Reklama



W Dzienniku – Gazecie Prawnej z 07-05-2011 Ryszard Petru rozprawia się z oczekiwaniami naszych (o Jezu) elit, w związku z wizytą premiera Chin:  Że Polska stanie się pomostem… Nic z tych rzeczy. Chińczycy sobie  poradzą, mimo wpadki z autostradą w Polsce.

Reklama

Ciekawe jest w tym, ze naszym elitom ciągle wydaje się, że mają przed sobą stoliczku nakryj się, czyli pełny żłób: Chińczycy „posmarują” i będzie kasa do rozdrapania.

UE oczekuje od Chin wzajemności w dostępie do zamówień publicznych w Kraju Środka.  Nasze „elity” nie oczekują niczego takiego, jak można sądzić, bo po co? Ma być prywatny profit, a nie jakieś enigmatyczne korzyści dla kraju. 

Najbardziej absurdalnym jest jednak zachwyt związany z deklaracją chińskich inwestycji w Polsce. Wciąż jak widać pokutuje w opinii publicznej przekonanie, że prawdziwy kapitał to musi być zagranicą, a na polski nie ma za bardzo co liczyć.  

Tymczasem wiele polskich firm prywatnych osiągnęło rozmiary średnich firm europejskich. Pan Petru ich nie wymienia i może to dobrze. Ten olbrzymi potencjał inwestycyjno innowacyjny nie znajduje zwykle uznania wśród polityków, gdyż jest rozproszony, często unika świata polityki, marząc raczej o tym aby politycy nie przeszkadzali. I trudno się dziwić, pamiętając los Romana Kluski, Olewników i innych, wykończonych skutecznie. (Olewnik nadal działa). Różne są detale wykańczania tych firm, łączy je fakt, że chodziło o „rekiet”

Nie jest też prawdziwe przekonanie o braku innowacyjności polskich przedsiębiorców. Wielu z nich tworzy innowacje, przy czym nie zawsze przecież muszą być to rozwiązania innowacyjne w najnowszej technice high tech. Są to zarówno rozwiązania produkcyjne, procesowe, jak i produktowe. Wiele z tych pomysłów nie jest jednak uznawana przez same te firmy za innowacje, część natomiast nie jest patentowana ze względu na koszty związane z procesem patentowym. Znane są też przypadki patentowania polskich wyrobów poza granicami naszego kraju ze względu na łatwiejsze procedury i lepszą znajomość tematu. Kłania się „przyjazne państwo i ułatwienia dla przedsiębiorczości.

 Część z polskich firm w ciągu ostatnich dziesięciu lat rozpoczęła proces inwestycji poza granicami Polski. Najwyższy czas aby ich w tych działaniach wspierać.

Przez ostatnie 20 lat nie udało się też wypromować polskiej marki globalnej, a nawet marki o zasięgu europejskim.

wciąż jeszcze pokutuje na Zachodzie Europy, a szczególnie w Niemczech, przekonanie o słabej jakości polskich produktów. Dlatego też wiele dóbr produkowanych w Polsce na Zachodzie Europy sprzedawany jest po lokalnymi brendami. Ten etap też musimy przejść

Z kolei w ekspansji na Wschód na razie stoimy na przegranej pozycji, brak jest wciąż odpowiednich porozumień wzajemnych, szczególnie między Polską a Rosją. Nie mamy też ubezpieczeń komercyjnych w prawdziwym stylu gdzie na zasadach czysto komercyjnych można by ubezpieczać poważniejsze polskie inwestycje na Wschodzie. Silniejsze od nas kraje UE znacznie skuteczniej od nas promują i chronią swoje inwestycje w krajach byłego ZSRR. Tu wciąż jest olbrzymie pole do popisu dla władz państwowych. No, PO się wybierało dlatego, że PiS się stawiał Moskwie. PiSu już dawno nie ma, a jakoś porozumień wzajemnych nie widać.

 Dzisiaj państwo powinno wspierać polską przedsiębiorczość zagranicą, tak jak czynią to inne kraje. Powinno.

 Zamiast zachwycać się chińskim inwestycjami w Polsce powinniśmy skupić się na tym aby wspierać polskie inwestycje w Chinach.

 Ale to chyba w przyszłym życiu.

http://ryszardpetru.bblog.pl/wpis,czas;promowac;polskie;firmy,77646.html

 PS. Cytaty z artykułu kursywą.

