Reklama

Każdy taki zwykły, któremu zdarza się być przyzwoitym, człowiek, a za takich uważam prawie wszystkich spoza polityki i prawie nikogo w polityce tkwiącego, ma wewnętrzny i jeszcze większy zewnętrzny op

Każdy taki zwykły, któremu zdarza się być przyzwoitym, człowiek, a za takich uważam prawie wszystkich spoza polityki i prawie nikogo w polityce tkwiącego, ma wewnętrzny i jeszcze większy zewnętrzny opór. Dla zwykłych przyzwoitych ludzi pewne zachowania są oczywiste, mimo że zwykły przyzwoity człowiek najczęściej nie zna ani zapisów ustawowych, ani nawet ksiąg filozoficznych. Gdzieś podskórnie i tak jak go mama wychowała, zwykły przyzwoity człowiek wie, że są rzeczy dobre i złe i raczej trzeba się skupić na tym co nie jest złe, bo dzięki temu lepiej się śpi i idzie do nieba.

Kiedy zwykły przyzwoity człowiek coś nabroi, no powiedzmy, że się upił i trafił na balonik, a po dmuchnięciu wyszło mu Kadarka na głowę i wezwanie do sądu, to dla takiego zwykłego człowieka podobne wydarzenie, to po prostu wstyd. Zwykły człowiek najczęściej dobrowolnie poddaje się zaproponowanemu wyrokowi i przed obrazem Matki Boskiej przysięga na zdrowie dzieci, że już nigdy więcej. Potem idzie do pracy i niestety musi z pokorą znieść wszelkie docinki i złośliwości o treści mniej więcej takiej: ?Co ta tam Stefan, gdzie masz furę? Przerzuciłeś się na piesze wędrówki, ha, ha??.

Reklama

Zazwyczaj w odpowiedzi Stefan zwiesza głowę i stwierdza: ?Za głupotę trzeba płacić. Nie ma co się śmiać, każdemu się może zdarzyć?. Po dwóch dniach koledzy w pracy zapominają o sprawie i przestają dogryzać, żona się uspokaja, dzieci chowają zdrowo, bo Stefan szybciej by sobie rękę odjął niż połączył kieliszek z kierownicą. W tej prostej życiowej historyjce prosiłbym o zwrócenie uwagi na kilka prostych zachowań Stefana:

a) przyznaje się do winy i dobrowolnie poddaje karze.
b) obiecuje poprawę i klnie się, że dotrzyma słowa.
c) nie broni swojego głupiego zachowania przed kolegami w pracy, wstydzi się.
d) pokornie ponosi konsekwencje życiowej wpadki, nie tłumaczy się.

Podobna historia zdarza się politykowi albo nie. Nie podobna, aby opisać postawę polityka należy odwołać się do przypadków nadzwyczajnych. Polityk ma firmę lub fundację, ta firma lub fundacja żyje z pieniędzy nas wszystkich. Wcześniej czy później okazuje się, że firma lub fundacja wyrwała od nas pieniądze, których nie mamy zbyt wiele, a potrzeby mam zgoła inne i palące. Informacja o tym, że polityk żyje z naszych pieniędzy, dzięki temu, że jest politykiem, idzie w świat i tak zaczyna się odwieczny rytuał w kilku schematycznych odsłonach. Polityk w przeciwieństwie do przyzwoitego Stefana, nie wie co jest dobre, a co złe, polityk wie co jest dobre dla niego i co mu szkodzi, tak go mama wychowała.

Kiedy polityk w coś wdepnie i coś się za nim ciągnie, na co zwracają uwagę postronni, najpierw polityk stwierdza: ?bez komentarza?. Tuż po tym jak polityk w coś wdepnie, pierwsza reakcja zawsze jest taka sama: ?bez komentarza?. W następnym akcie polityk chowa się na dwa dni przed ludzkimi oczyma i czeka. Jeśli przyschnie to co wdepnął i odpadnie, to zaraz wychodzi do pracy i na złośliwe uwagi kolegów: ?Te słyszałem, że coś ci się przykleiło?, odpowiada: ?Gdzie? Chyba tobie!?. Zdarza się, że polityk wdepnie w coś większego, na tyle dużego, że ciągnie się to za nim przez całą kadencję, a nawet życiorys. Wtedy polityk nerwowo wertuje ustawy i już po dwóch dniach, od dnia kiedy nie miał komentarza, wychodzi przed kamery i tłumaczy.

