadal klepać te smutne mantry o młodzieżowych i inteligenckich reprezentacjach, które trenuje kolega redaktor Tusk. Obiecać nie mogę, ale pewnie łagodniej podchodziłbym do wszelkiego rodzaju naiwności prezentowanych przez ludzi, którzy chorobliwie boją się Kaczora, gdyby nie ta łatwizna intelektualna, wręcz religijne uniesienia przy prezentowaniu swoich racji. Nawet rozumiem tych chorobliwie przerażonych, po pierwsze choroba nie wybiera, po drugie sam się poniekąd boję powrotu Kaczyńskiego. To jest człowiek niebezpieczny bardziej niż kiedykolwiek, człowiek rozpaczliwie poszukujący rewanżu, w moim przekonanie słusznie, bo został nie tyle ograny, co skopany i faulowany przez politycznych troglodytów, w dodatku na dopingu medialnym i „towarzyskim”, mam na myśli to lepsze towarzystwo. Tak czy siak, bać się można. Najbardziej się boję, że Kaczyński nie podzieliłby sobie politycznej działalności na gospodarkę i męczeńską śmierć brata. Mam na myśli taki podział, że Jarosław walczy o swoje wyobrażenia, z ludźmi takimi, których ja absolutnie nie żałuję i boję się bardziej niż Kaczora, a przy tym ma fachowe zaplecze, robiące porządki na wzór Orbana. Orbana przywołałem jako przykład odwagi politycznej, bo szczerze mówiąc nie wiem co on konkretnego robi, natomiast podobały mi się jego pomysły urywające łeb spekulantom, czyli zamrożenie kursów niektórych walut, podoba mi się jego wypowiedź dla UE, aby się kołchoz nie „wtrącał” się w wewnętrzne sprawy Węgier. Prawdziwe herezje i jednocześnie jedne z wielu warunków, aby kraj na dorobku się rozwijał.


Gdyby mi ktoś dał gwarancje, że Kaczyński tak uczyni, że sobie podzieli, nie miałbym chwili wahania i jeśli tylko PJN się nie obudzi, nie mam też wyjścia, odsuwam redaktora Tuska, doktorem Kaczyńskim (tytuł dla miłośników „profesora” Bartoszewskiego). Wiem, że takie gwarancje możliwe nie są, ba, pewnie się ktoś znajdzie i udzieli, ale wartość takiej gwarancji jest żadna. Tyle co rozumiem chorobliwie strachliwych, dalej nie rozumiem, niemniej chętnie dam się nakłonić do wysłuchania racji i tu się pojawia problem. Problem polega na tym, że jak kilka lat temu słyszałem o najlepszym rządzie od czasów 1945 roku, w którym premierem był Lepper i Giertych, tudzież ministrem gwiazda Hollywood, pani z SO Anna Kalata, tak teraz słyszę, że wszystko byle nie Kaczor. I w trakcie tego nudnego słuchania, słyszę jeszcze większe nudy, wspomniane już Hitlery, Staliny, młodych co mają wielkie firmy i apartamenty w Złotych Tarasach. Proszę o poważną rozmowę, proszę mnie, ale przede wszystkim siebie traktować poważnie, chętnie pogadam o zagrożeniach i kataklizmach związanych z powrotem PiS do władzy, tylko proszę o realia, nie mistyczne mantry. Tak samo z tą wioską i nie-wioską, wypada już sobie dać spokój, bo jak się ma przed sobą Piterę i Kempę, tego jak mu tam…, no Tomczykiewicza bodaj i Błaszczaka, Niesiołowskiego i Brudzińskiego, to szacunek i powaga wobec samego siebie wymaga, żeby nie dostrzegać w tych zestawach różnic. Nie dostrzegać różnic, to jedna elementarna przyzwoitość, nie robienie histerii wokół nieba i ziemi, wioski i Europy to drugie.

