Reklama

Pan Ignacy Lajkonik obudził się tego dnia nieco później niż zwykle.

Pan Ignacy Lajkonik obudził się tego dnia nieco później niż zwykle. Wstał z łóżka, w radiu grała muzyka, jak co rano, co akurat było najzwyklejszą rzeczą pod słońcem – radio miało zegar i włączało się samo o określonej godzinie, budząc pana Ignacego. Zaraz, zaraz – pod słońcem? No właśnie nie, ponieważ niebo za oknem wyglądało nie wiadomo jak: raz, że bardziej szaro, a zaraz potem, że bardziej buro. Pan Lajkonik otrząsnął się i skierował w stronę łazienki, kiedy w miejscu zatrzymały go wypowiedziane słodkim tonem słowa – Dzień dobry, panie Ignacy…

„Chwileczkę” pomyślał sobie pan Lajkonik „O tej porze? W moim domu? Słodkim tonem?” – i wtedy właśnie zobaczył, kto do niego mówi, jednym tygrysim susem dopadł szafy, błyskawicznie wyciągnął szlafrok i narzucił go na piżamę, zawiązując pasek w tempie godnym bosmana na portowych zawodach w splataniu węzłów. A wszystko to, ponieważ na kanapie po drodze do łazienki siedziała piękna brunetka w typie Salmy Hayek, ubrana w nienaganną garsonkę, która doskonale eksponowała jej urodę, i uśmiechała się, rzucając tym uśmiechem blask na cały pokój. Reakcja pana Ignacego wcale jej nie zdziwiła, za to w oczach zapalił jej się łobuzerski ogieniek.

Reklama

Tymczasem pan Lajkonik, szczelnie zawinięty w szlafrok, opanował zaskoczenie i zadał rzeczowe pytanie – Tak właściwie, to kto pani pozwolił… Kto panią tu wpuścił? – a ona, wcale nie przejęta, wstała i wskazała gestem elegancką teczkę z purpurowej krokodylej skóry.
– Zostałam upoważniona do przedstawienia panu wyjątkowej oferty… – otworzyła teczkę, wyciągnęła z niej coś i zgrabnym ruchem zawiesiła w powietrzu pomiędzy nimi. – Proszę – wskazała. – Proszę się przyjrzeć, panie Ignacy…

Pan Lajkonik podszedł nieufnie i przyjrzał się. Na wysokości jego nosa orbitował w powietrzu przedmiot, wyglądający, jak małe, złote jajko Faberge. Im bliżej pan Ignacy się przysuwał, tym większe widział własne odbicie. Z całkiem bliska wyglądało to, jakby zaglądał do tego samego pokoju, niczym Alicja przez lustro na jego drugą stronę. Ale w przeciwieństwie do pokoju po tej stronie, tam było lato, w oknie było widać palmy, które jako żywo nie rosły przed blokiem pana Lajkonika, a on sam, w nienagannie skrojonym garniturze godnym agenta 007 siedział na kanapie, z drinkiem w dłoni, obejmując po ojcowsku towarzyszki dwie, z których jedna… tak, jedną z nich była właśnie imponująca dziewczyna z teczką, która – pan Ignacy aż się cofnął i spojrzał ponad „jajkiem” – stała właśnie koło kanapy w tym prawdziwym pokoju i zmysłowo się do niego uśmiechała.

– No i co to ma być? – zapytał pan Ignacy Lajkonik, nadal zdenerwowany faktem, że w jego mieszkaniu jest ktoś, kogo tam nie powinno być, ale jednocześnie zaciekawiony.
– To, kochany panie Ignacy, jest nowy punkt widzenia, który panu proponuję. Jak pan widzi, jest on całkowicie skoncentrowany na pana potrzebach, tak, aby był pan w pełni usatysfakcjonowany. Ponadto jego wygląd sprawia, że nie powstydzi się go pan w najlepszym towarzystwie, a funkcje dodatkowe… – wyrecytowała całkiem naturalnie brzmiącym tonem brunetka, ale nie było jej dane dokończyć. Pan Lajkonik bowiem zareagował, jak zawsze w takich sytuacjach.
– Po pierwsze, to skąd pani wie, jakie są moje potrzeby? A po drugie – niech się pani nie łudzi, świetnie wiem, że takie rzeczy kosztują, i to nie są pieniądze na waciki! –
– Och, co do potrzeb, to przecież jest pan stuprocentowym mężczyzną – zaśmiała się perliście dziewczyna – A co do płatności, to przez pierwsze życie nie płaci pan nic… Z tym, że po zakończeniu okresu promocyjnego musi pan się zgłosić do naszej siedziby, celem wymianu punktu na nowy –

