11.3 C
Biskupin
poniedziałek, 9 czerwca, 2025
Reklama
Strona główna Blog Strona 1122

Jarosław Kaczyński prezes GKS PiS kupił lewoskrzydłowego Ryszarda Czarneckiego, dotychczas LZS Samoobrona.

11

Transfer stulecia? Zgadza się i to na jakim poziomie. Drugoligowa drużyna PiS, proszę pamiętać reorganizacji rozgrywek i całej serii degradacji, zasiliła swój klub posłem Czarneckim. Poseł Czarnecki jest znanym łącznikiem, zawieszonym w prawach zawodnika, przez prezesa klubu Andrzeja Leppera. Klub prezesa Leppera wziął się i posypał, w związku z tym poseł Czarnecki sam się wystawił na listę transferową. Tak doszło do spektakularnego przejścia z LZS Samoobrona do GKS PiS, z tym, że skrót GKS należy odczytywać jako Gminny Klub Sportowy. Nie wiadomo ile prezes Jarosław Kaczyński zapłacił za nowy nabytek, wiadomo, że łącznik Ryszard Czarnecki oddał wszystko, aby do klubu trafić.

Oddał wszystko, co nie znaczy, że oddał wiele, bo cóż Ryszardowi Czarneckiemu pozostało. Nazwiska Ryszard nie ma już od dawna, rozmienił się Ryszard na klepaki i podpisał samoobronny weksel. Wcześniej Ryszard był endecki ZCHN, potem poszedł do peerelowskiej SO, w końcu trafił do socjalistycznego PiS. Kiedy stawiam profesjonalną diagnozę dotyczącą polskiej prawicy, nagle się wszyscy obrażają na rzeczywistość. Diagnoza jest taka, że nie ma choroby, nie ma w Polsce czegoś takiego jak prawica. W Polsce są tylko lewicowi ateiści i socjalistyczni fanatycy religijni.

Gdy spojrzeć na przekrój takiej partii jak PiS, czy profil takiego radia jak RM, to przecież nie ma tam nic z prawicy, oprócz fundamentalizmu religijnego, który z resztą nigdy prawicy nie cechował, raczej był dla prawicy wstydliwym, ubogim krewnym. Prawica w ujęciu historycznym zajmuje się elitami modli się jednocześnie do Boga i do własności prywatnej. Trzy rzeczy są święte dla klasycznej prawicy, Bóg, elity i własność prywatna. Taki kopacz jak Ryszard Czarnecki nie miałby najmniejszej szansy aby zagrać w europejskim prawicowym klubie, góra na Zielonych może się załapać.

Odwołujące się do proletariatu, nędzy i ubóstwa, socjalistyczne PiS, skoligacone z lewackim związkiem zawodowym Solidarność, uchodzi w Polsce za prawicę. Takiego potworka może się dorobić jakaś republika żyjąca z przetwórstwa bananów. Normalny cywilizowany europejski kraj, podobną prawicę ustawiłby w szeregu z alterglobalistami i anarchistami, czyli na początku politycznego łańcucha pokarmowego. Partia głosząca nacjonalizację majątku narodowego, ściganie przedsiębiorców, upokarzanie inteligencji, jest typową formacją lewacką, to czy to jest lewactwo bogobojne, czy lewactwo ateistyczne, jest rzeczą wtórną. Zapleczem ?elektorskim? PiS jest lud pracujący miast i wsi, nie wilki biznes, nie elity i nie wyższa część z klasy średniej, czyli klasyczne zaplecze prawicy.

W tej chwili jedyną namiastką polskiej partii prawicowej jest UPR, czy jak to się tam teraz nazywa, coś co z grubsza przypomina prawicę. Poza filozofującą platformą Pana Mikke nie masz w Polsce prawicy. Platformę można uznać za typową partię centrową, SLD to schyłkowa partia liberalno-lewicowa, PiS polityczny potworek ? ultrakatolicka lewica, nawet momentami lewacka ultrakatolickość. Nie inaczej było z LPR, klasyczną lewicą, tyle że w tym przypadku potworkowatość uzyskano z ożenienia endecji i antysemityzmu katolickiego z lewackością.

