Reklama

Nie wiem jak to wypadało na telemetrach, ale zaryzykuję stwierdzenie bez an

Nie wiem jak to wypadało na telemetrach, ale zaryzykuję stwierdzenie bez analizowania statystyk, że występowi Kaczora, który zaśpiewał słynny już „Hymn Wolski”, poświęcono jakieś 10 razy więcej czasu antenowego. Zdanie słusznie wydaje się niepełne, ponieważ brakuje w nim odniesienia. 10 razy w stosunku do czego? Sedno właśnie w tym, że w to puste miejsce można wstawić dziesiątki rzeczy i spraw, z których każda kosztowała ciężkie miliony, albo miliardy i to niewyobrażalne. Wiedza Polaków na temat długu publicznego, sięgającego 800 miliardów, jest anegdotyczna. Przeciętny Kociębowski, słyszał o jakimś liczniku Balcerowicza i innych malkontentach, bez optymizmu. Ten sam Kociębowski bez trudu powie wszystko na temat słów i melodii „Hymnu Wolskiego”, a do tego jeszcze dołoży obłocone mokasyny i szczerby w uzębieniu solisty. Bardziej kontrastującego przykładu nie znajdę, ale przykładów równie powalających całe mnóstwo. 80 tysięcy świeżych stołeczków, tak pierwsze z brzegu przychodzi mi do głowy. Więcej jak pół miliarda na 60 km odcinku A2, w tym dodatkowe kilkaset milionów odszkodowań, których nie będzie. Na takim tle śmiesznie wspominać o jakimś remoncie dwóch TU154, z których jeden posłano na wyprawę, jak pegeerowski ciągniko-bus, a były takie wynalazki, przyczepa ciągnięta za C-360, a drugi został zlikwidowany razem z pułkiem. Nie ma sensu też mówić o schodach na stadionie narodowym i w ogóle całym stadionie, którego cena wynosi 1,5 ceny identycznego stadionu w Australii. Kto dziś pamięta, że na jakimś tam hazardzie mieliśmy płynąć jako podatnicy na dużą bańkę, plus koszty zatrudnienia pani Sobiesiakównej? Za to sporo wiemy ile przepiliśmy. Legendarne „małpki”, nie pomnę już jaka to była kwota, ale chyba coś na poziomie wacików, bodaj 1500 PLN na miesiąc. Jednak te koszty były analizowane długimi tygodniami, całe spektakle w odcinkach i dzięki temu zgarnięte miliardy z OFE, do studni bez dna ZUS, popadły w zapomnienie. Trzeba przyznać, że ta ostatnia akcja doczekała się poruszenia, ale to tylko dlatego, że pożarły się rodziny i w efekcie pogodziły, po cichu grzebiąc zagadnienie. Do czego zmierzam, tymi nie nowymi spostrzeżeniami? Do bardzo prostej rzeczy. Stan nastrojów społecznych, problemów i trosk narodu zależy od tego co usłyszą w dzienniku, wiadomościach, informacjach lub innym 24 godziny. A co słyszą? To co wyżej zostało wymienione. Jako kraj nie mamy wielkich problemów, bo cóż to za problem, że Kaczyński nie potrafi śpiewać, a drugi Kaczyński łoił z gwitna. Jakaż to tragedia, że Hofmann pojechał po wieśniakach, a PiS się wystraszył debaty. Całą reszta się spokojnie buduje, że pasmanterie nie wyrabiają ze wstęgami i nożycami. Czasem, tu i ówdzie zawodzi ten czy tamten o rzeczową dyskusję, a mnie się wtedy z miejsca humor poprawia.

Reklama

Mało co mnie bawi tak skutecznie jak żarliwe apele o rzeczową dyskusję, o najważniejszych dla nas sprawach. Każdy temat ma swoją technikę prezentacji. Blida „na ten przykład” umierała jakieś trzy lata, niemal dzień w dzień, a tak naprawdę umiera do dziś. Lepper umierał trzy dni i sprawa jest jasna, rozsypane rachunki na stole, „zawieszony dekoder” i zeznania kierowcy. Bronisław Geremek nie patrzył na obrotomierz zamiast szybkościomierza, nie był pod presją telefonu komórkowego, a pasażerka nie wywierała żadnych nacisków, bo jak wiadomo była europejska i wiedziała czym grozi rozmowa z kierowcą w czasie jazdy. Pan Geremek był doskonale wykształconym kierowcą, miał aktualne prawo jazdy i idealnie wykonał manewr wyprzedzania. Wszystkich tych problemów nie udało się uniknąć kapitanowi Protasiukowi i pasażerom pod wpływem alkoholu. Każda sprawa w Polsce, ma swoją historię i metodologię obsługi. Tam gdzie trzeba się nagłaśnia, tam gdzie nie trzeba się wycisza. Nigdy nie ma tak, żeby się dowiedzieć czegoś szczególnie skomplikowanego. Proszę zwrócić uwagę, że przekaz jest prosty, jak bazarowa plotka. Tamten pił, ten fałszuje, kolejny przegrał w karty i się powiesił, jeszcze inny darł mordę na pilota. Innych wytłumaczeń nigdy nie było. Jesteśmy chyba jedynym krajem na świecie, który największą katastrofę lotniczą w dziejach tegoż, wyjaśnił brakiem pieczątki w papierach i fatalnie dobraną listą pasażerów, a tak naprawdę nic by się nie stało, gdyby w ogóle nie latać. Jesteśmy chyba jedynym krajem, gdzie szeroko komentuje się wydane 1500 złotych miesięcznie i niemal milczy nad 300 miliardami, które się rozpłynęły w ciągu czterech lat. W puencie popełnię mantrę. Chcecie władzy? Dajcie mi dwie telewizje i załatwię wszystko, wraz z każdym, według zlecenia.

Reklama

54 KOMENTARZE

  1. to prawda że na koniec roku
    ma być 900 miliardów? Nie żebym się przejmował, Bo wiem że wygra Rostowski który obiecał że za 4 lata będzie 0. Człowiek który cyklicznie rok w rok zaciąga 100 miliardów długu dodatkowo, nie może się przecież mylić. I wygra każdą debatę ekonomiczną.

  2. to prawda że na koniec roku
    ma być 900 miliardów? Nie żebym się przejmował, Bo wiem że wygra Rostowski który obiecał że za 4 lata będzie 0. Człowiek który cyklicznie rok w rok zaciąga 100 miliardów długu dodatkowo, nie może się przecież mylić. I wygra każdą debatę ekonomiczną.

  3. to prawda że na koniec roku
    ma być 900 miliardów? Nie żebym się przejmował, Bo wiem że wygra Rostowski który obiecał że za 4 lata będzie 0. Człowiek który cyklicznie rok w rok zaciąga 100 miliardów długu dodatkowo, nie może się przecież mylić. I wygra każdą debatę ekonomiczną.

  4. jest. kurwa, jeeeeest
    finanse.wp.pl/kat,102634,title,Jestesmy-liderem-i-basta,wid,13729972,wiadomosc.html
    Jak to zrobiłeś? – łamie się ze wzruszenia głos Krzemińskiego. Żakowski nie może odpalić papierosa, cichaczem ociera łzę rąbkiem rękawa. Rymanowski nerwowo pogania kosmetyczkę, czeka na wejście, dłonie się pocą trzymając kartkę z czerwonymi słupkami -jakże wysokimi. Olejnik szykuje pytania do programu, nie zastanawiając się dopisuje: Dlaczego?
    Gawiedź wybiegła na ulicę: Mamy PKB, mamy PKB – skandują – Dziękujemy.
    Pani z okienka, podając życzliwie bilet oraz z uśmiechem i czułością głaszcząc klawiaturę mówi: Mamy PKP.

    • no to q-rwa jesze taki kwiatuszek do kożuszka.
      “„Gazeta Polska” zdobyła tajne dokumenty ABW będące dowodem, że prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany. 25 października 2008 r. o godz. 23:02 jego dane wprowadzono do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Dokonała tego osoba posługująca się kartą ID o numerze 9200167. Oznaczało to, że od tamtej chwili wobec głowy państwa można było stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch.