Nic się do mnie nie przykleiło i to co się do mnie przykleiło to w ogóle nie jest tym co się wbrew pomówieniom do mnie nie przykleiło. Na taką odpowiedź po dwóch dniach, zdębieli żurnaliści pytają.

? No, ale dmuchał pan poseł/minister w balonik i według wskazań wyszło pół litra na głowę.
? Panie redaktorze, po pierwsze, zdaniem eksperta i konstytucjonalisty, balonik nie spełniał najnowszej normy dla balonika, mam akurat zapis przy sobie, proszę dziennik ustaw/paragraf/ punkt, po drugie badanie krwi ?było czyste?.
? Panie pośle/ministrze, ale czy to prawda, że pana matka jest ordynatorem szpitala, w którym przeprowadzano badanie, a kierowniczką laboratorium analitycznego jest pana szwagierka.
? To są moje osobiste sprawy panie redaktorze i jeśli pan sugeruje korelacje między funkcjami sprawowanymi przez moją rodzinę i moim wynikiem badań. Pan mi nie przerywa, pan mi nie imputuje, bo spotkamy się w sądzie. Poza tym badanie odebrała policja.
? Panie pośle/ministrze, a propos policji. Czy prawdą jest, że komendantem policji jest pana kolega z podwórka i niedawny kolega partyjny?
? Panie redaktorze, pan nigdy nie grał w piłkę na podwórku? Nie ma pan kolegów? Jaki pan tu widzi związek?

Polityk, który jeszcze dwa dni temu przyłapany na wdepnięciu w coś i gdy dawało od niego na kilometr, nie ma miał nic do skomentowania. Po dwóch dniach wychodzi przed kamery otrzepuje się z tego co wdepnął i obrzuca tym czymś dziennikarzy, widzów, no i oczywiście opozycyjną partię, co ma we krwi. Macha ustawami, normami, epatuje przyjaźnią z podwórka i matczyną czułością i oto z pijanego posła/ministra narodziła nam się ofiara mediów i politycznych zagrywek opozycji. Płacze partia posła/ministra nad upadkiem obyczajów, ale nie posła/ministra, bo pijani, to na pewno byli policjanci, dziennikarze od opozycji dostali zlecenie, no nie jest bez znaczenia, że wtedy padał deszcz, a żaden odpowiedzialny poseł skrzywdzonej partii po pijaku w taki deszcz się w drogę nie wybiera.

Co jest w tym wszystkim najbardziej szokujące? No, że on tak gada, że się słuchać nie chce. Żarty chyba? A co on takiego gada, czego przeciętny Stefan, czy inny wyborca 1000 razy już nie usłyszał, to może co najwyżej nużyć, ale szokować nie ma prawa. Najbardziej szokujące jest to, że do zachowań polityków już się przyzwyczaiłem, do dziennikarzy też nie mam zbyt wielkiego zaufania, opozycja rządziła lub będzie rządzić i wcześniej czy później też wdepnie, zatem dzisiejsze oburzenie przyszłych pijanych posłów/ministrów nie robi na mnie wrażenia. Na mnie zaczyna robić wrażenie zachowanie elektoratu. Kiedy elektorat zaczyna przejmować cechy swoich wybrańców, kiedy zapomina jak mama elektorat wychowała, to zaczyna się bardzo niebezpieczny proces, zwany degradacją demokracji.