Mamy w Polsce jedną partię centrową i to jest PO i mamy całą gamę partii lewicowych, póki co najsilniejszą nadal pozostaje PiS. Co jest najpoważniejszy argumentem na rzecz takiego, a nie innego definiowania polskiej estrady politycznej. Otóż nie ma w starych demokracjach i nigdy nie było takiej dysproporcji między lewicą i prawicą, jak jest w Polsce. A Polacy są bardzo podobni w proporcjach sympatii politycznych, do takich Niemców, czy innych Anglików, gdzie sympatie prawicowe i lewicowe to mniej więcej połowa po obu stronach. Jeśli w Polsce wygląda to tak, że 8%, glosowało na tzw. lewicę, czyli liberalno-lewicową SLD, a reszta na tzw. prawicę, czyli POPiS, no to problem tkwi w definicjach, nie sympatiach.

Gdyby ktoś był łaskaw wytłumaczyć Polakom, że PiS jest lewicą, bardziej radykalną niż liberalne SLD, mielibyśmy powrót do standardu europejskiego. 30 parę procent PiS, bodaj 8% SLD i mamy odpowiedź co się stało z lewicowym elektoratem w Polsce. Pozostaje odpowiedź, co się stało z prawicą? Najwyraźniej przeszła do centrum, czyli PO, która to Platforma równie skutecznie przejęła elektorat liberalnej-lewicy. Tak nam się to wszystko zakotłowało i przemeblowało, że nie należy się wygłupiać z tezami o kryzysie na lewicy. Na lewicy kwitnie, kryzys trwa na prawicy, zaczął się od 1945 roku i trwa do dziś. I najbardziej żartobliwym tego przykładem jest transfer Ryśka Czarneckiego, kopacza z peerelowskiego LZS, który przeszedł do ultrakatolickiej, gminnej lewicy PiS. I dlatego taki Dorn, prawicowiec z krwi i kości, nadal grzeje ławę i grzać będzie, ponieważ Dorn kopie do bramki socjalistów, a jego partyjni koledzy na tej bramce stoją. Dla PiS Dorn strzela ?swojaki?, Rysiek rozgrywa na lewym skrzydle partii. Amen.

Reklama

Jeszcze raz o dostepie do archiwow

9

W wielu tutejszych blogach toczy sie juz dyskusja…

Reklama

Mordy wy Nasze, czyli dlaczego Kaczyński nie będzie prezydentem i oby wybranym żyło się lepiej.

11

Pan Kownacki to ten Pan, który miał i nadal ma się podjąć karkołomnego zadania. Pan Kownacki ma nadać Panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu nową ludzką twarz, tak aby dzieci od Pana prezydenta nie uciekały, a nastolatki wymachiwały plakatami nowego idola. Pan Kownacki przejmując schedę po Pani Fotydze miał trudne i łatwe zadanie. Wydaje się, że po Pani Fotydze, tylko Pani Kempa mogłaby być bardziej zabawną i skompromitowaną działaczką. Zatem Pan Kownacki dostał do losu spory zadatek, musiał się bardzo starać, żeby niekompetencje, arogancję i mrukowatość Pani Fotygi przelicytować. Miał Pan Kownacki też sporo w plecy, musiał odkręcić to co Pani Fotyga i Pan Kurski nakręcili.

Idea całego planu była taka, że nowy artysta od wizerunku i stary poczciwy prezydent będą pokazywać się światu jako nieprzejednani miłośnicy spokoju i pokoju. Trzeba przyznać, że początki były udane, to znaczy udane dla Pana Kownackiego, rzeczywiście człowiek ma gadane i w miarę spokojnie artykułuje swoje racje, jak na podboje gruzińskie i próbę wywołania wojny z Rosją, wręcz stoicko Pan Kownacki się zachowuje i realizuje. Ale jak wiadomo i to nie od dziś, w pałacu jegomości nie ma sielanek, w pałacu jest atmosfera walki i to się nowym mieszkańcom pałacu udziela, albo są eksmitowani.

