Reklama

O dziwo przeszło bez większego echa, to co posłanka Nelly Ro

O dziwo przeszło bez większego echa, to co posłanka Nelly Rokita wprowadziła bocznymi drzwiami jako swój nowatorski wkład do myśli ginekologicznej i genetycznej. Skoro przeszło bez większego echa, poza paroma incydentalnymi i pełnymi oburzenia komentarzami, nie zamierzam echa podsycać, bo trzeba powiedzieć, że popularyzacji głupoty i tak mamy pod dostatkiem. Niemniej z wypowiedzi Nelly Rokity da się coś wynieść i to w moim przekonaniu coś cholernie ważnego, jeśli nie fundamentalnego. Między kolacją przy świecach, a długimi spacerami jako lek na bezpłodność, Nelly Rokita, jak podejrzewam zupełnie przypadkiem i między wierszami, poruszyła istotę naszego trwania. Zawarła tę istotę w dość topornym zdaniu, które wylicza potrzeby niekoniecznie już młodych małżeństw. Gdy jest już zaliczona tak zwana kariera, gdy stoi chałupa i dwa samochody przed nią, gdy po trawniku biega rasowy pies, siada nieco znudzona para na tarasie i myśli, czy przypadkiem nie przydałoby się dziecko do kolekcji. 

Reklama

Chciałbym o tym poważnie porozmawiać, dlatego postaram się zrobić wszystko aby uciec od eksploatowanych wartości, zamkniętych w ruchach, prądach, partiach, religiach. Ze sterylnie ludzkiego punktu widzenia, będę usiłował dostrzec opłakane konsekwencje podejmowania niedojrzałych decyzji w wieku dojrzałym. Cyklu biologicznego nie da się oszukać, mamy na to najświeższy i tragiczny przykład, opłakiwaną śmierć króla popu. Próba nadrabiania młodzieńczego dynamizmu, farmakologią kończy się nie zawsze, ale często tragicznie. W wieku 50 lat można co prawda strzelić „munłoka”, ale to nie będzie taniec dwudziestolatka, który porywał witalnością i nieszczęsną młodością. Nieszczęsną dla takich starzejących się i zbliżających do kryzysu wieku średniego, którzy to co najbardziej w organizmie wydajne mają już za sobą i choćby złapali życiową formę, za 37 letniego zawodnika Real Madryt nie wywali 90 milionów Euro. 

Niestety nawet taka dziwna Nelly Rokita ma rację, że cześć par, proszę zapamiętać słowo „część”, ponieważ jest słowem kluczowym, robi sobie eksperymenty na naturalnym porządku rzeczy, którego nie przeskoczysz. Konsekwencje takich macierzyńskich decyzji przynoszą opłakane skutki zarówno w postaci zdrowotnych komplikacji, ale również tak zwanego procesu wychowawczego. Zwykle przy opisywaniu jakiś zjawisk dzieje się tak, że pojawiają się pełne oburzenia kontrargumenty, z gatunku pojedynczych przykładów, jak to szwagierka zaszła w ciążę w wieku 45 lat i wszystko było w najlepszym porządku. Albo koleżanka żony opowiadała, że jej koleżanka powiła bliźniaki i daj Boże wszystkim takich zdrowych chłopaków, pewnie zostaną premierem i prezydentem. Zdarzają się takie radosne przypadki, niemniej statystyki medyczne są bezlitosne wobec ludzkiego organizmu, jest wiek optymalny dla pomnażania gatunku ludzkiego i wszystko co poza tym wiekiem, wiąże się z ryzykiem. Takie są smutne fakty. 

Oprócz słowa „część”, chciałbym podkreślić zwrot „nie moja sprawa”, dopóki sprawa faktycznie nie jest moja. Sama decyzja o kontrolowanym macierzyństwie, które jest przesuwane na koniec skali emocjonalnych potrzeb, kiedy już się ryzykuje wiele, nie jest moją sprawą. Moja sprawa zaczyna się w momencie, gdy ponoszę koszty materialne i społeczne indywidualnych decyzji. Materialne koszty są łatwo definiowalne i sprowadzają się do wszelkiego rodzaju wydatków na badania kontrolne, że o komplikacjach, których nikomu nie życzę, nie wspomnę. Służbę zdrowia mamy realnie socjalistyczną, a to oznacza, że za indywidualne i w moim odczuciu nieodpowiedzialne decyzje poniewczasie, płacimy żywą gotówką, ale też dostępem do usług medycznych. 

