Reklama

W ciągu niecałego roku sejm przegłosował trzecią wersję ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Mało kto pamięta, że wszystkie trzy zdaniem prezesa Rzeplińskiego były niekonstytucyjnie, łącznie z tą pierwszą, którą Rzepliński z posłami PO napisał. Mówię o trzech niekonstytucyjnych ustawach, bo wyrok w sprawie tej ostatniej jest formalnością, zresztą starym zwyczajem został ogłoszony w mediach. Po zwołaniu tajnego posiedzenia, co wprawdzie jest dopuszczalne, ale Bóg jedyny wie, czemu miało służyć, prezes Rzepliński przedstawił pozostałym 9 sędziom swoją wykładnię. W ogóle nie będzie rozpatrywana konstytucyjność ustawy. Trybunał na mocy wcześniejszego wyroku, dotyczącego poprzedniej ustawy PiS, uzna za obowiązującą ustawę PO. Prezes Rzepliński rozciągnął rzymską zasadę res iudicata (powaga rzeczy osądzonej) jak swoje stare kalesony i tą kazuistyką postanowił w ekspresowym tempie wrzucić ustawę do kosza. Nim się pośmiejemy z Rzeplińskiego warto poświecić kilku słów samej zasadzie res iudicata, ponieważ jest to jedna z fundamentalnych regulacji prawnych, która nie pozwala sądom wyrządzić krzywdy obywatelowi. Mądrze i tajemniczo się to nazywa, ale rzecz sprowadza się do prostej i powszechnie znanej reguły. Nie można sądzić dwa razy w tej samej sprawie. Trudno sobie wyobrazić wymiar sprawiedliwości, który nie byłby związany zasadą res iudicata, oznaczałoby to wprost, że można na przykład w nieskończoność wrzucać na wokandę Łączewskiego, sprawę Mariusza Kamińskiego. Mało tego, po odbyciu wyroku, czy wykonaniu wyroku cywilnego lub administracyjnego, obywatel mógłby stanąć jeszcze raz przed sądem i ponownie odpowiadać za ten sam czyn.

Widać zatem, że Rzepliński powołał się na bardzo mądrą zasadę tylko zrobił to po swojemu –głupio i bez związku. Res iudicata w przypadku takich dokumentów może występować jedynie wówczas, gdy treść ustawy jest IDENTYCZNA z treścią, która wcześniej została uznana za niekonstytucyjną. W każdym innym przypadku mamy do czynienia z całkowicie nowym dokumentem, a żeby było śmieszniej, dokładnie tak przebiega proces legislacyjny. Czym zajmuje się Trybunał Konstytucyjny, to znaczy czym się powinien zajmować, bo zajmuje się kompromitowaniem samego siebie. Trybunał bada konstytucyjność przepisów prawa i gdy stwierdza, że jakieś zapisy są niekonstytucyjne, to wskazuje je do poprawki. Następnie przepisy poddawane są korekcie i albo nikt nie składa ponownego wniosku do TK albo są badane raz jeszcze przez TK. Co to oznacza? Ano tyle, że słynna ustawa, gdzie kontrowersyjne były dwa słowa „lub czasopisma”, trafiłaby do TK w identycznej postaci, naturalnie po usunięciu „lub czasopisma”. Mamy wówczas całkiem nowy przepis prawny i TK bez żadnej łaski musi ponownie zająć się rozpatrzeniem wniosku. A co zrobił Rzepliński z ustawą, która zawierała nie tylko usunięte, ale całkowicie nowe zapisy? Nie raczył się nią zająć, w sposób ewidentny łamiąc prawo, z konstytucją na czele. Nie koniec kompromitacji. Zasada res iudicata dotyczy wyroków PRAWOMOCNYCH, tymczasem wyrok w sprawie poprzedniej ustawy, to nie wyrok, ale makulatura i tak dochodzimy do sedna komedii.

