Reklama

Reklama

Na dwóch ludzi w Układzie Słonecznym można zawsze liczyć i ci dwaj ludzie nigdy nie zawiodą: Chuck Noriss i Janek Pospieszalski. Gdy Janek Pospieszalski robi swoje sekciarskie pompki medialne, nie podnosi siebie, on odpycha ziemię.

Tym razem Janek, wykorzystując czas wielkanocny, zafundował widzom heroiczny bój o krzyż, jaki się odbył w peerelowskiej, bodaj, zawodówce. Zaprosił Jan do studia panie i panów już w kwiecie wieku, którzy o kilkadziesiąt kilogramów chudsi, kilkadziesiąt lat temu bili się o szkolny krucyfiks.

Na wstępie trzeba powiedzieć coś o końcu. Jeśli chodzi o koniec, to wzruszeniom nie było końca. Panie, ze łzami w oczach, wspominały jakie to były okrutne czasy i jak za wiarę przelewało się krew, a co najmniej nastawiało grzbietu. W studiu napompowała się atmosfera gęstego „katolicyzmu”, takiego z półki kółka różańcowego, czy innego stowarzyszenia katolickiej młodzieży śpiewającej dla gorejącego serca Chrystusowego. Ciężko, prawdopodobnie nie tylko takiemu sceptykowi jak ja, ale katolikowi, który więź z krzyżem czuje, było zrozumieć o co cały ten bój.

O krzyż! Brzmi najkrótsza odpowiedź, tyle że odpowiedzi należy udzielić nieco dłuższej. Człowiek myślący choćby od czasu do czasu wie, że krzyż w szkolnej klasie może się pojawić jako pomoc naukowa. Natomiast wieszanie na ścianie pomocy naukowej, do której żegnają się uczniowie, wydaje mi się co najmniej ekstrawagancją dekoncentrującą młodzież. Mówiąc poważnie, bo jak się okaże za chwilę, wcale niczego nie chcę profanować i nikomu zadawać ran na uczuciach religijnych, dziś krucyfiks jest powszechnym wyposażeniem szkół. A mówiąc powszechnym używam słowa z premedytacją.

Krzyż w szkolnej klasie jest tak powszechny jak chipsy na długiej przerwie, albo odbieranie sms-a pod ławką. Coś, co z założenia jest święte, na życzenie wiernych powszednieje na szkolnej ścianie i wbrew wszelkiej histerii po drugiej, ateistycznej stronie krucjaty, nie urzędowe zakazy uczynią nam szkoły świeckimi, ale powszechność symboli religijnych sprowadzonych do gadżetów. Tę tezę zdaje się potwierdzać jedno z pierwszych zdań jakie wypowiedziała bojowniczka o krucyfiks. Otóż pewnego dnia jeden z nauczycieli spytał, czy młodzież zauważyła jakieś zmiany w klasie i najwyraźniej młodzież nie zauważyła, ponieważ nauczyciel naprowadził młodzież na puste miejsce na ścianie, gdzie jeszcze wczoraj wisiał ukrzyżowany Bóg.

I tak naprawdę dopiero wtedy się zaczęło, dopiero wtedy młodzież zaangażowana religijnie ruszyła do walki. Prorokiem nie jestem, systemem w totka nie gram, ale mam jakieś dziwne przekonanie, że gdyby nie doszło do ideologicznej prowokacji ze strony towarzysza nauczyciela, to żadna krucjata ze strony wiernych uczniów również nie miałby miejsca. Pewnie wystarczyło powiedzieć, że ściany będą malowane, o ile w ogóle jakiś uczeń zorientowałby się, że krzyża nie ma. Sprawa rozchodzi się po kościach i nie wraca.

Jednak ówczesnej władzy walczącej na frontach ideologii marksistowskiej, zamarzył się bój ich ostatni o świeckie wartości w narodzie. Tu zaczyna się drugi element ideologicznej układanki, który zamiast ośmieszyć dewocyjne zachowania „katolickiego” rycerstwa, niestety czyni z rycerstwa męczenników i daje argumenty do rąk. O ile śmieszna jest bitwa o symbol religijny, który w żaden sposób nie zasługuje na tak powszechne wiszenie, w powszechnym miejscu, o tyle odpowiedź na protesty katolickiej młodzieży, ze strony komunistycznej władzy jest jeszcze bardziej załosna, a już na pewno nie do przyjęcia w demokratycznych realiach.

Na siedemnastoletnie dewotki posyła się zwarte szwadrony ZOMO i stosuje cały szereg innych represji. Cała ta nieproporcjonalna do „zagrożenia” prewencja to nic innego jak prymitywna produkcja fanatyków religijnych z jednej strony i deprecjonowanie laickich poglądów z drugiej. Patrząc na te już nie dziewczyny i nie chłopców po kilkudziesięciu latach, widzimy rodziców należących do katolickich stowarzyszeń jak z tym charakterystycznym bigoteryjno – infantylnym zacięciem opowiadają o tym jak bardzo Jezus kocha ich dzieci, jak bardzo bez Jezusa nie da się zjeść śniadania i kupić mlecznej żarówki. Dzięki szwadronom ZOMO i ideologii towarzyszy od malowania trawy wyrośli nam, jak na drożdżach, kolejni zaangażowani w liczenie zamrożonych zarodków i kobiet zgwałconych przed połogiem.