Nic mi do tego kto, w jakim wieku i w jakiej kolejności, czy hierarchii potrzeb, podejmuje decyzje o świadomym, czy też mniej świadomym macierzyństwie, ale kiedy robi to w ramach podwyższonego ryzyka, nie chcę ponosić kosztów tego ryzyka. Fachowcem od medycyny nie jestem, ale i nie muszę być, aby zrozumieć prostą zależność między wiekiem kobiety i nazwijmy to brzydko „potencjałem prokreacyjnym”. Ani kariery, ani dóbr ruchomych i nieruchomych nie zazdroszczę, nie chciałbym tylko sponsorować kolejnych dokonań, tym razem macierzyńskich, czego nikomu nie odmawiam byle się działo bez mojego finasowaego i społęcznego udziału. 

Uważam taki brutalny stosunek do delikatnych spraw za uczciwy, ponieważ razem z żoną staraliśmy się łączyć macierzyństwo (tacierzyństwo) z karierą, dokładnie w takiej kolejności i nie narażając społeczeństwa na dodatkowe koszty związane z obsługą medyczną naszych podstarzałych organizmów. Co więcej nie było nam lepiej i wygodniej robić karierę, konkurując z parami, które dziecko odłożyły sobie na szary koniec życiowych osiągnięć. Zapłaciliśmy już raz wysoką cenę konkurowania z obywatelami, choćby o miejsce pracy, które jak wiadomo nie lubi młodych rodziców i to obojga płci, teraz mam jeszcze zapłacić za wygodę jaką sobie serwowali obywatele w czasie rywalizacji, chociaż ja i żona nie występowaliśmy wtedy w roli faworytów. Nie to, że mi się wydaje, ale jestem przekonany, że takie stawianie sprawy i mnie w roli podwójnego sponsora czyjeś wygody nie jest uczciwe i zdecydowanie przeciw temu protestuję. Biorąc pod uwagę zimną kalkulację spóźnionych rodziców, śmiem też wątpić w macierzyńskie instynkty i proces wychowawczy przyszłej pociechy i tu pojawiają się koszty społeczne. 

Znów się narażę na zarzut generalizowania i uogólniania, ale jakoś mam fatalne doświadczenia obserwując pociechy zmanierowanych par, którym przypomniało się w ostatniej chwili, że przydałoby się dziecko do kolekcji życiowych osiągnięć. Mówiąc najkrócej rosną takie pociechy w materialnych inkubatorach i emocjonalnej pustce, traktuje się dziecko jak Mercedesa, czy ogrzewanie podłogowe, konserwuje, dba, aby estetycznie wyglądało i cieszyło oko, a zapomina, że to żywy organizm nie gadżet. Potem taka pociecha idzie do szkoły, bo przed przedszkolem się zapiera wszystkimi kończynami i gryzie po rękach rodziców, a w szkole zaczynają się pierwsze poważne koszty społeczne. Poświęcanie uwagi takiemu wychowankowi/wychowanicy spóźnionych rodziców, kosztem pozostałych dzieci, poświęcanie w dwójnasób, bo to ani buta sobie nie zawiąże, ani nie rozumie, że we szkole w przeciwieństwie do rodzinnego domu, wszystkiego nie wolno. 

Gdybym nawet miał rację pozostaje jeszcze pytanie co z tym zrobić. Jak oddzielić rodziców, którzy łagodnie mówiąc beztrosko podchodzą do spraw poważnych, od autentycznych problemów życiowych, przecież zdarza się nie rzadko, że ludzie bardzo chcą, ale układają sobie życie po trzydziestce, czy nawet czterdziestce. Będę szczery do bólu, moim zdaniem problem jest nierozstrzygalny i każda próba regulacji będzie wywoływać sprzeciw. Weźmy pierwsze z brzegu kryteria: wiek i dochody. Jak ustalimy 38 lat jako próg ostateczny dla dotowanego in vitro, zaraz pojawią się pytania, a co z wiekiem 38 lat i jeden dzień i dlaczego nie 39 lat. Z dochodami rzecz ma się analogicznie. Po co zatem marudzić nad sprawą, której i tak się nie da rozstrzygnąć. Mnie marudzenie przyszło do głowy, po głupiej wypowiedzi Nelly Rokity i od tej wypowiedzi patrzę nieco inaczej na in vitro sponsorowane przez budżet, patrzę bardziej krytycznie. Chyba mi się przestało chcieć dopłacać do cudzego komfortu. I nie jest to kwestia religii, etyki, światopoglądu, ale nazwijmy to sprawiedliwości społecznej. 

Mam nieodparte wrażenie, że z darmowego in vitro skorzystałaby spora grupa, która i tak przeszła wygodnie przez życie, co więcej korzystałaby kosztem zdrowia innych, bo chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć jak wygląda dostęp do „darmowych” usług medycznych. Nie jest to kategoria medyczna, która ratuje życie lub zdrowie i czy aby na pewno mamy za to płacić, biorąc pod uwagę jakość i dostęp do usług medycznych ratujących życie i zdrowie. 