      Październik 2008 r. Trwa rozpętana przez ministra Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Premiera, „wojna o krzesła”. Chodzi o udział w szczycie UE prezydenta i premiera. Minister Arabski odmawia prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu użyczenia rządowego samolotu Tu-154M.

      Premier Donald Tusk na pytanie, czy potrzebuje samolotu do swojej pracy, odpowiada: – Powiem brutalnie – nie potrzebuję pana prezydenta, na tym polega problem.

      Mimo trudności robionych przez Kancelarię Premiera prezydent Lech Kaczyński chce aktywnie uczestniczyć w polityce zagranicznej i zapowiada swój kolejny wyjazd do Brukseli, zaplanowany na 15 grudnia. Swoją decyzję ogłasza w połowie października.

      Kilka dni później zostaje zarejestrowany w Bazie Wiedzy Operacyjnej (BWO) Centrum Antyterrorystycznego (CAT) ABW. Oznacza to, że można wobec niego stosować wszelkie typy inwigilacji, w tym podsłuch.

      Centrum tajnych danych

      Rejestracja Lecha Kaczyńskiego nastąpiła 25 października o godz. 23:02:38. Dane wprowadził funkcjonariusz delegowany do CAT z innej służby, który posługiwał się kartą ID o numerze 9200167 – właśnie taki numer figuruje na dokumencie potwierdzającym wprowadzenie danych do BWO. Według naszych informacji, polecenie rejestracji prezydenta wydał mu Andrzej Józefacki, zastępca naczelnika wydziału III CAT.

      – Do BWO wprowadza się imię i nazwisko danej osoby, a pozostałe dane mogą być fałszywe. O kogo konkretnie chodzi, świadczą załączniki do rejestracji, które są nierozłączną częścią dokumentu. W przypadku Lecha Kaczyńskiego załącznikami są m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną – mówią nasi informatorzy. Podkreślają, że wprowadzenie danych do BWO oznacza zbieranie informacji ze wszystkich służb na temat tej osoby.

      – Nie ma mowy o żadnym zabezpieczeniu anyterrorystycznym – żeby kogoś zabezpieczyć, nie trzeba gromadzić o nim wszystkich informacji, także tych najbardziej poufnych. A poza tym takie zabezpieczenie odbywa się za wiedzą osoby zabezpieczanej – dodają nasi rozmówcy.

      Zebrane informacje na temat Lecha Kaczyńskiego trafiły z CAT do bazy ABW nazywanej w slangu funkcjonariuszy „jądrem”.

      całość tutaj

      http://niezalezna.pl/15345-prezydent-lech-kaczynski-byl-inwigilowany

      No i co? no i pewnie q-rwa nic!!! Ważne to co powie Kaczyński, jak się uśmiechnie Fotyga lub kogo zjebje Maciarewicz.

      “Niezależna “pyta się czy mamy nową aferę na miarę Watergate” – Naiwniacy.

      Z bezsilności chce się wyć. QRWA,QRWA QRWA . !!!

      • A ja właśnie słyszę jakiegoś
        A ja właśnie słyszę jakiegoś Ziutka z prokuratury, wystawionego na żer, jąka się na temat okoliczności śmierci Leppera. Byłoby zabawne, ale to trzeba widzieć, żeby wiedzieć jakie jest smutne. Oczywiście wszystkie nie pasujące do siebie klocki zostały pozamiatane. Jednego słowa na temat słynnego już dekodera i TV, co to był za sprzęt, czy ktoś sprawdził prostą funkcję stop klatki, na dekoderze i TV, przyjęto zeznania kierowcy, że Lepper nie potrafił wyłączyć kabla z kontaktu. Nagranie Sakiewicza, ma fatalną jakość i poszło do eksperta, to się za brzuch złapałem. Sakiewicz cytował w GP stenogramy, z tego nagrania. Okno było otwarte, ale zeznał świadek, że Lepper wietrzył biuro, był tak przeczulony, że nawet w zimie. To jest dziki kraj, tego człowiek o dwóch funkcjonujących komórkach nie jest w stanie słuchać.

      • polip
        “odsunąć po od władzy – i co dalej ?
        to trochę tak jak by we wsi był stary most ( dziurawy ) – więc go zburzymy – a potem się zobaczy .
        czy będą ci czy tamci to znaczenia większego nie ma “.

        Chłopie(dziewucho) ocknij się !!!. Wiem z własnego doświadczenia , że to BARDZO BOLI. “BUL” jest nie do zniesienia ale PO już nie boli

        Przeczytaj zalinkowany artykuł i powiedz mi , że to jest normalne, że tym gnojkom można zaufać?

        Co dalej – Matka ma rację , wszystko byle nie oni. !!!

  5. jest. kurwa, jeeeeest
    finanse.wp.pl/kat,102634,title,Jestesmy-liderem-i-basta,wid,13729972,wiadomosc.html
    Jak to zrobiłeś? – łamie się ze wzruszenia głos Krzemińskiego. Żakowski nie może odpalić papierosa, cichaczem ociera łzę rąbkiem rękawa. Rymanowski nerwowo pogania kosmetyczkę, czeka na wejście, dłonie się pocą trzymając kartkę z czerwonymi słupkami -jakże wysokimi. Olejnik szykuje pytania do programu, nie zastanawiając się dopisuje: Dlaczego?
    Gawiedź wybiegła na ulicę: Mamy PKB, mamy PKB – skandują – Dziękujemy.
    Pani z okienka, podając życzliwie bilet oraz z uśmiechem i czułością głaszcząc klawiaturę mówi: Mamy PKP.

    • no to q-rwa jesze taki kwiatuszek do kożuszka.
      “„Gazeta Polska” zdobyła tajne dokumenty ABW będące dowodem, że prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany. 25 października 2008 r. o godz. 23:02 jego dane wprowadzono do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Dokonała tego osoba posługująca się kartą ID o numerze 9200167. Oznaczało to, że od tamtej chwili wobec głowy państwa można było stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch.

      Październik 2008 r. Trwa rozpętana przez ministra Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Premiera, „wojna o krzesła”. Chodzi o udział w szczycie UE prezydenta i premiera. Minister Arabski odmawia prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu użyczenia rządowego samolotu Tu-154M.

      Premier Donald Tusk na pytanie, czy potrzebuje samolotu do swojej pracy, odpowiada: – Powiem brutalnie – nie potrzebuję pana prezydenta, na tym polega problem.

      Mimo trudności robionych przez Kancelarię Premiera prezydent Lech Kaczyński chce aktywnie uczestniczyć w polityce zagranicznej i zapowiada swój kolejny wyjazd do Brukseli, zaplanowany na 15 grudnia. Swoją decyzję ogłasza w połowie października.

      Kilka dni później zostaje zarejestrowany w Bazie Wiedzy Operacyjnej (BWO) Centrum Antyterrorystycznego (CAT) ABW. Oznacza to, że można wobec niego stosować wszelkie typy inwigilacji, w tym podsłuch.

      Centrum tajnych danych

      Rejestracja Lecha Kaczyńskiego nastąpiła 25 października o godz. 23:02:38. Dane wprowadził funkcjonariusz delegowany do CAT z innej służby, który posługiwał się kartą ID o numerze 9200167 – właśnie taki numer figuruje na dokumencie potwierdzającym wprowadzenie danych do BWO. Według naszych informacji, polecenie rejestracji prezydenta wydał mu Andrzej Józefacki, zastępca naczelnika wydziału III CAT.

      – Do BWO wprowadza się imię i nazwisko danej osoby, a pozostałe dane mogą być fałszywe. O kogo konkretnie chodzi, świadczą załączniki do rejestracji, które są nierozłączną częścią dokumentu. W przypadku Lecha Kaczyńskiego załącznikami są m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną – mówią nasi informatorzy. Podkreślają, że wprowadzenie danych do BWO oznacza zbieranie informacji ze wszystkich służb na temat tej osoby.

