Pan Kownacki to ten Pan, który miał i nadal ma się podjąć karkołomnego zadania. Pan Kownacki ma nadać Panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu nową ludzką twarz, tak aby dzieci od Pana prezydenta nie uciekały, a nastolatki wymachiwały plakatami nowego idola. Pan Kownacki przejmując schedę po Pani Fotydze miał trudne i łatwe zadanie. Wydaje się, że po Pani Fotydze, tylko Pani Kempa mogłaby być bardziej zabawną i skompromitowaną działaczką. Zatem Pan Kownacki dostał do losu spory zadatek, musiał się bardzo starać, żeby niekompetencje, arogancję i mrukowatość Pani Fotygi przelicytować. Miał Pan Kownacki też sporo w plecy, musiał odkręcić to co Pani Fotyga i Pan Kurski nakręcili.
Idea całego planu była taka, że nowy artysta od wizerunku i stary poczciwy prezydent będą pokazywać się światu jako nieprzejednani miłośnicy spokoju i pokoju. Trzeba przyznać, że początki były udane, to znaczy udane dla Pana Kownackiego, rzeczywiście człowiek ma gadane i w miarę spokojnie artykułuje swoje racje, jak na podboje gruzińskie i próbę wywołania wojny z Rosją, wręcz stoicko Pan Kownacki się zachowuje i realizuje. Ale jak wiadomo i to nie od dziś, w pałacu jegomości nie ma sielanek, w pałacu jest atmosfera walki i to się nowym mieszkańcom pałacu udziela, albo są eksmitowani.
Panu Kownackiemu już się udzieliło i prawdopodobnie zagości w pałacu na stałe, chociaż jeszcze dwa tygodnie i nikt już nie będzie pamiętał po co pan Kownacki do pałacu przybył. Pan Kownacki w dzisiejszym najnowszym portalu, opowiada jak to się muszą skończyć skandaliczne relacje między kancelariami głów państwa. Czyli, że Pan Kownacki mówi już o tym co zawsze było istotą polityki kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Pan Kownacki mówi, że nie godzi się Pana prezydenta, obrażać i poniewierać, nie godzi się trenować schodami w górę, kiedy winda wisi odłogiem. Pan Kownacki mówi, że jeszcze raz ktoś w Niemczech nazwie Pana prezydenta kartoflem, to będzie kancelaria inaczej z Niemcem Tuskiem rozmawiać.
Wygląda na to, że wizerunek starego dobrego prezydenta nie tylko nie zostanie zmieniony, ale ugruntuje się i wryje w świadomość społeczną. Czy to się komuś podoba czy nie, w polityce rządzą wizażyści i ?marketingowcy?, dopóki Pan prezydent nie zrozumie, że trzeba założyć pantofle na koturnach, że konieczna jest wymiana uzębienia na hollywoodzkie, że trzeba coś zrobić z uczesaniem, dzieci będą uciekać i nastolatki się nie zakochają. Oczywiście to dość płytkie postrzeganie polityki, tylko niech mi ktoś znajdzie głębię w dzisiejszym pododawaniu polityki, podawaniu tak zwanym masom.
Masy chcą mieć towar ładnie opakowany, bodaj nędzny procent oczekuje programów i karkołomnych paragrafów, reszta czeka na taniec z gwiazdami na lodzie. Pan Tusk zrozumiał to w porę i odcina kupony, co prawda głowy mu się nie odrąbie i oczu nie przyprasuje, ale Pan Tusk adoruje jak umie i zaleca się wdzięcznie. Raz na biednego misia, kiedy przyznaje, że coś mu tam nie wyszło jak trzeba, raz na macho, kiedy obiecuje obcinanie innym macho. Pan Kownacki miał do wypełnienia misję niemożliwą i zaczyna kończyć tak jak się od początku zapowiadało.
Nie nauczysz tygrysa wegetarianizmu, nie nauczysz kaczki biegać i nie nauczysz konia śpiewać. Można próbować i można się prężyć z wysiłku, ale to co natura ukształtowała przez 60 lat, nie da się tak po prostu wykorzenić, wyciąć i zapomnieć. W każdej podbramkowej sytuacji odezwie się instynkt, nie wytrenowane pozy. W każdej podbramkowej sytuacji odezwie się odruch, nie wyćwiczone zachowania. Nie daję żadnej, najmniejszej szansy Panu Kownackiemu w walce z naturą Pana prezydenta.