Nie próbuję w tym tekście rozstrzygać, poszukiwać recept, zwracam jedynie uwagę, że to nie takie proste jak się wydaje, a przeciwstawianie darmowego in vitro, tragediom, które się dzieją na zabiedzonych oddziałach onkologicznych nie jest demagogią, jest żenującą rzeczywistością. Od czasu wypowiedzi Rokity, patrzę na in vitro może nie zupełnie, ale na pewno inaczej, czasem tak się w życiu zdarza, że i głupie wypowiedzi skłaniają do myślenia.

Reklama

50 KOMENTARZE

  1. dzielenie dutków
    Jak dzielić pieniądze w socjalizmie, to podstawowy dylemat obecnego ustroju.
    Dawno temu, za kapitalizmu sprawa była prosta ? pieniądze podatników szły tylko na cele wspólne dla całego społeczeństwa, czyli na wojsko, policję, drogi, jakaś podstawową opiekę medyczną, i już to w zasadzie wszystko.
    Finansowanie budowy wałów anty wodnych było więc okej, a płacenie powodzianom nie do pomyślenia, jako zjawisko skrajnie niesprawiedliwe.
    Jak nastał socjalizm system podziału uległ mocnej zmianie. Ciągnie się forsę od wszystkich, a daje wybranym grupom.
    Kolejność dziobania jest rożna i zależy od przyjętego kryterium. Dzieląc więc populację na kasty, mamy na czele właścicieli kraju czyli centralną administrację wraz z szeroko pojętymi rodzinami, polityków i resztę tej klasy zwanej kiedyś przez Tuska ?klasą pasożytniczą?, w dalszej kolejności dziobią przedstawiciele miłych władzy specjalności, takich jak wojsko i wiadome służby. Trochę na siłę udało się tam dopchać przedstawicielom niektórych innych zawodów, dzięki czemu dostają więcej niż sami dają, co jak wiadomo jest warunkiem poczucia że żyje się godnie.
    Ten system rzutuje na wszystkie inne sfery życia, ze służbą zdrowia na czele. Płacą wszyscy, aby niektórzy dostali. Kto tego nie akceptuje, ten sypie piach w zdrowe tryby i nie kocha Unii Europejskiej.

  2. dzielenie dutków
    Jak dzielić pieniądze w socjalizmie, to podstawowy dylemat obecnego ustroju.
    Dawno temu, za kapitalizmu sprawa była prosta ? pieniądze podatników szły tylko na cele wspólne dla całego społeczeństwa, czyli na wojsko, policję, drogi, jakaś podstawową opiekę medyczną, i już to w zasadzie wszystko.
    Finansowanie budowy wałów anty wodnych było więc okej, a płacenie powodzianom nie do pomyślenia, jako zjawisko skrajnie niesprawiedliwe.
    Jak nastał socjalizm system podziału uległ mocnej zmianie. Ciągnie się forsę od wszystkich, a daje wybranym grupom.
    Kolejność dziobania jest rożna i zależy od przyjętego kryterium. Dzieląc więc populację na kasty, mamy na czele właścicieli kraju czyli centralną administrację wraz z szeroko pojętymi rodzinami, polityków i resztę tej klasy zwanej kiedyś przez Tuska ?klasą pasożytniczą?, w dalszej kolejności dziobią przedstawiciele miłych władzy specjalności, takich jak wojsko i wiadome służby. Trochę na siłę udało się tam dopchać przedstawicielom niektórych innych zawodów, dzięki czemu dostają więcej niż sami dają, co jak wiadomo jest warunkiem poczucia że żyje się godnie.
    Ten system rzutuje na wszystkie inne sfery życia, ze służbą zdrowia na czele. Płacą wszyscy, aby niektórzy dostali. Kto tego nie akceptuje, ten sypie piach w zdrowe tryby i nie kocha Unii Europejskiej.

  3. uważam że Nelly
    Uważam że Nelly strzeliła babola ale co do finansowania słowo:
    Państwu zależy na reprodukcji, przyszłym emerytom powinno również zależeć choć wielu z nich do dziś uważa że płaci im państwo które bierze pieniądze z bliżej nieokreslonych źródeł a prawdopodobnie ze złodziejstwa. Mniejsza z tym.
    Jeżeli przyrost naturalny jest istotnym celem polityki państwa to wszelkie drogi prowadzace do tzw, dzietności mają moje poparcie. Dodam że aborcja mogłaby zaliczyć się do działań stojących w sprzeczności z takim zamysłem tyle że byt żywych już obywateli jest równie ważny o ile nie najważniejszy Zresztą, walcząc z aborcją można byłoby podjąć walkę z celibatem i homoseksualistami. Gdzieś w perspektywie także ze starcami.