Wniosek. Wniosek jest taki, że z dewocją jeszcze nikt nie wygrał pałą i ustawą, z dewocją wygrywa się dystansem i śmiechem. Dolewanie ideologicznej oliwy do religijnego żaru, to najkrótsza droga do podtrzymywania ciemnoty w narodzie i to nie tylko takiej „katolickiej”, ale i „ateistycznej” również. Z równym rozbawieniem obserwuję zaangażowany ateizm, który w postawie klasycznie „katolickiej” rozpalałby pod niewiernymi, czyli wierzącymi, stosy i wbijał ciemnogród na pal. Powszechność zabija każdy mistycyzm, najkrótsza droga do wyprowadzenia krzyży ze szkół, to wieszanie krzyży w szkołach, jakkolwiek paradoksalnie i niewiarygodnie to brzmi. Zomowska i każda inna pałka na grzbiecie dewotki zawsze kończy się kolejną świętą męczennicą, do której zanosi się modły w intencji płytkiej, odpustowej wiary. Komuniści tego nie rozumieli i ultrakatoliccy aktywiści popełniają te same błędy.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Kurak o zupie, Zlotousty o d…
    Zlotousty zapodaje:
    “to co mnie w ich opiniach przeszkadza, to fakt, iż tak naprawdę wszyscy oni są kim są, dzięki tradycji katolickiej; czy im się to podoba, czy nie”
    Wlasciwie na takie dictum trudno dalej prawic. “Tradycja katolicka”. Zapamietajcie dobrze okreslenie. Nie chrzescijanska, a katolicka wlasnie. Wg zlotoustego (hmmm, dlaczego nie “zlotoustej-klamczyni?” wszak kobieta… chyba, ze jedynie literowke popelnila w Paryzu) chyba wszyscy jestesmy tymi jakimi jestesmy dzieki katolickiej tradycji. Taaaa…. Jeszcze troche takiej semantyki i dowiem sie, ze dzieki katolickiej tradycji dozwolony jest swiatopoglad ateistyczny.
    Czy juz katolicka tradycja jest “a u was bija murzynow” jako komentarz, czy jeszcze w trakcie rozwoju owej tradycji?
    Kurak konkluduje smiala, ale delikatnie mowiac chybiona teza swoj wywod. Jesli zastosowac sie do rady Matki, nichibi trza pogwalcic co najmniej dwa art. konstytucji. O ile sie orientuje wystarczy nawolywanie do olania jedneg art. , by miec w d… konstytucja jako calosc. No, chyba, ze wg katolickiej tradycji traktujemy ten akt wybiorczo…
    Matko-Kurka, chcialoby sie zakrzyknac Matko Boska!?, co Wasc wyprawiasz?! Nawolujesz do lekce sobie wazenia (cztaj: lamania) Konstytucji RP? Zostawiaj krzyze w klasach szkol, zostawiaj. Za kilka lat jakis inny zlotousty powie Ci co tam prawo, konstytucja, przeciez katolicka tradycja!!!

  2. Kurak o zupie, Zlotousty o d…
    Zlotousty zapodaje:
    “to co mnie w ich opiniach przeszkadza, to fakt, iż tak naprawdę wszyscy oni są kim są, dzięki tradycji katolickiej; czy im się to podoba, czy nie”
    Wlasciwie na takie dictum trudno dalej prawic. “Tradycja katolicka”. Zapamietajcie dobrze okreslenie. Nie chrzescijanska, a katolicka wlasnie. Wg zlotoustego (hmmm, dlaczego nie “zlotoustej-klamczyni?” wszak kobieta… chyba, ze jedynie literowke popelnila w Paryzu) chyba wszyscy jestesmy tymi jakimi jestesmy dzieki katolickiej tradycji. Taaaa…. Jeszcze troche takiej semantyki i dowiem sie, ze dzieki katolickiej tradycji dozwolony jest swiatopoglad ateistyczny.
    Czy juz katolicka tradycja jest “a u was bija murzynow” jako komentarz, czy jeszcze w trakcie rozwoju owej tradycji?
    Kurak konkluduje smiala, ale delikatnie mowiac chybiona teza swoj wywod. Jesli zastosowac sie do rady Matki, nichibi trza pogwalcic co najmniej dwa art. konstytucji. O ile sie orientuje wystarczy nawolywanie do olania jedneg art. , by miec w d… konstytucja jako calosc. No, chyba, ze wg katolickiej tradycji traktujemy ten akt wybiorczo…
    Matko-Kurka, chcialoby sie zakrzyknac Matko Boska!?, co Wasc wyprawiasz?! Nawolujesz do lekce sobie wazenia (cztaj: lamania) Konstytucji RP? Zostawiaj krzyze w klasach szkol, zostawiaj. Za kilka lat jakis inny zlotousty powie Ci co tam prawo, konstytucja, przeciez katolicka tradycja!!!

  3. OK, zróbmy tak: wprowadźmy
    OK, zróbmy tak: wprowadźmy normalną konkurencję między szpitalami i niech każdy pacjent sam decyduje, czy woli się leczyć w szpitalu z krzyżem, czy bez. Tak będzie sprawiedliwie i nikt nikomu niczego nie narzuci. A poza tym dziwi mnie, że ludzie kłócą się o krzyże w szpitalach, skoro w wielu z nich brakuje przede wszystkim łóżek, a gdyby nie Owsiak i jego fundacja, brakowałoby pewnie jeszcze sprzętu.

  4. OK, zróbmy tak: wprowadźmy
    OK, zróbmy tak: wprowadźmy normalną konkurencję między szpitalami i niech każdy pacjent sam decyduje, czy woli się leczyć w szpitalu z krzyżem, czy bez. Tak będzie sprawiedliwie i nikt nikomu niczego nie narzuci. A poza tym dziwi mnie, że ludzie kłócą się o krzyże w szpitalach, skoro w wielu z nich brakuje przede wszystkim łóżek, a gdyby nie Owsiak i jego fundacja, brakowałoby pewnie jeszcze sprzętu.