Reklama

Zbliża się jedno z wielkich nieszczęść dla prężnie rozwijającego się kraju nad

Zbliża się jedno z wielkich nieszczęść dla prężnie rozwijającego się kraju nad Wisłą i bynajmniej nie o wielki kryzys chodzi, bo przecież Polska nie leży na kontynencie, ale na wyspie niesionej przez dwa żółwie. Prezydencję oczywiście mam na myśli i powiem rozbrajająco szczerze, że naprawdę nie wiem ile nas to pociągnie, bo że pociągnie jest pewne. Kampania wizerunkowa Tuska na poziomie europejskim będzie musiała kosztować, z tak oczywistych przyczyn jak ta, że w Europie podobnych gniotów propagandowych jakie się serwuje Polakom, poczuwającym się kontynentalnie, sprzedać się nie da. Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Gdyby tak Tusk chciał zamieszkać w parlamencie UE i przypilnować swoją „ofensywę” legislacyjną? Wszystkie wpadki Kaczyńskiego i nawet wykłady starszego Giertycha o smoku wawelskim zostałby przykryte nowym potężnym, europejskich rechotem. Podobny wyczyn na łonie parlamentu UE, mógłby się skończyć kaftanem o przydługich rękawach, w Polsce ten pacjent jest menadżerem 40 milionowego plemienia. Chyba nawet najbardziej prostemu „licencjatowi”, podobna myśl jak przenoszenie „polskiego fenomenu” na europejskie salony nie przeszłaby przez półkule. Strach pomyśleć jak wypadłoby kastrowanie pedofilów, pewnie znacznie gorzej niż pomysły z cyklu piesze wędrówki do pałaców, czy też latanie zwykłymi rejsowymi samolotami i bieganie w skarpetkach po amerykańskich lotniskach. Jakby nie żartować na 500 dni spokoju liczyć nie można. Tusk jako ubogi krewny Europy i Dyzma salonowy, będzie musiał polecieć „zastaw się”, żeby zachodnia prasa o Polsce się nie rozpisała.

Prezydencja siłą rzeczy i naturą Tuska będzie jednym wielkim lansem Tuska, bo tego cudu zielonej wyspy dłużej niż kilka lat utrzymać się nie da, a w Polsce, po tym jak się sprawy rypną Tusk będzie mógł co najwyżej biało-czerwony krawat założyć, albo prosić swojego mecenasa z Biłgoraja o miejsce na liście poparcia. Przy okazji taką małą dygresją chciałbym zaznaczyć fenomen fenomenów. Ja to za głupi jestem, ale czy ktoś może mnie oświecić, jakiż to kraj europejski, w ostatnim stuleciu od wieków będąc nijakim krajem, fenomenalnie zdominował kraje odwiecznie mocarne? Mnie przychodzi do głowy tylko NRD, natomiast wszystkie pozostałe fenomeny, jak fenomen irlandzki, fenomen hiszpański, czy też fenomen słowacki z fenomenalnym euro jako panaceum, jakoś się pospolicie cofnęły na swoje miejsce, a nawet „do tyłu”. Jak sobie tak słucham i to z takich ust jak usta Tuska, o polskim fenomenie, zastanawia mnie tylko jedno: jak daleko i kiedy „cofniemy się do tyłu”. Fenomeny zwykle mają krótkie życie, natomiast genialne metody trwają wieki, jak receptura chleba, czy wiersze o miłości. Skopałbym Panu Bogu ogródek, gołymi pazurami z przetrząsaniem obornika, gdyby w łaskawości swojej zechciał zezwolić na podmiankę, polskiego fenomenu na straszliwy brytyjski, tudzież francuski kryzys. Będzie dygresji, w sednie pociągnie nas ta prezydencja ciężką kasę i niemałe interesy.