  4. uważam że Nelly
    Uważam że Nelly strzeliła babola ale co do finansowania słowo:
    Państwu zależy na reprodukcji, przyszłym emerytom powinno również zależeć choć wielu z nich do dziś uważa że płaci im państwo które bierze pieniądze z bliżej nieokreslonych źródeł a prawdopodobnie ze złodziejstwa. Mniejsza z tym.
    Jeżeli przyrost naturalny jest istotnym celem polityki państwa to wszelkie drogi prowadzace do tzw, dzietności mają moje poparcie. Dodam że aborcja mogłaby zaliczyć się do działań stojących w sprzeczności z takim zamysłem tyle że byt żywych już obywateli jest równie ważny o ile nie najważniejszy Zresztą, walcząc z aborcją można byłoby podjąć walkę z celibatem i homoseksualistami. Gdzieś w perspektywie także ze starcami.

  5. wiadomo kto rozpętał
    Interes państwa jest tutaj bardzo trudny do uchwycenia dwoma palcami. Czy aby opłaca się rządowi inwestować w hodowlę podatników?
    Proces trwa bardzo długo, czasem ponad 20 lat jeśli osobnik jest leniwy, i zamiast do roboty woli iść na studia.
    Pójście w ilość jest ryzykowne tym bardziej, że wówczas masę pieniędzy wyda państwo na Domy Dziecka, poprawczaki i więzienia. Część narybku zwieje za granicę, część od razu po szkole pójdzie na bezrobocie, pozostanie grupka wydolnych podatkowo. Czy ktoś aby obliczał ten biznesplan?
    Jednak dziennikarze uważają że w tej sprawie rząd ma ?coś zrobić?, więc rząd robi ?coś?, czyli miota się bez sensu i zamiast dopasować system emerytalny do obecnej struktury wiekowej próbuje sterować ilością jeszcze nie istniejących płatników.
    Dobra, ale tu chodzi o in vitro.
    Nie zapominajcie jaka jest praprzyczyna sporu. Sztuczne zapłodnienie jest niezgodne z doktryną Kościoła Katolickiego, od tego przecież zaczęły się wszystkie problemy związane z tą sprawą. Biskupi się wypowiedzieli, klamka zapadła, trzeba tylko dać wyborcom jakieś pozory dyskusji.

  6. wiadomo kto rozpętał
    Interes państwa jest tutaj bardzo trudny do uchwycenia dwoma palcami. Czy aby opłaca się rządowi inwestować w hodowlę podatników?
    Proces trwa bardzo długo, czasem ponad 20 lat jeśli osobnik jest leniwy, i zamiast do roboty woli iść na studia.
    Pójście w ilość jest ryzykowne tym bardziej, że wówczas masę pieniędzy wyda państwo na Domy Dziecka, poprawczaki i więzienia. Część narybku zwieje za granicę, część od razu po szkole pójdzie na bezrobocie, pozostanie grupka wydolnych podatkowo. Czy ktoś aby obliczał ten biznesplan?
    Jednak dziennikarze uważają że w tej sprawie rząd ma ?coś zrobić?, więc rząd robi ?coś?, czyli miota się bez sensu i zamiast dopasować system emerytalny do obecnej struktury wiekowej próbuje sterować ilością jeszcze nie istniejących płatników.
    Dobra, ale tu chodzi o in vitro.
    Nie zapominajcie jaka jest praprzyczyna sporu. Sztuczne zapłodnienie jest niezgodne z doktryną Kościoła Katolickiego, od tego przecież zaczęły się wszystkie problemy związane z tą sprawą. Biskupi się wypowiedzieli, klamka zapadła, trzeba tylko dać wyborcom jakieś pozory dyskusji.

  7. Markizie
    wybacz ale słowo samopomoc, bardzo źle mi się kojarzy.
    Może byś przemyślał swoją kampanię reklamową tak aby była atrakcyjna i skuteczna?
    A jaką masz grupę docelową, że zapytam z ciekawości? 😉
    Brunetki, blondynki czy wszystkie dziewczynki?

  8. Markizie
    wybacz ale słowo samopomoc, bardzo źle mi się kojarzy.
    Może byś przemyślał swoją kampanię reklamową tak aby była atrakcyjna i skuteczna?
    A jaką masz grupę docelową, że zapytam z ciekawości? 😉
    Brunetki, blondynki czy wszystkie dziewczynki?

