Reklama

Tomasz KowalskiZ pełną świadomością tego, że mało kogo

Tomasz KowalskiZ pełną świadomością tego, że mało kogo to wszystko obchodzi, tak bardzo mało kogo, że mnie w zasadzie również, mimo wszystko opiszę kuchnię salonu. Co zrobić?! Wiem, że setny raz, ale ponieważ setny raz ten sam numer, to setny raz trzeba numer opisać, żeby równowagę w przyrodzie zachować. W zeszłym roku Portal Kontrowersje.net znokautował konkurencję w konkursie Blog Roku 2010. Zdobyliśmy I miejsca, w prawie wszystkich kategoriach (poza jedną), do tego pierwsze miejsce w kategorii głównej i parę nagród niższego rzędu. Konkurs zakończył się wielkim skandalem i lamentem „środowiska”, okazało się, że dobrze zorganizowana grupa Użytkowników jednego niszowego Portalu, była w stanie pokonać obolałe gwiazdy Internetu. Najbardziej obolała gwiazda, niejaki Grzegorz Marczuk, tak bolał, że po skandalicznej decyzji, odebrano tytuł blogerowi Jackowi K., który wcześniej sam z tytułu zrezygnował. W ubiegłym roku opisywałem ewidentne przekręty i nieregulaminowe zachowania redaktora Tomasza Kowalskiego, jak i jego kompromitujące zakulisowe naciski na blogerów Kontrowersje.net. Ten wpis trafił nawet do Wikipedii, ale ani z wpisu, ani z kompromitacji redaktor Tomasz Kowalski nie wyciągnął żadnych wniosków, żadnych przyzwoitych w każdym razie. Redaktor Tomasz Kowalski zachował się jak klasyk środowiska, skoro wygrali niewłaściwi ludzie, znaczy, że system weryfikacji kuleje. Tym o to prostym tokiem rozumowania stworzył redaktor Tomasz Kowalski regulamin jak się patrzy. Konkurs Blog Roku, który przez cztery lata był reklamowany jako jedyny, w którym sami blogerzy decydują kto jest najlepszy, został zniesiony. W to miejsce powstał „nowy stary konkurs”, na Dziennikarza Obywatelskiego Roku, do którego można było zgłaszać również materiały z blogów. Zasady wyłaniania zwycięzcy są już jak należy, zbiera się światłe grono i decydują, który to amator na dorobku jest godzien statuetki wykonanej w cmentarnej technice kamienia dłubanego. Nie moja sprawa, na miejscu skompromitowanego redaktora Tomasza Kowalskiego zająłbym się uprawą bratków, ale jak to mają w charakterze i zwyczaju niezatapialni środowiskowi redaktorzy, redaktor Tomasz Kowalski po kompromitacji oczywiście awansował. Stworzył nowe zasady z szacowną kapitułą i nowe zasady zgłoszeń z magicznym punktem 7 regulaminu. Punkt ten mówi o tym, że organizator odmawia przyjęcia zgłoszenia, bo tak i już:

Reklama

„Zgłoszenia są przyjmowane od 15 marca do 27 kwietnia 2011 roku.
Organizator zastrzega sobie prawo do odmowy przyjęcia zgłoszenia.”

Też nie ma sprawy, każdy orze jak może, redaktor Tomasz Kowalski musiał mieć „bejsbola” do wstępnego odsiewania wrażych treści i chuchał redaktor Tomasz Kowalski na zimną posadkę, słowem robił co mógł, żeby się okuć na cztery kopytka. Jednak problem redaktora Tomasza Kowalskiego, jak większości niezatapialnych Staszków Aniołów polega na tym, że potrafią spieprzyć nawet to, co teoretycznie do spieprzenia się nie nadaje. W regulaminie stoi jak byk, że konkurs rozpoczyna się 2 maja o godzinie 10.00. Nawiasem mówiąc ten regulamin był zmieniany wielokrotnie w trakcie napływu zgłoszeń, co też jest znakiem firmowym redaktora Tomasza Kowalskiego. Sam redaktor Tomasz Kowalski w swoim artykule informuje, do kiedy dają sobie czas na weryfikację materiałów i według jego słów, mało wartych, odrzucenie materiału miało się odbyć przed rozpoczęciem konkursu:

http://doroku.wiadomosci24.pl/informacje/skonczyl-sie-okres-zgloszen-2-maja-zaczynamy-glosowanie,artykul.html?material_id=4db892f916f1da1623000000