      – Nie ma mowy o żadnym zabezpieczeniu anyterrorystycznym – żeby kogoś zabezpieczyć, nie trzeba gromadzić o nim wszystkich informacji, także tych najbardziej poufnych. A poza tym takie zabezpieczenie odbywa się za wiedzą osoby zabezpieczanej – dodają nasi rozmówcy.

      Zebrane informacje na temat Lecha Kaczyńskiego trafiły z CAT do bazy ABW nazywanej w slangu funkcjonariuszy „jądrem”.

      całość tutaj

      http://niezalezna.pl/15345-prezydent-lech-kaczynski-byl-inwigilowany

      No i co? no i pewnie q-rwa nic!!! Ważne to co powie Kaczyński, jak się uśmiechnie Fotyga lub kogo zjebje Maciarewicz.

      “Niezależna “pyta się czy mamy nową aferę na miarę Watergate” – Naiwniacy.

      Z bezsilności chce się wyć. QRWA,QRWA QRWA . !!!

      • A ja właśnie słyszę jakiegoś
        A ja właśnie słyszę jakiegoś Ziutka z prokuratury, wystawionego na żer, jąka się na temat okoliczności śmierci Leppera. Byłoby zabawne, ale to trzeba widzieć, żeby wiedzieć jakie jest smutne. Oczywiście wszystkie nie pasujące do siebie klocki zostały pozamiatane. Jednego słowa na temat słynnego już dekodera i TV, co to był za sprzęt, czy ktoś sprawdził prostą funkcję stop klatki, na dekoderze i TV, przyjęto zeznania kierowcy, że Lepper nie potrafił wyłączyć kabla z kontaktu. Nagranie Sakiewicza, ma fatalną jakość i poszło do eksperta, to się za brzuch złapałem. Sakiewicz cytował w GP stenogramy, z tego nagrania. Okno było otwarte, ale zeznał świadek, że Lepper wietrzył biuro, był tak przeczulony, że nawet w zimie. To jest dziki kraj, tego człowiek o dwóch funkcjonujących komórkach nie jest w stanie słuchać.

      • polip
        “odsunąć po od władzy – i co dalej ?
        to trochę tak jak by we wsi był stary most ( dziurawy ) – więc go zburzymy – a potem się zobaczy .
        czy będą ci czy tamci to znaczenia większego nie ma “.

        Chłopie(dziewucho) ocknij się !!!. Wiem z własnego doświadczenia , że to BARDZO BOLI. “BUL” jest nie do zniesienia ale PO już nie boli

        Przeczytaj zalinkowany artykuł i powiedz mi , że to jest normalne, że tym gnojkom można zaufać?

        Co dalej – Matka ma rację , wszystko byle nie oni. !!!

  6. jest. kurwa, jeeeeest
    finanse.wp.pl/kat,102634,title,Jestesmy-liderem-i-basta,wid,13729972,wiadomosc.html
    Jak to zrobiłeś? – łamie się ze wzruszenia głos Krzemińskiego. Żakowski nie może odpalić papierosa, cichaczem ociera łzę rąbkiem rękawa. Rymanowski nerwowo pogania kosmetyczkę, czeka na wejście, dłonie się pocą trzymając kartkę z czerwonymi słupkami -jakże wysokimi. Olejnik szykuje pytania do programu, nie zastanawiając się dopisuje: Dlaczego?
    Gawiedź wybiegła na ulicę: Mamy PKB, mamy PKB – skandują – Dziękujemy.
    Pani z okienka, podając życzliwie bilet oraz z uśmiechem i czułością głaszcząc klawiaturę mówi: Mamy PKP.

    • no to q-rwa jesze taki kwiatuszek do kożuszka.
      “„Gazeta Polska” zdobyła tajne dokumenty ABW będące dowodem, że prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany. 25 października 2008 r. o godz. 23:02 jego dane wprowadzono do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Dokonała tego osoba posługująca się kartą ID o numerze 9200167. Oznaczało to, że od tamtej chwili wobec głowy państwa można było stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch.

      Październik 2008 r. Trwa rozpętana przez ministra Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Premiera, „wojna o krzesła”. Chodzi o udział w szczycie UE prezydenta i premiera. Minister Arabski odmawia prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu użyczenia rządowego samolotu Tu-154M.

      Premier Donald Tusk na pytanie, czy potrzebuje samolotu do swojej pracy, odpowiada: – Powiem brutalnie – nie potrzebuję pana prezydenta, na tym polega problem.

      Mimo trudności robionych przez Kancelarię Premiera prezydent Lech Kaczyński chce aktywnie uczestniczyć w polityce zagranicznej i zapowiada swój kolejny wyjazd do Brukseli, zaplanowany na 15 grudnia. Swoją decyzję ogłasza w połowie października.

      Kilka dni później zostaje zarejestrowany w Bazie Wiedzy Operacyjnej (BWO) Centrum Antyterrorystycznego (CAT) ABW. Oznacza to, że można wobec niego stosować wszelkie typy inwigilacji, w tym podsłuch.

      Centrum tajnych danych

      Rejestracja Lecha Kaczyńskiego nastąpiła 25 października o godz. 23:02:38. Dane wprowadził funkcjonariusz delegowany do CAT z innej służby, który posługiwał się kartą ID o numerze 9200167 – właśnie taki numer figuruje na dokumencie potwierdzającym wprowadzenie danych do BWO. Według naszych informacji, polecenie rejestracji prezydenta wydał mu Andrzej Józefacki, zastępca naczelnika wydziału III CAT.

      – Do BWO wprowadza się imię i nazwisko danej osoby, a pozostałe dane mogą być fałszywe. O kogo konkretnie chodzi, świadczą załączniki do rejestracji, które są nierozłączną częścią dokumentu. W przypadku Lecha Kaczyńskiego załącznikami są m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną – mówią nasi informatorzy. Podkreślają, że wprowadzenie danych do BWO oznacza zbieranie informacji ze wszystkich służb na temat tej osoby.

      – Nie ma mowy o żadnym zabezpieczeniu anyterrorystycznym – żeby kogoś zabezpieczyć, nie trzeba gromadzić o nim wszystkich informacji, także tych najbardziej poufnych. A poza tym takie zabezpieczenie odbywa się za wiedzą osoby zabezpieczanej – dodają nasi rozmówcy.

      Zebrane informacje na temat Lecha Kaczyńskiego trafiły z CAT do bazy ABW nazywanej w slangu funkcjonariuszy „jądrem”.

      całość tutaj

      http://niezalezna.pl/15345-prezydent-lech-kaczynski-byl-inwigilowany

      No i co? no i pewnie q-rwa nic!!! Ważne to co powie Kaczyński, jak się uśmiechnie Fotyga lub kogo zjebje Maciarewicz.

      “Niezależna “pyta się czy mamy nową aferę na miarę Watergate” – Naiwniacy.

      Z bezsilności chce się wyć. QRWA,QRWA QRWA . !!!

      • A ja właśnie słyszę jakiegoś
        A ja właśnie słyszę jakiegoś Ziutka z prokuratury, wystawionego na żer, jąka się na temat okoliczności śmierci Leppera. Byłoby zabawne, ale to trzeba widzieć, żeby wiedzieć jakie jest smutne. Oczywiście wszystkie nie pasujące do siebie klocki zostały pozamiatane. Jednego słowa na temat słynnego już dekodera i TV, co to był za sprzęt, czy ktoś sprawdził prostą funkcję stop klatki, na dekoderze i TV, przyjęto zeznania kierowcy, że Lepper nie potrafił wyłączyć kabla z kontaktu. Nagranie Sakiewicza, ma fatalną jakość i poszło do eksperta, to się za brzuch złapałem. Sakiewicz cytował w GP stenogramy, z tego nagrania. Okno było otwarte, ale zeznał świadek, że Lepper wietrzył biuro, był tak przeczulony, że nawet w zimie. To jest dziki kraj, tego człowiek o dwóch funkcjonujących komórkach nie jest w stanie słuchać.

