Reklama

Wszyscy komuś gdzieś tam włażą ale nikt na świecie nie wchodzi tak pięknie w kakao prezesowi i jego bratu jak krynicki sobowtór Nikifora.

Wszyscy komuś gdzieś tam włażą ale nikt na świecie nie wchodzi tak pięknie w kakao prezesowi i jego bratu jak krynicki sobowtór Nikifora. Oto wyjątki z przeprowadzonego z nim wywiadu:

Reklama

Jak daleko sięgają pańskie ambicje polityczne? Bycie prezydentem czy premierem?

– Wiem, że media nie wierzą w taką deklarację, ale motywacją mojej działalności jest wrażliwość na ludzkie sprawy –

Naprawdę w ogóle nie chce być pan prezydentem albo premierem?

– Chciałbym, żeby w Polsce doszło do zasadniczych zmian w życiu publicznym. Nigdy swojej aktywności nie określałem przez cele takie jak zdobycie jakiegoś urzędu. Rozumiem, że takie słowa są problemem dla dziennikarzy, ale taka jest prawda. Moim marzeniem nie jest być prezydentem, premierem. Moim marzeniem jest zmieniać świat. By robić to skutecznie, trzeba działać zespołowo, być w dużej formacji takiej jak PIS –

Nie jest pan ambitny?

– Pewnie jestem. Jednak moje ambicje nie przesłaniają mi ważniejszych celów. Pochodzę z rodziny, w której uzyskałem patriotyczne wychowanie. Miałem w rodzinie trzech księży, babcia też chciała, bym został księdzem, ale mnie się bardzo podobały dziewczyny. Obaj dziadkowie byli zawodowymi żołnierzami, więc zawsze uczono mnie, że najważniejsze są idee, a nie funkcje…….

(Teraz uwaga! Poproście kogoś z najbliższego otoczenia, żeby miał na was oko jak zaczniecie wierzgać i tarzać się po podłodze.)

……Gdy bawiłem się jako dziecko żołnierzykami, nie marzyłem, by być naczelnym wodzem, ale członkiem drużyny, która wygrywa bitwę.

 

Ten zakłamany sobowtór Nikifora dostał w moim mieście 330 000 głosów. Wygląda na to, że Krakusy mają najbardziej wyrafinowane poczucie humoru w naszym pięknym kraju.

 

 

Reklama

24 KOMENTARZE