W życiu są takie obszary, w których najprostsze zachowania i rozwiązania nie tylko są pożądane, ale konieczne. Polityk jest od tego żeby kombinował, dziennikarz od tego aby kombinacje demaskował, elektorat od tego, aby potępiał zdemaskowane kombinacje polityków. Jeśli ten odwieczny porządek demokracji, zostaje nagle złamany pomieszaniem funkcji i ról, zaczyna się proces degradacji demokracji. Kiedy elektorat za polityka odpowiada, że nie ma związku między szwagrem polityka trzymającym balonik i wynikiem testu wyrażonego w promilach, kiedy elektorat zamiast pijanego posła/ministra widzi normę ustawową na balonik, kiedy elektorat jak polityk, widzi nierzetelność dziennikarską i wściekły atak opozycji, zamiast samochodu powieszonego na drzewie i kupy butelek rozrzuconych wokół, zaczyna się niebezpieczny proces degradacji demokracji.

Oczywiście można pochopnymi sądami skrzywdzić człowieka i mnie się zdarza mieć takie wątpliwości, ale wtedy przypominają mi się dwa obrazki i fakty jednocześnie. Przypomina mi się Stefan, który na gorąco musi się tłumaczyć, dobrowolnie podaje się karze i z pokorą przyjmuje złośliwości kolegów, słowem zachowuje się tak jak go mama wychowała, bo nie ma czasu na kontakt ze spin doctorem. I przypomina mi się drugi obraz/fakt, że ci sami koledzy, którzy drą ze Stefana łacha, widząc Stefana na wyciągniecie ręki, kiedy zobaczą posła/ministra w TV opakowanego paragrafami i szwagrami, nagle doznają zaciemnienia.

Już ich nie śmieszy, ani poseł/minister, który przerzucił się na piesze wędrówki, ani nawet tłumaczenie w takim ?guście?, które Stefana wyśmiałoby na wieki i zgnoiłoby nie tylko w firmie, ale w całym mieście. Ci sami, którzy nie pytają Stefana co się stało, że pijany chwycił za kierownicę, a przecież mogło się stać coś ludzkiego, żona w ciąży, chora matka lub inne równie rzewne powody, nie dają Stefanowi szans na alibi i jednocześnie głodne kawałki posła/ministra przyjmują jako usprawiedliwienie, bo za rogiem czai się jeszcze gorsza opozycja.

Od Stefana przez posła/ministra do bata opozycji. Opisane zjawisko jest jednym z większych zagrożeń demokracji, kiedy wyborca zaczyna się zachowywać jak polityk, ja zaczynam się poważnie bać. Polska demokracja nigdy nie była specjalnie wysportowana, ale z przerażeniem obserwuję ostatnie trendy społeczne i kondycję demokracji. W normalnych warunkach demokratycznego państwa, wyborcy recenzują władzę i poczynań władzy się boją. W Polsce od prawie dwóch lat powstał jeden wielki opar absurdu i wyborcę straszy się opozycją, co jest najbardziej klasycznym zachowaniem państw totalitarnych. W demokracji krytyce poddaje się przede wszystkim władzę, władzy patrzy się na ręce, od władzy oczekuje przynajmniej takich zachowań, jak mama Stefana wychowała.

Tymczasem odkąd partia PO zajęła się władzą elektorat dostał na głowę. Zewsząd słyszę, żeby nie dotykać władzy, ponieważ opozycja nie śpi. Kiedy się 10 razy powtórzy fałsz, ponoć można zapracować na półprawdę. Wygląda na to, że kiedy się 100 razy powtórzy totalny absurd rodem z totalitarnych systemów władzy, broni się ?racjonalnym? argumentem fundamentów demokracji. Pamiętam już taki zabieg, w historii polskiej demokracji. Partia nazywała się PiS nie PO, lider Kaczyński nie Tusk, a straszak ?powrót Rywinlandu?, zamiast ?powrót PiS?. Chcecie zmiany władzy z PiS na PO? Zatem chcecie, aby znów był 13 grudnia z Uzbekistanem! Chcecie PO zamiast PiS, to chcecie Niemiec zamiast Polski. Gdy odejdzie PiS znów nam rozkradną Polskę i zawali się fundament narodowy, dlatego siedźcie cicho wyborcy, kiedy my tu z Lepperem i Giertychem odstawiamy moralną rewolucję.

