Reklama

Edmund się zmęczył. Matko, jak on nie lubił być zmęczony – bo kto lubi – swoją drogą. Pewnie, że nikt. A zmęczony był akurat Edmund. Nikt inny tylko właśnie on. Zawsze tak.

Edmund się zmęczył. Matko, jak on nie lubił być zmęczony – bo kto lubi – swoją drogą. Pewnie, że nikt. A zmęczony był akurat Edmund. Nikt inny tylko właśnie on. Zawsze tak. Zawsze ta niesprawiedliwość.
Edmund się zmęczył, bo był męczliwy.
Nie rozumiał, dlaczego nikt jego przypadłości nie traktował na poważnie.
Heniek dostawał pały z każdego dyktanda bo miał dysleksję. I w to wierzył każdy, i wszyscy się litowali, że biedny Henio.
Tomek rozbijał okna, podpalał śmietniki i podstawiał nogi każdemu, komu popadło bo miał ADHD. I wszyscy się martwili tą tomkową chorobą. Biedny Tomuś. Jaki biedny.
A męczliwość Edmunda wywoływała tylko śmiech i politowanie. Nikt nie mówił „Biedny Mundek”. Mundek nie był biedny, tylko leń.
No, no, no i gdzie tu sprawiedliwość?

Edmund uważał, że jest chłopcem pracowitym i postacią tragiczną. Tragizm ów przejawiał się głównie w tym połączeniu męczliwości i pracowitości. Chciał działać. Co dzień budził się z myślą świeżą o działaniu, o pracy i nowych planach.
Co dzień postanawiał, że się nie zmęczy.
A jednak już zjedzenie śniadania męczyło go.

Reklama

Dziś wszystko jest zupełnie jak co dzień.
Edmund właśnie się zmęczył. Dziś podano bowiem najbardziej męczące śniadanie na świecie – jajko na miękko. Jak to się ciężko je. Ile na to energii trzeba! Stoi to jajko. Trzeba najpierw zbić wierzch skorupki, ale bardzo delikatnie, żeby też skorupki zbyt dużo nie stracić. Trzeba uzyskać idealnej wielkości otworek – żeby zmieściła się łyżeczka, ale ani milimetr więcej. Trzeba więc ściągać paluszkiem odłamki skorupki – trwa to z pięć minut. Potem trzeba przed każdym kęsem solić i wydobywać fragment jajka z jego środka. Wiadomo, że jedno takie jajko dla dużego faceta to za mało. Trzeba zjeść ze trzy.
Więc Edmund się zmęczył.
A miał dziś piękne plany.
Pomyślał, że zbuduje sobie domek na lato. Następnie umieściłby go na drzewie i miałby swój kawałek podłogi mógłby wreszcie śpiewać „nie mówcie mi więc co mam robić”. Teraz nie mógł, bo straszy brat wskazywał (nie bezzasadnie) że żaden kawałek podłogi nie jest Mundka, co najwyżej jest wspólny.
Edmund próbował walczyć ze zmęczeniem. Napiął mięśnie. Nie pomogło.
Na zmęczenie najlepszy jest wszak odpoczynek.
Ułożył się wygodnie na kanapie i włączył telewizor.
Ale film leciał! Matko! Wojenny! Jeden Indianin broniąc swojej wioski wymordował 14 białych, zerwał z nich skalpa i uszył ciepłe płachty na zimę dla całej rodziny. Gdyby Edmund był Indianinem na pewno nie byłby taki męczliwy.
Postanowił wrócić do pracy.
Trzeba przygotować narzędzia. To go pewnie wykończy. Może więc poprosić brata? Lub tatę.
Możnaby tatę.
Ale tata zapewne przypomni sobie, że w garażu bałagan, że auto zabłocone i zakupów nie ma zrobionych. To już lepiej samemu.
Edmund obszedł dom dookoła i zmęczył się, bo dom był duży i nie leżały wkoło żadne deski.
Ale już wołano na obiad. Będzie można odpocząć.

Odpocząć? Uch, to miał być odpoczynek?
Kurczak z rożna z ryżem.
Ile babrania się, z tymi skrzydełkami!
Mundek był wykończony.
Kanapa pomogła mu rano, postanowił więc zastosować tę samą terapię.
Nie było żadnego filmu, ale był teleturniej, w którym trzeba było robić przeróżne dziwne rzeczy (np. stąpać po szkle), na co patrzyła cała twoja rodzina i klaskała, żeby zdopingować ojca, który mógł wygrać zestaw rowerów, mikrofalówkę dla żony i 10 tysięcy złotych.
Mundek też mógłby wygrać rower i pieniądze, ale był przecież męczliwy. Był wykluczony z takiej walki. Nic nie mógł. Życie potraktowało go niesprawiedliwie. Każdy mógł wygrać sobie coś skacząc na skakance a on akurat nie.
Poczuł jednak , że jest dość wypoczęty i postanowił kupić gwoździe, a deski znajdzie się później.
Sklep był potwornie daleko. Szedł pięć minut, bardzo szybkim marszobiegiem.
Zmęczył się.
Przycupnął na schodku przed sklepem i odczekał pół godzinki. Właściciel chciał już zamykać sklep, więc dobrze, że Mundek był na posterunku i powiedział, żeby mu zapakować pół kilo gwoździ.
Wrócił do domu i zgłodniał, bo robiono kolację.
Kolacja nie była bardzo męcząca, więc Edmund od razu postanowił zabrać się do pracy.
Ale go zatrzymano.
Podobno wypadła jego kolej w zmywaniu.
Akurat. Zawsze on musi zmywać. Próbował przekonywać, ze kolej na pewno jest nie jego i że on jest męczliwy i żeby taktować to poważnie. Na nic się to zdało.
Kolacja może nie była męcząca, ale brudząca bardzo. Trzy garnki, pięć talerzy i niezliczona ilość sztućców.
Koszmar.
Edmund nie miał na nic siły. Usiadł sobie po cichutku na kanapie i zamyślił się nad swoim losem.
Nie dość, że życie go nie rozpieszcza, że WHO nie uznało jeszcze męczliwości za oficjalną chorobę i nie wpisało na żadną listę to jeszcze rodzina rzuca mu kłody pod nogi.
Miał trochę oszczędności.
Postanowił wynająć kolegę do budowy domku.
Od jutra zaś zajmie się poważnym zadaniem.
Będzie walczył o równouprawnienie.

Przed snem zdobył się na ostatni wysiłek tego dnia. Na prześcieradle wymalował wielki transparent:
„Męczliwość taką chorobą jak inne. Precz z dyskryminacją!”

Reklama

9 KOMENTARZE

  1. choroby szczególnie męczące
    Tekst fajny, podoba mi się.

    Opisana choroba już ponoć jest zatwierdzona, i nosi symbol CFS.
    Aż 67% przypadków to efekt złapania retrowirusa XMRV, nistety nie ma sposobu na pozbycie się go z organizmu.
    W Polsce CFS leczy się jak depresję, czyli lekarz zaleca lekką wysokopłatną pracę, i dużo szczęścia w życiu osobistym.

  2. choroby szczególnie męczące
    Tekst fajny, podoba mi się.

    Opisana choroba już ponoć jest zatwierdzona, i nosi symbol CFS.
    Aż 67% przypadków to efekt złapania retrowirusa XMRV, nistety nie ma sposobu na pozbycie się go z organizmu.
    W Polsce CFS leczy się jak depresję, czyli lekarz zaleca lekką wysokopłatną pracę, i dużo szczęścia w życiu osobistym.