      • polip
        “odsunąć po od władzy – i co dalej ?
        to trochę tak jak by we wsi był stary most ( dziurawy ) – więc go zburzymy – a potem się zobaczy .
        czy będą ci czy tamci to znaczenia większego nie ma “.

        Chłopie(dziewucho) ocknij się !!!. Wiem z własnego doświadczenia , że to BARDZO BOLI. “BUL” jest nie do zniesienia ale PO już nie boli

        Przeczytaj zalinkowany artykuł i powiedz mi , że to jest normalne, że tym gnojkom można zaufać?

        Co dalej – Matka ma rację , wszystko byle nie oni. !!!

  7. Ta pani z fotografii prowadzi akurat bardzo poważną
    rozmowę o Polsce z poważnym politykiem poważnej partii – Zbigniewem Chlebowskim. A rano, w bardzo poważnym radiu inna, równie poważna redaktor Olejnik, odbyła równie poważną rozmowę z innym Palikotem. I tak wyglądają poważne debaty w Polsce. Nie dziwię się Kaczyńskiemu i innym, choć trochę poważnym ludziom, że olali debaty.
    I jeszcze, wszystkim narodowcom i bogoojczyźnianym, pod rozwagę – wielki wzrostem i mały rozumem Roman Giertych (wicepremier rządu PiS) łączy się dzisiaj z kawiorowym komunistą Kaliszem. Nowy sojusz – narodowego socjalisty z socjalistą moskiewskim. Do obejrzenia tylko w Polsce.

  8. Ta pani z fotografii prowadzi akurat bardzo poważną
    rozmowę o Polsce z poważnym politykiem poważnej partii – Zbigniewem Chlebowskim. A rano, w bardzo poważnym radiu inna, równie poważna redaktor Olejnik, odbyła równie poważną rozmowę z innym Palikotem. I tak wyglądają poważne debaty w Polsce. Nie dziwię się Kaczyńskiemu i innym, choć trochę poważnym ludziom, że olali debaty.
    I jeszcze, wszystkim narodowcom i bogoojczyźnianym, pod rozwagę – wielki wzrostem i mały rozumem Roman Giertych (wicepremier rządu PiS) łączy się dzisiaj z kawiorowym komunistą Kaliszem. Nowy sojusz – narodowego socjalisty z socjalistą moskiewskim. Do obejrzenia tylko w Polsce.

  9. Ta pani z fotografii prowadzi akurat bardzo poważną
    rozmowę o Polsce z poważnym politykiem poważnej partii – Zbigniewem Chlebowskim. A rano, w bardzo poważnym radiu inna, równie poważna redaktor Olejnik, odbyła równie poważną rozmowę z innym Palikotem. I tak wyglądają poważne debaty w Polsce. Nie dziwię się Kaczyńskiemu i innym, choć trochę poważnym ludziom, że olali debaty.
    I jeszcze, wszystkim narodowcom i bogoojczyźnianym, pod rozwagę – wielki wzrostem i mały rozumem Roman Giertych (wicepremier rządu PiS) łączy się dzisiaj z kawiorowym komunistą Kaliszem. Nowy sojusz – narodowego socjalisty z socjalistą moskiewskim. Do obejrzenia tylko w Polsce.

  10. Jak można o Polsce porozmawiać poważnie, skoro sam kraj poważny
    nie jest? Dość smoleńskiego błota? Magii służb oraz mafii w każdej dziedzinie życia? Do tego nowa polityka historyczna na kolanach rezydenta Komoruskiego? Prawda jest taka, że o Polsce poważnie się nie da bo "Kongresówka" jeszcze do demokracji nie dorosła.

    Jak już PRL bis jebnie to obywatele przejrzą na oczy w jakim gównie żyją to może dopiero wtedy będzie można pogadać. A tak to tylko usiąść, zapiąć pasy i patrzeć co się będzie działo przez najbliższe 5 lat jak nie tylko w Polsce jebnie ale i UE późnie w rozsypkę 🙂

    • perspektywy
      E tam, nic nie jebnie. Nastąpi jedynie obniżenie poziomu życia do kreski wyznaczonej przez faktyczny poziom gospodarki, czyli spadek o 25 czy tam o 30 procent. Niemiec wyciągający trzy czy cztery patole miesięcznie trochę się zmartwi ale niezbyt to odczuje. Gorzej z Polakiem. Tutaj żyje się od wypłaty do wypłaty bez żadnej rezerwy, czyli starcza na rachunki o ile ząb się nie zepsuje i buty nie zedrą.
      No ale nie ma rady, zyski banków i dobre samopoczucie “rynków” to najwyższe dobro na tym świecie.
      Jakoś to przeżyjemy, nie wszyscy rzecz jasna.

  11. Jak można o Polsce porozmawiać poważnie, skoro sam kraj poważny
    nie jest? Dość smoleńskiego błota? Magii służb oraz mafii w każdej dziedzinie życia? Do tego nowa polityka historyczna na kolanach rezydenta Komoruskiego? Prawda jest taka, że o Polsce poważnie się nie da bo "Kongresówka" jeszcze do demokracji nie dorosła.

    Jak już PRL bis jebnie to obywatele przejrzą na oczy w jakim gównie żyją to może dopiero wtedy będzie można pogadać. A tak to tylko usiąść, zapiąć pasy i patrzeć co się będzie działo przez najbliższe 5 lat jak nie tylko w Polsce jebnie ale i UE późnie w rozsypkę 🙂

    • perspektywy
      E tam, nic nie jebnie. Nastąpi jedynie obniżenie poziomu życia do kreski wyznaczonej przez faktyczny poziom gospodarki, czyli spadek o 25 czy tam o 30 procent. Niemiec wyciągający trzy czy cztery patole miesięcznie trochę się zmartwi ale niezbyt to odczuje. Gorzej z Polakiem. Tutaj żyje się od wypłaty do wypłaty bez żadnej rezerwy, czyli starcza na rachunki o ile ząb się nie zepsuje i buty nie zedrą.
      No ale nie ma rady, zyski banków i dobre samopoczucie “rynków” to najwyższe dobro na tym świecie.
      Jakoś to przeżyjemy, nie wszyscy rzecz jasna.

  12. Jak można o Polsce porozmawiać poważnie, skoro sam kraj poważny
    nie jest? Dość smoleńskiego błota? Magii służb oraz mafii w każdej dziedzinie życia? Do tego nowa polityka historyczna na kolanach rezydenta Komoruskiego? Prawda jest taka, że o Polsce poważnie się nie da bo "Kongresówka" jeszcze do demokracji nie dorosła.

    Jak już PRL bis jebnie to obywatele przejrzą na oczy w jakim gównie żyją to może dopiero wtedy będzie można pogadać. A tak to tylko usiąść, zapiąć pasy i patrzeć co się będzie działo przez najbliższe 5 lat jak nie tylko w Polsce jebnie ale i UE późnie w rozsypkę 🙂

    • perspektywy
      E tam, nic nie jebnie. Nastąpi jedynie obniżenie poziomu życia do kreski wyznaczonej przez faktyczny poziom gospodarki, czyli spadek o 25 czy tam o 30 procent. Niemiec wyciągający trzy czy cztery patole miesięcznie trochę się zmartwi ale niezbyt to odczuje. Gorzej z Polakiem. Tutaj żyje się od wypłaty do wypłaty bez żadnej rezerwy, czyli starcza na rachunki o ile ząb się nie zepsuje i buty nie zedrą.
      No ale nie ma rady, zyski banków i dobre samopoczucie “rynków” to najwyższe dobro na tym świecie.
      Jakoś to przeżyjemy, nie wszyscy rzecz jasna.

      • to sobie właśnie czytam PO raz drugi …
        “Po przylocie do Polski Tu-154M został zabezpieczony przez nasze służby. Szczególnie dokładnie zrobiono to w salonikach VIP-owskich. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć informacje z pierwszej ręki, bo został zamontowany dodatkowy sprzęt. Gdy jeden z nas zapytał szefa, czy to oznacza, że będą podsłuchiwane najważniejsze osoby w państwie, usłyszał, że jest za bardzo ciekawy i lepiej będzie dla niego, jak zapomni o tej rozmowie – relacjonują nasi informatorzy.