Skończy się ta desperacka próba kolejną pałacową intrygą, w której też Panu Kownackiemu nie daję większych szans, najmniejszych szans. Pan Kamiński uwielbia zapach ?łyski? i kubańskich cygar, on z pałacowych przyzwyczajeń nie zrezygnuje, za żadne skarby. Pan Kamiński ciężko pracował na swoją pozycję i wykaszał po drodze inne ?mordy Ty moje? i nie po to się trudził, żeby teraz z nieba spadał fachowiec. Gra w pałacu nie idzie o prezydenta, tylko o wpływy, reelekcja jest już mrzonką, w to nikt nie wierzy i się nie łudzi, gra idzie o wciśnięcie z tej kadencji wszystkich soków z ananasów i krewetek, aby się żyło lepiej, wybranym, i dopóki się da.
przyznam ze cale to zamieszanie jest nuzace
ale nie mozna przestac o tym mowic lub pisac!!!trzeba zaraze wypalic do konca,w momencie wyborow prezydenckich,PIS jako taki przestaje istniec!!!wlasciwie juz nie istnieje;-))to sa ostatnie drgawki.Prezydent jest jeszcze potrzebny tylko do wyborow do PE i Owe pierwsze twarze PISu beda to chcialy wykorzystac,pozniej wypna sie na kaczorow,pod warunkiem ze sie do nowego zloba dostana,jesli nie to beda sie miotac,acz przeczowam ze juz gdzies za kulisami trwaja jakies tajne negocjacje gdzie by sie po klesce wyborczej zalapac,czasu coraz mniej a jak sam zauwazyles reelekcji nie bedzie!!! tekst jak zawsze swietny,pozdrawiam;-))
Miałby ten Prezydent szansę, gdyby nie jego grzech
pierworodny.
Niezbyt urodziwy – nie szkodzi, polityk piękny być nie musi.
Wady z wymową – nie szkodzi, wielu ma takie.
Niezbyt mądry – nie szkodzi, trudno wskazać mądrego polityka.
Nieżyciowy – nie szkodzi, zawsze na zaletę można to przerobić: żyje wzniosłymi ideami.
Niedzisiejszy – nie szkodzi, dla innych to zaleta.
Głupoty robi – nie szkodzi, każdy jego poprzednik takie robił.
Brat też w polityce – nie szkodzi, zawsze to można ładnie rozegrać, dwóch takich samych – a jak pięknie się różnią.
No właśnie:
I tu właśnie pojawia się grzech pierworodny: “Panie Prezesie, zadanie wykonane”.
I jak po takim wyznaniu, będącym pierwszą wypowiedzią Prezydenta, uwierzyć, że jest on samodzielny i będzie potrafił wznieść się na podziały partyjne?
Tą wypowiedzią sam siebie określił jako wicePrezydenta PiSu i takim zostanie. Po takiej wypowiedzi szans nie ma na przyciągnięcie niezdecydowanego elektoratu.
I nic nie pomoże, że jest on najbardziej wykształcony, najbardziej oczytany czy, jak uważają jego sympatycy, najbardziej uczciwy.
Ja dziękuję: wybiorę każdego innego kandydata, który jest samodzielny i nieuzależniony od jednej partii.
racja
w 100%. Nic dodać nic ująć.
o Lechu bracie Jarosława
Też przecierałem sobie uszy ze zdumienia, kiedy wyprężony jak struna Lech meldował radośnie swojemu bratu wykonanie zadania. To była jakaś ekstrawagancja. Żaden szanujący się polityk obdarzony czymś, co nazwać by można – instynktem godności – na takie publiczne wystąpienie w roli wasala i zaakcentowanie własnej podrzędności w dniu najwiekszego zwycięstwa nigdy by sobie nie pozwolił. Ale w przypadku braci było to naturalne. Dopiero później dowiedziałem się od osób, które znały ich bliżej, że Jarosław od dziecka miał przewagę nad Lechem i że bliźniacy, zdawałoby sie tacy do siebie podobni, zawsze tylko w ten sposób mogli funkcjonować. O wszystkim decydował Jarosław, a Lech przejawiający wobec brata zaskakującą bezwolność, we wszystkim się go słuchał.
Tak jest do tej pory i chyba wszyscy już zdążyli się o tym dowiedzieć.
Kompromitacja w naszych oczach? Akurat to jest bez znaczenia.
To wszystko, co piszesz, Turboextra, byloby decydujace, gdyby zostalo spostrzezone i wlasciwie ocenione przez tych, ktorzy wowczas glosowali na L.A.
Ale obawiam sie, ze ulegasz zludzeniu – ci oni w swej masie ani mysla (?!) tego dostrzec, a juz zwlaszcza wyciagnac z tego wnioskow.
Dopoki zas widzisz to Ty i ci inni, ktorzy i tak na L.A. nie glosowali, slawetne “wykonanie zadania” zupelnie niczego nie przesadza.
Slyszalem juz wiele okrzykow oburzonego zdumienia od osob, ktore slyszaly wraz ze mna taka czy inna wypowiedz Dorna, Yaro, Kurskiego czy ktoregos innego z PiS-owskich prominentow: “Jak oni moga opowiadac tak bezczelne bzdury, czy oni nas uwazaja za kompletnych kretynow?!”
