Reklama

W Polsce różne rzeczy giną i nawet ludzie przepadają bez śladu.

W Polsce różne rzeczy giną i nawet ludzie przepadają bez śladu. Dlatego nie ma się co specjalnie dziwić, że Ministerstwo Obrony Narodowej ponad miesiąc poszukuje swojego naczelnego szyfranta.

Reklama

Historia jest klasyczna, wyszedł z domu i nie wrócił, może miał kłopoty rodzinne, albo nieszczęśliwie się zakochał, może po prostu znalazł lepszą robotę gdzieś za granicą? Ten ostatni trop interesuje najbardziej MON, przede wszystkim kolegów agenta Zielonki, którzy jeszcze nie trafili na strony internetowe prezydenta RP i boją się zdemaskowania. Trochę naiwne te obawy, każdy polski oficer wywiadu powinien w dniu podpisania umowy wiedzieć, że kopia idzie do prasy.

O całej stronie oczywiście dowiedział się „Dziennik” i chyba nie trzeba dodawać z jakiego źródła. Nie są też żadną tajemnicą dane osobowe, a nawet zdjęcie poszukiwanego. Na tym poziomie wywiad działał tylko w czasach harcmistrza Macierewicza, ale nawet wtedy agenci się nie gubili, jedynie chwali przed laskami swoją robotą. Najprostszy sposób na odnalezienie oficera Stefana Zielonki, to oczywiście monitoring witryny naszaklasa.pl. Gdyby to nie przyniosło rezultatu, chyba komisarz Rutkowski wyszedł z aresztu, może weźmie robotę?

Reklama

4 KOMENTARZE