        Ich zdaniem, opieszałość rządu i wojskowej prokuratury przy sprowadzaniu szczątków tupolewa jest związana właśnie z jego „zabezpieczeniem”.

        – Jestem przekonany, że Rosjanie, badając wrak, natrafili chociażby na fragment tego dodatkowego sprzętu. Niewykluczone, że właśnie dlatego polski rząd zachowywał się tak spolegliwie po katastrofie. Gdyby jakimś cudem Rosjanie przeoczyli urządzenia zamontowane w salonkach VIP-ów, naszym władzom jest teraz na rękę, by ten wrak niszczał w Rosji – dodają nasi rozmówcy.”

        http://niezalezna.pl/15345-tusk-inwigilowal-prezydenta-lecha-kaczynskiego

      • to sobie właśnie czytam PO raz drugi …
        “Po przylocie do Polski Tu-154M został zabezpieczony przez nasze służby. Szczególnie dokładnie zrobiono to w salonikach VIP-owskich. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć informacje z pierwszej ręki, bo został zamontowany dodatkowy sprzęt. Gdy jeden z nas zapytał szefa, czy to oznacza, że będą podsłuchiwane najważniejsze osoby w państwie, usłyszał, że jest za bardzo ciekawy i lepiej będzie dla niego, jak zapomni o tej rozmowie – relacjonują nasi informatorzy.

        Ich zdaniem, opieszałość rządu i wojskowej prokuratury przy sprowadzaniu szczątków tupolewa jest związana właśnie z jego „zabezpieczeniem”.

        – Jestem przekonany, że Rosjanie, badając wrak, natrafili chociażby na fragment tego dodatkowego sprzętu. Niewykluczone, że właśnie dlatego polski rząd zachowywał się tak spolegliwie po katastrofie. Gdyby jakimś cudem Rosjanie przeoczyli urządzenia zamontowane w salonkach VIP-ów, naszym władzom jest teraz na rękę, by ten wrak niszczał w Rosji – dodają nasi rozmówcy.”

        http://niezalezna.pl/15345-tusk-inwigilowal-prezydenta-lecha-kaczynskiego

      • to sobie właśnie czytam PO raz drugi …
        “Po przylocie do Polski Tu-154M został zabezpieczony przez nasze służby. Szczególnie dokładnie zrobiono to w salonikach VIP-owskich. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć informacje z pierwszej ręki, bo został zamontowany dodatkowy sprzęt. Gdy jeden z nas zapytał szefa, czy to oznacza, że będą podsłuchiwane najważniejsze osoby w państwie, usłyszał, że jest za bardzo ciekawy i lepiej będzie dla niego, jak zapomni o tej rozmowie – relacjonują nasi informatorzy.

        Ich zdaniem, opieszałość rządu i wojskowej prokuratury przy sprowadzaniu szczątków tupolewa jest związana właśnie z jego „zabezpieczeniem”.

        – Jestem przekonany, że Rosjanie, badając wrak, natrafili chociażby na fragment tego dodatkowego sprzętu. Niewykluczone, że właśnie dlatego polski rząd zachowywał się tak spolegliwie po katastrofie. Gdyby jakimś cudem Rosjanie przeoczyli urządzenia zamontowane w salonkach VIP-ów, naszym władzom jest teraz na rękę, by ten wrak niszczał w Rosji – dodają nasi rozmówcy.”

        http://niezalezna.pl/15345-tusk-inwigilowal-prezydenta-lecha-kaczynskiego

  13. Czytam tekst i komentarze, i
    Czytam tekst i komentarze, i taka myśl mi przychodzi do głowy. Mam dość! Losy świata nie leżą w naszych rękach!

    I… Stare a wciąż aktualne. Niestety.

    Trzeba się zastanowić w której kolejce stanąć w Październiku, jest ich dziś więcej niż dwie. Nasza jest dłuższa, więc jest ważniejsza a pan nas nie strasz! Widzisz pan, ledwoś pan w naszej stanął a już żeś się pan do przodu posunął! Chyba o to chodzi. Nie ważne w której kolejce stoisz. Ważne, że się posuwasz do przodu.

    Śmiech zabija najskuteczniej. Śmiejmy się zatem, bez nerw, bo złość piękności szkodzi. Obyśmy zawsze piękni byli!

  14. Czytam tekst i komentarze, i
    Czytam tekst i komentarze, i taka myśl mi przychodzi do głowy. Mam dość! Losy świata nie leżą w naszych rękach!

    I… Stare a wciąż aktualne. Niestety.

    Trzeba się zastanowić w której kolejce stanąć w Październiku, jest ich dziś więcej niż dwie. Nasza jest dłuższa, więc jest ważniejsza a pan nas nie strasz! Widzisz pan, ledwoś pan w naszej stanął a już żeś się pan do przodu posunął! Chyba o to chodzi. Nie ważne w której kolejce stoisz. Ważne, że się posuwasz do przodu.

    Śmiech zabija najskuteczniej. Śmiejmy się zatem, bez nerw, bo złość piękności szkodzi. Obyśmy zawsze piękni byli!

  15. Czytam tekst i komentarze, i
    Czytam tekst i komentarze, i taka myśl mi przychodzi do głowy. Mam dość! Losy świata nie leżą w naszych rękach!

    I… Stare a wciąż aktualne. Niestety.

    Trzeba się zastanowić w której kolejce stanąć w Październiku, jest ich dziś więcej niż dwie. Nasza jest dłuższa, więc jest ważniejsza a pan nas nie strasz! Widzisz pan, ledwoś pan w naszej stanął a już żeś się pan do przodu posunął! Chyba o to chodzi. Nie ważne w której kolejce stoisz. Ważne, że się posuwasz do przodu.

    Śmiech zabija najskuteczniej. Śmiejmy się zatem, bez nerw, bo złość piękności szkodzi. Obyśmy zawsze piękni byli!

  16. Na co Polska może być jeszcze potrzebna?
    ankieta „Arcanów” – rok 2011:

    1. Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Jaki jest/może być sens polskości (Polski) dla Polaków, jaki dla tutejszych, jaki dla sąsiadów, dla innych (dla naszego regionu, dla Europy, dla świata)?
    2. Jakie zobowiązanie może dziś wynikać z akceptowanej przynależności do polskiej wspólnoty historycznej/obywatelskiej/narodowej? Na co my możemy być Polsce potrzebni?

    Obydwa pytania zaadresowaliśmy do polskich respondentów. Pytanie pierwsze skierowaliśmy także do grupy zagranicznych obserwatorów (sympatyków) polskości. Drukujemy poniżej odpowiedzi – najpierw 25 odpowiedzi polskich, potem 7 odpowiedzi zagranicznych. Łącznie 32 głosy, do których każdy Czytelnik może dodać własny, trzydziesty trzeci.
    Redakcja (Dwumiesięcznika ARCANA)

    Marek Jan Chodakiewicz

    1.Józef Piłsudski powiedział, że Polska jest skazana na wielkość. Wątpię, aby potrafił to wytłumaczyć, czy rozumiał co mówił, ze względu na jego poważne luki edukacyjne, on raczej wyczuwał pewne rzeczy intuicyjnie. Ale miał rację. Chodzi o to, że Polska będzie albo wielka i zatriumfuje, albo skundlona i powoli zwiędnie. Nie ma innej opcji.

    Schowanie się pod „opiekę” Unii Europejskiej oznacza w rzeczywistości na krótką metę demobilizację polskości, a na długą jej demontaż. Ponadto UE nie będzie Polski – w znaczeniu tradycyjnym – bronić przed zewnętrznymi wrogami, bowiem UE nie identyfikuje się z Polską jako państwem samodzielnym i jego interesami. EU może się interesować obszarem polskim z różnych względów, ale to nie to samo. Przecież EU nie jest przymierzem państw narodowych, tylko superpaństwem centralizującym post-kraje zatracające swoje jednorodne oblicze, a co najwyżej wyróżniające się nadal odrębnościami regionalnymi.

    Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji. Widzi się ją jako przeszkodę do zacieśnienia współpracy między Berlinem a Moskwą. Polska nie służy wcale żadnym interesom amerykańskim, bowiem przeszkadza Waszyngtonowi dogadywać się a już to z Brukselą, a już to z Berlinem czy Moskwą. Polska nie jest też potrzebna krajom bałtyckim, Białorusi, Ukrainie, Czechom, Słowacji, czy Węgrom, bowiem Polska nie potrafi właściwie nic im w chwili obecnej zaoferować, a szczególnie rzeczy najważniejszej: bezpieczeństwa i możliwości dalszego rozwoju ich odrębnych kultur bez strachu przed kolejną ofensywą gospodarczą czy wojskową mocarstw ościennych. Polska jest tak samo słaba jak one.
    W obecnym układzie geopolitycznym miejsca na Polskę jako odrębnego i suwerennego gracza po prostu nie ma. W innym układzie, to inna sprawa. Ale trzeba by wznieść się poza UE i wyobrazić inne możliwości. Ale aby cokolwiek takiego sobie wyobrazić musi nastąpić kontrewolucja w nas samych, której wynikiem będzie odnowa duchowa i zmiana paradygmatu.

    W nowym układzie geopolitycznym Polska może być potrzebna po to, aby stała się sworzniem, który zorganizuje Intermarium. Kultura polska ma w sobie potencjał uniwersalny, który zakwitł chwilowo w dobie Jagiellonów i I RP, niestety zabrakło dyscypliny i wizji na jego zrealizowanie. Potencjał dalej istnieje, choć prawie nikt nie śmie o nim śnić. Gdy znajdą się śmiałkowie, panie i panowie, można zacząć taki program realizować. Niech elity rządzące pokarzą najpierw, że potrafią chociaż wybudować nad Wisłą autostrady. Ale aby to się stało, Polska musi najpierw otrząsnąć się ze skundlenia. First things first.
    Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła. Gdy Polska powstanie z kolan, gdy wyemancypuje się z niewolniczego syndromu PRL, gdy zakwitnie gospodarczo, intelekutalnie i kulturowo, stanie się atrakcyjnym partnerem i magnesem dla sąsiadów. Sami wtedy do Polaków przyjdą. Co więcej, zwrócą oczy na Polskę jako na potencjalnego partnera możni tego świata. Na razie nie ma czym imponować, ani sobie, ani sąsiadom, a tym bardziej Europie czy światu. Trzeba się najpierw wziąć w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej. Nikt Polski za Polaków bronić nie będzie, bowiem nikt inny nie uważa Polskę za szczególnie ważną czy potrzebną.

    Polska jest potrzebna jedynie tym, którzy uważają, że Polska jest potrzebna. Czyli, takim, którzy myślą, że Polska jest jakimś dobrem, bytem wypełniającym rolę pozytywną, pożądaną. A tacy, co to uznają przede wszystkim identyfikują się jako Polacy. Robią to z wolnego wyboru, z wolnej woli. Łączy ich pewna wspólnota, oparta głównie na concensusie kulturowym, w większości niekwestionowanym, odruchowym, wynikającym z historii. Czyli można powiedzieć, że świadomymi Polakami są tylko ci, którzy uważają polskość i Polskę za wartość pozytywną. Idąc dalej, tylko ci, którzy uważają, że Polska jest potrzebna, winni być uznani za pełnoprawnych obywateli. Inni – tacy, co uznają, że Polskę należy zlikwidować, czy tacy, którzy mają to wszystko w nosie, nie powinni o Polsce decydować – gdyż nie mają ku temu prawa ani żadnych innych przesłanek. Negując czy lekceważąc Polskę, nie są bowiem Polakami. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

    Naturalnie taki wywód można przeprowadzić o ile dogadamy się co do definicji Polski i Polaków. Logicznie można określić taki byt jak Polska jedynie na podstawie nagromadzonego przez ponad tysiąclecie materiału dowodowego. Polska jest sumą doświadczeń przeszłości i tradycji wyodrębnionych jako polskie i afirmujących polskość w rozmaitej postaci. Oznacza to, że polskość może być i zjednoczona, scentralizowana, jak i rozdrobniona, dzielnicowa, regionalna, wiejska, miejska, a nawet – a może i przede wszystkim – federacyjna i wielonarodowa. Ale kultura jest jej jedna, choć rozmaita. Pozwala to Polakom mieć rozmaite świadomości narodowe, czasami jednocześnie (np. tatarską, żydowską, kaszubską, śląską, czy ormiańską), ale jedną haute kulturę (polską).

    Podkreślmy ponownie, że koncepcja polskości ma sens tylko o ile wywodzi się z doświadczeń pokoleń, z polskiej tradycji. Czyli Polak to twór a posteriori. Trudno przecież sklecić Polaka w oderwaniu od historii, na podstawie aprioryzmu. Polak to nie homo sovieticus. Ludzie upierający się, że są Polakami, a jednocześnie odrzucający czy niszczący tradycję, z polskości w rzeczywistości się emancypują. Stają się post-Polakami, albo nie Polakami, szczególnie gdy wybierają dla siebie poza polską świadomość. Polskość bowiem to wybór kulturowy, a nie wypływający z postępowych etno-nacjonalistycznych mrzonek.

    2. Na co my możemy być Polsce potrzebni? Nasza rola jest prosta: kontynuować pracę w celu wyrugowania PRL z duszy Polaków. Gdy Polacy przestaną być post-PRLowcami i odrzucą syreni śpiew post-Polaków pchających do homogenizującej UE, gdy uwierzą w siebie, to wtedy będzie można coś z nimi zrobić. Na razie standartową odpowiedzią post-PRLowców na cokolwiek prawie jest: „Fajny pomysł, ale tego się nie da zrobić.” Związane z nami środowisko „Glaukopisu” oraz garstka czujących po polsku Polonusów z Zachodu, z USA szczególnie, stale pokazuje na polu intelektualnym i społecznym, że można zrobić, co można zrobić, jak można zrobić i dlaczego trzeba stale robić. Trzeba wytyczyć cel strategiczny i uparcie dążyć do niego. Wbrew szyderstwom, wbrew chwilowym modom. Semper fidelis.

    Rolą naszą jest krzewić realistyczny optymizm co do przyszłości. Mamy czasy saskie. Trzeba Szkoły Rycerskiej, trzeba reform, trzeba wiedzy. Trzeba zasypać przepaść między konfederatami barskimi i kościuszkowskimi reformatorami. Oby tym razem nie było za późno. Póki my żyjemy.

  17. Na co Polska może być jeszcze potrzebna?
    ankieta „Arcanów” – rok 2011:

    1. Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Jaki jest/może być sens polskości (Polski) dla Polaków, jaki dla tutejszych, jaki dla sąsiadów, dla innych (dla naszego regionu, dla Europy, dla świata)?
    2. Jakie zobowiązanie może dziś wynikać z akceptowanej przynależności do polskiej wspólnoty historycznej/obywatelskiej/narodowej? Na co my możemy być Polsce potrzebni?

    Obydwa pytania zaadresowaliśmy do polskich respondentów. Pytanie pierwsze skierowaliśmy także do grupy zagranicznych obserwatorów (sympatyków) polskości. Drukujemy poniżej odpowiedzi – najpierw 25 odpowiedzi polskich, potem 7 odpowiedzi zagranicznych. Łącznie 32 głosy, do których każdy Czytelnik może dodać własny, trzydziesty trzeci.
    Redakcja (Dwumiesięcznika ARCANA)

    Marek Jan Chodakiewicz

    1.Józef Piłsudski powiedział, że Polska jest skazana na wielkość. Wątpię, aby potrafił to wytłumaczyć, czy rozumiał co mówił, ze względu na jego poważne luki edukacyjne, on raczej wyczuwał pewne rzeczy intuicyjnie. Ale miał rację. Chodzi o to, że Polska będzie albo wielka i zatriumfuje, albo skundlona i powoli zwiędnie. Nie ma innej opcji.