Dziś widzę nowego lidera, nową partię i nowy ?straszak?. Nie podoba wam się, że nie ma autostrad i przybyło radarów? Nie podoba wam się ściemnianie PR? Nie podoba wam się matka Pawlaka w fundacji i Misiak zarabiający na ustawie? To co chcecie? Powrotu ciemnogrodu, neofaszystów z LPR i gwałcicieli z SO? Siedźcie cicho na dupach i patrzcie jak polityka miłości buduje II Irlandię. Cykl demokratyczny? Jestem wyborcą i zachowuję się jak wyborca, nie jak polityk. Mnie nikt nie będzie straszył i szantażował, ani powrotem układu, ani opozycją, która ma szansę na władzę. Gdzie jest granica patologii władzy, po przekroczeniu której opozycja staje się alternatywą?

Nie wiem i nie interesuje mnie to, jestem zwolennikiem prostego demokratycznego porządku. Władza ma robić swoje i podlegać krytyce wyborcy, który ma robić swoje. Dziennikarz ma robić swoje i ma być poddawany krytyce czytelnika, opozycja ma robić swoje i poddawać krytyce władzę. Pomieszanie tych elementarnych porządków nie tylko zabija alternatywę dla władzy co jest FUNDAMENTEM DEMOKRACJI, ale sprawia, że konserwujemy patologię, której każda władza podlega. Kiedy słyszę, że za ?dokonania? obecnej władzy, trzeba tej władzy dać szansę na władzę absolutną i jeszcze dołożyć drugą kadencję na rozwiniecie skrzydeł, skóra zaczyna mi cierpnąć. Na samą myśl, że PO miałaby mieć do dyspozycji absolutną większość w sejmie plus prezydenta, kark mi sztywnieje.

Przy takim podziale sił można oczywiście w głębokiej teorii przegłosować wszelkie wygody dla narodu, ale można też przegłosować niewinność dla każdego posła/ministra i to globalną niewinność, bo takimi detalami jak jazda po pijaku nikt się nie będzie przejmował. Mógłbym zaryzykować taki zabieg, gdyby Tusk był Adenauer?em, a Schetyna Thatcher, ale ja tych panów znam i wiem kim są, a kim nigdy nie będą. Jednego znam od 20 lat z centrali jako milczącego posła i senatora, drugiego od 10 lat z lokalnych dokonań polityczno-biznesowych. Jeśli oni w ogóle cokolwiek są w stanie zrobić, to nie jeden Kaczyński, ale dwóch powinno nad nimi stać i chuchać na plecy.

Widziałem co się działo we Wrocławiu, kiedy pan Schetyna miał większość głosów, słyszałem mowy Tuska i program Tuska, przed wyborami, widzę co zrobił po wyborach i jak się z tego tłumaczy. Nagradzanie przeciętności, utulanie nieróbstwa brakiem alternatywy, to polityczne zachowanie elektoratu. Polityczne w tym sensie, że elektorat przejmuje patologiczne zachowania polityków i tę przemianę nazwa racjonalnym wyborem, normalnością wywołaną brakiem alternatywy. Jestem wyborcą i zachowuję się jak wyborca, od polityka wymagam, polityka nie tłumaczę, znam polityka od lat, wiem kto do polityki się pcha i nie mam dla polityka litości, a alternatywa w polityce produkowana jest taśmowo i na kolanie, o alternatywę się nie boję, brakiem alternatywy przestraszyć się nie dam. Straszenie układem było bardziej racjonalne i subtelne i wywoływało powszechny śmiech, straszenie brakiem alternatywy jest równie zabawne, ale bardziej prostackie i żałosne.