  9. No tak Markizie
    oczywiście masz całkowitą rację. Przeoczyłem rude, sam miodzik. Są jeszcze łyse oraz balejażowane czyli pstrokate. Ale rozumiem, że nie należą do grupy docelowej. Kojarzą mi się jeszcze pomarańczowe i zielone ale to chyba jakaś trzecia płeć i nie należy do tematu tylko do jakiejś przygasłej gwiazdy.
    Kiepura? No popatrz. Nie wiedziałem, że on w tamtych czasach tak dosłownie opiewał poruszany przez nas problem tzn. chodzi mi o te wszystkie wspomniane przez Ciebie czasowniki. I nie ocenzurowali go? Czy znasz z drugiego obiegu? Ja z drugiego obiegu to tylko Pana Tadeusza ukradkiem czytałem. Muzyką się mniej interesowałem. Przepraszam za swoją infantylność ale przy sobocie po robocie wesoło mi.

  10. No tak Markizie
    oczywiście masz całkowitą rację. Przeoczyłem rude, sam miodzik. Są jeszcze łyse oraz balejażowane czyli pstrokate. Ale rozumiem, że nie należą do grupy docelowej. Kojarzą mi się jeszcze pomarańczowe i zielone ale to chyba jakaś trzecia płeć i nie należy do tematu tylko do jakiejś przygasłej gwiazdy.
    Kiepura? No popatrz. Nie wiedziałem, że on w tamtych czasach tak dosłownie opiewał poruszany przez nas problem tzn. chodzi mi o te wszystkie wspomniane przez Ciebie czasowniki. I nie ocenzurowali go? Czy znasz z drugiego obiegu? Ja z drugiego obiegu to tylko Pana Tadeusza ukradkiem czytałem. Muzyką się mniej interesowałem. Przepraszam za swoją infantylność ale przy sobocie po robocie wesoło mi.

  11. Widziałam 3 oddziały

    Widziałam 3 oddziały onkologiczne. Miały się dobrze, schludnie i estetycznie, nie dramatyzuj. Masz rację pod warunkiem, że leczenie np. raka płuc przestałoby być “darmową usługą medyczną”. W końcu życia to tam nie ratują, przedłużają najwyżej, w czymże to lepsze od przedłużania gatunku.

  12. Widziałam 3 oddziały

    Widziałam 3 oddziały onkologiczne. Miały się dobrze, schludnie i estetycznie, nie dramatyzuj. Masz rację pod warunkiem, że leczenie np. raka płuc przestałoby być “darmową usługą medyczną”. W końcu życia to tam nie ratują, przedłużają najwyżej, w czymże to lepsze od przedłużania gatunku.

  13. Czytałem Twoje mądrzejsze teksty,
    Marko-Kurko i sądzę, że kiedy dorównujesz Nelly w demagogii, masz prawo także usłyszeć co inni o tym myślą.
    Między Twoim łączeniem in-vitro z odwleczonym macierzyństwem i paniRokitowymi częstymi skrobankami jest jeden element wspólny – obydwoje patrzycie na kwestię jak na kaprys kobiety, która sama chce zdecydować kiedy urodzić i według waszych słów: wy za to płacić nie zamierzacie!
    Bardzo dobrze.
    Tylko co ma piernik do wiatraka ?
    Zapładnianie in-vitro jest jedynym ratunkiem dla kobiet (lub par), które ze względów medycznych mają kłopoty z zajściem w ciążę. Oczywiście, masz prawo wszczynać dyskusję na temat opłacania takiej KURACJI z podatków społeczeństwa, ale na pewno nie masz prawa znieważać tych kobiet (lub par), którym do ich nieszczęścia dodajesz jeszcze obelgę i ich walkę z okrutną naturą nazywasz KAPRYSEM.
    Pogratulować.
    Według Twojej logiki należy odmówić wszelkiego leczenia w szpitalach państwowych palaczom chorym na raka – sami się do tego przyczynili.
    Aha! Oczywiście udzielać pomocy tylko tym ofiarom wypadków drogowych, które przestrzegały przepisów kodeksy – w przeciwnym przypadku niech sobie wezwą ambulans prywatny i pojadą do płatnej kliniki.
    Cukrzykom odebrać wszelkie leczenie (poza prywatnym) – mogli jeść mniej cukru!
    Itd.
    “…czasem tak się w życiu zdarza, że i głupie wypowiedzi skłaniają do myślenia.”
    Oj tak, oj tak.

    • Matka opisał pewne zjawisko
      od którego są przecież jednak wyjątki.
      Tobie, jak rozumiem wyjątki przesłaniają zjawisko.
      Między palaczami a cukrzykami jest jednak wielka różnica. Poczytaj o przyczynach cukrzycy by nie czynić tak upraszaczających porównań.

      Życzę dobrej nocy.

