Reklama

PiS ma kandydata. Wszyscy to wiemy. Wszyscy płaczą. Jedni z radości i wzruszenia. Inni – wręcz przeciwnie. PiS ma kandydata innego niż wszyscy.

PiS ma kandydata. Wszyscy to wiemy. Wszyscy płaczą. Jedni z radości i wzruszenia. Inni – wręcz przeciwnie. PiS ma kandydata innego niż wszyscy.
Jarosław Kaczyński, jak oznajmiono, pokaże swoją twarz światu dopiero w ostatnich dniach maja, czyli pod koniec kampanii wyborczej. Świat czeka na ten moment w napięci. Drżą mi ręce i uszy. Z relacji sąsiadów i rodziny wiem, że im także. Dodatkowo nieliczni odczuwają także drżenie lewej powieki. Takie to dziwne reakcje organizmu.
Nie wiadomo tylko, czy twarz Jarosława Kaczyńskiego jest tak cenna, że jej obrazem nie należy szastać na prawo i lewo, czy może powody takiej decyzji są inne.
Może jest delikatny? Może światła kamer źle wpływają na cerę? Czy chcecie, żeby przyszły prezydent miał niezdrową cerę? No właśnie – zwłaszcza, że będzie musiał dobrze wyglądać za dwoje – za siebie i Pierwszą Damę.
Słychać jednak tu i ówdzie głosy – o zgrozo! O Boże! O Panienko Przenajświętsza! – że twarz Jarosława Kaczyńskiego jest odstraszająca. Wrogie siły, podpierając się sfingowanymi badaniami twierdzą, że po każdym publicznym wystąpieniu Jarosława, sondażowe poparcie dla jego partii spada.
Kampania wyborcza prowadzona będzie jak w niezłym horrorze. Jest gdzieś COŚ. Tego COŚ zupełnie nie widać, ktoś podobno owo COŚ spotkał, ledwie uszedł z tego z życiem, ale COŚ nie pokazuje się publicznie. Nie jest głupie. Pod koniec filmu COŚ wystawia owłosioną nogę zza węgła i robi się coraz straszniej. Najgorzej, kiedy w ostatniej scenie COŚ pokazuje twarz. A tu rozczarowanie – maska się odkleja, oczy wcale nie przerażają, a krew na zębach przypomina keczup.
Członkom PiS gratuluję wyczucia. Ale mam drobną przestrogę.
Kiedy byłam jeszcze grzeczną uczennicą przedszkola prześcigaliśmy się, kto ma lepsze zwierzątko. Tomek miał grubego kota, Aśka miała psa, ale pudelka. Kiedy Karol oznajmił, że ma wilczura już wydawało się, ze wygrał licytację. Wtedy ja, od dziecka nieumiejąca przegrywać, w desperacji wykrzyknęłam – a ja mam słonia, ale mama nie pozwala mi go pokazywać!
Przez miesiąc królowałam w rankingach popularności. Sondaże miałam, że hej! Tylko potem nadeszły urodziny, wraz z nimi przyjęcie, tort, świeczki, prezenty i zaplanowane oglądanie słonia. Popularność spadła drastycznie kiedy wszyscy zobaczyli mojego ospałego chomika.
Strategia mam, ale nie pokażę wydaje się więc ryzykowna. Możliwe jednak, ze jest to jedyna, jaką PiS może się posłużyć. Czekamy na koniec maja zacierając łapki!

Reklama