    Schowanie się pod „opiekę” Unii Europejskiej oznacza w rzeczywistości na krótką metę demobilizację polskości, a na długą jej demontaż. Ponadto UE nie będzie Polski – w znaczeniu tradycyjnym – bronić przed zewnętrznymi wrogami, bowiem UE nie identyfikuje się z Polską jako państwem samodzielnym i jego interesami. EU może się interesować obszarem polskim z różnych względów, ale to nie to samo. Przecież EU nie jest przymierzem państw narodowych, tylko superpaństwem centralizującym post-kraje zatracające swoje jednorodne oblicze, a co najwyżej wyróżniające się nadal odrębnościami regionalnymi.

    Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji. Widzi się ją jako przeszkodę do zacieśnienia współpracy między Berlinem a Moskwą. Polska nie służy wcale żadnym interesom amerykańskim, bowiem przeszkadza Waszyngtonowi dogadywać się a już to z Brukselą, a już to z Berlinem czy Moskwą. Polska nie jest też potrzebna krajom bałtyckim, Białorusi, Ukrainie, Czechom, Słowacji, czy Węgrom, bowiem Polska nie potrafi właściwie nic im w chwili obecnej zaoferować, a szczególnie rzeczy najważniejszej: bezpieczeństwa i możliwości dalszego rozwoju ich odrębnych kultur bez strachu przed kolejną ofensywą gospodarczą czy wojskową mocarstw ościennych. Polska jest tak samo słaba jak one.
    W obecnym układzie geopolitycznym miejsca na Polskę jako odrębnego i suwerennego gracza po prostu nie ma. W innym układzie, to inna sprawa. Ale trzeba by wznieść się poza UE i wyobrazić inne możliwości. Ale aby cokolwiek takiego sobie wyobrazić musi nastąpić kontrewolucja w nas samych, której wynikiem będzie odnowa duchowa i zmiana paradygmatu.

    W nowym układzie geopolitycznym Polska może być potrzebna po to, aby stała się sworzniem, który zorganizuje Intermarium. Kultura polska ma w sobie potencjał uniwersalny, który zakwitł chwilowo w dobie Jagiellonów i I RP, niestety zabrakło dyscypliny i wizji na jego zrealizowanie. Potencjał dalej istnieje, choć prawie nikt nie śmie o nim śnić. Gdy znajdą się śmiałkowie, panie i panowie, można zacząć taki program realizować. Niech elity rządzące pokarzą najpierw, że potrafią chociaż wybudować nad Wisłą autostrady. Ale aby to się stało, Polska musi najpierw otrząsnąć się ze skundlenia. First things first.
    Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła. Gdy Polska powstanie z kolan, gdy wyemancypuje się z niewolniczego syndromu PRL, gdy zakwitnie gospodarczo, intelekutalnie i kulturowo, stanie się atrakcyjnym partnerem i magnesem dla sąsiadów. Sami wtedy do Polaków przyjdą. Co więcej, zwrócą oczy na Polskę jako na potencjalnego partnera możni tego świata. Na razie nie ma czym imponować, ani sobie, ani sąsiadom, a tym bardziej Europie czy światu. Trzeba się najpierw wziąć w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej. Nikt Polski za Polaków bronić nie będzie, bowiem nikt inny nie uważa Polskę za szczególnie ważną czy potrzebną.

    Polska jest potrzebna jedynie tym, którzy uważają, że Polska jest potrzebna. Czyli, takim, którzy myślą, że Polska jest jakimś dobrem, bytem wypełniającym rolę pozytywną, pożądaną. A tacy, co to uznają przede wszystkim identyfikują się jako Polacy. Robią to z wolnego wyboru, z wolnej woli. Łączy ich pewna wspólnota, oparta głównie na concensusie kulturowym, w większości niekwestionowanym, odruchowym, wynikającym z historii. Czyli można powiedzieć, że świadomymi Polakami są tylko ci, którzy uważają polskość i Polskę za wartość pozytywną. Idąc dalej, tylko ci, którzy uważają, że Polska jest potrzebna, winni być uznani za pełnoprawnych obywateli. Inni – tacy, co uznają, że Polskę należy zlikwidować, czy tacy, którzy mają to wszystko w nosie, nie powinni o Polsce decydować – gdyż nie mają ku temu prawa ani żadnych innych przesłanek. Negując czy lekceważąc Polskę, nie są bowiem Polakami. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

    Naturalnie taki wywód można przeprowadzić o ile dogadamy się co do definicji Polski i Polaków. Logicznie można określić taki byt jak Polska jedynie na podstawie nagromadzonego przez ponad tysiąclecie materiału dowodowego. Polska jest sumą doświadczeń przeszłości i tradycji wyodrębnionych jako polskie i afirmujących polskość w rozmaitej postaci. Oznacza to, że polskość może być i zjednoczona, scentralizowana, jak i rozdrobniona, dzielnicowa, regionalna, wiejska, miejska, a nawet – a może i przede wszystkim – federacyjna i wielonarodowa. Ale kultura jest jej jedna, choć rozmaita. Pozwala to Polakom mieć rozmaite świadomości narodowe, czasami jednocześnie (np. tatarską, żydowską, kaszubską, śląską, czy ormiańską), ale jedną haute kulturę (polską).

    Podkreślmy ponownie, że koncepcja polskości ma sens tylko o ile wywodzi się z doświadczeń pokoleń, z polskiej tradycji. Czyli Polak to twór a posteriori. Trudno przecież sklecić Polaka w oderwaniu od historii, na podstawie aprioryzmu. Polak to nie homo sovieticus. Ludzie upierający się, że są Polakami, a jednocześnie odrzucający czy niszczący tradycję, z polskości w rzeczywistości się emancypują. Stają się post-Polakami, albo nie Polakami, szczególnie gdy wybierają dla siebie poza polską świadomość. Polskość bowiem to wybór kulturowy, a nie wypływający z postępowych etno-nacjonalistycznych mrzonek.

    2. Na co my możemy być Polsce potrzebni? Nasza rola jest prosta: kontynuować pracę w celu wyrugowania PRL z duszy Polaków. Gdy Polacy przestaną być post-PRLowcami i odrzucą syreni śpiew post-Polaków pchających do homogenizującej UE, gdy uwierzą w siebie, to wtedy będzie można coś z nimi zrobić. Na razie standartową odpowiedzią post-PRLowców na cokolwiek prawie jest: „Fajny pomysł, ale tego się nie da zrobić.” Związane z nami środowisko „Glaukopisu” oraz garstka czujących po polsku Polonusów z Zachodu, z USA szczególnie, stale pokazuje na polu intelektualnym i społecznym, że można zrobić, co można zrobić, jak można zrobić i dlaczego trzeba stale robić. Trzeba wytyczyć cel strategiczny i uparcie dążyć do niego. Wbrew szyderstwom, wbrew chwilowym modom. Semper fidelis.

    Rolą naszą jest krzewić realistyczny optymizm co do przyszłości. Mamy czasy saskie. Trzeba Szkoły Rycerskiej, trzeba reform, trzeba wiedzy. Trzeba zasypać przepaść między konfederatami barskimi i kościuszkowskimi reformatorami. Oby tym razem nie było za późno. Póki my żyjemy.

  18. Na co Polska może być jeszcze potrzebna?
    ankieta „Arcanów” – rok 2011:

    1. Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Jaki jest/może być sens polskości (Polski) dla Polaków, jaki dla tutejszych, jaki dla sąsiadów, dla innych (dla naszego regionu, dla Europy, dla świata)?
    2. Jakie zobowiązanie może dziś wynikać z akceptowanej przynależności do polskiej wspólnoty historycznej/obywatelskiej/narodowej? Na co my możemy być Polsce potrzebni?

