Reklama

Wystarczy, w tym celu, odwiedzić najbliższą placówkę zakonu jezuitów, którego pełna nazwa brzmi – Towarzystwo Jezusowe, a bardziej nowocześnie – The Society of Jesus.

Wystarczy, w tym celu, odwiedzić najbliższą placówkę zakonu jezuitów, którego pełna nazwa brzmi – Towarzystwo Jezusowe, a bardziej nowocześnie – The Society of Jesus.
Adresy tutaj: http://www.jezuici.pl/wb/pages/powolania.php
Wystarczy zastukać do bramy, poprosić ojca prowincjała i w najbardziej przekonujący sposób opowiedzieć jak bardzo chcesz zostać jezuitą, oraz, co najważniejsze, że jesteś bardzo zdolny i znasz dobrze rosyjski. Możesz, dla wywarcia odpowiedniego wrażenia, posiłkować się jakimś rosyjskim wyrażeniem, na przykład takim : tisze budziesz dalsze jediesz. Ale najważniejsze, żebyś podkreślił jak bardzo jesteś zdolny. A na pytanie – jak bardzo, odpowiedz : jak Turowski.Jak Tomasz Turowski.
I później wszystko potoczy się według starego, sprawdzonego schematu:
Na furtę klasztoru przy Rakowieckiej w Warszawie zgłosił się jakiś człowiek, który poprosił o spotkanie z jakimś, obojętnie jakim, jezuitą. Jeden z ojców zaprosił go do rozmównicy na parterze. Człowiek ów powiedział, że chce wstąpić do zakonu. Człowiek, który rozmawiał z jezuitą, przedstawił się jako Tomasz Turowski. Duchowny starał się go zniechęcić do wstąpienia do zakonu. Mówił o długim, dziesięcioletnim okresie przygotowania do kapłaństwa, o wczesnym wstawaniu, słynnej jezuickiej dyscyplinie i posłuszeństwie przełożonym. Absolwent rusycystyki upierał się jednak, że jego postanowienie jest mocne.

Duchowny umówił więc Turowskiego na rozmowę z ówczesnym prowincjałem zakonu o. Tadeuszem Koczwarą. Jezuici ze zdumieniem dziś kręcą głową. – Ciężko uwierzyć, że o. Koczwara się na nim nie poznał. To przecież był oficer przedwojennego polskiego wywiadu, który do zakonu wstąpił po wielu latach służby w tzw. dwójce – mówią.
Warszawski prowincjał jezuitów nie tylko nie poznał się na Turowskim i przyjął go do zakonu, ale postanowił go też niemal od razu wysłać do Rzymu.

Reklama

Decyzja o. Koczwary wprawiła jezuitów w zdumienie. O studiach na Zachodzie, a zwłaszcza w Rzymie, przeciętny nowicjusz w latach 70. mógł marzyć nie wcześniej niż po czterech latach w zakonie. A Turowski spędził jedynie trzy dni w ośrodku dla nowicjuszy w Kaliszu i został wysłany do Włoch.

I kiedy już znajdziesz się w Rzymie, to nie będziesz musiał się martwić, jak tysiące rodaków, o nocleg, bo przeżyjesz zawrót głowy. Nie wiedząc co wybrać – lokum na obrzeżach Rzymu czy jednak kwaterę przy Piazza del Gesu 45 :

Szpieg grający rolę jezuity otrzymał kwaterę w nowicjacie na obrzeżach Rzymu, nieopodal lotniska Ciampino. Nie był zbyt częstym gościem w klasztorze.

– W rzymskim nowicjacie nie przywiązywano tak dużej wagi do dyscypliny. W ciągu pierwszych dwóch lat Turowski w klasztorze spędził może pół roku – opowiadają jezuici. – Wywoływało to trochę irytacji, ale ponieważ studiował filozofię na Gregorianum i po reprymendach zaczął robić postępy, na absencję w klasztorze nie zwracano już takiej uwagi.

Turowski miał też drugie lokum w Międzynarodowym Kolegium Jezuickim przy Piazza del Gesu 45. Jeśli nie spał w siedzibie nowicjatu, to przypuszczano, że nocuje w kolegium

Jak się tylko nieco ogarniesz albo, tradycyjnie, zaaklimatyzujesz, wyruszysz do Watykanu. A tam – wszystkie drzwi prze tobą otworem i wszystkie dłonie pomocne. Wystarczy tylko, że powtórzysz : jestem od Orsoma, albo, jeśli nie poskutkuje – od Rittera. Te wcale niemagiczne zaklęcia otwierały tam wszystkie spiżowe bramy:

– Odnosiło się wrażenie, że w Watykanie zna właściwie wszystkich i wszystkie drzwi są dla niego otwarte – mówi o Turowskim Piotr Jegliński. – Ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo papieża łącznie z szefem watykańskiej ochrony o. Roberto Tuccim sprawiali wrażenie zaprzyjaźnionego z nim.