Panu Kownackiemu już się udzieliło i prawdopodobnie zagości w pałacu na stałe, chociaż jeszcze dwa tygodnie i nikt już nie będzie pamiętał po co pan Kownacki do pałacu przybył. Pan Kownacki w dzisiejszym najnowszym portalu, opowiada jak to się muszą skończyć skandaliczne relacje między kancelariami głów państwa. Czyli, że Pan Kownacki mówi już o tym co zawsze było istotą polityki kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Pan Kownacki mówi, że nie godzi się Pana prezydenta, obrażać i poniewierać, nie godzi się trenować schodami w górę, kiedy winda wisi odłogiem. Pan Kownacki mówi, że jeszcze raz ktoś w Niemczech nazwie Pana prezydenta kartoflem, to będzie kancelaria inaczej z Niemcem Tuskiem rozmawiać.

Wygląda na to, że wizerunek starego dobrego prezydenta nie tylko nie zostanie zmieniony, ale ugruntuje się i wryje w świadomość społeczną. Czy to się komuś podoba czy nie, w polityce rządzą wizażyści i ?marketingowcy?, dopóki Pan prezydent nie zrozumie, że trzeba założyć pantofle na koturnach, że konieczna jest wymiana uzębienia na hollywoodzkie, że trzeba coś zrobić z uczesaniem, dzieci będą uciekać i nastolatki się nie zakochają. Oczywiście to dość płytkie postrzeganie polityki, tylko niech mi ktoś znajdzie głębię w dzisiejszym pododawaniu polityki, podawaniu tak zwanym masom.

Masy chcą mieć towar ładnie opakowany, bodaj nędzny procent oczekuje programów i karkołomnych paragrafów, reszta czeka na taniec z gwiazdami na lodzie. Pan Tusk zrozumiał to w porę i odcina kupony, co prawda głowy mu się nie odrąbie i oczu nie przyprasuje, ale Pan Tusk adoruje jak umie i zaleca się wdzięcznie. Raz na biednego misia, kiedy przyznaje, że coś mu tam nie wyszło jak trzeba, raz na macho, kiedy obiecuje obcinanie innym macho. Pan Kownacki miał do wypełnienia misję niemożliwą i zaczyna kończyć tak jak się od początku zapowiadało.

Nie nauczysz tygrysa wegetarianizmu, nie nauczysz kaczki biegać i nie nauczysz konia śpiewać. Można próbować i można się prężyć z wysiłku, ale to co natura ukształtowała przez 60 lat, nie da się tak po prostu wykorzenić, wyciąć i zapomnieć. W każdej podbramkowej sytuacji odezwie się instynkt, nie wytrenowane pozy. W każdej podbramkowej sytuacji odezwie się odruch, nie wyćwiczone zachowania. Nie daję żadnej, najmniejszej szansy Panu Kownackiemu w walce z naturą Pana prezydenta.

Skończy się ta desperacka próba kolejną pałacową intrygą, w której też Panu Kownackiemu nie daję większych szans, najmniejszych szans. Pan Kamiński uwielbia zapach ?łyski? i kubańskich cygar, on z pałacowych przyzwyczajeń nie zrezygnuje, za żadne skarby. Pan Kamiński ciężko pracował na swoją pozycję i wykaszał po drodze inne ?mordy Ty moje? i nie po to się trudził, żeby teraz z nieba spadał fachowiec. Gra w pałacu nie idzie o prezydenta, tylko o wpływy, reelekcja jest już mrzonką, w to nikt nie wierzy i się nie łudzi, gra idzie o wciśnięcie z tej kadencji wszystkich soków z ananasów i krewetek, aby się żyło lepiej, wybranym, i dopóki się da.

Reklama

Moje 3 grosze

1

Sledze “Kontrowersje” od chwili powstania a wiec nie dlugi czas. Ilosc tekstow i dyskusyjnych wypowiedzi jest coraz wieksza i moim zdaniem zaczyna przerastac mozliwosc sledzenia ich, co moze nas czekac juz w niedalekiej przyszlosci. Nawet mnie, czlowieka na emeryturze, posiadajacego duzo wolnego czasu. Oczywiscie, dana jest mozliwosc wyboru tematow. Tylko ze podtekstem wiekszosci ich jest krytyka, juz to akceptacja istniejacego stanu polityczno-spolecznego.

