Reklama

21. Nie śpij, bo cię okradną
Boguta rozciągnięty na podłodze usprawiedliwiał swoje błogie lenistwo koniecznością odświeżenia myśli. Nie sposób funkcjonować w nieustannym skupieniu i wytężaniu umysłu. Poza wszystkim zapracował na tę chwilę, przeczytał więcej niż zwykle, napisał tyle, ile był w stanie. W kryjówce panowała niczym nie zmącona cisza, o której zwykło się mawiać, że kłuje w uszy. I tak rzeczywiście się działo, Boguta czuł jak cisza wypełnia każdy zakamarek i nie znajdując dla siebie miejsca w skromnej przestrzeni, ciśnie się do uszu i rozchodzi po całym ciele. Przyjemne doznanie, rzadkie, wiecznie coś się dzieje, krzyczy, napomina, nie daje o sobie zapomnieć; teraz nic, spokój. Boguta odpoczywał, za niego wysilała się cisza. Pracowała tak intensywnie, że komfort wypoczynku zwolna zaczął uwierać wspomnieniem o jakości, wymagającej potu i odcisków. Z rzeczy od wieków nie naruszonych i wymykających się tandecie, cisza zajmowała, przynajmniej w tej chwili, pierwsze miejsce. Co jeszcze? Zaczął poszukiwać podobnych jakości i szybko zrozumiał, że sporo rzeczy, które nie stały się byle czym są poza zasięgiem wzroku, są niewidoczne. Do ciszy dodał dotyk, smak, wzrok, zapach, potem zmienił kierunek i odnalazł czytanie z pisaniem. W końcu dotarł do rzeczy widocznych, wyróżnił światło i w tym momencie wyliczanie jakości zostało przerwane. Do pokoju wparowała Luiza, wyraźnie podniecona, prawie wzburzona, machała ręką już od drzwi, pokazywała, żeby bez zwłoki ruszyć za nią. Dla pewności głośno wydała komendę:
– Chodź szybko, jesteś potrzebny.
– Co się stało? – leniwie spytał Boguta, wytrącony z rozważania rzeczy największych.
– Chodź, zobaczysz i wytłumaczysz – ponaglała Luiza, przebierała nogami, wierciła się w miejscu. Boguta podniósł się z podłogi, po drodze do światła dorzucił jeszcze jedną jakość, którą uświadomiła mu Luiza. Dzięki temu, do czytania i pisania dołączyło mówienie. Weszli do salonu, gdzie Alex trzeci raz usiłował odszyfrować komunikat ze Skyboxa.
– I co? Już wiesz o co chodzi? – spytała Luiza.
– Nie mam pojęcia, chyba o nic nie chodzi. Po co wysyłać takie wiadomości, nic z tego nie wynika, nic się nie da zrozumieć – Alex zdenerwował się na zapas, przede wszystkim tym, że nie rozumiał komunikatu, ale też wizytą Boguty, który zapewne będzie się wymądrzał.
– Weź, przeczytaj Boguta, ja też głupia jestem – przyznała Luiza, czym nieznacznie pocieszyła Alexa.
– Już przeczytałem – z bezczelnym spokojem odpowiedział młody Oller.
– Już! – krzyknęli razem starsi Ollerowie.
– Tak, przysłali tylko krótki aneks do socpakietu.
– Jaki aneks? – dokładnie na takie uwagi, awansem denerwował się Alex.
– Dodatek do umowy, zmiana umowy – podpowiedział Boguta.
– Tyle i ja wiem, ale co się zmienia mądralo? – Alex nie wytrzymywał napięcia.
– Wprowadzają nam reklamę w czasie meczu. Mogą wrzucić od jednego do trzech bloków – wyjaśniał Boguta.
– Jak? W czasie akcji też? – ciągle wzburzona Luiza, dopytywała o szczegóły.
– W czasie akcji nie, przynajmniej tak tu jest napisane – odpowiedział młody Oller.