Redaktor Tomasz Kowalski był dość czujny odrzucił w terminie moje dwa materiały, które zresztą po to były zgłoszone by je odrzucić, natomiast trzeci umknął Kowalskiemu. Na stronie z zaakceptowanymi materiałami nie znalazłem swojego felietonu. Zgłosiłem reklamację, oczywiście było już po terminie, czyli po godzinie 10.00, 2 maja. Zgodnie z regulaminem konkursu i zapewnieniami redaktora Tomasza Kowalskiego powinienem do tego czasu dostać odrzucenie zgłoszenia albo mój materiał powinien się pojawić na konkursowej liście. Po wysłaniu reklamacji z adresu „portalowego”, przychodzi nieterminowe odrzucenie tekstu na adres zgłoszeniowy (inny niż „portalowy”), znaczy redaktor Tomasz Kowalski zaskoczył, że dał ciała i udaje głupiego. Oczywiście tyle, na ile redaktora Tomasza Kowalskiego stać, tyle redaktor Tomasz Kowalski zrobił. Wysłał spóźniony komunikat o odrzuceniu tekstu, udając przy tym głupiego i nie udzielając odpowiedzi na reklamację. Może i by się zmieścił redaktor Tomasz Kowalski w czasie, ale redaktor Tomasz Kowalski słynie z tego, że ciała daje regularnie i na kilku frontach. Nie miał czasu na małostki, bo konkurs jak na redaktora Tomasza Kowalskiego przystało ruszył od wielkiej obsuwy. Wyłożył się sms-owy system zliczania głosów i pierwsze sms poszły w kosmos, za co ludzie rzecz jasna zapłacili. Z tej przyczyny nie miał redaktor Tomasz Kowalski czasu na załatwianie pomniejszych zagrożeń.

Normalnie to redaktor Tomasz Kowalski nie zawracałby sobie głowy, jakimś tam nieprawomyślnym tekstem, od tego jest kapituła, ale redaktor Tomasz Kowalski gdy słyszy Matka Kurka i Kontrowersje.net dostaje spanikowanego małpiego rozumu. W małpiej panice posyła odrzucenie materiału, poza regulaminowym czasem, i drugim redaktora Tomasza Kowalskiego zwyczajem udaje głupiego, czego przecież nie musi robić. Takim to rad sposobem kolejny raz dzieje się zabawnie i żenująco jednocześnie, gdy się obserwuje salon od kuchni. W tym miejscu chciałem powiedzieć, że do konkursu nie zgłaszałem żadnych pretensji, naturalnie wysłałem taki tekst, który nie miał cienia szans na laury: http://kontrowersje.net/tresc/bratkowski_nie_czytal_ksiazki_zrecenzowal_autora_ja_nie_czytam_bratkowskiego_zatem_mozemy_o_hi Chodziło o coś innego. Chodziło o bezcenne miny wszystkich świątobliwych mężów, którzy musieliby przeczytać co się o nich sądzi, poza towarzystwem wzajemnego wchodzenia sobie w towarzystwo. Tekst był stary, o Bratkowskim recenzującym Domosławskiego, dokładnie rzecz ujmując o Bratkowskim gnojącym Domosławskiego. Tyle wystarczy, żeby kapituła, w której składzie jest honorowy prezes Bratkowski przyznała laur młodej, zdolnej, niepełnosprawnej biedulce piszącej o parytecie dla „gejowskich” małżeństw.

