Reklama

Wielu komentatorów słusznie zauważyło, że skończony Tusk w granicach śmieszności dawno przekroczył, wydawałoby się nieprzekraczalny w polskich realiach próg rusyfikacji. Już za chwileczkę napiszę takie zdanie, po którym niejeden sobie głośno odchrząknie, podrapie się w głowę lub głośno powie, że to przesada. Zdanie brzmi: „W ogóle bym się nie zdziwił gdyby Tusk odprowadzał motolotnią żurawie”. Przesada, prawda? Tak sądzicie moi umęczeni paranoją Rodacy, ponieważ to się po prostu nie wydarzyło, ale gdyby się wydarzyło nie tylko byście uwierzyli, po dwóch dniach uznalibyście, że to normalny element naszego krajobrazu. Bardzo zabawne jest, że premier kraju blisko czterdziestomilionowego czyta prognozy pogody, fruwa helikopterem nad autostradami i obiecuje zaprowadzić porządek na komendzie policji w Opolu. Jeszcze zabawniejsze jest, a właściwie beznadziejnie smutne, że Tusk w tych prostych sprawach, w przeciwieństwie do Putina, nie potrafił zrobić nic. No, ale nie będę katował Tuskiem, chciałem tylko zagruntować felieton, by przejść do pierwszego planu. Jak zawsze gromem z jasnego nieba spadło samobójstwo ważnego świadka, tym razem członka załogi Jak 40 i nie wiem co sobie pomyśleli Polacy, natomiast sam się przyłapałem na „odporności”. Stało się coś takiego, że pewne informacje zaczynam traktować rutynowo i piszę o reakcji na poziomie emocji, co jest szczególnie niebezpieczne. Samobójstwo świadka? Normalka w Polsce. Kto ma w sobie trochę siły po weekendzie niech spróbuje przeczytać poprzednie zatrważające zdanie kilkakrotnie. Rutyną staje się paranoja, bezczelność mafijna okazywana w biały dzień i wcale nie jest ważne, czy ten biedny człowiek popełnił samobójstwo, czy umarł naturalnie, czy też ktoś mu pomógł przejść na drugą stronę.

Ważne jest, że takich śmierci chyba nikt nie traktuje poważnie. Jedni wiedzą, że samobójstwo, drudzy, że ci pierwsi są wariatami, natomiast „państwo” zupełnie bezkarnie robi swoje. Dziś zdałem sobie sprawę z rzeczy, którą trzeba nazwać fundamentalną. Najbardziej przerażający nie jest fakt, że w Polsce można zatłuc kogo się chce, najbardziej przerażające jest, że w Polsce poza rytualnymi komentarzami z jednej i drugiej strony nic się nie dzieje. Umarł? Zabili? Samobójstwo? Morderstwo? Jeden czort, dwa dni mniej lub bardziej atrakcyjnych interpretacji i sprawa umrze razem z samobójcą. Chyba wszyscy razem nie zdajemy sobie sprawy w jaki „bardak” się pakujemy i używam tego rusycyzmu z pełną premedytacją. W Indiach nie byłem, ale mam telewizor w domu i Internet w komputerze, gdzie widzę i czytam relacje o indyjskim „kodeksie ruchy drogowego”. Główny i jedyny przepis indyjskiego kodeksu zawiera prostą regułę: „kto pierwszy ten lepszy”. Przechodząc na drugi koniec świata dojdziemy do rosyjskiego urzędu, w którym bez wódki i łapówki nie załatwisz nic. Od Rosji do Polski robi się coraz bliżej i choćbym nie chciał muszę postraszyć, że w tym szaleństwie rozdmuchanym przez skończonego Tuska jest metoda. Zmienia się lub jak kto woli hartuje ruski model funkcjonowania państwa. Niby wszyscy lub przynajmniej sporo Polaków się buntuje, krzyczy, kpi, komentuje bez ogródek, ale tak naprawdę jest to pewien rytuał, bez jakiejkolwiek siły sprawczej. Tak samo od wieków się dzieje w Rosji, nikt nie wierzy, że Putin ma czyste ręce, że sądy są sądami, że pop nie jest z KGB.

