Reklama

Ponieważ dranie Litwini nie chcieli oddać Polsce Wilna oraz okolicznych ziem, prawdziwi Polacy postanowili temu zaradzić. Starannie przygotowali krucjatę mającą odebrać ziemię tym złodziejom.

Ponieważ dranie Litwini nie chcieli oddać Polsce Wilna oraz okolicznych ziem, prawdziwi Polacy postanowili temu zaradzić. Starannie przygotowali krucjatę mającą odebrać ziemię tym złodziejom. Potężny hufiec (ponad dwudziestu chłopa) zebrał się w okolicach Wyszkowa. Wszyscy byli doskonale uzbrojeni a to w wałki do ciasta cichaczem podebrane połowicom, własnej roboty dalekosiężne proce, czy też słynące ze skuteczności w boju dwa powiązane kije, cepem zwane. Dzielni nasi wojowie dosiedli swych mechanicznych rumaków-doskonale zachowane 20 letnie pojazdy produkcji niemieckiej – i wyruszyli. Rumaki dostarczały pewnych problemów technicznych. Udawało się je jednak rozwiązywać przy pomocy antypolsko nastawionych fachowców. Dranie ci żądali pieniędzy za fatygę. W okolicach Białegostoku stanęli na wieczorny popas. Wtem z budynku który wyglądał na remizę oprócz muzyki dały się słyszeć obcojęzyczne głosy. Tak! To byli Rosjanie czy też Białorusini – co to zresztą za różnica. Okazało się (o zgrozo!) że nie dość iż przebywają na naszej świętej ziemi to jeszcze ośmielają się tańczyć z naszymi przecudnej urody dziewczętami. Szybko sformowano szyki i ruszono w bój. Dziwna to była wieś. Opanowały ją koła masońsko-komunistyczne które objawiły się w sękatych łapskach barczystych osiłków. Dzielne hufce prawdziwych Polaków wycofały się w zorganizowanym pośpiechu (tzw. oderwanie się od przeciwnika – klasyka strategii). Nad ranem część towarzyszy postanowiła zmienić cel misji i wyruszyć w głąb Polski w okolice swych sadyb. Postanowili niczym mesjasze prezentować swe rany (wybite zęby, ślady butów na pośladkach), niezorientowanym rodakom aby zwiększyć patriotyczny zapał. Dziesięciu niezłomnych kontynuowało wyprawę.
Na granicy ponieśli niestety kolejne straty. Pogranicznicy (zapewne osobiście postawieni tam przez Geremka – zdrajcy) wyłowili z grupy trzy osoby. Wmawiając wszystkim że to faszyści poszukiwani w kraju za chuligańskie wybryki pod faszystowskim symbolem. Po pierwsze nie były to żadne chuligańskie wybryki tylko prewencyjne akcje oczyszczania ziem polskich z obcych elementów. Po drugie nie była to żadna swastyka tylko taki wiatraczek. Zdrajcy jednak nie przyjęli tych argumentów zabrali trzech towarzyszy a z pozostałymi (którzy zdesperowani zdradzili cel swej misji) zrobili sobie zdjęcia na pamiątkę. Nie wiedzieć czemu rżeli przy tym jak konie.
Dzielni woje stanęli na ziemi ojców we wrogim władaniu. Szybko przemieścili się do polskiej wioski w okolice Wilna. W centralnym punkcie wsi ogłosili przymusowy pobór wszystkich zdolnych do noszenia broni mężczyzn. Przed wyprawą na Wilno konieczne były posiłki. Okazało się że u miejscowych chłopów duch patriotyzmu upadł. Wymawiali się jakimś ciekawym meczem w TV, inni bredzili że już niestety nie mogą tyle pić bo wątroba im siada. No dramat! Zadziwiająco dobrze zorganizowane były jednak hufce żeńskie. Stawiły się w dużej liczbie na placyku i natychmiast podjęły szturm na dzielnych naszych bojowników. Z hasłami: „Won pijaki!” „My wam damy wyprawę!” „Na dziwki przyjechaliście wyciągać??!!”. Ruszyły do wściekłych szturmów. Ach cóż to była za bitwa! Przerażające i liczne hordy wściekłych bab atakowały zewsząd. Nasi bronili się niby Ordon na Reducie. W ruch poszły zęby, w powietrzu furkotały powyrywane kłaki. Starcie było krwawe ale krótkie. Nielicznym bojownikom (dwóm) udało się wyrwać z okrążenia. Lasami przedzierali się do kraju. Koło Puńska znudzeni pogranicznicy nakryli ich w zagajniku. Przedstawiali żałosny widok. Straszliwie podrapani, w poszarpanej odzieży. Jeden z nich (chyba jeszcze w szoku?)kurczowo ściskał w dłoni coś co okazało się kłębem włosów. Tłumaczyli że wpadli w jeżyny a te włosy to z dzikiej lochy która ich napadła. Pogranicznicy nie dali im wiary nie widzieli bowiem nigdy lochy farbowanej na platynowy blond. Dzielni bojownicy zostali przewiezieni do obozu dla uchodźców wypełnionego po brzegi somalijskimi biedakami. Po kilku miesiącach udało im się go opuścić. Byli jednak jacyś odmienieni. Twierdzili uparcie że czarnoskórzy faceci są baaaardzo fajni. Dali sobie spokój z polityką i bez reszty poświecili się medycynie, w szczególności badaniom nad szczepionką przeciw wirusowi HIV. Smutny był także los pozostałych na Litwie. W pobliskim szpitalu pielęgniarki długo jeszcze zaśmiewały się po korytarzach z tego co tam komu urwano i co nie zawsze dało się przyszyć. Taki był koniec wyprawy. Kiedyś w prawdziwie wolnej Polsce będą o niej nauczać dzieci w szkołach. Na razie krążą o niej legendy przekazywane z ust to ust. Oraz niczym relikwie przedmioty związane z wyprawą : podarte gacie, rozbita na głowie butelka, smycz groźnego brytana – Pikusia – który wielkie szkody poczynił w pierwszych liniach naszych.