– Niby gdzie jest napisane? – wściekał się Alex, już na wszystko i wszystkich.
– W tym fragmencie: Kanon Regulacji Impulsów informuje, że w punkcie umowy dotyczącym transmisji rozgrywek sportowych nastąpiła zmiana. Do integralnej części transmisji wprowadza się multiplikację bloków reklamowych w zmiennej częstotliwości 1-3. Wprowadzona korekta nie ingeruje w atrakcyjność i spójność przekazu. Multiplikacje reklamowe będą emitowane w tych fragmentach emisji, które noszą znamiona niskiej jakości w wymiarze sportowym.
– Chcesz mi powiedzieć, że rozumiesz te wszystkie zaklęcia do słów niepodobne? – Alex nie odpuszczał.
– W zasadzie tak. Multiplikacje są dość cudaczne, ale kontekst jest jasny, obojętnie co znaczą multiplikacje. Pewnie jakieś nowe określenie bloków… nie, bloków niekoniecznie, dalej są bloki. Potem sprawdzę, wygląda na jakieś dołożenie reklam po prostu, ale mogę sprawdzić dokładnie. Tak czy inaczej, i bez tego wiadomo o co chodzi. Wprowadzają bloki reklam do meczów, od jednego do trzech i zapewniają, że tylko wtedy, gdy na boisku niewiele będzie się działo.
– Jeśli tak, wielkiej tragedii nie ma. Wszystkim tak zmieniają? – Luiza najpierw się pocieszyła, potem dogłębniej zainteresowała swoim losem.
– No właśnie, najciekawsze są ostanie zdania: Aneks o charakterze indywidualnej regulacji, sporządzony na wniosek Kanonu Ankietowania Nastrojów Prepopulacji. Aneks nie podlega parafowaniu i procedurom odwoławczym. I ostanie zdanie całkiem proste: Oferta specjalna! Zgłoś się do Ankietera i wypełnij ankietę. Otrzymasz dodatkowe impulsy oraz korzystne zmiany w Twojej umowie.
– A co ma jedno do drugiego? Co ma mecz do ankiety? – wrzasnął Alex w stronę Boguty, jakby w nim widział sprawcę wszelkiego niezrozumiałego zła.
– Czego się wydzierasz na niego? – Luiza skarciła Alexa.
– Przecież nie na niego – nienaturalnie cicho i wstydliwie odpowiedział Alex.
– Według mnie dostaliśmy po łapach. Wygląda na jakąś karę czy coś – Boguta nie robił problemów z niekontrolowanych okrzyków, głęboko się zastanawiał na logiką komunikatu.
– Za co kara? – spytała zdziwiona Luiza.
– Jak się logicznie temu przyjrzeć, za ankietę. Najwyraźniej źle ją wypełniliśmy, stąd indywidualna regulacja umowy. Tak mi wygląda – odpowiedział Boguta i zaraz w oczach Alexa dostrzegł sprzeciw.
– Nie przesadzajmy, niczego takiego tu nie ma, nie cudujmy – Alex nagle stał się ekspertem.
– Przed chwilą nic nie widziałeś, teraz cię nagle olśniło? – Luiza nie kryła się ze złośliwością, denerwowała ją wieczna uległość partnera i nieco tchórzliwe pojmowanie zdrowego rozsądku.
– Rozumiem ile potrafię, ale nie da się rozumieć czegoś, co nie istnieje. Takiej informacji tu po prostu nie ma – bronił się Alex, jednocześnie podejrzliwie spoglądał na Bogutę.
– Można wyczytać między wierszami, nie zawsze jest tak, że trzeba pisać dosłownie. Czasami jeśli się czegoś nie napisze widać to wyraźniej niż coś napisanego – w zdaniach Boguty pogubił się Alex, a Luiza ledwie się odnajdowała.
– Rozumiem. Genialne! Jak nie pokażę ci palca, ty go będziesz wyraźniej widział – obracanie słów w żarty wypadło dość przekonywująco, jednak Alex za chwilę odebrał surową lekcję.