Reklama

Towarzysz Rzepliński wykombinował sobie taką furtkę, która kompletnie go ośmiesza, chociaż sam nie wiem, czy to jeszcze jest możliwe. „Wyrok”, który zapadnie 11 sierpnia, będzie wydany z takimi wadami, które z mocy prawa czynią go nieważnym. Wszystko to jednak jest mało istotne, bo całą misterną robotę Rzeplińskiego podsumuje stażystka, ewentualnie archiwistka w KPRM. 11 sierpnia lub dzień później wpłynie na biurko stażystki „wyrok” towarzysza Rzeplińskiego. Pani Jadzia nawet nie zapuka do pokoju Beaty Kempy, ponieważ od kilku miesięcy doskonale wie, co należy zrobić w „wyrokami” prezesa TK. Ktoś gotów uznać, że to przesada, takie prawo felietonu i mimo wszystko przerysowanie rzeczywistego stanu rzeczy. Ze wszystkimi wątpiącymi idę o zakład, że stanie się dokładnie tak, jak opisałem. Z jakich powodów stażystka miałaby zawracać głowy przełożonym, skoro wszyscy w Polsce wiedzą, co o Rzeplińskim i jego wyrokach myślą poważne instytucje państwa. Finał każdej takiej akcji bawi mnie do łez. Pan profesor prawa i sztaby „autorytetów” dywagują jakież to genialne wykładnie stały się podstawą „wyroku”, a pani Jadzia w KPRM bierze aktówkę po pachę, wchodzi na drabinę i wrzuca akta na półkę z makatkami od ambasadorów Konga i Zielonego Przylądka. Szkoda tylko, że to już ostatni odcinek tej komedii, ale mam nadzieję, że w narodowej telewizji będą powtórki starych odcinków, z przyjemnością obejrzę.

Reklama

22 KOMENTARZE

  1. To nie jest jeszcze ostatni
    To nie jest jeszcze ostatni akt. 11.08 TK orzeknie niekonstytucyjność ustawy, więc będzie działał według starej. W ustawie czerwcowej wybór Prezesa następuje nie później niż 3 trzy miesiące od końca kadencji (czyli od 19 września) a w nowej między 15 a 30 dniem (od 19 listopada do 4 grudnia).
    Zgromadzenie Ogólne wskaże dwóch kandydatów a Prezydent zażąda trzech i nie wybierze prezesa w ogóle (zastąpi go pewnie Biernat).
    Jeżeli p. Rzepliński nie dopuści do ZO trzech sędziów z PiSu to nawet przy trzech kandydatach są marne szanse na wybór inny niż z pozostałej siódemki. Wystarczy, że pozostali sędziowie wskażą jako kandydatów Kieresa, Wróbla (kadencję do 2020 roku) oraz Zubika.
    Przyłębska, Pszczółkowski i Jędrzejewski wskażą siebie nawzajem i mając po 2 głosy odpadną w kojenych rundach. 

  2. To nie jest jeszcze ostatni
    To nie jest jeszcze ostatni akt. 11.08 TK orzeknie niekonstytucyjność ustawy, więc będzie działał według starej. W ustawie czerwcowej wybór Prezesa następuje nie później niż 3 trzy miesiące od końca kadencji (czyli od 19 września) a w nowej między 15 a 30 dniem (od 19 listopada do 4 grudnia).
    Zgromadzenie Ogólne wskaże dwóch kandydatów a Prezydent zażąda trzech i nie wybierze prezesa w ogóle (zastąpi go pewnie Biernat).
    Jeżeli p. Rzepliński nie dopuści do ZO trzech sędziów z PiSu to nawet przy trzech kandydatach są marne szanse na wybór inny niż z pozostałej siódemki. Wystarczy, że pozostali sędziowie wskażą jako kandydatów Kieresa, Wróbla (kadencję do 2020 roku) oraz Zubika.
    Przyłębska, Pszczółkowski i Jędrzejewski wskażą siebie nawzajem i mając po 2 głosy odpadną w kojenych rundach. 