Mnie zas brakuje rozmow na konkretne tematy. Propozycji na zmiane warunkow obecnego stanu, np jak zmienic sposob glosowania, zeby czynnosc ta wprowadzila do rzadzenia i stanowienia o naszych losach konkretnych osob a nie list partyjnych. Np co nalezaloby zmienic w konstytucji, zeby uniknac sytuacji aktualnej. Cos co mogloby spowodowac dyskusje o PRZYSZLOSCI. Brakuje mi wizji, co z kontrowersji da sie zbudowac. Jak z krytyki przejsc do pozytywnego myslenia. Dajacego podstawy do konkretnych projektow.

Moim zdaniem chcac zmobilizowac do uczestnictwa w “Kontrowersjach” osoby majace wiedze na dany temat, trzeba im zaproponowac nie kacik VIP lecz okreslony dosc scisle temat. Wstep do procesu tworczego wynikly z naszych tu dyskusji i sporow. Dalszym krokiem moze byc projekt ale takowy musi juz podlegac krytyce znajacych sie na rzeczy (VIP?).
Potem mozna dyskutowac jak go oblec w realne ksztalty, co my, zwykli dyskutanci mozemy w tym celu uczynic.

W kraju, w ktorym spedzilem jedna trzecia zycia doroslego jest zwyczaj zglaszania propozycji przez zwyklych obywateli. Nawet na szczeblu walnego zebrania czlonkow spoldzielni mieszkaniowej, juz to trzeciorzednego klubu sportowego (skuteczna szkola demokracji). Oczywiscie takze do parlamentu. Moze to jest jakis sposob na realizacje lepszego sposobu rzadzenia sie w kraju? Moze nalezaloby w “Kontrowersjach” stworzyc panel do takich rozwazan? O sposobie zmian na przyszlosc.

Reklama

Przygód Kilka Wróbla Świrka

0

Przygód Kilka Wróbla Świrka

Raz wróbelek Hieronimek
Dostał w pracy anonimek
Nie za duży, nie za mały
Do kariery doskonały

W anonimie takie zdanko
Że Drań Stary robi manko
Wróbel myśli, ja wytropię
Trzeba tylko spojrzeć w kopie

Poszedł, szuka, bilans bada
Księgi rachunkowe, nadal
Nic nie znalazł ? gdzie ta granda?
Listy płac? Jest! Bingo! Skandal!

Reklama

jasna cholera

17

Jaki ten portal ma być?
MK powiedział: wolno pisać co się chce.
Więc będę polecał każdego bloggera, który mi się spodoba.

Pozdrawiam letko wnerwionym będąc.

Reklama

IPN – Instytut Poniewierania Niewygodnych.

0

Znów się odezwę, a co mi tam. W końcu “Śpiewać…Ups, Pisać kazdy może…”

Wracając do tytułu IPN powstał za czasów, kiedy tym śmiesznym kraikiem rządziła ekipa… partia nazywała się bodaj “Prawie I Sprawiedliwi”, czy jakoś tak (któż dziś o nich pamięta?). Zniknęli chyba i chwała Bogu, że Bogu dzięki, bo gdyby nie daj Boże, to niech Bóg broni.

Reklama

Pomawianie narodu

0

O karaniu za pomawianie narodu o zbrodnie nazistowskie i komunistyczne można dyskutować poważnie. Ale wcale nietrudno sam pomysł obśmiać z punktu, i to używając argumentów z różnych parafii. Jak wiadomo, Trybunał Konstytucyjny do merytorycznej oceny przepisu prawa karnego w ogóle nie doszedł. Zdyskwalifikował go za niekonstytucyjność samej procedury uchwalania tego prawa. Zachwycony RPO zapowiedział ciąg dalszy. Zwrócić się ma do TK o analogiczne rozstrzygnięcie w kwestii tzw. kłamstwa oświęcimskiego. I tu już, moim zdaniem, żarty się kończą.