– Nie rozumiesz, gdybyś czytał książki, wiedziałbyś o co chodzi. Jak ci powiem, że w tym komunikacie jest wyraźna aluzja, zaraz się zdenerwujesz zamiast sprawdzić w słowniku, o czym mówię. Nie można tak tandetnie interpretować słów, przecież wszystko jest dość jasno przekazane. Odczytaj sobie ostatnie zdanie i będziesz wiedział, o co chodzi. Te pierwsze zdania są tylko po to, żebyś nie wiedział, o co chodzi. Ostatnie zdanie jest jasne dla każdego, komu się chce pomyśleć i w tym cały perfidny plan – tym razem spokój Boguty pękł i oddał pole uzasadnionej irytacji.
– Czyli ostatnie zdanie nawet taki głupek jak ja powinien zrozumieć, Luiza pewnie też, reszta jest tylko dla takich mądrali, jak ty – Alex stracił kontrolę nad sobą.
– Daj spokój ze swoimi ambicjami. Boguta ma rację, wściekasz się na swój brak wiedzy. Po co niby kazałeś go wołać? Gdy ci wytłumaczył co i jak, znów zaczynasz z tymi swoimi mądrościami. Inni są od tego, inni wiedzą lepiej, nie róbmy z siebie znawców. Obraziłeś się na prawdę? Ja się nie obrażam, słucham mądrzejszych i doskonale zrozumiałam wyjaśnienia Boguty. Jestem mu wdzięczna i nawet jest mi wstyd, bo zdaje się, że to my jemu powinniśmy tłumaczyć różne rzeczy – Luiza mówiła zdecydowanym tonem i obrzucała Alexa przejętym spojrzeniem.
– Trudno, już taki pozostanę. Ktoś musi wierzyć, że jednak jacyś rozsądni, znający się na rzeczy czuwają nad porządkiem i starają się podejmować mądre decyzje. Zawsze przecież można udowodnić swoją niesamowitą mądrość, wystarczy samemu zbudować Skyboxa i puszczać mecze bez reklam, może nawet grać w nich i w ogóle wszystko zrobić lepiej, samemu – Alex skończył i wykonał kilka gestów naraz, które wyraźnie dawały do zrozumienia, że odcina się od wszelkich ekspertyz, nie popartych odpowiednimi kwalifikacjami. Zmiana pozycji na fotelu była najbardziej widocznym gestem, Alex obrócił się bokiem do partnerstwa.
– Takie argumenty świadczą, że nie masz żadnych argumentów. Wyzłośliwiasz się i odchodzisz od tematu. Rozmawiamy o prostej rzeczy, mamy konkretny problem, a ty po pierwsze nie potrafiłeś go rozpoznać…
– Ty potrafiłaś – wtrącił Alex.
– Nie, nie potrafiłam, ale nie robię z tego afery i nie obrażam Boguty, bo on potrafił. A po drugie, mój drogi, właśnie nie potrafisz przyznać, że ktoś jest mądrzejszy od ciebie, chociaż tak się do mądrości łasisz. Wcale nie słuchasz mądrzejszych, słuchasz co najwyżej sławnych. Boguta sławny nie jest, dlatego z niego kpisz. Jest mądrzejszy od ciebie i masz to gdzieś. O żadną mądrość ci nie chodzi, chodzi ci o powtarzanie sławnych frazesów. I tyle mój drogi.
Odpowiedź zmiażdżyła Alexa, siedział nieruchomo, bezbronny jak dziecko, szukał drugiej szansy albo chociaż jednego pobłażliwego spojrzenia. Nie doczekał się żadnej ulgi, Luiza nie oszczędzała głosu i wzroku, przejechała po Alexie ciężkim walcem. Nie żałowała swoich opinii i nie zamierzała żałować partnera, dopiero po dłuższej chwili i widząc jego bezbronność, poczuła delikatny wyrzut.