Moja odpowiedz: “Nie. Oni wcale nie uwazaja nas za kretynow, oni uwazaja NAS tylko za ludzi tak nielicznych, ze pozbawionych znaczenia, wiec ignoruja nasza obecnosc przed TV. Ta wypowiedz i wiele innych sa po prostu adresowane do kogos zupelnie innego.”
L.A. kompromituje sie, i owszem, ale nie ma gwarancji, czy akurat u wlasnych wyborcow. Dlatego przestrzegam, jak juz wielokrotnie, przed nadmiernym optymizmem.
Pozdrawiam
Masz rację MK.
W sytuacji,
Masz rację MK.
W sytuacji, kiedy dla Pana Prezydenta w zasadzie każda sytuacja wydaje się być podbramkowa (począwszy od skorzystania z mikrofonu podczas konferencji prasowej, a skończywszy, powiedzmy, na udziale w międzynarodowym spotkaniu głów państw), ten karkołomny plan nie ma najmniejszych szans, aby się powiódł.
Trzymam kciuki 😉
Pozdrawiam.
dobre czasy dla satyrykow
Artur Andrus opowiadal niedawno, ze kiedys podczas wystepu w kabarecie urwal mu sie guzik od marynarki.
W pierwszej chwili nie wiedzial, co zrobic, ale po chwili zdecydowal sie go poszukac i podniesc.
Potem, podczas antraktu uslyszal w kuluarach: No ale Andrus dowalil Kaczynskiemu…
hmmmm
Pałac prezydencki w raz z całym bogactwem inwentarza, za tej prezydentury po upadku władztwa PiS i w koniecznej kohabitacji, upatruje potwierdzenia swej przydatności w konflikcie. Mam takie dziwne wrażenie iż kreowanie tegoż jest jedynym zajęciem urzędników prezydenta i że taka kreacja to wynik analizy sytuacji przeprowadzonej przez osławionych PiS-owskich Spin Znachorów. Panowie Kamiński i Bielan po wygranych przez PiS wyborach w 2005 roku chyba uwierzyli w swa nieomylność a media jeszcze ich w tym utwierdziły rozpływając się nad ich wielkością.
z mojego puntu widzenie do dobrze i źle zarazem. dobrze bo ich działalność doprowadzi do marginalizacji PiS oraz zlikwiduje i tak, moim zdaniem, iluzoryczne szanse Lecha Kaczyńskiego na reelekcje. I źle bo marginalizacja PiS a w efekcie powolny zanik tej partii, i znów moim zdaniem, może wykreować po (z trudem przychodzi mi to napisać) prawej (oczywiście umownie) stronie jakiś nowy byt, coś na bazie ruchów wyrastających z RM, a ten nowy, choć nie do końca, nie będzie już taki hmmmmm, cywilizowany, jak PiS
Panie Majster , ta część nie pasuje
Zabiegi Kornackiego absolutnie nie są skierowane do szerszego elektoratu, to typowa gra pozorów skierowana do elektoratu do którego polityka nie ma absolutnie znaczenia a liczy się zewnętrzny wygląd. A więc będziemy światkami kolejnej odsłony, teatr pozorów Nie ma i nie może być mowy o nagłym przeobrażeniu człowieka który to na swój wizerunek pracował latami. Usilna praca nad wyrazem twarzy, łagodnością gestów , grą uśmiechów ,likwidacji mlaskania przebierania językiem może w pewnym momencie uwidocznić komiczność postaci, i co by nie powiedzieć Prezydenta Polski. Smutne to i tragikomiczne doprowadzić prezydenta do sytuacji gdzie sztab znacho-doktorów usiłuje nam wcisnąć towar, w którym z góry wiadomo że nie pasuje do tego skomplikowanego urządzenia jakim jest Polska
ocena prezydenta
Matko Kurko, dobrze to ująłeś. Zresztą jak większość Twoich komentarzy, osąd trafny.
Pan Lech Kaczyńki nigdy nie powinien był trafić na urząd prezydenta, poprostu… na głowę państwa absolutnie się nie nadaje.
Był wcześniej na wielu eksponowanych stanowiskach i niczego się nie nauczył.
Krótko mówiąc czego się Jaś nie nauczył, tego Jan umieć nie będzie (choć dzisiaj jest wiele możliwości, aby braki zniwelować). Ponadto Lech Kaczyński jest głową, a Jarosław i poplecznicy szyją.
Jednak dziwi fakt, że bracia wychowani przecież nie na “podwórku” nie nabyli podstawowej ogłady.
Oby ta prezydentura jak najczybciej dotarła do mety, a my wyborcy, byśmy takego okropnego błędu już nigdy nie popełnili.
Jak zawsze celny komentarz.
Jak zawsze celny komentarz.