Reklama

Zapleczem politycznym bliźniaków jest elektorat ludzi biednych i słabo wykształconych, czyli według Lecha Kaczyńskiego dziady z podwórkowych nizin.

Zapleczem politycznym bliźniaków jest elektorat ludzi biednych i słabo wykształconych, czyli według Lecha Kaczyńskiego dziady z podwórkowych nizin.
Lech Kaczyński niejednoktotnie pokazał, że gardzi swoim elektoratem. Począwszy od dziada, któremu kazał spieprzać, poprzez ludzi bawiących się na podwórkach, po ludzi z nizin.
Dziwi mnie ta pogarda człowieka, uważającego się za lepszego od innych, własnie w stosunku do tych, według niego, niżej stojących.
Nie chrześcijańskie to, i nie godne człowieka uważającego się za lepszego. Od pewnego poziomu moralnego i intelektualnego ludzie, ani nie czują, ani nie artykułują pogardy dla innych.
Człowiek na pewnym poziomie, do tego chrześcijanin nie może gardzić innymi, może z nimi współczuć, może im pomagać, ale nie gardzi nimi.
Paradoksalnie Kaczyńscy u własnie takich ludzi zabiegają o głosy.
I paradoksalnie tacy własnie ludzie głosują na nich.
Ostatnim swoim sądem o Lechu Wałesie, którego określił jako człowieka z nizin, Lech Kaczyński pokazał nam, jak można zlecieć na zbity pysk z niewielkiej górki, na samo dno moralne.

Reklama