Reklama

Znów wrócił temat &bdquo

Znów wrócił temat „Alka” Kwaśniewskiego, nie pomyliłem się, właśnie Alka, nie Olka. TW Alek to Kwaśniewski, tak się uparł IPN i Kurtyka. Mimo uporu IPN, nie będzie o IPN i agentach, będzie o wiarygodności i o skandalicznej metodologii, jaką wiarygodność będę mierzył. Za metodologię miary wiarygodności nie posłużą mi dowody, ale luźne obserwacje, wnioski i logika działania podejrzanego o brak wiarygodności. Poddam ocenie wiarygodność Aleksandra Kwaśniewskiego i już na starcie powiem, że dla mnie to kapuś, bez cienia wątpliwości składam niniejsze oświadczenie, chociaż siłą rzeczy nie ma na to dowodów. Nie mam dowodów, gdyż jak wiadomo od czasów słynnego filmu Psy, dowody na tych najważniejszych poszły z dymem. Bez dowodów jestem przekonany, że Kwaśniewskim kapusiem był, ponieważ musiał być. 

Reklama

Cofnijmy się do czasów kiedy o przydziale mieszkania decydowała legitymacja partyjna, a o stanowisku bynajmniej nie kompetencje lecz cynizm, znajomości, gorliwość w załatwianiu konkurencji. Tak, mówimy o czasach PRL i nie, żeby pod względem stanowisk dziś było jakoś znacząco lepiej, ale to kolejny argument za, nie przeciw. Za tym, że Aleksander Kwaśniewski musiał być kapusiem, ponieważ tylko kapuś w tak młodym wieku mógł być najpierw szefem gazety, jak się dowidzieliśmy po latach, szefem z średnim wykształceniem i najmłodszym w historii PRL ministrem, sportu z tego co pamiętam. Nie potrzebuję pana Kurtyki i jego archiwów, aby wiedzieć, że do takich stanowisk jak szef Sztandaru Młodych, że ministra sportu nie wspomnę ustawiali się sami kapusie i cwaniaki, a jeśli ktoś wygrywał, to znaczy, że był kapusiem i cwaniakiem największym, za takiego też uważam Aleksandra Kwaśniewskiego. Uważam, że taki był i co więcej na jotę się nie zmienił. Kto nie wierzy, że droga awansu w PRL, na takich stanowiskach jak szef gazety i minister, to droga okupiona włażeniem w tyłek komu trzeba i kapowaniem na kogo trzeba, niech sobie wypożyczy DVD z genialnym polskim filmem Alternatyw 4 i poobserwuje bohaterów w następującej kolejności: towarzysz Winnicki, cieć Anioł, docent myśliwy. 

Po co mi IPN? Wystarczą mi Alternatywy4, aby wiedzieć, że Kwaśniewski był kapusiem, pseudonim jest kwestią gustu, może być Alek, nie upieram się, że musi. Wiem, że musiał być i wiem, że był doskonałym kapusiem i karierowiczem, zresztą żonę też dobrał w korcu maku. Skąd wiem? Ano z życia wiem, jak mówiła w innym filmie Barei, babcia klozetowa, grana przez genialną Skarżankę: „ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział”. Dość przypomnieć te najbardziej żenujące łgarstwa, poczynając od słynnego magisterium. Kwaśniewskiemu zajęło kilka miesięcy zanim się przyznał, że studiów nie ukończył, wcześniej używał niesamowicie karkołomnych i dowcipnych fraz, tylko po prostu nie pokazał dyplomu. Wiemy, że łgał jak z nut i wiemy, że żona mu pomagała. Potem dowiedzieliśmy się, że nie napił się jak świnia, tylko doznał kontuzji goleni. Obrońcy twierdzą, że przeprosił, a ja twierdzę, że zrobił to wtedy gdy już go to nic nie kosztowało, wręcz przeciwnie mógł zyskać. No i co? Przeprosił i co z tego? Najpierw nachlał się na Ukrainie i upierał się, że nie, kiedy znów go to mogło sporo kosztować. Potem nachlał się jak świnia w Polsce i kaca usiłował leczyć filipińską chorobą. 