Zacznę jednak od łatwizny. Czyli od zdroworozsądkowej analizy przepisu, który na szczęście przestał obowiązywać. Zastrzegam, nie jestem prawnikiem. Być może przy pomocy rozmaitych kazuistycznych sztuczek dałoby się wykazać dziurawość moich wywodów. Żywię jednak głębokie przekonanie, że prawo przede wszystkim powinno być zgodne ze zdrowym rozsądkiem. A fakt, że często nie jest niesie za sobą znacznie gorsze następstwa niż funkcjonowanie jako wdzięczny temat dla prześmiewców. Po prostu takie prawo nie jest przestrzegane. A rozstrzyganie o jego łamaniu służy co najwyżej napędzaniu kasy praktykującym prawnikom. Czasami myślę, że o to właśnie chodzi. Nie przekonuje mnie również argument, że gdzie indziej głupie prawo funkcjonuje, to i u nas może. Obrońcy wielu równie idiotycznych paragrafów jak karanie za pomawianie narodu obficie używają tego argumentu. Na ogół nie wnikając w istotę danego systemu prawnego, z którego twórczo różne rozwiązania zapożyczają.

Powracając do głównego wątku, weźmy pod lupę dwa twierdzenia. Niemcy mordowali Żydów– autorów wielu. Polacy mordowali Żydów – autor m.in. Jan Tomasz Gross. Dlaczego pierwsza z tych konstatacji prawie nikogo nie bulwersuje, a Grossa co drugi obrońca czci Polaków chciałby ścigać z urzędu? Tak naprawdę nikt z wypowiadających takie zdania nie broniłby tezy, że "wszyscy" Niemcy czy Polacy uczestniczyli w zbrodniach na Żydach. Czyli ani w jednym, ani w drugim przypadku nie mówimy o całym narodzie, jedynie o niektórych jego przedstawicielach. Niemniej, w istocie przypisywanie ludobójstwa Niemcom specjalnie sprzeciwu nie wywołuje. Przeważnie nie zastanawiamy się jaka część narodu w tej zbrrodni fizycznie uczestniczyła. Ważne jest co innego. Wykonawcy holocaustu realizowali doktrynę III Rzeszy. M ówiąc zatem "Niemcy mordowali Żydów" mamy na myśli "Państwo Hitlera systematycznie wcielało w życie plan unicestwienia narodu żydowskiego". Taka przenośnia,"naród" zamiast "państwo" jest w języku potocznym zjawiskiem normalnym. Także w literaturze czy publicystyce. Sprawa z Grossem jest bardziej skomplikowana.

Gross oczywiście nie pomawia całego narodu, wszystkich Polaków. Nie stosuje jednak również metafory "niektórzy Polacy" zamiast "państwo polskie". Przecież nawet niemieckie władze okupacyjne nie wymagały od Polaków zaangażowania w realizację "ostatecznego rozwiązania". Choć oczywiście krzywym okiem na dobrowolne w nim uczestnictwo nie patrzyły. A bywało, za taką aktywność, nagradzały. Za jej brak lub próby przeciwstawienia się karały. Można by powiedzieć, że opisując w "Sąsiadach" zbrodnie w Jedwabnem Gross po prostu utożsamia tamtejszych mieszkańców uczestniczących w pogromie Żydów z funkcjonariuszami III Rzeszy. Robi to, często chyba bezwiednie, także wielu jego krytyków. To nie Polacy mordowali Żydów w Jedwabnem, tylko III Rzesza.