Gdy już się nie ma co powiedzieć, zawsze można powiedzieć Rydzyk, ale też trzeba sobie po tym zawołaniu zadać pytanie: Co zrobić z tym elektoratem? To jest elektorat, który samodzielnie może wprowadzić partię do sejmu. Jeśli nie Kaczyński i PiS, mają zagospodarować tę polityczną siłę, to kto? Profesor Nowak, biznesmen Kobylański i posłanka Sobecka, być może po wodzą Kurskiego i Ziobro? Czy też rozwiązać kwestię moherowską innymi, bardziej spektakularnymi, poprzestając mimo wszystko na Madagaskarze. Tak mi się napisało dość koncyliacyjnie, byłbym wdzięczny za utrzymanie komentarzy w tym tonie, dla zachęty dodam jeszcze kilka kompromisowych uwag. Przecież ja nie mam absolutnie żadnych pretensji, że reprezentowana w Polsce dość liczna mniejszość, ma swoje gazety, telewizję, wydawnictwa. Niech ma, powinna mieć ta mniejszość i niemiecka i rosyjska i romska. Pytanie dlaczego ma tylko ta jedna, w dodatku wszystkie najważniejsze i rotacyjnie publiczne? Zawsze powtarzam, że jeśli ktoś ma ochotę napisać jakieś byleco, a ktoś drugi ma mu ochotę to wydać, by czytać mógł ktoś trzeci, to niech piszą, wydają i czytają byleco. Ostatnie znów się reklamuje taką pozycję i ku mojej radości, nawet mniejszościowe media dla większości patrzą pobłażliwie i z niedowierzaniem na podobne pomysły, aby niemieckie obozy sprzedać polskim nazistom. Przegrzana koniunktura, o jedną głupotę za daleko. Bardzo dobrze, niech będzie na półkach byleco, wszędzie półki się od takich ofert uginają, ale też pokornie pytam, co to i jak się dzieje, że nie byleco w rodzaju jakiś tam żniw ze złotych koronek, ale porządne opracowania historyczne, czy inne pozycje ukazujące drugą stronę „bolesnych kontaktów”, nie przebijają się za cholerę. Nawet z popisowego „scenariusza”, jaki możemy zbudować z życiorysu Pileckiego, zrobioną niszową „wioskę”, bo bohater ma profil patriotycznie polski, a nie patriotycznie mniejszościowy.

Reklama

Na te pytania mogę wstępnie odpowiedzieć, tak jak biznesmen Kobylański, skądinąd wybitnie szemrana i niegodna uwagi postać, ale bywa, że i tacy powiedzą coś bardzo rozsądnego, chociaż ocierającego się o banał. Jeśli w kraju jest 100% populacji, jak to w każdym kraju, i z tych 100%, 90 to są przedstawiciele jednej narodowości, często jednej religii, no to nie jest naturalnym, że 10% mniejszość, w 70% sprawuje w tym kraju władzę i to we wszystkich przejawach władzy według podziału Monteskiuszowskiego plus współczesna czwarta władza. Trochę rozbudowałem zaśpiew biznesmena, do myśli godnej głębokiej refleksji. Jest pewien problem, tak z Kaczyńskim i Tuskiem, jak mniejszością i większością. Nikt tu nie mówi, na pewno nie ja, żeby robić jakiekolwiek nienaturalne ruchy, czy inne prześladowania, chodzi jedynie o przywrócenie zdrowych proporcji. Proporcji zarówno w odzwierciedleniu reprezentacji poszczególnych grup społecznych, jak i w argumentowaniu swoich racji. Głupim jest nazywanie Kaczora Stalinem, czy Polaków nazistami, dokładnie tak głupim jak propaganda też często nadużywanego Hitlera, która polegała na przerysowaniu epizodów. Jakiś Żyd okradł Niemca, co nie było niczym wyjątkowym, ale też nie było normą w takiej skali, w jakiej Hitler wziął odwet. Nie inaczej z Polakami, pewnie nie dwóch i nie trzech, ale kilka tysięcy robiło jakieś tam interesy na żydowskim nieszczęściu, jak to na wojnie bywa, ale to nie powód, żeby byleco, pozycja publicystyczna suto zakrapiana patetyczną grafomanią, w mniejszościowych mediach dla większości robiła za historię. Pomimo tak nieprawdopodobnej ignorancji przechodzącej w propagandę, nie nazywam autora Goebbelsem, ponieważ nie widzę powodu, aby tego genialnego propagandzistę, porównywać z takim amatorem, który nawet swoich nie przekonał. Zatem jednym zdaniem: Wolność, nowoczesność, młodość, ale też proporcje i argumenty.