Pan Ignacy popatrzył na swojego pięknego gościa, któremu w oczach znowu zalśniły płomyki rozbawienia i nagle już wiedział, gdzie się mieści ta siedziba i jak nisko… a raczej głęboko. – Wybaczy pani, ale nie skorzystam – powiedział najchłodniej, jak potrafił – A teraz proszę bardzo opuścić ten lokal. Nalegam! – Brunetka przestała się uśmiechać, zmrużyła lekko oczy, pstryknęła palcami (punkt widzenia tylko świsnął w powietrzu, wskakując do teczki), obróciła się na pięcie i szybkim krokiem, bez pożegnania, weszła prosto w ścianę. Pan Lajkonik, tym razem jakoś wcale nie zaskoczony, zrobił głęboki wdech, potem wydech, i poszedł do kuchni, z zamiarem wypicia porannej kawy i przemyślenia tego wszystkiego.

W kuchni okazało się, że kawa już paruje na stoliku, naczynia z wczoraj są pozmywane, okruszki zamiecione, podłoga zrobiona na błysk, z wyjątkiem kilku kłębków białego puchu, leżących koło taboretu, na którym przycupnęła skromnie ładniutka blondynka w beżowej sukience ze złotawym wykończeniem. Pan Ignacy tylko pokręcił głową. – Miejmy to już za sobą – powiedział z przekąsem – Pani też zjawiła się bez zaproszenia, tak jak koleżanka, drzwi pani nie otwierałem… O co chodzi? Chce mi pani pożyczyć – na przykład zdrowia, szczęścia i pomyślności?
– Nie – odezwała się cicho – Bardzo przepraszam, ale to mój pierwszy dzień w pracy, więc pomyślałam, że trochę panu pomogę… I nic nie pożyczamy. Moja firma daje zupełnie nowy punkt widzenia, o, taki – tu podała panu Ignacemu przezroczystą, szklaną kulę. Ten przyjął ją i drgnął, zaskoczony jej nikłym ciężarem.

Spojrzał w nią pan Lajkonik i… jakoś niczego nadzwyczajnego nie zauważył. Obrócił w dłoni – nic specjalnego się nie stało. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że zwykłe rzeczy, widziane przez kulę, nabierają pewnej świetlistości, transcendencji i niezwykłego wyglądu, a kiedy zerknął na dziewczynę, wyraźnie zobaczył nad jej głową jasny krążek. Milcząc, oddał jej punkt widzenia. – To jak? Zdecyduje się pan? – zapytała nieśmiało. Pan Ignacy potrząsnął głową – A jaka jest umowa? To znaczy, niby wiem, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że to takie piękne.
– Och, proszę, proszę uwierzyć! Czym jest wobec wiecznego życia te kilka…naście czy …dziesiąt lat? A przecież to takie proste, dziesięć punktów w umowie… z podpunktami trochę więcej. Aha, i po odebraniu nagrody będzie miał pan obowiązek od czasu do czasu zaprosić do naszego grona kogoś znajomego, albo nieznajomego. Tak jak ja pana – teraz.

– Nie, proszę pani. Dziękuję bardzo, ale nie – powiedział zdecydowanie pan Lajkonik – To brzmi pięknie, ale ja bardzo nie lubię nic sprzedawać swoim znajomym. A co do punktu widzenia, to mam swój i nie zamierzam go zmieniać. A poza tym, wie pani, umowa z dziesięcioma punktami wygląda bardzo fajnie, ale te podpunkty… Jest pani pewna, że tam nie ma nic drobnym drukiem? I co z serwisem, bo słyszałem, że są skargi? Teraz milczała zakłopotana blondynka, a pan Ignacy pokiwał głową. – Proszę teraz już iść. I błagam, następnym razem nie wpadać bez zapowiedzi.
Drugi gość nie zadał sobie trudu, aby wyjść. Po prostu w jednej chwili blondynka siedziała na taborecie, a w drugim – już jej tam nie było. W kuchni było cicho, jak pietruszką zasiał (od kiedy uprawa maku została zdelegalizowana). Pan Lajkonik wręcz pomyślał sobie, że to wszystko mu się tylko śniło… Ale przecież całe pomieszczenie lśniło czystością, a przed nim stała coraz już słabiej parująca kawa. Uniósł więc filiżankę i upił pierwszy łyk. Od razu poczuł się lepiej, raźno zatarł dłonie i zabrał się za krojenie chleba, sera i wiejskiej kiełbasy od pani Moniki.