Trafisz nie tylko przed oblicze Ojca Świętego, ale spotkasz tam, prawie, cały Episkopat Polski:

Często pojawiają się też nazwiska księży Stanisława Dziwisza, Józefa Kowalczyka, Józefa Michalika czy Tadeusza Rakoczego, którzy dziś pełnią ważne funkcje w polskim episkopacie.

Turowskiego pamięta dzisiejszy metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź. – Pamiętam, że taki pucułowaty jezuita z czarnymi, kręconymi włosami kręcił się po Rzymie, ale nie byliśmy blisko – mówi arcybiskup, który wówczas pracował w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, która była przedmiotem zainteresowania Turowskiego

Ale największym przeżyciem, kto wie, czy nie znajomością twojego życia, będzie spotkanie z miłościwie nam panującym prezydentem Bronisławem Komorowskim. Z którym, od razu i bez żadnych ceregieli, przejdziecie na ty:

Po ujawnieniu przez „Rz” w grudniu ubiegłego roku przeszłości Turowskiego europoseł PiS Ryszard Czarnecki na swoim blogu zamieścił informację o tym, że Bronisław Komorowski z ambasadorem tytularnym znają się dobrze i są na ty. Informację tę bagatelizowali w audycjach telewizyjnych prezydenccy ministrowie. Biuro prasowe prezydenta twierdzi zaś, że znajomość z Turowskim ma charakter wyłącznie oficjalny.

Niewykluczone, że poznasz również pana Radka, to znaczy pana ministra Radosława Sikorskiego i on, wzorem swojego wielkigo poprzednika profesora Bartoszewskiego znajdzie dla ciebie odpowiednie zajęcie, w końcu jesteś zdolnym facetem :

Wtedy to szef MSZ Władysław Bartoszewski zgłasza kandydaturę Turowskiego na stanowisko ambasadora w Hawanie na Kubie. – Chciałbym zaznaczyć, że moja decyzja jest przemyślana. Brałem pod uwagę, jakie będzie stanowisko administracji waszyngtońskiej i watykańskiej – mówił minister Bartoszewski posłom z Komisji Spraw Zagranicznych. – Zależało nam na tym, aby stanowisko ambasadora RP w Republice Kuby powierzyć człowiekowi, który być może przyczyni się do nowego otwarcia, między innymi przez kontakty kościelne, które zaczynają odgrywać istotną rolę dla Fidela Castro. Kandydat ma doświadczenie, jeśli chodzi o proces transformacji na terenie post-radzieckim. Był wysoko oceniany przez naszych partnerów rosyjskich, o czym wiem drogą nieoficjalną. To nie najgorsza rekomendacja dla Polaka udającego się na Kubę.
Na Kubie, przynajmniej oficjalnie, Turowski się nie przemęcza.

Ale zanim trafisz do dyplomacji, a później na gorącą Kubę, możesz wcześniej zaliczyć piękny pałac w Meudon. i żeby tylko – pałac:

Kiedyś w Meudon, jeszcze jako jezuita, pokazał mi dwie dziewczyny: „Popatrz na te dwie sikoreczki, Francuzka i Hiszpanka kochają się w swoim wykładowcy” – wspomina Jegliński. – Miał na myśli siebie. Jedna z nich była córką wpływowego francuskiego polityka, druga – przedstawicielką starego hiszpańskiego rodu.

Jegliński i wielu znajomych Turowskiego decyzję o jego ślubie przyjęli z mieszanymi uczuciami, ale uznali, że miłość może się zdarzyć nawet prawie czterdziestoletniemu zakonnikowi. A ten problemów z dymisją ze stanu zakonnego nie miał, bo nigdy nie przyjął święceń.

Znajomi zostali powiadomieni o ślubie Turowskiego. Zapowiadano, że jego wybranką będzie córka francuskiego polityka. Ślub miał odbyć się u wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Tuż przed ślubem okazało się, że Turowski żeni się nie z Francuzką, lecz z Hiszpanką.

Francuzka czy Hiszpanka? Moskwa czy Hawana? Wybór należy do ciebie.
No i pospiesz się, bo ilość miejsc ograniczona.