PS Dziękuję bardzo, ale tak naprawdę bardzo serdecznie za złożone zamówienia i przesłane recenzje. Jestem pod wrażeniem ilości w pierwszym przypadku i jakości w drugim, w dodatku jakości idącej z takim odbiorem, który jest dla mnie największą satysfakcja. Tradycyjnie, jak w każdy poniedziałek, żebrzę o klikanie. Pozdrawiam.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Masz rację,że boisz się powrotu Kaczyńskiego.
    Ja też się boję. Nie boję się jego poglądów na gospodarkę, nie boję się jego poglądów na prowadzenie polityki zagranicznej, boję się go jako człowieka nieobliczalnego.Boję się ludzi, którzy dla własnej kariery potrafią upokorzyć człowieka(Rostkowska,Jakubiak,Migalski) bo zabrakło kilku procent aby zostać prezydentem.Partia tego osobnika ma dzisiaj 16-27%, w wyborach prezydenckich uzyskał 47%, wynik marzenie.Ten człowiek otacza się wiernymi kreaturami typu Kurski,Suski,Płaszczak(Błaszczak,większej wazeliny pozbawionej EGO nie widziałem),Kuchciński(idiota),Szczypińska(mogłaby stanowić pierwowzór socjalistycznej lalki Barbie) i na koniec deser Karol Karski ,cytat z Wiki: “W trakcie obozu zerowego, jeszcze przed rozpoczęciem studiów wstąpił do Zrzeszenia Studentów Polskich. Według słów Włodzimierza Czarzastego w organizacji tej był działaczem szczebla centralnego, pełniąc m.in. funkcję przewodniczącego głównej komisji rewizyjnej[2]. Sam Karol Karski temu zaprzeczał. Za działalność w ZSP 7 marca 2001 został odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi[3].
    W 1988 z rekomendacji ZSP wszedł do Rady Narodowej dzielnicy Żoliborz.
    Od 1994 działał w warszawskim samorządzie. Zasiadał w radzie gminy Warszawa-Centrum oraz Dzielnicy Żoliborz. W latach 1994–1998 był wiceprzewodniczącym sejmiku samorządowego województwa warszawskiego. Od 2002 zasiadał w radzie Warszawy, w której pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego (2002–2005) i przewodniczącego (2005). Pełnił funkcję wiceprezydenta Komitetu Regionów Unii Europejskiej (2004–2005). Był członkiem Zespołu Polityki Europejskiej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego oraz wiceprzewodniczącym Forum Zrównoważonego Rozwoju Rady Europejskich Gmin i Regionów.
    Według Włodzimierza Czarzastego i Tygodnika Powszechnego był członkiem Stowarzyszenia “Ordynacka”[4]. Karol Karski temu zaprzecza, twierdząc, że był tylko na jednym z zebrań tego stowarzyszenia. Kurwa,pozostaje chyba tylko PJN, mają mało czasu i pieniędzy, a aby zdobyć dobry wynik wyborczy trzeba najpierw zbudować struktury regionalne i oni to robią.Mam nadzieję,że starczy im czasu, wytrwałości i pieniędzy:)