Reklama

22 KOMENTARZE

  1. biją naszych?
    A co to za sławna akcja zbrojna była, i kiedy?
    O współczesnej Litwie praktycznie nie wiem nic, tyle że tam “polaków biją”.
    Napisz może coś o życiu tamtejszym, o przyczynach konfliktów między Litwinami a Polakami, fajnie byłoby złapać takie informacje z pierwszej ręki.

    • Nie było takiej akcji.
      Nie było takiej akcji. Problemy są.Są też ludzie którzy chcą je właśnie tak rozwiązywać.Zresztą oni wszystkie probolemy tak by chcieli rozwiązywać. :)))
      Faktycznie najlepiej wpaść na stronę Kuriera Wileńskiego. Tam jest dużo inoformacji.

      Nie każdy wie że na Litwie to państwo decyduje jak się nazywasz.
      Są problemy ze zwrotem ziemi prawowitym właścicielom. Nie wszyscy wiedzą że nie koniecznie odzykuje się tę samą ziemie do jakiej ma się roszczenia. Można ją odzykać w innym rejonie kraju. Efektem tego jest to że w Okolicach Wilna dużo ziemi dostali przybysze np z pod Kowna. Natomiast prawowici właściele (Polacy) już jej odzyskać nie mogą.
      Jest problem z polskim szkolnictwem.Finansowanie, progam nauczania, podręczniki. Studenci filii polskiego Uniwersytetu w Wilnie nie mają prawa do zniżek cy kredytów studenckich.
      Władze nie pozwalaja nazwać jednej ze szkoł imieniem T.Kościuszki. Nie można pisać nazywy polskiej szkoły także po polsku (szkoła E.Plater)
      Ostatnio sąd wydał decyzję że w regionach zamieszkałych prze ludność polską nie może być napisów nazw ulic także po polsku. Tablice z takimi napisami mają zastać ściągnięte.
      W ich Sejmie (Sejmasie) co jakiś czas wybuchają kontrowersje czy posłowie którzy posiadają Kartę Polaka w ogóle mogą być posłami.
      Słowem preblemy mniejszości narodowej w państwie należącym do UE.
      I jeszcze jedna ciekawostka. Na Litwie istnieje instrytucja państwowa zajmująca sie sprawami mniejszości narodowych. Wspomaga ona…..Litwinów zamieszkałych na Wileńszczyźnie.