Ktoś powie, że to są pierdoły. No właśnie, drodzy państwo, to są pierdoły, a spójrzcie z jaką determinacją Kwaśniewski łgał przy pierdołach i przy jakich ewidentnych dowodach łgał. To gdzie on się tak nauczył łgać? I jak bardzo będzie łgał, gdy walczy o cały swój życiorys, nie jakąś alkoholową, czy edukacyjną wpadkę? Zapytany przez Olejnik, czy jest Alkiem, znów opowiedział kilka głodnych fraz i jeden dowcip o Chrystusie, licząc, że zbulwersuje środowiska katolickie i odwróci tym samym uwagę od swojego niewątpliwego kapowania. Niestety nie mylił się, ksiądz Isakowicz Zalewski, jak zwykle na posterunku, zajął się natychmiast bulwersującym świętokradztwem, zamiast krzyczeć, że kapuś uwagę odwraca. Dlaczego ja znów się zajmuje jakimiś IPN-ami, jakimiś zgranymi sprawami historycznymi, zamiast w przyszłość patrzeć. Nic podobnego, ja się właśnie przyszłością zajmuję. Drodzy Polacy zapamiętajcie sobie raz na zawsze i na przyszłość, że kapusia poznaje się po oczach, minach, pokrętnych gatkach, wierceniu się na krześle, poprawianiu grzywki. Kapuś nie zostawia po sobie dowodów. Cwaniaka i kłamcę poznaję się po tym samym, patrząc na Kwaśniewskiego, jego karierę, jego nawyki, jego miny i jego oczy, nie mam wątpliwości, że to kapuś, cwaniak i łgarz. IPN nic nowego mi w tej sprawie nie powie, zresztą oczy Kurtyki bardzo przypominają mi Kwaśniewskiego.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. I jesteś pewien, że
    I jesteś pewien, że Kwaśniewski Cię nie okradł. A te wspólne rodzinne fotografie z Kunami, Mazurami i uniewinnienie bandyty Fogla, to bezinteresowne? Pamiętasz ile razy tankowałeś szajs do baku? Ilu szwagrów sprzedało meble reklamowane twarzą Olka, na co nie szwagry nie miały szans. Pamiętasz dlaczego SLD ma 5% poparcia? I uważasz, że bóg tej organizacji nie odcinał kuponów? W końcu co powiedział kolega Józef o krętaczu? Yossariano, można ich wszystkich podzielić na mniejszych lub większych idiotów, ale uczciwości to ja bym się u nich nie dopatrywał. Chciałbym takiego wydania książki jaką Palikot zafundował Tuskowi, chciałbym za takie gorsze jak Kaczyński kupić parę kamienic w Warszawie i tytułów prasowych. Kapuś i złodziej i pijak, bo każdy pijak to złodziej.

  2. Kwaśniewski, Kwaśniewskim…
    Choroby filipińskie, chorobami filipińskimi, ale może garść cytatów i dat:

    “Zdaniem Janusza Kurtyki Aleksander Kwaśniewski został zarejestrowany jako Tajny Współpracownik pseud. “Alek” w latach 1983 – 89. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej podkreśla, że przypomniał o tym byłemu prezydentowi w związku z jego atakami na Instytut.”

    W tych latach Kwaśniewski już od dawna był członkiem PZPR a od 1985 roku należał do kręgów rządowych, przy okazji “dziennikarzył” sobie w jakiś pisemkach studenckich, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że ludzie byli wobec niego specjalnie wylewni. Nie bardzo więc wiem na kogo miał donosić, na Rakowskiego? W takim razie jest “bohaterem”, kanonizować go jak Kuklińskiego, w tym wypadku za “rozsadzanie” partii od wewnątrz. Zwracam też uwagę na końcówkę wypowiedzi Kurtyki: “podkreśla, że przypomniał o tym byłemu prezydentowi w związku z jego atakami na Instytut”.

    Ciekawy jest też kolejny fragment:
    “Jak dodał szef IPN, nie ulega wątpliwości, że Aleksander Kwaśniewski był osobą z najściślejszego establishmentu PRL, a jako członek struktur rządowych z całą pewnością funkcjonował w systemie komunistycznej nomenklatury. Janusz Kurytka podkreślił, że w sytuacji, w której Aleksander Kwaśniewski obrzuca inwektywami instytucje niepodległego państwa, nadszedł moment, by od czasu do czasu spokojnie przypomnieć te podstawowe fakty.”

    A teraz pytanie, czy sprzedawanie oczywistej oczywistości (Aleksander Kwaśniewski (…) nomenklatury), że skoro należał do najwyższych kręgów władzy to był członkiem nomenklatury, faktu dodam powszechnie znanego nie świadczy o poziomie intelektualnym i intencjach autora słów?

    Przy okazji jedno mi się nie zgadza w Twoim tekście MK, wyjaśnij mi w jaki sposób “donosicielstwo” miało wpłynąć na rozwój jego kariery skoro on już był bardzo wysoko w momencie zarejestrowania? Ba, miał już nawet żonę, która była córką oficera Ludowego Wojska Polskiego tak samo jak on zaangażowaną w studenckich socjalistycznych organizacjach.

    Ps. Teraz Kwaśniewski został też obrazoburcą w związku z kawałem o Jezusie, a właściwie o IPN-nie. Taki to już kraj, że co wolno prawicy to lewicy za to rękę obetną albo wyciągną PZPR itp.

    * Źródło cytatów: http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/iar/artykul/janusz;kurtyka;aleksander;kwasniewski;zarejestrowany;jako;tw;alek,8,0,440328.html

  3. dowody niezbite
    Najlepszym dowodem na bycie kapusiem jest brak dowodów.
    Gdyby w teczce było pełno kwitów, to byłyby one fałszywe rzecz jasna, i ich obecność świadczyłaby na korzyść. Teczka pusta – czyli wyczyszczona, a zatem wysoka ranga kapusia.
    Jasne jak słońce.
    Karierę Kwaśniewski robił dość prostym sposobem, zawdzięczał ją swej inteligencji i specyficznej właściwości charakteru, kiedyś nazywanej “gładki kawaler”, a później określanej słowem “miglanc”. Jak to się teraz nazywa, to nie wiem.