  2. Masz rację,że boisz się powrotu Kaczyńskiego.
    Ja też się boję. Nie boję się jego poglądów na gospodarkę, nie boję się jego poglądów na prowadzenie polityki zagranicznej, boję się go jako człowieka nieobliczalnego.Boję się ludzi, którzy dla własnej kariery potrafią upokorzyć człowieka(Rostkowska,Jakubiak,Migalski) bo zabrakło kilku procent aby zostać prezydentem.Partia tego osobnika ma dzisiaj 16-27%, w wyborach prezydenckich uzyskał 47%, wynik marzenie.Ten człowiek otacza się wiernymi kreaturami typu Kurski,Suski,Płaszczak(Błaszczak,większej wazeliny pozbawionej EGO nie widziałem),Kuchciński(idiota),Szczypińska(mogłaby stanowić pierwowzór socjalistycznej lalki Barbie) i na koniec deser Karol Karski ,cytat z Wiki: “W trakcie obozu zerowego, jeszcze przed rozpoczęciem studiów wstąpił do Zrzeszenia Studentów Polskich. Według słów Włodzimierza Czarzastego w organizacji tej był działaczem szczebla centralnego, pełniąc m.in. funkcję przewodniczącego głównej komisji rewizyjnej[2]. Sam Karol Karski temu zaprzeczał. Za działalność w ZSP 7 marca 2001 został odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi[3].
    W 1988 z rekomendacji ZSP wszedł do Rady Narodowej dzielnicy Żoliborz.
    Od 1994 działał w warszawskim samorządzie. Zasiadał w radzie gminy Warszawa-Centrum oraz Dzielnicy Żoliborz. W latach 1994–1998 był wiceprzewodniczącym sejmiku samorządowego województwa warszawskiego. Od 2002 zasiadał w radzie Warszawy, w której pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego (2002–2005) i przewodniczącego (2005). Pełnił funkcję wiceprezydenta Komitetu Regionów Unii Europejskiej (2004–2005). Był członkiem Zespołu Polityki Europejskiej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego oraz wiceprzewodniczącym Forum Zrównoważonego Rozwoju Rady Europejskich Gmin i Regionów.
    Według Włodzimierza Czarzastego i Tygodnika Powszechnego był członkiem Stowarzyszenia “Ordynacka”[4]. Karol Karski temu zaprzecza, twierdząc, że był tylko na jednym z zebrań tego stowarzyszenia. Kurwa,pozostaje chyba tylko PJN, mają mało czasu i pieniędzy, a aby zdobyć dobry wynik wyborczy trzeba najpierw zbudować struktury regionalne i oni to robią.Mam nadzieję,że starczy im czasu, wytrwałości i pieniędzy:)

  3. Masz rację,że boisz się powrotu Kaczyńskiego.
    Ja też się boję. Nie boję się jego poglądów na gospodarkę, nie boję się jego poglądów na prowadzenie polityki zagranicznej, boję się go jako człowieka nieobliczalnego.Boję się ludzi, którzy dla własnej kariery potrafią upokorzyć człowieka(Rostkowska,Jakubiak,Migalski) bo zabrakło kilku procent aby zostać prezydentem.Partia tego osobnika ma dzisiaj 16-27%, w wyborach prezydenckich uzyskał 47%, wynik marzenie.Ten człowiek otacza się wiernymi kreaturami typu Kurski,Suski,Płaszczak(Błaszczak,większej wazeliny pozbawionej EGO nie widziałem),Kuchciński(idiota),Szczypińska(mogłaby stanowić pierwowzór socjalistycznej lalki Barbie) i na koniec deser Karol Karski ,cytat z Wiki: “W trakcie obozu zerowego, jeszcze przed rozpoczęciem studiów wstąpił do Zrzeszenia Studentów Polskich. Według słów Włodzimierza Czarzastego w organizacji tej był działaczem szczebla centralnego, pełniąc m.in. funkcję przewodniczącego głównej komisji rewizyjnej[2]. Sam Karol Karski temu zaprzeczał. Za działalność w ZSP 7 marca 2001 został odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi[3].
    W 1988 z rekomendacji ZSP wszedł do Rady Narodowej dzielnicy Żoliborz.
    Od 1994 działał w warszawskim samorządzie. Zasiadał w radzie gminy Warszawa-Centrum oraz Dzielnicy Żoliborz. W latach 1994–1998 był wiceprzewodniczącym sejmiku samorządowego województwa warszawskiego. Od 2002 zasiadał w radzie Warszawy, w której pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego (2002–2005) i przewodniczącego (2005). Pełnił funkcję wiceprezydenta Komitetu Regionów Unii Europejskiej (2004–2005). Był członkiem Zespołu Polityki Europejskiej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego oraz wiceprzewodniczącym Forum Zrównoważonego Rozwoju Rady Europejskich Gmin i Regionów.
    Według Włodzimierza Czarzastego i Tygodnika Powszechnego był członkiem Stowarzyszenia “Ordynacka”[4]. Karol Karski temu zaprzecza, twierdząc, że był tylko na jednym z zebrań tego stowarzyszenia. Kurwa,pozostaje chyba tylko PJN, mają mało czasu i pieniędzy, a aby zdobyć dobry wynik wyborczy trzeba najpierw zbudować struktury regionalne i oni to robią.Mam nadzieję,że starczy im czasu, wytrwałości i pieniędzy:)