Reklama

Gdy spytać przeciętnego Rosjanina o rosyjską rzeczywistość prawie każdy opowie ze szczegółami jak faktycznie jest, ale zaraz potem doda, że lepszy Putin, bo jeszcze przyjdzie gorszy. Przeciętny konsument wędzonej słoniny i drinka pędzonego na drożdżach nie oczekuje żadnych zmian, żadnych konsekwencji, przeciętny konsument przy drinku powie swoje, położy się spać i zapomni o czym wczoraj mówił. Znajdzie się dziś jeden odważny i na tyle pamiętliwy, by wydobyć ze łba wszystkie bulwersujące samobójstwa z ostatniego roku? Połowę? Jedną trzecią? Mnie się kołacze Lepper, Petelickiego ledwie wydłubałem, a tych wszystkich świadków koronnych i pozostałych obciążonych niewygodną wiedzą, bez google nie przywołam. W tym szaleństwie jest metoda, buduje nam się „społeczeństwo obywatelskie”, będzie sobie można popieprzyć na blogach, w gazetach, co ważniejszym w telewizji, ale zupełnie nic z tego pieprzenia nie wyniknie. Polski bardak, jak sądzę o to się nieustannie toczy ta gra, o utrwalenie polskiego bardaku.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Wykluczono udział ,,osób trzecich”
    natomiast ,,osoby drugie" , jeżeli miały udział w tym (którym to już?) samobójstwie, zrobiły to w jednym, głównie, celu. Żeby zamknąć usta wszystkim skorym do zwierzeń. Oraz tym, którzy ,,przegapili okazję, żeby siedzieć cicho".
    Niknie zatem nadzieja na wyjaśnienie wszystkich ,,spektakularnych zabójstw" i ,,bulwersujacych spraw". Począwszy od uprowadzenia, torturowania i okrutnego mordu Jerzego Popiełuszki.

  2. Wykluczono udział ,,osób trzecich”
    natomiast ,,osoby drugie" , jeżeli miały udział w tym (którym to już?) samobójstwie, zrobiły to w jednym, głównie, celu. Żeby zamknąć usta wszystkim skorym do zwierzeń. Oraz tym, którzy ,,przegapili okazję, żeby siedzieć cicho".
    Niknie zatem nadzieja na wyjaśnienie wszystkich ,,spektakularnych zabójstw" i ,,bulwersujacych spraw". Począwszy od uprowadzenia, torturowania i okrutnego mordu Jerzego Popiełuszki.

  3. Mężydło
    Facet, którego SB swego czasu przywiązało w lesie do drzewa, który autentycznie walczył z komuną, po iluś tam latach przechodzi na drugą stronę. Jeśli ktoś oglądał ostatni program Pospieszalskiego z Mężydłą w roli głównej, nie może mieć wątpliwości, że były opozycjonista staje się płatnym lobbystą prądu radzieckiego pociągniętego z Królewca. Ba, jeśli ktoś to dokładnie oglądał, zauważy, że sprawa jest już zaklepana. Po Waldemarze, który chciał nie 35, a 50 lat kontraktu z Gazpromem, mamy kolejną sprawę.
    PS. Artur Wosztyl w poniedziałek i wtorek był na konferencji naukowców w temacie Smoleńska.

  4. Mężydło
    Facet, którego SB swego czasu przywiązało w lesie do drzewa, który autentycznie walczył z komuną, po iluś tam latach przechodzi na drugą stronę. Jeśli ktoś oglądał ostatni program Pospieszalskiego z Mężydłą w roli głównej, nie może mieć wątpliwości, że były opozycjonista staje się płatnym lobbystą prądu radzieckiego pociągniętego z Królewca. Ba, jeśli ktoś to dokładnie oglądał, zauważy, że sprawa jest już zaklepana. Po Waldemarze, który chciał nie 35, a 50 lat kontraktu z Gazpromem, mamy kolejną sprawę.
    PS. Artur Wosztyl w poniedziałek i wtorek był na konferencji naukowców w temacie Smoleńska.