      • Nie odwracaj kota ogonem.
        Matka nie opisał zjawiska od którego są wyjątki – opisał wyjątki, aby tym łatwiej krytykować i sprzeciwiać się zjawisku.
        Ty zresztą robisz to samo.
        Nie odnosisz się do właściwej treści mojego postu, tylko pouczasz mnie o przyczynach cukrzycy. Dziękuję. Nie potrzebuję. Sam jestem cukrzykiem.
        Sens słowa “ironia” sprawdź w słowniku.
        Ciekawi mnie jednak Twoja uwaga o różnicy między palaczami i cukrzykami. Jak rozumiem chorych na raka palaczy Ty leczyć nie zamierzasz.
        Dobrej nocy.

        • Matka opisał zjawisko, którego przyczyny są
          różnorakie ale po części związane również z konsumpcyjnym modelem życia i ze zmianą priorytetów młodych generacji.
          Wg Eurostatu:
          mieszkańcy UE coraz później wstępują w związki małżeńskie i coraz później mają dzieci. Według danych z 2006 r. średni wiek zawierania pierwszych małżeństw dla kobiet wynosi 28,1 lat, a dla mężczyzn 30,6 lat. W 2000 roku wskaźniki te wynosiły odpowiednio: 26,8 lat dla kobiet i 29,4 lat dla mężczyzn. Opóźnia się też wiek, w którym kobiety rodzą pierwsze dziecko. Zgodnie z danymi z 2005 r. kobiety rodzą pierwsze dziecko w wieku 28,1 lat, co oznacza wzrost o 7 miesięcy w porównaniu z 2000 r. We wszystkich krajach UE średni wiek kobiety w momencie narodzin pierwszego dziecka wzrósł.

          I proszę mnie z żadnym kotem nie mieszać.
          Co najwyżej Kotem w Butach albo Filemonem.

          Cukrzyk nie jest zazwyczaj winien swojej choroby a palacz zazwyczaj jest. Albo też inaczej ujmując społeczeństwo więcej wie o szkodliwości palenia niż o szkodliwości pewnych zachowań prowadzących do cukrzycy , diety itp. Ale chyba zgodzisz się , że wiele przypadków cukrzycy nie jest spowodowanych niefrasobliwością tych, którzy zachorowali.

          Na siłę szukasz zwady. Nie bardzo to pasuje do nicka który obrałeś. Ale zawsze można mieć gorszy dzień.

          • Głęboka noc, a diabeł mnie podkusił żeby sprawdzić

            co nowego w naszej dyskusji.

            Nie. Nie szukam zwady i wycofuję się z dyskusji nad wyższością świąt Wielkiej Nocy nad linią tramwajową do Wołomina. Starszy człowiek jestem, drogi Kocie w Butach 😉 , i taki przeskok od finansowania in-vitro do pouczania mnie o przyczynach cukrzycy to trochę za dużo jak na jeden wieczór.

            Pozostaję przy mojej opinii, że zarówno M.K. jak i Ty usiłujecie sprowadzić dyskusję do kaprysu kobiety, która zbyt późno decyduje się na dziecko. W tym upodabniacie się niestety do Nelly. Przy okazji krzywdzicie rzeszę kobiet, dla których bezpłodność jest ogromną tragedią życiową. Krzywda jest, oczywiście, bardziej moralna niż materialna – coś w rodzaju naśmiewania się z kulawego lub garbusa – ale na pewno snu ani Wam, ani Nelly nie odbierze.

            Dobranoc.

          • Cukrzyk jak najbardziej
            swoje choroby ma na zamówienie. Zmiana zawartości talerza pomaga się bez cukrzycy obejść. Trzeba jedynie się nauczyć i konsekwentnym być. Jan Kwaśniewski się kłania, także prof. Lutz, który ponoć w tym roku kandyduje do Nobla, a który dla Kwaśniewskiego, w odróżnieniu od kto wie czy nie zarażanych przez przemysł farmaceutyczny opłacalnymi dlań poglądami, nie szczędzi słów uznania.

    • Opisałem pewien fragment
      Opisałem pewien fragment rzeczywistości, asekurując się w kilku miejscach, więcej nie mogłem zrobić aby uniknąć takich komentarzy, które komentują coś, czego w moim tekście nie ma. Jak widać mimo wysiłków nie da się uniknąć nadinterpretacji i treści, których w ogóle w moim tekście nie było.