Trzeba było przypilnować, by podobny tekst o Bratkowskim, w dodatku autorstwa Matki Kurki, nie przedostał się przez wstępne sito i to wszystko. Prosta robota, ale nie dla redaktora Tomasza Kowalskiego, dla redaktora Tomasza Kowalskiego robota ponad siły. Wątpię, żeby redaktora Tomasza Kowalskiego coś czegokolwiek nauczyło, ale próbować zawsze warto. Redaktor Tomasz Kowalski będzie musiał się liczyć z tym, że w googlach pojawią się stosowne linki do osoby redaktora Tomasza Kowalskiego i redaktora Tomasza Kowalskiego smarkatych przekrętów, taka reklama konkursu i organizatora. Nie zamierzam w tym celu robić strasznie wiele, czasu na pierdoły nie mam, ten tekst powinien załatwić sprawę, napisałem go specjalnie dla redaktora Kowalskiego i google. Redaktor Tomasz Kowalski zechce udawać głupiego jak redaktor Tomasz Kowalski ma w zwyczaju, niemniej konkurs firmuje poważna Polskapresse i poważny Subaru, liczę, że dzięki temu redaktor Tomasz Kowalski odbierze nauki z właściwą siłą. W zasadzie nie ma to większego znaczenia, oczywiście w przypadku mało prawdopodobnego pożegnania redaktora Tomasza Kowalskiego, jego miejsce zajmie równie zdolny lub jeszcze zdolniejszy. Nie w tym rzecz, rzecz w tym, że pobłażanie takim jak redaktor Tomasz Kowalski, to utwierdzanie w wygodnym przekonaniu i samopoczuciu samego redaktora Tomasza Kowalskiego i Kowalskiego naśladowców. A tak, to przynajmniej jest szansa, że redaktor Tomasz Kowalski nauczy się jak pan Bóg przykazał solidnego orania na ideologicznym froncie, odstrzeliwania wrogów na barykadzie, miast dawania ciała na wszelkich frontach. Nieskromnie dodam, ale dla podkreślenia śmieszności redaktora Kowalskiego to konieczne, że organizator konkursu Dziennikarz Obywatelski Roku, odrzucił materiały najbardziej utytułowanego blogera w organizowanym przez siebie konkursie. Nikt dotąd nie zdobył tytułu Bloga Roku dwa razy z rzędu, a do tego pierwsze i drugie miejsce w kategorii polityka. Odrzucono mi teksty, nie zaproszono mnie do kapituły, gdzie zasiada w roli paprotki bliżej nieznana nikomu pani „obywatelska dziennikarka”. Zaproszeniem „kapitularnym” naturalnie podtarłbym sobie… nos, masochistą nie jestem, ale jakąś cenzorską konsekwencję należy zachować, nie cierpię fuchy w każdej postaci. Czuję się zaszczycony regulaminem napisanym specjalnie pode mnie, ale ponieważ jestem perfekcjonistą w przeciwieństwie do brakoroba, redaktora Tomasza Kowalskiego, domagam się perfekcyjnego odstrzelania niewygodnych materiałów. Kto nie potrafi nawet udupić jak należy, nie powinien się brać za organizowanie czegokolwiek, nawet tak prymitywnie ustawianych konkursów.

Konkurs jest ustawiony według lewicowego parytetu, co widać po zatwierdzonych tekstach, samej Senyszyn, trzy wypocone bluzgi na Kaczyńskiego, jeden bardziej prymitywny niż drugi. Jednak prawdziwym numerem jest klasyka salonowego gatunku. Nie wypada atakować honorowego prezesa dziennikarzy, który teraz sobie dorabia jako społeczny wydawca i juror w amatorskich konkursach, taki los honorowych prezesów. Co natomiast wypada w tak zacnym towarzystwie, gardzącym faszyzmem i kielecką chałupą krytą strzechą? Otóż wypada i jest normą by honorowy prezes Bratkowski oceniał blogera Jacka Gotliba, szerzej znanego jako Azrael oraz cień tegoż. Dlaczego wypada? Ponieważ Stefan Bratkowski zna blogera jak żadnego innego blogera. Jacek Gotlib pisze u szanownego prezesa, w jego niszowej społecznej gazecie internetowej: Studio Opinii. Taki zbieg okoliczności i żadnego układu, z łamaniem regulaminów, normalka w lepszym towarzystwie. Sprawa właściwie jest szmaciana jak całe lepsze towarzystwo i można sobie dać spokój, ale z drugiej strony czemu nie skorzystać ze świeżej okazji do nowej zabawy. Jackowi Gotlibowi alias Azrael gratuluję prezesa i głównej nagrody w konkursie Dziennikarz Obywatelski Roku, w kategorii polityka. Jacek Gotlib powinien pokłonić się głęboko szefowi Bratkowskiemu, jak również podziękować redaktorowi Tomaszowi Kowalskiemu, który po przekrętach jakich się dopuścił w zeszłym roku: http://pl.wikipedia.org/wiki/Blogosfera, w tym roku walczy o życie i bije się jak lew. Dzięki temu mamy kolejny system wyłaniania elit, tym razem i póki co elit amatorskich, robiących za paziów, honorowych i zawodowych prezesów. Ja się ubawiłem, pozostałym również życzę miłej zabawy.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Jeszcze zdąży od upadłej gazety upadłego Lisa
    kilka groszy złapać. Pod warunkiem, że oszusta Lisa, podającego zawyżone dane o sprzedaży Wprost nie wykończą kary.
    Tutaj wypociny Azraela do ,,poważnego tygodnika”:

    Obronić państwo przed PiS-em

    Budowanie przez Platformę Obywatelską pozycji politycznej na negacji działań Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego jest dobrą taktyką, ale złą strategią. W perspektywie dłuższej niż kadencja parlamentu rządząca koalicja powinna wyeliminować PiS ze sceny politycznej, używając do tego wszystkich dozwolonych w demokracji sposobów.

    Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ocenił, że Polsce zagraża działalność totalitarnej formacji, za jaką uważa Prawo i Sprawiedliwość. To ryzykowne porównanie, które w polskim kontekście historycznym może być oceniane jako przesadzone. Jeżeli jednak prześledzi się historię z lat 30-tych ubiegłego wieku zauważymy wiele analogii. Polska demokracja jest wprawdzie stabilna, gospodarka zdrowa, otoczenie zewnętrzne przyjazne, ale atmosfera wewnętrzna, tworzona przez część polityków i mediów wskazywałaby na zupełnie coś innego. „Lud” straszony jest liberałami Donalda Tuska, oskarżanymi o zdradę i spiskowanie z przywódcami państw ościennych (kondominium!). Jarosław Kaczyński od 2007 roku robi wszystko, aby wrócić na fotel premiera, ale kolejne próby powrotu do władzy w drodze wyborów demokratycznych kończą się dotkliwymi porażkami prezesa PiS. Katastrofa smoleńska, z jej wszystkimi implikacjami, dała jednak prezesowi PiS nowy impuls. Jarosławowi Kaczyńskiemu marzy się dziś rola Piłsudskiego, którego do władzy ma wynieść antyliberalna kontrrewolucja.
    Kaczyński i wspierające go środowiska próbują podważyć mandat demokratycznie wybranej władzy, począwszy od prezydenta Bronisława Komorowskiego, przez rząd Donalda Tuska, na instytucjach wymiaru sprawiedliwości kończąc. PiS coraz bardziej oddala się w ten sposób od państwa, nawołując coraz bardziej otwarcie do negacji instytucji demokratycznych przez swoich zwolenników. Dla Kaczyńskiego nieważne jest to, że tego rodzaju działania kompromitują go w oczach większości obywateli. Prezesowi PiS zależy wyłącznie na tym, aby społeczeństwo maksymalnie podzielić i skłócić. Kaczyński zdaje sobie sprawę, że im większa będzie nienawiść jego zwolenników wobec państwa i władzy, tym większy będzie opór jego przeciwników. Momentem kulminacyjnym konfliktu mają być jesienne wybory parlamentarne, które, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość je przegra, zostaną zapewne uznane przez Kaczyńskiego za sfałszowane.

    Prawo i Sprawiedliwość pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego jest formacją antysystemową. Dla Kaczyńskiego III RP nie jest państwem suwerennym. Lider PiS uważa, że rząd oraz prezydent nie mają moralnego mandatu do sprawowania władzy. Taki sposób postrzegania rzeczywistości przez Kaczyńskiego oznacza, że prezesa PiS i jego formację należy przestać traktować jako normalny element polskiej demokracji. Tym bardziej że, jak pokazał ostatni manifest polityczny Kaczyńskiego „Raport o stanie Rzeczpospolitej”, ma on za nic porządek konstytucyjny i uważa, iż władza powinna spoczywać w rękach czegoś, co nazwał centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej (CODP). A ośrodek taki ma powstać dzięki obaleniu porządku demokratycznego.

    Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach konfrontacyjna retoryka PiS-u będzie coraz ostrzejsza. W obliczu takiej strategii PiS-u nie można partii Jarosława Kaczyńskiego oddawać pola. Państwo ma wystarczające instrumenty prawne, aby przeciwstawić się destabilizacji. I nie powinno się wahać ich użyć.

    Autor: Azrael Kubaci

  2. Jeszcze zdąży od upadłej gazety upadłego Lisa
    kilka groszy złapać. Pod warunkiem, że oszusta Lisa, podającego zawyżone dane o sprzedaży Wprost nie wykończą kary.
    Tutaj wypociny Azraela do ,,poważnego tygodnika”:

    Obronić państwo przed PiS-em

    Budowanie przez Platformę Obywatelską pozycji politycznej na negacji działań Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego jest dobrą taktyką, ale złą strategią. W perspektywie dłuższej niż kadencja parlamentu rządząca koalicja powinna wyeliminować PiS ze sceny politycznej, używając do tego wszystkich dozwolonych w demokracji sposobów.

    Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ocenił, że Polsce zagraża działalność totalitarnej formacji, za jaką uważa Prawo i Sprawiedliwość. To ryzykowne porównanie, które w polskim kontekście historycznym może być oceniane jako przesadzone. Jeżeli jednak prześledzi się historię z lat 30-tych ubiegłego wieku zauważymy wiele analogii. Polska demokracja jest wprawdzie stabilna, gospodarka zdrowa, otoczenie zewnętrzne przyjazne, ale atmosfera wewnętrzna, tworzona przez część polityków i mediów wskazywałaby na zupełnie coś innego. „Lud” straszony jest liberałami Donalda Tuska, oskarżanymi o zdradę i spiskowanie z przywódcami państw ościennych (kondominium!). Jarosław Kaczyński od 2007 roku robi wszystko, aby wrócić na fotel premiera, ale kolejne próby powrotu do władzy w drodze wyborów demokratycznych kończą się dotkliwymi porażkami prezesa PiS. Katastrofa smoleńska, z jej wszystkimi implikacjami, dała jednak prezesowi PiS nowy impuls. Jarosławowi Kaczyńskiemu marzy się dziś rola Piłsudskiego, którego do władzy ma wynieść antyliberalna kontrrewolucja.
    Kaczyński i wspierające go środowiska próbują podważyć mandat demokratycznie wybranej władzy, począwszy od prezydenta Bronisława Komorowskiego, przez rząd Donalda Tuska, na instytucjach wymiaru sprawiedliwości kończąc. PiS coraz bardziej oddala się w ten sposób od państwa, nawołując coraz bardziej otwarcie do negacji instytucji demokratycznych przez swoich zwolenników. Dla Kaczyńskiego nieważne jest to, że tego rodzaju działania kompromitują go w oczach większości obywateli. Prezesowi PiS zależy wyłącznie na tym, aby społeczeństwo maksymalnie podzielić i skłócić. Kaczyński zdaje sobie sprawę, że im większa będzie nienawiść jego zwolenników wobec państwa i władzy, tym większy będzie opór jego przeciwników. Momentem kulminacyjnym konfliktu mają być jesienne wybory parlamentarne, które, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość je przegra, zostaną zapewne uznane przez Kaczyńskiego za sfałszowane.

    Prawo i Sprawiedliwość pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego jest formacją antysystemową. Dla Kaczyńskiego III RP nie jest państwem suwerennym. Lider PiS uważa, że rząd oraz prezydent nie mają moralnego mandatu do sprawowania władzy. Taki sposób postrzegania rzeczywistości przez Kaczyńskiego oznacza, że prezesa PiS i jego formację należy przestać traktować jako normalny element polskiej demokracji. Tym bardziej że, jak pokazał ostatni manifest polityczny Kaczyńskiego „Raport o stanie Rzeczpospolitej”, ma on za nic porządek konstytucyjny i uważa, iż władza powinna spoczywać w rękach czegoś, co nazwał centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej (CODP). A ośrodek taki ma powstać dzięki obaleniu porządku demokratycznego.

    Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach konfrontacyjna retoryka PiS-u będzie coraz ostrzejsza. W obliczu takiej strategii PiS-u nie można partii Jarosława Kaczyńskiego oddawać pola. Państwo ma wystarczające instrumenty prawne, aby przeciwstawić się destabilizacji. I nie powinno się wahać ich użyć.