  3. Aż się prosi, aby zrobić małą rewolucję w prawie. Można by
    wprowadzić urząd Sędziego Generalnego. Skoro mają takiego prokuratorzy, to dlaczego nie mają mieć sędziowie – ulepieni z innej gliny? Nieskazicielnie nieskazicielni i nieomylni? Powoływałby go oczywiście Minister Sprawiedliwości. Wszelkim oponentom z góry odpowiadam, że nie przekonacie mnie do zmiany stanowiska faktem, że nie ma takiego odpowiednika w świecie (tzw. cywilizowanym). Ale też nie ma takich "sędziów" jak u nas Rzepliński – ale przecież nie on jeden jest w tym TK, nie wieszajmy psów tylko na nim – większość sędziów TK to jego wspólnicy (i wielu byłych, którzy mu robią legendę po różnych mediach). A w dniu ogłoszenia niekonstytucyjności inkryminowanej ustawy może warto by było poprzez media (różne) przybliżyć życiorysy "ogłaszaczy".

  4. Aż się prosi, aby zrobić małą rewolucję w prawie. Można by
    wprowadzić urząd Sędziego Generalnego. Skoro mają takiego prokuratorzy, to dlaczego nie mają mieć sędziowie – ulepieni z innej gliny? Nieskazicielnie nieskazicielni i nieomylni? Powoływałby go oczywiście Minister Sprawiedliwości. Wszelkim oponentom z góry odpowiadam, że nie przekonacie mnie do zmiany stanowiska faktem, że nie ma takiego odpowiednika w świecie (tzw. cywilizowanym). Ale też nie ma takich "sędziów" jak u nas Rzepliński – ale przecież nie on jeden jest w tym TK, nie wieszajmy psów tylko na nim – większość sędziów TK to jego wspólnicy (i wielu byłych, którzy mu robią legendę po różnych mediach). A w dniu ogłoszenia niekonstytucyjności inkryminowanej ustawy może warto by było poprzez media (różne) przybliżyć życiorysy "ogłaszaczy".

  5. Rzeplińskich jest więcej.
    W krajach gdzie rządzą liberlewacy stosowana jest wykładnia prawna Kalego. Komisja Europejska wraz z Komisją Wenecką są tego przykładem. Rzepliński nie jest wyjątkiem. Zamiast prawa mamy "czeski film", a wszystko w imię bliżej nieokreślonych wartości.
    Żyjemy w świecie iluzji, w odrealnionej rzeczywistości kreowanej przez media. 
    Rządzą nami psychopatyczni Skurwiele, bo my byliśmy Idiotami.
    Ostatnio coś drgnęło. Zmieniły się Węgry i Polska, może zmienią się także inne kraje… Oby.

  6. Rzeplińskich jest więcej.
    W krajach gdzie rządzą liberlewacy stosowana jest wykładnia prawna Kalego. Komisja Europejska wraz z Komisją Wenecką są tego przykładem. Rzepliński nie jest wyjątkiem. Zamiast prawa mamy "czeski film", a wszystko w imię bliżej nieokreślonych wartości.
    Żyjemy w świecie iluzji, w odrealnionej rzeczywistości kreowanej przez media. 
    Rządzą nami psychopatyczni Skurwiele, bo my byliśmy Idiotami.
    Ostatnio coś drgnęło. Zmieniły się Węgry i Polska, może zmienią się także inne kraje… Oby.

  7. “profesor”
    Z obserwacji zachowań cesarza Endrju I Rzeplińskiego zwanego dalej "profesorem" wynika, że ta jego profesura jest tak samo mocna jak ta honorowa, nadana swego czasu Bartoszewskiemu – człowiekowi bez matury – przez dzieci i wnuki bawarskich nazistów.

  8. “profesor”
    Z obserwacji zachowań cesarza Endrju I Rzeplińskiego zwanego dalej "profesorem" wynika, że ta jego profesura jest tak samo mocna jak ta honorowa, nadana swego czasu Bartoszewskiemu – człowiekowi bez matury – przez dzieci i wnuki bawarskich nazistów.