      • Oj ta Litwa. Powinni brać
        Oj ta Litwa. Powinni brać przykład z nas. Państwo polskie nie tylko nie zabrania, ale wręcz wspiera wszelakie mniejszości narodowe. Przykładów na to jest mnóstwo. Wystarczy przejść się ulicami miast w których owe mniejszości zamieszkują i od razu rzucają się w oczy nazwy ulic, szkół, placów itd. pisane np. po niemiecku. Ostatnio głośno było o witaniu chlebem i solą rajdu rowerowego śladami Bandery. Wszyscy się cieszą gdy mienie w 100% odzyskują jego prawowici właściciele. Radość tym większa jeśli są nimi Niemcy.

        To tak z przymrużeniem oka, choć nie do końca.

        PS: Cieszę się, że mogłam przeczytać Twój tekst Tomaszu. Pozdrawiam serdecznie.:)

          • Widzisz. A podobne napisy po
            Widzisz. A podobne napisy po litewsku są w okolicach Puńska.
            No i co powiesz o pisowni nazwisk? Nad tym “problemem” Litwini debatują od 20 lat!
            I ciągle nie udaje im się przyznać prawa np “Bywalkiewiczom” do tego aby tak sie nazywali w dokumentach państwowych.Muszą nazywać się “Byvalkievicius”.Nie można mieć na imię “Anna”. Trzeba “Ana”.

          • Wiem Tomaszu, tylko tak
            Wiem Tomaszu, tylko tak jakoś…Może 10-krotnie mniejsza od Polski Litwa broni się w ten sposób przed wynarodowieniem? Może przyjdzie czas na pełne porozumienie jak to państwo okrzepnie?
            Nie pytam ile lat Litwini stanowili sami o sobie, sama sprawdzę, ale zdaje się nie bardzo długo. Mało wiem na ten temat, wiesz o wiele więcej. Latem tego roku moja rodzina przejeżdżała przez Litwę jadąc do Finlandii samochodem. Jako ciekawostkę szwagier opowiedział mi, że wszędzie z łatwością mógł się porozumieć po polsku.

          • Skoro uważasz że jak ktoś
            Skoro uważasz że jak ktoś przeczyta napis po polsku to stanie się Polakiem to…… :))))
            Zresztą napisałem swego czasu komentarz do KW właśnie na ten temat. Moim zdaniem samo przyjęcie czy rozważanie takiego założenia jest obraźliwe. Dla Litwinów obraźliwe.
            Państwo to podpisało umowy z Polską gwarantujące polskiej mniejszosci to o czym piszę. Było to 20 lat temu.Od tej pory przy każdej okazji potwierdzają że tak być nie może i już lada chwila … a potem robią swoje.

            Co do porumiewania się po polsku. Generalnie tak można przyjąć. Choć zdarzają się wyjątki dla Polaków z Polski. Znacznie gorzej jest z Polakami z wileńsczyzny mówiącymi po polsku ale jednak inaczej. Moja żona bez trudu przestawia się na tamtejszą gwarę ponieważ stamtąd pochodzi. Robiliśmy kiedyś doświadczenie w banku w Wilnie. Najpierw ona próbowała sprzedać Euro mówiąc wileńską gwarą. NIKT jej niby nie rozumiał. Potem podszedłem ja z paszportem w garści i mówiąc tak jak mówi się w Polsce. Bez problemu załatwiłem sprawę.