Reklama

9 KOMENTARZE

    • Nie Solano, tym razem bez fotek.
      Nie wypada wieszać fotografii papieża obok CV agenta KGB – bo takim był i jest ten ktoś, posługujący się nazwiskiem Turowski. Lepiej przyjąć nr 9596 – tak oznaczone meldunki wędrowały poprzez płk Jakimiszyna do Moskwy. Ten agent, do niedawna ambasador tytularny w Moskwie ograł całe to nasze niby – państwo, bo był,osobiście, odpowiedzialny za przygotowanie wizyty Kaczyńskiego w Smoleńsku.
      Ciekawa jest jego rola w zamachu na naszego Jana Pawła. Żaden meldunek z 13 maja 1981 r.
      ani maja tamtego roku – się nie zachował. Tego, że był od 1975 roku agentem sowieckiego wywiadu nikt, dzisaij nie neguje, ciekawsze pytanie brzmi : do kiedy? Albo- kto go przejął teraz.
      Bo kiedy cała Polska pogrążona w żałobie szykowała się na pogrzeb prezydenckiej pary i 94 najważniejszych funcjonariuszy polskiego państwa, Orsom vel Ritter vel Turowski dobrze się bawił z radzieckimi towarzyszami, zadekowanymi w MAEiP (Akademia Ekonomii i Prawa).
      Szczegóły tutaj:http://bezdekretu.blogspot.com/2011/03/normal-0-21-15-kwietnia-2010-roku.html
      W KAŻDYM cywilizowanym kraju, premier albo nawet rząd podałby się do dymisji, choćby z tego powodu – agenta na szczytach władzy. Ale, po pierwsze, cóż my mamy wspólnego z normalnym, demokratycznym państwem i porządkiem? A po drugie – takich agentów jak Orsom i Ritter są całe ministerstwa i jedna kancelaria.
      Ciekawa rozmowa w radiu Wnet, o tym jak ograł ,,przyjaciół”:
      http://www.radiownet.pl/publikacje/piotr-jeglinski–2

    • Nie Solano, tym razem bez fotek.
      Nie wypada wieszać fotografii papieża obok CV agenta KGB – bo takim był i jest ten ktoś, posługujący się nazwiskiem Turowski. Lepiej przyjąć nr 9596 – tak oznaczone meldunki wędrowały poprzez płk Jakimiszyna do Moskwy. Ten agent, do niedawna ambasador tytularny w Moskwie ograł całe to nasze niby – państwo, bo był,osobiście, odpowiedzialny za przygotowanie wizyty Kaczyńskiego w Smoleńsku.
      Ciekawa jest jego rola w zamachu na naszego Jana Pawła. Żaden meldunek z 13 maja 1981 r.
      ani maja tamtego roku – się nie zachował. Tego, że był od 1975 roku agentem sowieckiego wywiadu nikt, dzisaij nie neguje, ciekawsze pytanie brzmi : do kiedy? Albo- kto go przejął teraz.
      Bo kiedy cała Polska pogrążona w żałobie szykowała się na pogrzeb prezydenckiej pary i 94 najważniejszych funcjonariuszy polskiego państwa, Orsom vel Ritter vel Turowski dobrze się bawił z radzieckimi towarzyszami, zadekowanymi w MAEiP (Akademia Ekonomii i Prawa).
      Szczegóły tutaj:http://bezdekretu.blogspot.com/2011/03/normal-0-21-15-kwietnia-2010-roku.html
      W KAŻDYM cywilizowanym kraju, premier albo nawet rząd podałby się do dymisji, choćby z tego powodu – agenta na szczytach władzy. Ale, po pierwsze, cóż my mamy wspólnego z normalnym, demokratycznym państwem i porządkiem? A po drugie – takich agentów jak Orsom i Ritter są całe ministerstwa i jedna kancelaria.
      Ciekawa rozmowa w radiu Wnet, o tym jak ograł ,,przyjaciół”:
      http://www.radiownet.pl/publikacje/piotr-jeglinski–2

    • Nie Solano, tym razem bez fotek.
      Nie wypada wieszać fotografii papieża obok CV agenta KGB – bo takim był i jest ten ktoś, posługujący się nazwiskiem Turowski. Lepiej przyjąć nr 9596 – tak oznaczone meldunki wędrowały poprzez płk Jakimiszyna do Moskwy. Ten agent, do niedawna ambasador tytularny w Moskwie ograł całe to nasze niby – państwo, bo był,osobiście, odpowiedzialny za przygotowanie wizyty Kaczyńskiego w Smoleńsku.
      Ciekawa jest jego rola w zamachu na naszego Jana Pawła. Żaden meldunek z 13 maja 1981 r.
      ani maja tamtego roku – się nie zachował. Tego, że był od 1975 roku agentem sowieckiego wywiadu nikt, dzisaij nie neguje, ciekawsze pytanie brzmi : do kiedy? Albo- kto go przejął teraz.
      Bo kiedy cała Polska pogrążona w żałobie szykowała się na pogrzeb prezydenckiej pary i 94 najważniejszych funcjonariuszy polskiego państwa, Orsom vel Ritter vel Turowski dobrze się bawił z radzieckimi towarzyszami, zadekowanymi w MAEiP (Akademia Ekonomii i Prawa).
      Szczegóły tutaj:http://bezdekretu.blogspot.com/2011/03/normal-0-21-15-kwietnia-2010-roku.html
      W KAŻDYM cywilizowanym kraju, premier albo nawet rząd podałby się do dymisji, choćby z tego powodu – agenta na szczytach władzy. Ale, po pierwsze, cóż my mamy wspólnego z normalnym, demokratycznym państwem i porządkiem? A po drugie – takich agentów jak Orsom i Ritter są całe ministerstwa i jedna kancelaria.
      Ciekawa rozmowa w radiu Wnet, o tym jak ograł ,,przyjaciół”:
      http://www.radiownet.pl/publikacje/piotr-jeglinski–2