Reklama

dedykuję Yo li, bo jej się nazbierało

Reklama

dedykuję Yo li, bo jej się nazbierało

Pan Ignacy Lajkonik jakiś czas temu poczuł się nieswojo. Nie żeby od razu temperatura, katar czy kaszel, co to, to nie. Ale już na przykład lekki dreszcz niepewności – owszem. Podszedł do lustra z łyżeczką, żeby przytrzymać trzonkiem język i obejrzeć swoje migdałki i przeraził się. Przetarł oczy i popatrzył jeszcze raz, uważnie. Najwyraźniej panalajkonikowe lustrzane odbicie bokami prześwitywało. Pan Ignacy chwycił samochodową latarkę i pomachał nią za plecami. Faktycznie, wyglądało, że im bliżej brzegu pana Lajkonika, tym światło latarki widać lepiej.

Pan Ignacy poszedł chwiejnym krokiem w kierunku fotela i opadł na niego. Przełknął ślinę i znieruchomiał – mlasnął językiem, z niesmakiem skrzywił usta. Sięgnął po telefon i wykręcił numer pana Zygmunta, znajomego lekarza. Przez kilka minut w przytulnym pokoju słychać było tylko głos pana Lajkonika:
– Cześć, Konik z tej strony…
– No właśnie, kopę lat, Zyguś…
– Tak, u mnie właśnie coś nowego i w tej sprawie dzwonię. Nie wiesz, co to może znaczyć, jak się człowiek robi taki bardziej przezroczysty? Tak, wyraźnie widać…
– Nie, dobrze się czuję, to znaczy, właśnie niedobrze, ale nie w tym sensie…
– I co jeszcze, w ustach, słuchaj, taki dziwny smak, jakbym gazetę próbował zjeść…
– Nie, do ust nie biorę…
– A nie, dziękuję, wzrok jeszcze dopisuje, słuch, jak słyszysz, też w porządku…
– O, a skąd wiesz? Tak, no czuję się ogólnie niewyraźnie, i wyglądam też, haha…
– Czekaj, to znaczy, że wiesz, co mi jest? No gadaj, stary, gadaj, nie oszczędzaj…
– No, to mnie pocieszyłeś, ale co właściwie można z tym zrobić? Ziółka? Antybiotyki?
– Czekaj, zapiszę sobie. Aha… Aha… No dobrze, jeżeli uważasz, że tobie pomogło…
– Tak, wielkie dzięki, oddzwonię, jak tylko będzie poprawa. Dziękuję ci, naprawdę. Cześć.

Pan Lajkonik popatrzył na kartkę, na której zapisał sobie wskazania od pana Zygmunta i głęboko się zastanowił. Potem skręcił do pokoju, włączył komputer, poszedł do kuchni, zaparzył sobie ulubionej herbaty Earl Grey, a kiedy nieco ostygła, dolał do niej soku malinowego. Objął kubek, ogrzał dłonie i wrócił do pokoju. Usiadł przy biurku, włączył edytor i zaczął pisać. Powoli na ekranie rosły kolejne akapity:

"Pan Quackie, słusznych rozmiarów blondyn około czterdziestki, wszedł na czwarte piętro i otworzył drzwi mieszkania. Pani Quackie razem z dziećmi – dwójką młodych, zdolnych i niepokornych ludzi – była chwilowo u swojej mamy. Pan Q. powiesił w przedpokoju wojskową czapkę, skierował się do salonu i otworzył drzwi na balkon. Poniżej szumiała gwarna trójmiejska ulica, wypełniona wczasowiczami, rodzinami z dziećmi, rozgrzanymi samochodami i roznosicielami ulotek. Była pełnia lata.

Pan Quackie wziął prysznic, założył świeży, ulubiony T-shirt ze Zbyszkiem Cybulskim, nalał sobie soku z grejpfruta i siadł do komputera. Zalogował się na swojego kontrowersyjnego bloga i przeczytał najnowsze komentarze. Zmarszczył brwi i po chwili już wiedział: właśnie przyszedł mu do głowy świetny, przewrotny pomysł na całkiem nowe opowiadanie."

Pan Lajkonik odsunął krzesło od biurka i uśmiechnął się pod nosem. Czuł się teraz o wiele lepiej. W tej chwili zadzwonił telefon – to był pan Zygmunt.
– Cześć, stary, zrobiłem dokładnie tak, jak sugerowałeś…
– Znalazłem sobie nowego autora, całkiem, całkiem…
– Tak, myślę, że wszystko już będzie w porządku.
– Bardzo ci dziękuję, na początku całkiem mi to nie pasowało, ale widzę, że rzeczywiście pomogło…
– Tak, no to na razie!

Pan Ignacy odłożył słuchawkę i wziął w dłoń mapę Polski. Do Trójmiasta nie było blisko, ale i nie tak znowu daleko. A może? Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nie ma co sprawdzać. Dobry bohater powinien mieszkać w odpowiedniej odległości od swojego autora. Wtedy nie mają okazji skonfrontować wizji z rzeczywistością… i obu wychodzi to na dobre.