– Alex ma rację, trzeba umieć zrobić rzeczy najtrudniejsze, wtedy takie komunikaty nie mają żadnego znaczenia.
Obrona przyszła z najmniej spodziewanego kierunku. Boguta wsparł opiekuna, ale nie miał przy tym przyjacielskiej miny. Zmartwił się tym, co uświadomił mu Alex i skala wyzwania zaczynała go przytłaczać.
– Ja zwariuję, już nic nie rozumiem, mam wrażenie, że wy obaj jesteście do siebie podobni. Nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi – osłupiała Luiza załamała ręce, po czym oklapła ciężko na fotel.
– Nie jesteśmy tak bardzo podobni, ty też miałaś rację…
– Wybacz, ale mówiliśmy jednak różne rzeczy – sprostowanie Luizy nie zrobiło wrażenia na Bogucie.
– Miałaś rację w innym miejscu. Nie wystarczy sobie kpić i się obrażać, trzeba się z tym wszystkim zmierzyć – dojrzały osąd Boguty odmalował się zdziwieniem na słuchających twarzach.
– Z jakim wszystkim? – Alex skorzystał z okazji, by powiedzieć coś neutralnego i wrócić do dyskusji w nowej roli.
– Z tym wszystkim, wracam do siebie – oświadczył Boguta i rzeczywiście jego słowa brzmiały jak oświadczenie.
– A co z tym komunikatem w końcu? – spytała Luiza, gdy Boguta był już w drzwiach.
– Tak jak mówiłem, wciskają nam reklamy do meczów, bo źle wypełniliśmy ankietę. Możecie się poprawić, wystarczy wypełnić ankietę na nowo. Na mnie nie liczcie. Nie obchodzą mnie mecze, nie aż tak bardzo – smutno zakończył Boguta i wyszedł z salonu.
– Czy on aby nie za bardzo jest dojrzały? Nie za szybko dorasta? – pojednawczo spytała Luiza.
– Skąd mam wiedzieć, za głupi jestem – Alex nadal cierpiał.
– Dobra, daj już spokój, było ostro, ale się skończyło. Włącz jakiś mecz, sprawdzimy czy już działa.
– Co działa?
– Reklamy, czy co tam ma działać.
– Proszę cię bardzo. Oto mecz, w rzeczy samej – Alex parodiował Bogutę i nawet odrobinę udało mu się rozbawić Luizę, ale zaraz się poprawiła robiąc poważną minę i dodając odpowiedni komentarz.
– Daj mu spokój, powinieneś być z niego dumny. Widziałeś kiedyś Humana w jego wieku z taką głową? Nie wiem, skąd mu się wzięły te pomysły, jeszcze kilka miesięcy temu był całkiem nor…, inny był. Teraz te wszystkie książki, słowniki, wykłady, czasami denerwują, ale jak już jesteśmy sami, musisz przyznać, że zwyczajnie ma rację i jest bardzo mądry – Luiza przysunęła się do Alexa.
– Mądry jest – Alex zrobił krótką przerwę, przełknął ślinę i dodał – bardzo. Ale moim zdaniem oboje przesadzacie z podejrzeniami. Takie jest moje zdanie i tyle.
Rozmowa zakończyła się polubownie, oboje poczuli się zmęczeni, ale tylko psychicznie. Fizyczną formę złapali po pierwszy bliższym kontakcie i utrzymali do końca. W salonie zrobiło się radośnie, głośno, namiętnie i dwa razy z rzędu. Przyjemny finał burzliwej wymiany zdań, ale nie dla wszystkich.