Reklama

24 KOMENTARZE

  1. prawie ze wszystkim się zgadzam
    Zgadzam się prawie ze wszystkim oprócz tego, że "elektorat przejmuje patologiczne zachowania polityków". Czy nie jest czasem na odwrót? A jeżeli tak, w co niestety wierzę, to wychodzi na to, że się z głównym wątkiem Twojego rozumowania nie zgadzam. I pojęcie "standardów" nie jest jednoznacznie przez ludzi pojmowane, a już jak wygląda ich przestrzeganie, każdy na każdym szczeblu widzi wokól siebie. Krotko o pierwszej sprawie. Osobiście bardzo się cieszę, że Tusk wyraźnie stwierdził, że parlamentarzysta powinien zawiesić swoją działalność gospodarczą (fundusz powierniczy). Ale są tacy, którzy ostro się temu sprzeciwiają. I potępianie ich za to (jak, wydaje mi się, Ty czasami robisz) to stawianie się w roli świętoszka, ktory udaje, że nie wie, gdzie żyje.

    • Czy to elektorat odpowiada za
      Czy to elektorat odpowiada za jakość polityków, czy politycy za jakość elektoratu, jest mi w zasadzie wszystko jedno. Na tyle wszystko i na tyle jedno, że stosuję na przemian argument, który bardziej pasuje do opisanej sytuacji. Wydaje mi się, że to dylemat jaja i kury, zatem nie upieram się przy pierwszeństwie, chociaż upierałbym się, że szybciej i więcej wśród elektoratu znajdziemy przyzwoitego człowieka niż wśród polityków w ogóle. Mówię raczej o pewnym porządku teoretycznym i naturalnych funkcjach przypisanych wyborcy i politykowi. Zadaniem wyborcy nie jest mówić głosem polityka, zadaniem wyborcy nie jest wyciąganie polityka z kompromitacji, to są zachowania nienaturalne.

      Co do uważania, że można z pozycji senatora załatwiać sobie kontrakty dla firmy, w której się ma udziały, a potem twierdzić, że jako prezes zarządu nie miało się pojęcia o wygraniu wielomilionowego kontraktu, to ja wiem, że są tacy ludzie, którzy uważają to za normalne. Ale potępiając takie uwagi takich ludzi, w żadnej mierze nie jest dla mnie przejawem świętoszkowatości, ale odruchem przyzwoitości, czasami gestem rozpaczy.

      Politycy są jak dzieci, właściwie jak sieroty, ich mamy przespały proces wychowawczy, dlatego z nimi trzeba od postaw. Nie mówię swojej córce, że kradzież batonika to jeszcze nie taki wielki grzech, bo przecież żyjemy w świecie, gdzie zabija się za “empetrójkę”. Mówię córce, nie kradnij, politykowi mówię to samo i to nie jest świętoszkowatość, to jest coś co każdy przyzwoity człowiek powinien wynieść z domu. To nie jest też moralizatorstwo, to jest zapobieganie zabijaniu za “empetrójkę”.

  2. prawie ze wszystkim się zgadzam
    Zgadzam się prawie ze wszystkim oprócz tego, że "elektorat przejmuje patologiczne zachowania polityków". Czy nie jest czasem na odwrót? A jeżeli tak, w co niestety wierzę, to wychodzi na to, że się z głównym wątkiem Twojego rozumowania nie zgadzam. I pojęcie "standardów" nie jest jednoznacznie przez ludzi pojmowane, a już jak wygląda ich przestrzeganie, każdy na każdym szczeblu widzi wokól siebie. Krotko o pierwszej sprawie. Osobiście bardzo się cieszę, że Tusk wyraźnie stwierdził, że parlamentarzysta powinien zawiesić swoją działalność gospodarczą (fundusz powierniczy). Ale są tacy, którzy ostro się temu sprzeciwiają. I potępianie ich za to (jak, wydaje mi się, Ty czasami robisz) to stawianie się w roli świętoszka, ktory udaje, że nie wie, gdzie żyje.