            Są też przykłady zupełnie głupkowatych zachowań. Jest w Wilnie tzw Dom Polski. Wybudowany za pieniądze RP.Są tam siedziby różnych instytcji, kino itp. Jest też restauracja. Niezła zresztą. Ta restauracja nie mogła nazywać się “Pan Tadeusz”. Musiała – “Ponas Tadas”.To normalne?
            Wyobrażasz sobie żeby w Warszawie ktoś zabraniał nazwania knajpy np “Herr Helmuth”? Tylko koniecznie “Pan Heryk”? Bo ja sobie nie wyobrażam. Tak że ostrożnie z tym jeżdżeniem po Polsce. Ślepy nie jestem i widzę że wiele by trzeba u nas zmienić i ucywilizować. W tej akurat materii nie wypadamy jednak wcale tak źle.

          • “Skoro uważasz że jak ktoś
            “Skoro uważasz że jak ktoś przeczyta napis po polsku to stanie się Polakiem to…… :))))”

            Niczego takiego nie sugerowałam. Próbuję tylko jakoś zrozumieć tę sytuację, dla mnie też niezrozumiałą. Próbowałam przyjąć posadę advocatus diaboli. Dyskusja jednostronna być nią przestaje. A z językiem polskim na Litwie zapewne masz rację. Ja tylko powtórzyłam co usłyszałam. Dzięki tej, nieudolnej być może, prowokacji czegoś się jednak dowiedziałam. Przede wszystkim jak mało wiem.:)

            Mam prośbę, nie wkładaj w moje usta czegoś, czego nie powiedziałam. Nie atakuję, bronić się nie musisz.:)

          • Cieszę się że mogłem co nieco
            Cieszę się że mogłem co nieco wyjaśnić. I nagłośnić. Taki był cel.
            Dodam jeszcze że Litwini lituanizują wszystkie nazwiska choć ich ustawa o języku państwowym wyraźnie mówi że dotyczy to jedynie nazwisk obywateli litewskich. Swoją drogą to też dyskryminacja co ciekawe SWOICH obywateli. I tak w litewskiej prasie dowiesz się z kim aktaulnie kręci “Bradas Pitas”. :))))
            W tej swojej paranoi czasem sami się gubią.
            Sam widziałem w jednej gazecie zdjęcia jakiegoś Schwarzeneggerisa a w innej Schwarzenegerrasa.Zawsze jednak był to Arnoldas. :)))
            No i na moje oko na zdjęciu był ten sam mięśniak. To jak on się w końcu nazywa? :)))

            Żeby było jeszcze śmieszniej. W litewksim alfabecie nie ma litery “w”. Czyli jeśli masz ją w nazwisku to zastąpiona zastanie literą “v”. I ciekawostka. Nie można było tej knajpy nazwać “Pan Tadeusz” i umieści takiego szyldu reklamowego. Bo ustawa o języku państwowym. Tylko że znajdziesz mnóstwo bilbordów np “Wrangler” stojących na ulicach. Widocznie wtedy ustawa nie działa. Choć wsytępuje tam litera nie funkcjonując w litewskim alfabecie. Znajdziesz też restaurację z szyldem pisanym po rosyjsku i nawet cyrylicą. I też probelmu nie ma.

          • Chciałam z lekka sprowokować
            Chciałam z lekka sprowokować a Ty mi od razu w oczy przykładem naocznym. Stąd właśnie owo zatkanie.:)

        • To o czym piszesz jest
          To o czym piszesz jest prawdą. Owszem są w Polsce niechętni odzyskiwaniu mienia przez Niemców. Nie jest to jednak polityka państwowa. A napisy po niemiecku są. Na opolszczyźnie czyli tam gdzie Niemcy mieszkają.
          Pozdrawiam wzajemnie. 🙂