Po chwili popatrzył przez okno. Nie – to zdecydowanie nie był sen. Obie panie, brunetka i blondynka, stały obok siebie na śniegu z wyraźnie kwaśnymi minami. Wymieniły kilka uwag, kręcąc głowami. Potem ta w beżach i złocie podniosła dłoń i pokiwała nią ku oknu pana Ignacego w geście pożegnania. Powiedziała kilka słów, wyraźnie do niego, a on z ruchu warg przeczytał „Jeszcze tu wrócimy…”. – Ci akwizytorzy – pomyślał sobie pan Lajkonik – Znajdą cię zawsze i wszędzie… Ale żeby we własnym domu? Rano? Tak z zaskoczenia??? Po czym dokończył sobie robić śniadanie. A na szafce, obok filiżanki z poranną kawą i fotografii pani Chandry położył własny, wypracowany przez lata punkt widzenia. Stary, porysowany i nieco rozchybotany, ale własny.
___________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

66 KOMENTARZE

  1. Ach ci akwizytorzy! Punkt
    Ach ci akwizytorzy! Punkt widzenia stary, porysowany i nieco rozchybotany, ale własny. I tak trzymać!
    Podziw dla Pana Ignacego wciąż rośnie w moich oczach. Nawet aureola go nie przekonała. Może gdyby nie te podpunkty? Który ze znanych mi panów oparł by się cud brunetce i blondynce również cud? Przyznaję się bez bicia, że pojęcia nie mam. Śmiem nawet twierdzić, że żaden. Panie Ignacy, jeszcze chwilka i się w Panu zakocham, bez umowy i drobnego druku pod nią. Tylko co z Panią Chandrą jeśli z wzajemnością? No dobra, wycofuję się rakiem, jakiem Rak.

    PS: Szkoda, że Pan Lajkonik nie zapytał czy mają męskich akwizytorów równie takich co to “kuchnia na błysk i posprzątane”. Może nawet bym się skusiła?;)

      • Sztuk raz w życiu dałam się
        Sztuk raz w życiu dałam się nabrać. Słowotok, zakup, toster do wyrzucenia, żelazko cud, służy mi do dziś. Nie przypala jedwabiu ustawione na len! Bilans wyszedł na zero (cenowo), ale powiedziałam sobie, NIGDY WIĘCEJ! i słowa dotrzymuję. Chociaż…gdyby tak na moim łóżku z rana przystojniak z aureolą? Zgiń, przepadnij siło nieczysta znikająca i przenikająca przez ściany!

        • Przystojniak?
          A “niski kulawiec w obcisłym czarnym trykocie, z nożem za pasem, rudy, z żółtym kłem, z bielmem na lewym oku.”? Albo facet o wyglądzie regenta cerkiewnego chóru? To już zapewne bardziej “ciemnofioletowy rycerz o mrocznej twarzy, na której nigdy nie zagościł uśmiech” albo “szczuplutki chłopak, demon–paź, najwspanialszy błazen, jakiego znał świat.”?

          Tak żeby zaczerpnąć nieco siły nieczystej z jednego z najlepszych źródeł : )

          • Zazdraszczam, że chwilo, żeś
            Zazdraszczam, że chwilo, żeś piękna, że trwaj.:))) Panu Quackie`emu ofkoz. Może i ja kiedyś tam, któż to wie? Na razie? A kysz!!! Niech przestrzeń pęknie jak przekłuty balon i żółć się z niego wyleje a on ci niech się napełni nadziei zielenią.:)) Amen!!!

          • Przepiękne…Się lubi,
            Przepiękne…Się lubi, bardzo.:)

            Приходи на меня посмотреть.
            Приходи. Я живая. Мне больно.
            Этих рук никому не согреть,
            Эти губы сказали: “Довольно!”

            Каждый вечер подносят к окну
            Мое кресло. Я вижу дороги.
            О, тебя ли, тебя ль упрекну
            За последнюю горечь тревоги!

            Не боюсь на земле ничего,
            В задыханьях тяжелых бледнея.
            Только ночи страшны оттого,
            Что глаза твои вижу во сне я.

            Przychodź popatrzeć na mnie.
            Przychodź. Jestem żywa. Cierpię.
            Tych rąk nikt nie rozgrzeje.
            Te usta powiedziały “Dosyć!”

            Niczego na ziemi się nie boję,
            Mój fotel. Widzę drogi.
            O, czy tylko ciebie, ciebie czy się nie wyrzeknę
            Za ostatnią gorycz trwogi!

          • Masz oczywiście rację.:) Mój
            Masz oczywiście rację.:) Mój rosyjski trochę przyrdzewiał.:) Dziękuję.:)

            PS: Sprawdź za chwilę pocztę wewnętrzną.:)

  2. Ach ci akwizytorzy! Punkt
    Ach ci akwizytorzy! Punkt widzenia stary, porysowany i nieco rozchybotany, ale własny. I tak trzymać!
    Podziw dla Pana Ignacego wciąż rośnie w moich oczach. Nawet aureola go nie przekonała. Może gdyby nie te podpunkty? Który ze znanych mi panów oparł by się cud brunetce i blondynce również cud? Przyznaję się bez bicia, że pojęcia nie mam. Śmiem nawet twierdzić, że żaden. Panie Ignacy, jeszcze chwilka i się w Panu zakocham, bez umowy i drobnego druku pod nią. Tylko co z Panią Chandrą jeśli z wzajemnością? No dobra, wycofuję się rakiem, jakiem Rak.

