Reklama

Zanim palnę jakąś efekciarską analogią długo się zastanawi

Zanim palnę jakąś efekciarską analogią długo się zastanawiam, czy nie palnę właśnie. Jedną z rzeczy potwornie irytujących w internetowych wywodach są „analogie”, dość za klasykę podać Barbarę Blidę, jako ofiarę politycznych prześladowań na obraz i podobieństwo Popiełuszki. Jednak czasami pozornie bulwersujące analogie przy bliższym przyjrzeniu się sprawie, wydają się być wcale trafne. Trafne, nawet jeśli człowiek popełniający analogię jest kompletnie chybiony. Władimir Putin porównał sprawę Chodorkowskiego do sprawy Madoffa i chociaż w pierwszym skojarzeniu reagowałem prawidłowo: „oto się znalazł ruski demokrata z KGB”, już w drugiej myśli, pomyślałem, że trafił. Jest tak zwana wspólna płaszczyzna dla tych dwóch spraw, a nawet kilka płaszczyzn. Oba przypadki, to są przypadki złodziejstwa w ramach obowiązujących dzikich zwyczajów firmowanych przez możnych tego świata. Gdyby nie patologiczna „prywatyzacja” w Rosji Chodorkowski nie ukradłby ani grosza. Gdyby nie przegnity zachodni „wolny” rynek finansowy i inne „spekulacje” Madoff byłby pucybutem. Jedna płaszczyzna, ta najbardziej pierwotna już jest. Ano właśnie, czy najbardziej pierwotna? Nie! Najbardziej pierwotne jest coś zupełnie innego, otóż Madoff i Chodorkowski to byli swoi ludzie i nie o to chodzi, że obaj Żydzi.

O ile w USA za swojaka uznano Żyda Madoffa i tu genetyka była fundamentem kantu, o tyle w Rosji pomimo tego, że nie jeden Chodorkowski, ale i Abramowicz z tego samego plemienia plus spora grupa oligarchów-bojarów, jednak nie to decydowało o swojskości. O swojskości decydowała poprawność polityczna. Dopóki Chodorkowski okradał właściwych i nie zaczął kąsać politycznej ręki, która jeść daje, był gigantem. Naraził się pułkownikom i generałom KGB i dopiero wtedy herbatnik odpadł, bo nie ma takiej kasy w Rosji, która pozwala postawić się ZSRR. Identycznie rzecz się miała z Madoffem, gdby Madoff jak szef JP Morgan, czy innego AIG, rżnął gojów jak Pan Bóg przykazał, dostałby odprawę i może jakiś stołek w FED. Madoof popełnił grzech śmiertelny, okradł swoich i został spektakularnie potraktowany wyrokiem, zaś jego rodzina wyklęta na wieki do 5 pokoleń. Chodorkowski dostał dokładnie taką samą karę. I na tym chyba kończą się płaszczyzny analogii, chociaż jeszcze ni… Wydaje się, że sprawa Madoffa polityczna nie jest. Tak się tylko wydaje, parcie na sądy i polityków ze strony amerykańskich sław żydowskich było większe niż niejednemu zbulwersowanemu, gułagiem dla Chodorkowskiego, się wydaje. Może nawet jeszcze bardziej polityczna jest sprawa Madoffa, bo Chodorowskiego utłukł jeden Putin, a Madoffa cała lista sław politycznych, aktorskich i innych robiących poprawnie polityczną karierę.

Reklama

Co zatem tak bulwersuje przy tym porównaniu? Odpowiedź jest dość prosta i odwieczna. Trzeba umieć kreować podobny zamordyzm. Putin jest azjatycki w politycznym działaniu, gardzi totemami zachodu, lekceważy wszystkie prawa człowieka, gejów i przyzwala na molestowanie seksistowskie. Putin ma nieestetyczną bazę, dlatego nadbudową jest polityczny więzień Chodorkowski. Amerykanie, a zwłaszcza diaspora, to są mistrzowie w kreowaniu właściwego podłoża. W Rosji Chodorkowski jako złodziej został ofiarą, ponieważ inni złodziej są jeszcze mniej estetyczni, natomiast w USA nie ma jednego, który odważyłby się publicznie Madoffa bronić, no chyba że jakiś „faszysta”. W USA najwięksi złodzieje, to najwięksi esteci i poprawni politycznie lichwiarze. Trzeba wiedzieć kogo okradać i z kim się dzielić łupami i to już naprawdę ostatnia analogia jaka mi przychodzi do głowy. W tym miejscu mógłbym skończyć wypowiedź, ale mam przy okazji jeszcze dwie sprawy do załatwienia. Po pierwsze mamy przecież swoich złodziei i u nas jest trochę jak w Rosji, trochę jak w USA. Tusk i jego kopacze kradną jak ruscy oligarchowie, sam Tusk kradnąc, jak Putin opowiada o złowrogiej opozycji, szkodzącej krajowi. Natomiast lud kupuje te wszystkie złodziejstwa i propagandowe promocje, jak przeciętny tłuściutki Amerykanin, byle dostać podwójną porcje keczupu i żeby w telewizji serialu nie zabrakło. Wniosek z tego koktajlu Młotowa jest dość drastyczny.

My tu nad Wisłą musielibyśmy pokonać dwa modele złodziejstwa i propagandy, aby wyżyć, u nas tu nad Wisłą sprawnie działają wszystkie ośrodki: diaspora, ruskie metody polityczne i amerykańska estetyka poprawności politycznej. W takim klimacie wypada się tylko uczyć na błędach, niestety na swoich błędach. Mnie nauka kosztuje naprawdę sporo, ale też głupotą popisywałem się wręcz fenomenalną. Przecież tylko skończony idiota może zaciągać lichwę u zorganizowanych złodziei, którzy nie tylko warunki umowy spisali drobnym drukiem, ale i bezkarnie, bo w świetle „prawa” mogą dowolnie sterować warunkami umowy. Jeśli strona zwana pożyczkodawcą może udzielić kredytu według kursu X, a wszystkie „firmy córki” i inne korporacje należące do pożyczkodawcy matki, mogą dowolnie tym kursem sterować, w zupełnym oderwaniu od realnej wartości waluty, no to nikt inny, tylko idiota może wejść w taki układ. Drugą głupotą było wspieranie złodziei i politycznej reprezentacji złodziei. Przez kilka lat jak ostatni idiota podawałem tlen takim ludziom jak morfinista Drzewiecki, sołtys Chlebowski, czy inny bełciarz z Biłgoraja i utrwaliła się myśl, dzięki mojemu parszywemu wkładowi, że „nie ma alternatywy”. W związku z tym wszystkim dla tytułowych frajerów mam dwie niemoralne propozycję. Przystać do złodziei, okradać właściwych i dzielić się z kim trzeba, ale niestety w tej branży jest już ciasno i to pierwsza propozycja. Druga propozycja, równie podła, to dla korzyści finansowych nawrócić się, powrócić lub żarliwie przyłożyć do wiary w Boga, leżeć krzyżem i modlić się, aby złodzieje wszelkiego autoramentu uznali, że dobry frajer, to ledwie zipiący, nie martwy frajer. Tego wszystkim frajerom życzę i pozwolę sobie stanąć na czele tego frajerskiego pochodu.

Reklama

6 KOMENTARZE