W kryjówce, w pocie czoła budowały się strategie. Boguta wrócił do intensywnego myślenia nad „tym wszystkim”. Powtórnie analizował ironiczne słowa Alexa, które odebrał inaczej niż miały brzmieć w założeniu. Dwie rzeczy nie dawały mu spokoju. Czy Skybox jest jakością? Tak brzmiała pierwsza wątpliwość, przy której miał niemałą pokusę, aby potraktować Skyboxa tandetą. Tym prostym zabiegiem rozstrzygał również drugą niepewność. Czy trzeba osiągnąć poziom wiedzy pozwalający skonstruować Skyboxa, żeby mówić o wyjątkowej jakości? Zestawiając te dwie zagadki zauważył rozbieżność albo proste wynikanie, zależy jak na to patrzeć. Sprzeczność zawierała się w połączeniu tandety Skyboxa z niewyobrażalnym wysiłkiem oraz nagromadzeniem wiedzy pozwalającym Skybox skonstruować. Patrząc od tyłu dostrzec można wynikanie. Skoro Skybox jest tak skomplikowanym urządzeniem, że nawet nie wiadomo kto potrafi go wykonać, nie może być tandetą. Niczego takiemu myśleniu zarzucić nie potrafił, jednak ciągle coś Bogutę uwierało. Skybox nie kojarzył się z jakością, tylko z byle czym, z niemądrymi blokami reklam i informacji, tandetnymi turniejami; jedynie mecze można było uznać za coś lepszego, do czasu nowej umowy, wprowadzającej reklamy. Rozum podpowiadał gotowe wnioski, ale podejrzliwa dusza wciąż niespokojnie powątpiewała w efekty rozumowania. Wreszcie stała się jasność. Wystarczyło odróżnić Skybox od Skypaxu, aby oddać szacunek rozumowi i ukołysać duszę.
Skybox jest jakością, trudno dostępną, Skypax z konsekwencją operuje tandetą. Puenta po oddzieleniu ziarna od trawy prezentowała się zaskakująco. Wydaje się, że jakość może służyć tandecie, nawet jest pewne, że czasami tak się dzieje. Skybox mógłby prezentować wiele jakości, tymczasem cały wypełnił się tandetą Skypaxu. Alex miał rację, od krytyki do umiejętności daleka droga, podobnie powiedział Pokój. Nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze umieć. Wiedza jest pierwszym krokiem, pozwala rozpoznać wartości, ale by poprawić to, co złe albo stworzyć własne i dobre, potrzeba długiego marszu. Poukładane przyczyny i skutki ułatwiły Bogucie zrozumienie wielu spraw, niemniej ciągle nie potrafił odpowiedzieć Pokojowi. Co decyduje, że jednym się udaje, inni mimo wysiłków skazani są na porażkę? Nie wystarczy wiedza, praca, systematyczność? Tyle przymiotów spiętych razem i żadnej gwarancji? Po co cały wysiłek, gdy o końcowym najważniejszym efekcie, jakim jest zbudowanie jakości, zdecyduje tajemniczy czynnik? Gdzie go szukać i na co liczyć? Na szczęście? Przy „szczęściu” Boguta zamyślił się głębiej, ale w końcu uznał, że to ślepy tor. Pokój taki nie był, nigdy nie uzależniłby jakości jedynie od przypadku, nawet jeśli szczęście miał na myśli, zapewne traktował je jako dodatek. Obok uśmiechu losu musi chodzić o coś więcej.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Ostatnia część książki, butelki krzyczące kursywą
    Jeszcze do wczoraj uważałam ją za futurologię, ale się dowiedziałam, że to już się dzieje. I to gdzie? W amerykańskim imperium, gdzie jest wolny rynek, rządzi jakość produktu i siła konkurencji w ramach prywatnej przedsiębiorczości, i panuje bezrobocie – więźniowie pracują bez wynagrodzenia. Dużo ich jest, nowa i rosnąca masa niewolnicza.

  2. Ostatnia część książki, butelki krzyczące kursywą
    Jeszcze do wczoraj uważałam ją za futurologię, ale się dowiedziałam, że to już się dzieje. I to gdzie? W amerykańskim imperium, gdzie jest wolny rynek, rządzi jakość produktu i siła konkurencji w ramach prywatnej przedsiębiorczości, i panuje bezrobocie – więźniowie pracują bez wynagrodzenia. Dużo ich jest, nowa i rosnąca masa niewolnicza.