Reklama

Za parę fotek i not wystawionych Tuskowi, przez tabloidowych, plastikowych Berlusconich, czy Sarko, za ptysia przełamanego z Carlą Bruni, za jakąś niebywałą ocenę polskich osiągnięć rzuconą na rybę przez panią Merkel, Tusk sprzeda, albo oleje wszystko co dla Polski ważne. Nie mam pojęcia i nawet nie chce mi się wnikać w to co spłodzi wraz ze specami od „narracji” politycznej. W każdym razie do polskich europejczyków po licencjacie nie będzie to nic nowego, stare sznycle się podgrzeje, a w Europie w zasadzie wystarczy robić tyle co Buzek, tudzież Barroso, bo niech mi znów ktoś mądry powie, co taka Portugalia, albo Polska po tych „prestiżowych” funkcjach zyskała? Proszę łaskawie zwrócić uwagę, że tak zwane „prestiżowe” funkcje, po pierwsze nic nie znaczą i dlatego po drugie, obsadzają je gołodupcy, żeby innym gołodupcom imponować „jakie my chwalone”. Najważniejsze głosowania i decyzje zapadają po libacjach u Berlusconiego, albo w pokoju nauczycielskim Merkel, tudzież w jakimś SPA urządzonym specjalnie dla Sarkozy. Prestiżowe funkcje są tylko i wyłącznie „ibiszowaniem” i w tej dziedzinie Tusk jest „fenomenalny”, tak też będzie wyglądała nasza prezydencja. Nie wejdziemy do Europy z żadnym projektem, bo cóż może sklecić ekipa, która nie jest w stanie przypisać pociągu do peronu, ale za to jest w stanie w tym samym czasie wysłać syna szefa do Chin, w ramach nagrody za konkurs, którego syn nie wygrał, taki laur jak prezes Ochudzki wręczył emerytowanemu ministrowi, aby ten odznaczył wnuka: „za zajęcie pierwszego miejsca”. Fotki, notki, w TV pokazywanie i Stefan Niesiołowski znany propagator związków partnerskich, który na każde pytanie odpowie, że „Kaczyński szkodzi Polsce, to jest szkodnik”. Stary Tusk wygra tyle dla Polski, co młody wygrał w konkursie wiedzy o PKP, tylko zamiast Chin pójdzie na ciepłą prestiżową europejską posadkę i będziemy mieli kolejnego „wykładowcę”, w rodzaju Alka Kwaśniewskiego, co nam wstydu nie przyniósł, a już jego małżonka chlubę. Zbliża się wielkie nieszczęście dla Polski, wielki koszt, nie mniejszy wstyd i co najgorsze wszystko zostanie sprzedane oraz kupione, jako „fenomen” polsko-europejski.

PS I jeszcze tak poza konkursem jedno pytanie do mądrzejszych. Dlaczego świat nie korzysta z polskiej drogi wychodzenia z kryzysu? Jest gotowa recepta i co ten świat oczadział? Najprostsza jest polska droga wyjścia z kryzysu w sektorze bankowym, po prostu wystarczy nie mieć takiego sektora. Na zdynamizowanie gospodarki bardzo skuteczną metodą jest podniesienie stawki VAT, klasyka liberalizmu, fenomen! Albo chociaż taka polska droga odejścia od dopalaczy?

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Chłopcy z ferajny
    Taka analogia naszych elit z bohaterami tego filmu nieodparcie mi się nasuwa. Z jednej strony wizyta w Kościele, na obiedzie u mamy, a z drugiej kradnę i pociagam za spust bez skrupułów. Choć według mnie nie to jest najciekawsze, bardziej poraża mnie niefrasobliwość i skłonność do samodestrukcji Polaków. Podobno Tusk gwarantuje spokój, tylko, co to za spokój obudzić się za kilka lat niewolnikiem we własnym kraju. Może jest tak, że większość Polaków jest na dopalaczach?

  2. Chłopcy z ferajny
    Taka analogia naszych elit z bohaterami tego filmu nieodparcie mi się nasuwa. Z jednej strony wizyta w Kościele, na obiedzie u mamy, a z drugiej kradnę i pociagam za spust bez skrupułów. Choć według mnie nie to jest najciekawsze, bardziej poraża mnie niefrasobliwość i skłonność do samodestrukcji Polaków. Podobno Tusk gwarantuje spokój, tylko, co to za spokój obudzić się za kilka lat niewolnikiem we własnym kraju. Może jest tak, że większość Polaków jest na dopalaczach?

  3. “Dlaczego świat nie korzysta
    “Dlaczego świat nie korzysta z polskiej drogi wychodzenia z kryzysu?” To oczywiście żart, chyba że za “polską drogę” uznamy PR-owskie wrzuty zielono-wyspowe w połączeniu z kreatywną księgowością wspartą wytartymi kolanami Tuska żebrzącego o unijną zgodę na zamiatanie pod dywan syfu.

  4. “Dlaczego świat nie korzysta
    “Dlaczego świat nie korzysta z polskiej drogi wychodzenia z kryzysu?” To oczywiście żart, chyba że za “polską drogę” uznamy PR-owskie wrzuty zielono-wyspowe w połączeniu z kreatywną księgowością wspartą wytartymi kolanami Tuska żebrzącego o unijną zgodę na zamiatanie pod dywan syfu.

  5. do południa Węgry, po obiedzie Cypr rządzi
    Te słynne półroczne prezydencje to faktycznie pic bez znaczenia. Jest to czas zaledwie wystarczający urzędnikom na zaostrzenie ołówków.
    “Mamy szansę pokazać się jako silny, unijny kraj, który nie skupia się na własnych partykularnych interesach” – rzekła nasza europosłanka L. Geringer de Oedenburg.
    No właśnie, coś w tym stylu pokażemy niestety.

  6. do południa Węgry, po obiedzie Cypr rządzi
    Te słynne półroczne prezydencje to faktycznie pic bez znaczenia. Jest to czas zaledwie wystarczający urzędnikom na zaostrzenie ołówków.
    “Mamy szansę pokazać się jako silny, unijny kraj, który nie skupia się na własnych partykularnych interesach” – rzekła nasza europosłanka L. Geringer de Oedenburg.
    No właśnie, coś w tym stylu pokażemy niestety.