    • Czy to elektorat odpowiada za
      Czy to elektorat odpowiada za jakość polityków, czy politycy za jakość elektoratu, jest mi w zasadzie wszystko jedno. Na tyle wszystko i na tyle jedno, że stosuję na przemian argument, który bardziej pasuje do opisanej sytuacji. Wydaje mi się, że to dylemat jaja i kury, zatem nie upieram się przy pierwszeństwie, chociaż upierałbym się, że szybciej i więcej wśród elektoratu znajdziemy przyzwoitego człowieka niż wśród polityków w ogóle. Mówię raczej o pewnym porządku teoretycznym i naturalnych funkcjach przypisanych wyborcy i politykowi. Zadaniem wyborcy nie jest mówić głosem polityka, zadaniem wyborcy nie jest wyciąganie polityka z kompromitacji, to są zachowania nienaturalne.

      Co do uważania, że można z pozycji senatora załatwiać sobie kontrakty dla firmy, w której się ma udziały, a potem twierdzić, że jako prezes zarządu nie miało się pojęcia o wygraniu wielomilionowego kontraktu, to ja wiem, że są tacy ludzie, którzy uważają to za normalne. Ale potępiając takie uwagi takich ludzi, w żadnej mierze nie jest dla mnie przejawem świętoszkowatości, ale odruchem przyzwoitości, czasami gestem rozpaczy.

      Politycy są jak dzieci, właściwie jak sieroty, ich mamy przespały proces wychowawczy, dlatego z nimi trzeba od postaw. Nie mówię swojej córce, że kradzież batonika to jeszcze nie taki wielki grzech, bo przecież żyjemy w świecie, gdzie zabija się za “empetrójkę”. Mówię córce, nie kradnij, politykowi mówię to samo i to nie jest świętoszkowatość, to jest coś co każdy przyzwoity człowiek powinien wynieść z domu. To nie jest też moralizatorstwo, to jest zapobieganie zabijaniu za “empetrójkę”.

  3. prawie ze wszystkim się zgadzam
    Zgadzam się prawie ze wszystkim oprócz tego, że "elektorat przejmuje patologiczne zachowania polityków". Czy nie jest czasem na odwrót? A jeżeli tak, w co niestety wierzę, to wychodzi na to, że się z głównym wątkiem Twojego rozumowania nie zgadzam. I pojęcie "standardów" nie jest jednoznacznie przez ludzi pojmowane, a już jak wygląda ich przestrzeganie, każdy na każdym szczeblu widzi wokól siebie. Krotko o pierwszej sprawie. Osobiście bardzo się cieszę, że Tusk wyraźnie stwierdził, że parlamentarzysta powinien zawiesić swoją działalność gospodarczą (fundusz powierniczy). Ale są tacy, którzy ostro się temu sprzeciwiają. I potępianie ich za to (jak, wydaje mi się, Ty czasami robisz) to stawianie się w roli świętoszka, ktory udaje, że nie wie, gdzie żyje.

    • Czy to elektorat odpowiada za
      Czy to elektorat odpowiada za jakość polityków, czy politycy za jakość elektoratu, jest mi w zasadzie wszystko jedno. Na tyle wszystko i na tyle jedno, że stosuję na przemian argument, który bardziej pasuje do opisanej sytuacji. Wydaje mi się, że to dylemat jaja i kury, zatem nie upieram się przy pierwszeństwie, chociaż upierałbym się, że szybciej i więcej wśród elektoratu znajdziemy przyzwoitego człowieka niż wśród polityków w ogóle. Mówię raczej o pewnym porządku teoretycznym i naturalnych funkcjach przypisanych wyborcy i politykowi. Zadaniem wyborcy nie jest mówić głosem polityka, zadaniem wyborcy nie jest wyciąganie polityka z kompromitacji, to są zachowania nienaturalne.

      Co do uważania, że można z pozycji senatora załatwiać sobie kontrakty dla firmy, w której się ma udziały, a potem twierdzić, że jako prezes zarządu nie miało się pojęcia o wygraniu wielomilionowego kontraktu, to ja wiem, że są tacy ludzie, którzy uważają to za normalne. Ale potępiając takie uwagi takich ludzi, w żadnej mierze nie jest dla mnie przejawem świętoszkowatości, ale odruchem przyzwoitości, czasami gestem rozpaczy.