    PS: Szkoda, że Pan Lajkonik nie zapytał czy mają męskich akwizytorów równie takich co to “kuchnia na błysk i posprzątane”. Może nawet bym się skusiła?;)

      • Sztuk raz w życiu dałam się
        Sztuk raz w życiu dałam się nabrać. Słowotok, zakup, toster do wyrzucenia, żelazko cud, służy mi do dziś. Nie przypala jedwabiu ustawione na len! Bilans wyszedł na zero (cenowo), ale powiedziałam sobie, NIGDY WIĘCEJ! i słowa dotrzymuję. Chociaż…gdyby tak na moim łóżku z rana przystojniak z aureolą? Zgiń, przepadnij siło nieczysta znikająca i przenikająca przez ściany!

        • Przystojniak?
          A “niski kulawiec w obcisłym czarnym trykocie, z nożem za pasem, rudy, z żółtym kłem, z bielmem na lewym oku.”? Albo facet o wyglądzie regenta cerkiewnego chóru? To już zapewne bardziej “ciemnofioletowy rycerz o mrocznej twarzy, na której nigdy nie zagościł uśmiech” albo “szczuplutki chłopak, demon–paź, najwspanialszy błazen, jakiego znał świat.”?

          Tak żeby zaczerpnąć nieco siły nieczystej z jednego z najlepszych źródeł : )

          • Zazdraszczam, że chwilo, żeś
            Zazdraszczam, że chwilo, żeś piękna, że trwaj.:))) Panu Quackie`emu ofkoz. Może i ja kiedyś tam, któż to wie? Na razie? A kysz!!! Niech przestrzeń pęknie jak przekłuty balon i żółć się z niego wyleje a on ci niech się napełni nadziei zielenią.:)) Amen!!!

          • Przepiękne…Się lubi,
            Przepiękne…Się lubi, bardzo.:)

            Приходи на меня посмотреть.
            Приходи. Я живая. Мне больно.
            Этих рук никому не согреть,
            Эти губы сказали: “Довольно!”

            Каждый вечер подносят к окну
            Мое кресло. Я вижу дороги.
            О, тебя ли, тебя ль упрекну
            За последнюю горечь тревоги!

            Не боюсь на земле ничего,
            В задыханьях тяжелых бледнея.
            Только ночи страшны оттого,
            Что глаза твои вижу во сне я.

            Przychodź popatrzeć na mnie.
            Przychodź. Jestem żywa. Cierpię.
            Tych rąk nikt nie rozgrzeje.
            Te usta powiedziały “Dosyć!”

            Niczego na ziemi się nie boję,
            Mój fotel. Widzę drogi.
            O, czy tylko ciebie, ciebie czy się nie wyrzeknę
            Za ostatnią gorycz trwogi!

          • Masz oczywiście rację.:) Mój
            Masz oczywiście rację.:) Mój rosyjski trochę przyrdzewiał.:) Dziękuję.:)

            PS: Sprawdź za chwilę pocztę wewnętrzną.:)

  3. Dzień dobry i tu nie tam
    No tak, Mefistofeleska cud urody i żadne tam sprzątanie, kuchnie czy przedpokoje, na salony od razu, błysk w oku, klasa i takie tam, a innych nie uświadczysz. Nie to, co Małgorzatka, choć niby też niczego sobie, ale jakaś taka mdła z to ściereczką, zmiotką i gorącą kawą.
    Taki mam punkt, że ciemna strona mocy widzi się atrakcyjnie, choć w środku fuj albo jeszcze gorzej. Jasna strona zaś niepozorna i nudnawa, dopiero najważniejszego szukać trzeba, co niewidoczne dla oczu.

    Super, drogi Autorze :))

  4. Dzień dobry i tu nie tam
    No tak, Mefistofeleska cud urody i żadne tam sprzątanie, kuchnie czy przedpokoje, na salony od razu, błysk w oku, klasa i takie tam, a innych nie uświadczysz. Nie to, co Małgorzatka, choć niby też niczego sobie, ale jakaś taka mdła z to ściereczką, zmiotką i gorącą kawą.
    Taki mam punkt, że ciemna strona mocy widzi się atrakcyjnie, choć w środku fuj albo jeszcze gorzej. Jasna strona zaś niepozorna i nudnawa, dopiero najważniejszego szukać trzeba, co niewidoczne dla oczu.

    Super, drogi Autorze :))