Inaczej rzecz się ma z wydarzeniami opisywanymi w "Strachu", przed, w czasie i po wojnie. Przecież ani II RP, ani Państwo Podziemne czy komunistyczna Polska nie zawierały w ideologicznych podstawach swoich doktryn niczego, co usprawiedliwiałoby użycie przenośni "Polacy" w miejsce "państwo polskie" w odniesieniu do tezy "Polacy mordowali Żydów". Owszem, Gross pisze o celowej bierności komunistów w stosunku do niektórych przypadków zbrodni. Eksplikuje też ideologię endecką i pozostawanie pod jej wpływem wielu hierarchów katolickich. Co, jego zdaniem, wespół z wpływami nazizmu, wcielanego w życie na terenach Polski, stanowiło pożywkę dla zbrodniczych procederów wobec Żydów. Antysemickie elementy żadnej z tych ideologii nie zostały jednak w Polsce nigdy instytucjonalnie usankcjonowane. Czyli "Polacy" Grossa to synekdocha (pars pro toto) za "ci spośród Polaków, którzy pozostawali pod wpływem wyżej wymienionych ideologii". Gross to kilkakrotnie wyjaśnia. Ale robi to w formie publicystycznej, dalekiej od rygorów żargonu naukowego obowiązującego w socjologii polskiej. Obwinianie go o "pomawianie narodu" jest absurdem. Narodu w ogóle pomówić nie można. Można pomówić państwo. Na ogół zakładając, że państwo jest reprezentantem narodu.

Traktowanie Grossa jako modelowego pomawiacza narodu polskiego, wściekłość, którą wzbudza wśród krytyków ma swoje źródło najczęściej w ich hipokryzji. Przypisują mu hołdowanie nieszczęsnemu stwierdzeniu pewnego nowojorskiego rabina. Jakoby Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem matki. Tymczasem Gross wykłada swoją tezy jasno. Nie mleko, ale wychowanie, i owszem. Rodzinne, katolickie, zatrute endekoidalną ideologią. Od ideologii, nawet fałszywej, do zbrodni droga daleka? Okazało się, nie tylko w Niemczech, także w Związku Sowieckim, że nie zawsze. Państwo polskie nigdy, jako się rzekło, instytucjonalnie, formalnie żadnej zbrodniczej ideologii nie usankcjonowało. Ale Gross mówi coś więcej. Polacy, w każdym razie ci, którzy zbrodni się dopuszczali, mordowali Żydów, bo ta zatruta ideologia była dla nich ważniejsza niż instytucjonalne państwo. Z wyjątkiem Jedwabnego i okolic, gdzie Rzesza wyszła naprzeciw głęboko wpojonym przekonaniom o Żydach jako podludziach. Ponadto Gross broni innej nieprzyjemnej hipotezy. A mianowicie, że zbrodniarzy było wśród nas znacznie więcej niż chcielibyśmy się do tego przyznać. Czy zatem polski ideologiczny faszyzm mógł był wydać podobnie zatrute instytucjonalne, państwowe owoce jak niemiecki? Moim zdaniem nie. Ale to już trochę inny temat.

Tyle jeśli chodzi o Jana Tomasza Grossa, zbrodnie nazistowskie i pomawianie o nie naród polski. Jeśli chodzi o zbrodnie komunistyczne, prawodawca chciał prawdopodobnie upiec następującą pieczeń. Państwo, które tych zbrodni się dopuszczało zostało narzucone siłą, nigdy nie reprezentowało narodu polskiego. I rzeczywiście, tutaj sprawa wydaje się bezsporna. Polacy nigdy nie udzielili demokratycznego mandatu instytucjom, które w ich imieniu rozprawiały się z opozycją, tłumiły praską wiosnę, wyganiały Żydów z kraju czy wprowadziły stan wojenny. Co nie znaczy, że jakaś część narodu polskiego tych pociągnięć nie akceptowała i fizycznie, pod przymusem lub dobrowolnie, nie była ich wykonawcą. Jeśliby jednak ów nieszczęsny przepis o pomawianiu obowiązywał, rozumiem, że nie można by bezkarnie mówić: Polacy w 1968 zmusili do emigracji obywateli pochodzenia żydowskiego, udzielili Czechosłowacji "bratniej pomocy", w 1981 wprowadzili stan wojenny. Lub ktoś, kto dopuszczałby się takich skrótów myślowych, szczególnie w słowie drukowanym, aby nie narazić się na ściganie z mocy prawa, musiałby zamieścić odpowiedni przypis z wykładnią, co ma na myśli. Podejrzewam, że np. Wojciechowi Jaruzelskiemu bardzo taka wykładnia by pomogła. To są oczywiście głupie żarty. Poważny problem ze zbrodniami komunistycznymi byłby jeszcze z wyznaczeniem ich jednoznacznego katalogu. Czy np. Polacy chętnie donosili na swoich znajomych do SB to już zbrodnia komunistyczna? No i czy jest to pomówienie? Jeśli ktoś udowodniłby, że robiło to 51% dorosłych osobników to nie byłoby to pomówienie? A jeśli tylko 29% – to tak? Nie brnijmy dalej.