 

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. brak imperialnej polityki
    Ze wspieraniem polskich prywatnych inwestycji w Chinach będzie problem, bo klasa panująca nic z tego nie będzie miała.
    Co innego gdy potężny koncern z zewnątrz zaszczyci nasze nieużytki.
    Wtedy mogą posypać się łapówki, ciekawe podróże, stypendia dla potomstwa.
    Szczególnie łakomie władza patrzy na firmy z Azji, za którymi ciągnie się mit niesłychanej podatności na korupcję.
    W przypadku Korei to prawda, ale np Chińczycy są cholernie skąpi, stąd ich spore problemy na naszej ziemi.
    Druga sprawa – jak takie poparcie rządu miałoby wyglądać?
    Najbardziej zaradni przedsiębiorcy widzą je w ten sposób, że ewentualne straty na biznesie ze Wschodem pokryje polski frajer podatnik.
    Czyli jak zarobię to moje, jak stracę, to zapłaci mi budżet państwa.

    • Chińczycy są tak skąpi

      że nie dość, że nie dawali łapówek, ale jeszcze podwykonawcom nie płacili, jak słyszałam. Nie wiem, jak powinien taki lobbing wyglądać, ale inni to robią:

      Silniejsze od nas kraje UE znacznie skuteczniej od nas promują i chronią swoje inwestycje w krajach byłego ZSRR.

      Promowanie swoich inwestycji za granicami uważam za patriotyzm, a nie politykę imperialną.

  2. brak imperialnej polityki
    Ze wspieraniem polskich prywatnych inwestycji w Chinach będzie problem, bo klasa panująca nic z tego nie będzie miała.
    Co innego gdy potężny koncern z zewnątrz zaszczyci nasze nieużytki.
    Wtedy mogą posypać się łapówki, ciekawe podróże, stypendia dla potomstwa.
    Szczególnie łakomie władza patrzy na firmy z Azji, za którymi ciągnie się mit niesłychanej podatności na korupcję.
    W przypadku Korei to prawda, ale np Chińczycy są cholernie skąpi, stąd ich spore problemy na naszej ziemi.
    Druga sprawa – jak takie poparcie rządu miałoby wyglądać?
    Najbardziej zaradni przedsiębiorcy widzą je w ten sposób, że ewentualne straty na biznesie ze Wschodem pokryje polski frajer podatnik.
    Czyli jak zarobię to moje, jak stracę, to zapłaci mi budżet państwa.

    • Chińczycy są tak skąpi

      że nie dość, że nie dawali łapówek, ale jeszcze podwykonawcom nie płacili, jak słyszałam. Nie wiem, jak powinien taki lobbing wyglądać, ale inni to robią:

      Silniejsze od nas kraje UE znacznie skuteczniej od nas promują i chronią swoje inwestycje w krajach byłego ZSRR.

      Promowanie swoich inwestycji za granicami uważam za patriotyzm, a nie politykę imperialną.

  3. brak imperialnej polityki
    Ze wspieraniem polskich prywatnych inwestycji w Chinach będzie problem, bo klasa panująca nic z tego nie będzie miała.
    Co innego gdy potężny koncern z zewnątrz zaszczyci nasze nieużytki.
    Wtedy mogą posypać się łapówki, ciekawe podróże, stypendia dla potomstwa.
    Szczególnie łakomie władza patrzy na firmy z Azji, za którymi ciągnie się mit niesłychanej podatności na korupcję.
    W przypadku Korei to prawda, ale np Chińczycy są cholernie skąpi, stąd ich spore problemy na naszej ziemi.
    Druga sprawa – jak takie poparcie rządu miałoby wyglądać?
    Najbardziej zaradni przedsiębiorcy widzą je w ten sposób, że ewentualne straty na biznesie ze Wschodem pokryje polski frajer podatnik.
    Czyli jak zarobię to moje, jak stracę, to zapłaci mi budżet państwa.

    • Chińczycy są tak skąpi

      że nie dość, że nie dawali łapówek, ale jeszcze podwykonawcom nie płacili, jak słyszałam. Nie wiem, jak powinien taki lobbing wyglądać, ale inni to robią:

      Silniejsze od nas kraje UE znacznie skuteczniej od nas promują i chronią swoje inwestycje w krajach byłego ZSRR.

      Promowanie swoich inwestycji za granicami uważam za patriotyzm, a nie politykę imperialną.