    Obydwa pytania zaadresowaliśmy do polskich respondentów. Pytanie pierwsze skierowaliśmy także do grupy zagranicznych obserwatorów (sympatyków) polskości. Drukujemy poniżej odpowiedzi – najpierw 25 odpowiedzi polskich, potem 7 odpowiedzi zagranicznych. Łącznie 32 głosy, do których każdy Czytelnik może dodać własny, trzydziesty trzeci.
    Redakcja (Dwumiesięcznika ARCANA)

    Marek Jan Chodakiewicz

    1.Józef Piłsudski powiedział, że Polska jest skazana na wielkość. Wątpię, aby potrafił to wytłumaczyć, czy rozumiał co mówił, ze względu na jego poważne luki edukacyjne, on raczej wyczuwał pewne rzeczy intuicyjnie. Ale miał rację. Chodzi o to, że Polska będzie albo wielka i zatriumfuje, albo skundlona i powoli zwiędnie. Nie ma innej opcji.

    Schowanie się pod „opiekę” Unii Europejskiej oznacza w rzeczywistości na krótką metę demobilizację polskości, a na długą jej demontaż. Ponadto UE nie będzie Polski – w znaczeniu tradycyjnym – bronić przed zewnętrznymi wrogami, bowiem UE nie identyfikuje się z Polską jako państwem samodzielnym i jego interesami. EU może się interesować obszarem polskim z różnych względów, ale to nie to samo. Przecież EU nie jest przymierzem państw narodowych, tylko superpaństwem centralizującym post-kraje zatracające swoje jednorodne oblicze, a co najwyżej wyróżniające się nadal odrębnościami regionalnymi.

    Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji. Widzi się ją jako przeszkodę do zacieśnienia współpracy między Berlinem a Moskwą. Polska nie służy wcale żadnym interesom amerykańskim, bowiem przeszkadza Waszyngtonowi dogadywać się a już to z Brukselą, a już to z Berlinem czy Moskwą. Polska nie jest też potrzebna krajom bałtyckim, Białorusi, Ukrainie, Czechom, Słowacji, czy Węgrom, bowiem Polska nie potrafi właściwie nic im w chwili obecnej zaoferować, a szczególnie rzeczy najważniejszej: bezpieczeństwa i możliwości dalszego rozwoju ich odrębnych kultur bez strachu przed kolejną ofensywą gospodarczą czy wojskową mocarstw ościennych. Polska jest tak samo słaba jak one.
    W obecnym układzie geopolitycznym miejsca na Polskę jako odrębnego i suwerennego gracza po prostu nie ma. W innym układzie, to inna sprawa. Ale trzeba by wznieść się poza UE i wyobrazić inne możliwości. Ale aby cokolwiek takiego sobie wyobrazić musi nastąpić kontrewolucja w nas samych, której wynikiem będzie odnowa duchowa i zmiana paradygmatu.

    W nowym układzie geopolitycznym Polska może być potrzebna po to, aby stała się sworzniem, który zorganizuje Intermarium. Kultura polska ma w sobie potencjał uniwersalny, który zakwitł chwilowo w dobie Jagiellonów i I RP, niestety zabrakło dyscypliny i wizji na jego zrealizowanie. Potencjał dalej istnieje, choć prawie nikt nie śmie o nim śnić. Gdy znajdą się śmiałkowie, panie i panowie, można zacząć taki program realizować. Niech elity rządzące pokarzą najpierw, że potrafią chociaż wybudować nad Wisłą autostrady. Ale aby to się stało, Polska musi najpierw otrząsnąć się ze skundlenia. First things first.
    Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła. Gdy Polska powstanie z kolan, gdy wyemancypuje się z niewolniczego syndromu PRL, gdy zakwitnie gospodarczo, intelekutalnie i kulturowo, stanie się atrakcyjnym partnerem i magnesem dla sąsiadów. Sami wtedy do Polaków przyjdą. Co więcej, zwrócą oczy na Polskę jako na potencjalnego partnera możni tego świata. Na razie nie ma czym imponować, ani sobie, ani sąsiadom, a tym bardziej Europie czy światu. Trzeba się najpierw wziąć w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej. Nikt Polski za Polaków bronić nie będzie, bowiem nikt inny nie uważa Polskę za szczególnie ważną czy potrzebną.

    Polska jest potrzebna jedynie tym, którzy uważają, że Polska jest potrzebna. Czyli, takim, którzy myślą, że Polska jest jakimś dobrem, bytem wypełniającym rolę pozytywną, pożądaną. A tacy, co to uznają przede wszystkim identyfikują się jako Polacy. Robią to z wolnego wyboru, z wolnej woli. Łączy ich pewna wspólnota, oparta głównie na concensusie kulturowym, w większości niekwestionowanym, odruchowym, wynikającym z historii. Czyli można powiedzieć, że świadomymi Polakami są tylko ci, którzy uważają polskość i Polskę za wartość pozytywną. Idąc dalej, tylko ci, którzy uważają, że Polska jest potrzebna, winni być uznani za pełnoprawnych obywateli. Inni – tacy, co uznają, że Polskę należy zlikwidować, czy tacy, którzy mają to wszystko w nosie, nie powinni o Polsce decydować – gdyż nie mają ku temu prawa ani żadnych innych przesłanek. Negując czy lekceważąc Polskę, nie są bowiem Polakami. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

    Naturalnie taki wywód można przeprowadzić o ile dogadamy się co do definicji Polski i Polaków. Logicznie można określić taki byt jak Polska jedynie na podstawie nagromadzonego przez ponad tysiąclecie materiału dowodowego. Polska jest sumą doświadczeń przeszłości i tradycji wyodrębnionych jako polskie i afirmujących polskość w rozmaitej postaci. Oznacza to, że polskość może być i zjednoczona, scentralizowana, jak i rozdrobniona, dzielnicowa, regionalna, wiejska, miejska, a nawet – a może i przede wszystkim – federacyjna i wielonarodowa. Ale kultura jest jej jedna, choć rozmaita. Pozwala to Polakom mieć rozmaite świadomości narodowe, czasami jednocześnie (np. tatarską, żydowską, kaszubską, śląską, czy ormiańską), ale jedną haute kulturę (polską).

    Podkreślmy ponownie, że koncepcja polskości ma sens tylko o ile wywodzi się z doświadczeń pokoleń, z polskiej tradycji. Czyli Polak to twór a posteriori. Trudno przecież sklecić Polaka w oderwaniu od historii, na podstawie aprioryzmu. Polak to nie homo sovieticus. Ludzie upierający się, że są Polakami, a jednocześnie odrzucający czy niszczący tradycję, z polskości w rzeczywistości się emancypują. Stają się post-Polakami, albo nie Polakami, szczególnie gdy wybierają dla siebie poza polską świadomość. Polskość bowiem to wybór kulturowy, a nie wypływający z postępowych etno-nacjonalistycznych mrzonek.

    2. Na co my możemy być Polsce potrzebni? Nasza rola jest prosta: kontynuować pracę w celu wyrugowania PRL z duszy Polaków. Gdy Polacy przestaną być post-PRLowcami i odrzucą syreni śpiew post-Polaków pchających do homogenizującej UE, gdy uwierzą w siebie, to wtedy będzie można coś z nimi zrobić. Na razie standartową odpowiedzią post-PRLowców na cokolwiek prawie jest: „Fajny pomysł, ale tego się nie da zrobić.” Związane z nami środowisko „Glaukopisu” oraz garstka czujących po polsku Polonusów z Zachodu, z USA szczególnie, stale pokazuje na polu intelektualnym i społecznym, że można zrobić, co można zrobić, jak można zrobić i dlaczego trzeba stale robić. Trzeba wytyczyć cel strategiczny i uparcie dążyć do niego. Wbrew szyderstwom, wbrew chwilowym modom. Semper fidelis.

    Rolą naszą jest krzewić realistyczny optymizm co do przyszłości. Mamy czasy saskie. Trzeba Szkoły Rycerskiej, trzeba reform, trzeba wiedzy. Trzeba zasypać przepaść między konfederatami barskimi i kościuszkowskimi reformatorami. Oby tym razem nie było za późno. Póki my żyjemy.