Janusz Kochanowski, obrońca wolnego słowa, uważa, że również głoszenie tzw. kłamstwa oświęcimskiego nie powinno podlegać procedurze karnej. Władysław Bartoszewski ripostował krótko: Jak słyszę, że ktoś neguje to, że np. Oświęcim był miejscem biologicznego niszczenia ludzi, to protestuję przeciwko temu kategorycznie. Maksymilian Kolbe czy Edyta Stein nie umarli na grypę, tylko zostali zamęczeni. Kłamstwo oświęcimskie jednak niejedno ma imię. Od negowania faktów. A mianowicie, że obozy zagłady służyły eksterminowaniu Żydów, Romów i mniejszości seksualnych. Poprzez próby kategoryzacji obozów koncentracyjnych, rozróżniania między obozami zagłady i obozami pracy. I negowanie, że w tych ostatnich również męczono i mordowano ludzi. Aż do rozpraw, często pseudonaukowych, których celem jest weryfikacja prawdziwej liczby ofiar. Tu także mieści się problem nieszczęsnej zbitki w prasie zagranicznej "polskie obozy koncentracyjne". A także cytowanie cudzych poglądów i przypisywanie takiemu procederowi, że jest on stosowany w złej wierze. Jak było w głośnej sprawie D. Ratajczaka z Opola, który rzekomo tylko cytował Davida Irvinga. To nie są wydumane pseudoproblemy. Swoboda, szczególnie, dyskusji naukowej nie powinna być reglamentowana. Innymi słowy, penalizacja za "kłamstwo oświęcimskie" może i moim zdaniem powinna istnieć, ale jedynie w odniesieniu do negowania niezbicie udowodnionych faktów. Komory gazowe, cyklon B, plan "ostatecznego rozwiązania" to są twarde fakty. Rzetelność debaty naukowej powinna też uwzględniać, co jest pokłosiem propagandy hitlerowskiej, widocznej również w obozowej nomenklaturze, a jaka naprawdę była tamta koszmarna rzeczywistośc. Uważam zresztą, że podobnym procedurom powinno podlegać "kłamstwo katyńskie" czy inne przypadki ludobójstwa. Twardy rygoryzm, łącznie z penalizacją, w stosunku do udowodnionych faktów. Pełna swoboda w próbach wyjaśniania okoliczności.

Na koniec, co zrobić z "polskimi obozami koncentracyjnymi"? Czy nam się to podoba czy nie, w wielu wypadkach jest to naprawdę skrót myślowy, a raczej niefortunna dwuznaczność językowa. English teacher oznacza albo nauczyciel angielskiego, albo nauczyciel narodowości angielskiej. Bywa i tak, że piszący nie zna realiów i nie wie, że Polska nigdy nie była sojusznikiem Hitlera. Jeśli zaś autor z rozmysłem kłamie, imputując Polakom, że takie obozy zakładali i wykańczali w nich ludzi, na przyklad Żydów, bo są antysemitami, wtedy pozostaje droga sądowa. Właśnie z paragrafu o kłamstwo oświęcimskie, który obowiązuje w wielu krajach.

http://merrygoround.blox.pl

Reklama

Daleko od polityki, blisko do szosy albo odwrotnie

0

Cos dzisiaj wszyscy o tej polityce, o jakims PiS…

Reklama

Kłamstwa

0

W swoim “Skarlałe morale” Mysikrólik krytykuje rządzących, czy też chcących rządzić za kłamstwa wyborcze i obietnice bez pokrycia. A ja wcale nie mam im tego za złe. Nie dlatego, że popieram kłamstwa, czy oszukiwanie elektoraru. O nie. Nie jestem politykiem.

Reklama