    Autor: Azrael Kubaci

  3. Jeszcze zdąży od upadłej gazety upadłego Lisa
    kilka groszy złapać. Pod warunkiem, że oszusta Lisa, podającego zawyżone dane o sprzedaży Wprost nie wykończą kary.
    Tutaj wypociny Azraela do ,,poważnego tygodnika”:

    Obronić państwo przed PiS-em

    Budowanie przez Platformę Obywatelską pozycji politycznej na negacji działań Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego jest dobrą taktyką, ale złą strategią. W perspektywie dłuższej niż kadencja parlamentu rządząca koalicja powinna wyeliminować PiS ze sceny politycznej, używając do tego wszystkich dozwolonych w demokracji sposobów.

    Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ocenił, że Polsce zagraża działalność totalitarnej formacji, za jaką uważa Prawo i Sprawiedliwość. To ryzykowne porównanie, które w polskim kontekście historycznym może być oceniane jako przesadzone. Jeżeli jednak prześledzi się historię z lat 30-tych ubiegłego wieku zauważymy wiele analogii. Polska demokracja jest wprawdzie stabilna, gospodarka zdrowa, otoczenie zewnętrzne przyjazne, ale atmosfera wewnętrzna, tworzona przez część polityków i mediów wskazywałaby na zupełnie coś innego. „Lud” straszony jest liberałami Donalda Tuska, oskarżanymi o zdradę i spiskowanie z przywódcami państw ościennych (kondominium!). Jarosław Kaczyński od 2007 roku robi wszystko, aby wrócić na fotel premiera, ale kolejne próby powrotu do władzy w drodze wyborów demokratycznych kończą się dotkliwymi porażkami prezesa PiS. Katastrofa smoleńska, z jej wszystkimi implikacjami, dała jednak prezesowi PiS nowy impuls. Jarosławowi Kaczyńskiemu marzy się dziś rola Piłsudskiego, którego do władzy ma wynieść antyliberalna kontrrewolucja.
    Kaczyński i wspierające go środowiska próbują podważyć mandat demokratycznie wybranej władzy, począwszy od prezydenta Bronisława Komorowskiego, przez rząd Donalda Tuska, na instytucjach wymiaru sprawiedliwości kończąc. PiS coraz bardziej oddala się w ten sposób od państwa, nawołując coraz bardziej otwarcie do negacji instytucji demokratycznych przez swoich zwolenników. Dla Kaczyńskiego nieważne jest to, że tego rodzaju działania kompromitują go w oczach większości obywateli. Prezesowi PiS zależy wyłącznie na tym, aby społeczeństwo maksymalnie podzielić i skłócić. Kaczyński zdaje sobie sprawę, że im większa będzie nienawiść jego zwolenników wobec państwa i władzy, tym większy będzie opór jego przeciwników. Momentem kulminacyjnym konfliktu mają być jesienne wybory parlamentarne, które, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość je przegra, zostaną zapewne uznane przez Kaczyńskiego za sfałszowane.

    Prawo i Sprawiedliwość pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego jest formacją antysystemową. Dla Kaczyńskiego III RP nie jest państwem suwerennym. Lider PiS uważa, że rząd oraz prezydent nie mają moralnego mandatu do sprawowania władzy. Taki sposób postrzegania rzeczywistości przez Kaczyńskiego oznacza, że prezesa PiS i jego formację należy przestać traktować jako normalny element polskiej demokracji. Tym bardziej że, jak pokazał ostatni manifest polityczny Kaczyńskiego „Raport o stanie Rzeczpospolitej”, ma on za nic porządek konstytucyjny i uważa, iż władza powinna spoczywać w rękach czegoś, co nazwał centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej (CODP). A ośrodek taki ma powstać dzięki obaleniu porządku demokratycznego.

    Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach konfrontacyjna retoryka PiS-u będzie coraz ostrzejsza. W obliczu takiej strategii PiS-u nie można partii Jarosława Kaczyńskiego oddawać pola. Państwo ma wystarczające instrumenty prawne, aby przeciwstawić się destabilizacji. I nie powinno się wahać ich użyć.

    Autor: Azrael Kubaci