  14. Czytałem Twoje mądrzejsze teksty,
    Marko-Kurko i sądzę, że kiedy dorównujesz Nelly w demagogii, masz prawo także usłyszeć co inni o tym myślą.
    Między Twoim łączeniem in-vitro z odwleczonym macierzyństwem i paniRokitowymi częstymi skrobankami jest jeden element wspólny – obydwoje patrzycie na kwestię jak na kaprys kobiety, która sama chce zdecydować kiedy urodzić i według waszych słów: wy za to płacić nie zamierzacie!
    Bardzo dobrze.
    Tylko co ma piernik do wiatraka ?
    Zapładnianie in-vitro jest jedynym ratunkiem dla kobiet (lub par), które ze względów medycznych mają kłopoty z zajściem w ciążę. Oczywiście, masz prawo wszczynać dyskusję na temat opłacania takiej KURACJI z podatków społeczeństwa, ale na pewno nie masz prawa znieważać tych kobiet (lub par), którym do ich nieszczęścia dodajesz jeszcze obelgę i ich walkę z okrutną naturą nazywasz KAPRYSEM.
    Pogratulować.
    Według Twojej logiki należy odmówić wszelkiego leczenia w szpitalach państwowych palaczom chorym na raka – sami się do tego przyczynili.
    Aha! Oczywiście udzielać pomocy tylko tym ofiarom wypadków drogowych, które przestrzegały przepisów kodeksy – w przeciwnym przypadku niech sobie wezwą ambulans prywatny i pojadą do płatnej kliniki.
    Cukrzykom odebrać wszelkie leczenie (poza prywatnym) – mogli jeść mniej cukru!
    Itd.
    “…czasem tak się w życiu zdarza, że i głupie wypowiedzi skłaniają do myślenia.”
    Oj tak, oj tak.

    • Matka opisał pewne zjawisko
      od którego są przecież jednak wyjątki.
      Tobie, jak rozumiem wyjątki przesłaniają zjawisko.
      Między palaczami a cukrzykami jest jednak wielka różnica. Poczytaj o przyczynach cukrzycy by nie czynić tak upraszaczających porównań.

      Życzę dobrej nocy.

      • Nie odwracaj kota ogonem.
        Matka nie opisał zjawiska od którego są wyjątki – opisał wyjątki, aby tym łatwiej krytykować i sprzeciwiać się zjawisku.
        Ty zresztą robisz to samo.
        Nie odnosisz się do właściwej treści mojego postu, tylko pouczasz mnie o przyczynach cukrzycy. Dziękuję. Nie potrzebuję. Sam jestem cukrzykiem.
        Sens słowa “ironia” sprawdź w słowniku.
        Ciekawi mnie jednak Twoja uwaga o różnicy między palaczami i cukrzykami. Jak rozumiem chorych na raka palaczy Ty leczyć nie zamierzasz.
        Dobrej nocy.

        • Matka opisał zjawisko, którego przyczyny są
          różnorakie ale po części związane również z konsumpcyjnym modelem życia i ze zmianą priorytetów młodych generacji.
          Wg Eurostatu:
          mieszkańcy UE coraz później wstępują w związki małżeńskie i coraz później mają dzieci. Według danych z 2006 r. średni wiek zawierania pierwszych małżeństw dla kobiet wynosi 28,1 lat, a dla mężczyzn 30,6 lat. W 2000 roku wskaźniki te wynosiły odpowiednio: 26,8 lat dla kobiet i 29,4 lat dla mężczyzn. Opóźnia się też wiek, w którym kobiety rodzą pierwsze dziecko. Zgodnie z danymi z 2005 r. kobiety rodzą pierwsze dziecko w wieku 28,1 lat, co oznacza wzrost o 7 miesięcy w porównaniu z 2000 r. We wszystkich krajach UE średni wiek kobiety w momencie narodzin pierwszego dziecka wzrósł.

          I proszę mnie z żadnym kotem nie mieszać.
          Co najwyżej Kotem w Butach albo Filemonem.

          Cukrzyk nie jest zazwyczaj winien swojej choroby a palacz zazwyczaj jest. Albo też inaczej ujmując społeczeństwo więcej wie o szkodliwości palenia niż o szkodliwości pewnych zachowań prowadzących do cukrzycy , diety itp. Ale chyba zgodzisz się , że wiele przypadków cukrzycy nie jest spowodowanych niefrasobliwością tych, którzy zachorowali.

          Na siłę szukasz zwady. Nie bardzo to pasuje do nicka który obrałeś. Ale zawsze można mieć gorszy dzień.

          • Głęboka noc, a diabeł mnie podkusił żeby sprawdzić

            co nowego w naszej dyskusji.

            Nie. Nie szukam zwady i wycofuję się z dyskusji nad wyższością świąt Wielkiej Nocy nad linią tramwajową do Wołomina. Starszy człowiek jestem, drogi Kocie w Butach 😉 , i taki przeskok od finansowania in-vitro do pouczania mnie o przyczynach cukrzycy to trochę za dużo jak na jeden wieczór.