      Politycy są jak dzieci, właściwie jak sieroty, ich mamy przespały proces wychowawczy, dlatego z nimi trzeba od postaw. Nie mówię swojej córce, że kradzież batonika to jeszcze nie taki wielki grzech, bo przecież żyjemy w świecie, gdzie zabija się za “empetrójkę”. Mówię córce, nie kradnij, politykowi mówię to samo i to nie jest świętoszkowatość, to jest coś co każdy przyzwoity człowiek powinien wynieść z domu. To nie jest też moralizatorstwo, to jest zapobieganie zabijaniu za “empetrójkę”.

  4. Czy tytuł tego tekstu nie jest zbyt przeintelektualizowany? 🙂
    a przez to zniechęcający?

    Tak się dzielę pierwszym wrażeniem.

    Z zapaści etycznej to się chyba wychodzi przez wieki.  Bo przez wieki tą zapaść pogłębialiśmy. Nawet nie wiem czy zaczęło się za Polski szlacheckiej czy wcześniej.

    • mniej rodziny w rodzinie
      Ta zapaść wynika ze zgubnego kultu rodziny szalejącego w naszym kraju. Liczę się ja, żona, dzieci i ewentualnie jakiś kuzyn z Wrocławia. Reszta to żuczki robiące niepotrzebny tłok na ulicy. Obywatele krajów zdegenerowanych, w których więzi rodzinne zanikają, są bardziej skłonni do życzliwego i równego traktowania innych sapiensów.
      Mapa krajów zamordystycznych i nie całkiem demokratycznych pokrywa się z obszarami intensywnej troski rodzinnej. Sprawdźcie na globusie.

  5. Czy tytuł tego tekstu nie jest zbyt przeintelektualizowany? 🙂
    a przez to zniechęcający?

    Tak się dzielę pierwszym wrażeniem.

    Z zapaści etycznej to się chyba wychodzi przez wieki.  Bo przez wieki tą zapaść pogłębialiśmy. Nawet nie wiem czy zaczęło się za Polski szlacheckiej czy wcześniej.

    • mniej rodziny w rodzinie
      Ta zapaść wynika ze zgubnego kultu rodziny szalejącego w naszym kraju. Liczę się ja, żona, dzieci i ewentualnie jakiś kuzyn z Wrocławia. Reszta to żuczki robiące niepotrzebny tłok na ulicy. Obywatele krajów zdegenerowanych, w których więzi rodzinne zanikają, są bardziej skłonni do życzliwego i równego traktowania innych sapiensów.
      Mapa krajów zamordystycznych i nie całkiem demokratycznych pokrywa się z obszarami intensywnej troski rodzinnej. Sprawdźcie na globusie.

  6. Czy tytuł tego tekstu nie jest zbyt przeintelektualizowany? 🙂
    a przez to zniechęcający?

    Tak się dzielę pierwszym wrażeniem.

    Z zapaści etycznej to się chyba wychodzi przez wieki.  Bo przez wieki tą zapaść pogłębialiśmy. Nawet nie wiem czy zaczęło się za Polski szlacheckiej czy wcześniej.

    • mniej rodziny w rodzinie
      Ta zapaść wynika ze zgubnego kultu rodziny szalejącego w naszym kraju. Liczę się ja, żona, dzieci i ewentualnie jakiś kuzyn z Wrocławia. Reszta to żuczki robiące niepotrzebny tłok na ulicy. Obywatele krajów zdegenerowanych, w których więzi rodzinne zanikają, są bardziej skłonni do życzliwego i równego traktowania innych sapiensów.
      Mapa krajów zamordystycznych i nie całkiem demokratycznych pokrywa się z obszarami intensywnej troski rodzinnej. Sprawdźcie na globusie.