A Wy, drodzy czytelnicy? Nie prześwitujecie ostatnio z brzegu? A jeśli tak, to czy zamierzacie coś w tej sprawie zrobić?
 

________________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

38 KOMENTARZE

      • Zaskoczony jestem
        I trochę rozbawiony Twoim wpisem pod moją wypowiedzią. Tak, jak ja nie kpiłem pisząc, tak i Ciebie nie podejrzewam o kpinę. Znam dwie takie osoby, które robią się coraz wyraźniejsze, wychodząc, każda trochę w innym znaczeniu, ze swojej przezroczystości. Jeśli wyczytałaś coś nie tak między moimi wierszami, to w zasadzie Twój problem, ale nie byłoby go, gdyby nie mój wpis, więc wybacz niezamierzone zaciemnienie sensu. I na tym koniec z powagą.
        W kulturze anglosaskiej, na taką okoliczność, załagodzeniem często bywa niewiele nieznaczące w takim wypadku I love you, więc na niedzielę, bo ona się właśnie u nas zaczęła, albo na dobry sen – Ty zdaje się teraz w niego zapadasz, to you, exactly the same. A still powinno to umocnić i uwiarygodnić. Kolorowych snów.

          • A tyle bym dodał
            No tak. Niewiele tu zmienia 4 czy 5.

            Znasz tę niedorzeczność z kręgów sado-maso: Life is beautiful, because is brutal.
            Straceńcom – best of luck! bądź – godspeed!
            Pokolenie Woodstock dodałoby jeszcze: Make peace, no war.

            Sen czasami przynosi rozwiązania.

      • Zaskoczony jestem
        I trochę rozbawiony Twoim wpisem pod moją wypowiedzią. Tak, jak ja nie kpiłem pisząc, tak i Ciebie nie podejrzewam o kpinę. Znam dwie takie osoby, które robią się coraz wyraźniejsze, wychodząc, każda trochę w innym znaczeniu, ze swojej przezroczystości. Jeśli wyczytałaś coś nie tak między moimi wierszami, to w zasadzie Twój problem, ale nie byłoby go, gdyby nie mój wpis, więc wybacz niezamierzone zaciemnienie sensu. I na tym koniec z powagą.
        W kulturze anglosaskiej, na taką okoliczność, załagodzeniem często bywa niewiele nieznaczące w takim wypadku I love you, więc na niedzielę, bo ona się właśnie u nas zaczęła, albo na dobry sen – Ty zdaje się teraz w niego zapadasz, to you, exactly the same. A still powinno to umocnić i uwiarygodnić. Kolorowych snów.

          • A tyle bym dodał
            No tak. Niewiele tu zmienia 4 czy 5.

            Znasz tę niedorzeczność z kręgów sado-maso: Life is beautiful, because is brutal.
            Straceńcom – best of luck! bądź – godspeed!
            Pokolenie Woodstock dodałoby jeszcze: Make peace, no war.

            Sen czasami przynosi rozwiązania.

  1. Za wyrazy dziękuję,
    chciałem po prostu pokazać tak bliżej Lajkonika, jak wygląda zastosowanie Pańskiej koncepcji praktycznie. Muszę powiedzieć, że czuję się po tym dużo lepiej – wzmacniamy się nawzajem z p. Ignacym, pisząc o sobie pozytywnie.

    Jakie zaszłości, panie Sułku? ; )

  2. Za wyrazy dziękuję,
    chciałem po prostu pokazać tak bliżej Lajkonika, jak wygląda zastosowanie Pańskiej koncepcji praktycznie. Muszę powiedzieć, że czuję się po tym dużo lepiej – wzmacniamy się nawzajem z p. Ignacym, pisząc o sobie pozytywnie.

    Jakie zaszłości, panie Sułku? ; )

  3. Och, a mnie się zdawało,
    że niedzielne zaszłości skutecznie się wyrównały przy okazji ujawnienia Panu zawodu Pani Quackie : )

    Niniejszym nie przekręcam i zgodnie potwierdzam, kto. Na gruncie moralnym i każdym innym. Tak było!

    Właśnie po deszczu słońce wyszło i taki mam radosny nastrój, którego część chciałbym Panu przekazać na gruncie wzajemnego zrozumienia.

  4. Och, a mnie się zdawało,
    że niedzielne zaszłości skutecznie się wyrównały przy okazji ujawnienia Panu zawodu Pani Quackie : )

    Niniejszym nie przekręcam i zgodnie potwierdzam, kto. Na gruncie moralnym i każdym innym. Tak było!

    Właśnie po deszczu słońce wyszło i taki mam radosny nastrój, którego część chciałbym Panu przekazać na gruncie wzajemnego zrozumienia.