            Pozostaję przy mojej opinii, że zarówno M.K. jak i Ty usiłujecie sprowadzić dyskusję do kaprysu kobiety, która zbyt późno decyduje się na dziecko. W tym upodabniacie się niestety do Nelly. Przy okazji krzywdzicie rzeszę kobiet, dla których bezpłodność jest ogromną tragedią życiową. Krzywda jest, oczywiście, bardziej moralna niż materialna – coś w rodzaju naśmiewania się z kulawego lub garbusa – ale na pewno snu ani Wam, ani Nelly nie odbierze.

            Dobranoc.

          • Cukrzyk jak najbardziej
            swoje choroby ma na zamówienie. Zmiana zawartości talerza pomaga się bez cukrzycy obejść. Trzeba jedynie się nauczyć i konsekwentnym być. Jan Kwaśniewski się kłania, także prof. Lutz, który ponoć w tym roku kandyduje do Nobla, a który dla Kwaśniewskiego, w odróżnieniu od kto wie czy nie zarażanych przez przemysł farmaceutyczny opłacalnymi dlań poglądami, nie szczędzi słów uznania.

    • Opisałem pewien fragment
      Opisałem pewien fragment rzeczywistości, asekurując się w kilku miejscach, więcej nie mogłem zrobić aby uniknąć takich komentarzy, które komentują coś, czego w moim tekście nie ma. Jak widać mimo wysiłków nie da się uniknąć nadinterpretacji i treści, których w ogóle w moim tekście nie było.

  15. Wystrój? Matka pisał o
    Wystrój? Matka pisał o zabiedzonych, ale nie zgadzam się – estetyka, wystrój etc mają ogromne znaczenie. Kwestia wyleczenia to chyba bardziej problem wczesnego wykrywania. A tu już nie tylko brak kasy, także kwestia mentalności. Moi “rakowcy” nie mieli żadnego problemu z oczekiwaniem na leczenie czy z dostępem do specjalistów choć nie twierdzę, że problem nie istnieje. Nie generalizuję, zauważ, że odwołuję się wyłącznie do własnych obserwacji. W kontekście stwierdzenia – nie płacimy za tych, co to “sami sobie zgotowali ten los”.

  16. Wystrój? Matka pisał o
    Wystrój? Matka pisał o zabiedzonych, ale nie zgadzam się – estetyka, wystrój etc mają ogromne znaczenie. Kwestia wyleczenia to chyba bardziej problem wczesnego wykrywania. A tu już nie tylko brak kasy, także kwestia mentalności. Moi “rakowcy” nie mieli żadnego problemu z oczekiwaniem na leczenie czy z dostępem do specjalistów choć nie twierdzę, że problem nie istnieje. Nie generalizuję, zauważ, że odwołuję się wyłącznie do własnych obserwacji. W kontekście stwierdzenia – nie płacimy za tych, co to “sami sobie zgotowali ten los”.

  17. Życie jak bajka
    dla dzieci w dawnym najsłuszniejszym, jak się okazuje, ustroju. Bogaty to zły. Musi go spotkać zasłużona kara. Jakże brzydzimy się tzn. Pani Nelly oraz inni, którzy jej myśl twórczo rozwijają tymi, co siedzą na tarasie i radzą, jakby to do kolekcji dodać jeszcze dziecko. A jaką mamy satysfakcję z ich strapienia.
    Tyle, że życie to nie je bajka. Z refundacją In vitro wyjdzie tak, jak z odliczaniem VAT za paliwo do samochodów osobowych. Drobny biznes stracił możliwość odliczeń, ponieważ ma auta z kratką, duży kupił sobie terenówki z napędem na 4 koła, które piją benzynę jak smoki i VAT naliczonego i tak sobie natłuką.
    A dlaczego za tę refundację mają płacić wszyscy? Bo tak jest skonstruowany system składki zdrowotnej w NFZ. Wymyślcie coś innego i wprowadźcie to w życie.

  18. Życie jak bajka
    dla dzieci w dawnym najsłuszniejszym, jak się okazuje, ustroju. Bogaty to zły. Musi go spotkać zasłużona kara. Jakże brzydzimy się tzn. Pani Nelly oraz inni, którzy jej myśl twórczo rozwijają tymi, co siedzą na tarasie i radzą, jakby to do kolekcji dodać jeszcze dziecko. A jaką mamy satysfakcję z ich strapienia.
    Tyle, że życie to nie je bajka. Z refundacją In vitro wyjdzie tak, jak z odliczaniem VAT za paliwo do samochodów osobowych. Drobny biznes stracił możliwość odliczeń, ponieważ ma auta z kratką, duży kupił sobie terenówki z napędem na 4 koła, które piją benzynę jak smoki i VAT naliczonego i tak sobie natłuką.
    A dlaczego za tę refundację mają płacić wszyscy? Bo tak jest skonstruowany system składki zdrowotnej w NFZ. Wymyślcie coś innego i wprowadźcie to w życie.