Reklama

W stwierdzeniu, że w tej chwili na czele opozycji stoją ludzie o bardzo przeciętnym potencjale intelektualnym i całkowicie wyzuci z idei, nie ma inwektywy. Taki jest stan rzeczy, który zresztą w przypływach szczerości potwierdzają najwięksi przeciwnicy PiS. Nie raz i nie dwa słyszeliśmy lament, jaki się niósł po warszawskich salonach, że Schetyna, przy Tusku to najwyżej ubogi krewny. Z drugiej strony nie warto przesadzać, aż taki nieudolny i beznadziejny to Schetyna nie jest. Słynna charyzma ma w polityce znaczenie, ale samą charyzmą niczego się nie ugra.

Największy problem opozycji, i oby trwał wiecznie, to kompletny brak planu na przejęcie władzy, bo nieustanne walenie w PiS i Kaczyńskiego nie daje nic poza utrzymaniem grupy fanatyków, na poziomie góra 15%. Taka baza jest bardzo ważna i swego czasu doskonale to rozumiał Jarosław Kaczyński, który przetrwał kryzysy na granicy bankructwa politycznego, właśnie dzięki najwierniejszym generałom i żołnierzom. Tyle tylko, że tych dwóch formacji i liderów nijak porównać się nie da i w tym kryje się cała tajemnica nieustannych porażek opozycji. Zabrzmi to paradoksalnie, wręcz obrazoburczo, niemniej to PiS miał i nadal ma znacznie szersze pole manewru, a Schetyna i POKO, czy jak to się tam będzie nazywać, są zapędzeni w kozi róg.

Reklama

PiS miał odwagę pójść szeroką ławą i dotrzeć do wykluczonych przez lata Polaków. Szerszego obszaru do zagospodarowania w Polsce nie ma. Prawdą też jest, że akurat ten kierunek dla PiS jest jedyny, przecież nie wygra z POKO w adorowaniu elit i mocodawców europejskich. Trochę się ta konkluzja kłóci ze wspomnianą szeroką gamą możliwości, ale wyłącznie wówczas, gdy się nie widzi wielu dróg tego samego kierunku. Kolejne propozycje programowe od 500+, przez sprzeciw wobec ACTA2, LGBT+, euro w Polsce i wreszcie oddanie Polakom pieniędzy z OFE, pokazują jak wielką przewagę ma Kaczyński nad Schetyną. Zaplecze polityczne POKO, w Polsce i poza granicami Polski, nie pozwoliłby na realizację żadnego z tych projektów. W takiej sytuacji Schetyna mógłby się dogadać, że na jakiś czas zostanie socjalistycznym populistą i przebije konkurencję.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Po pierwsze wyborcy POKO wymachują „liberalnymi” sztandarami, po drugi i zabójcze – wiarygodność. Schetyna obiecujący 1000 zł dla nauczycieli, 500 na każde dziecko i jeszcze 13 emeryturę, jest tak przekonujący, jak przekonujący, jak boczek po żydowsku w koszernej „Biedronce”. Tusk w 2007 roku miał 100 razy lepiej, bo Polacy nie widzieli 8 lat rządów PO. Tusk mógł łgać do woli i ludzie się na to nabierali. Schetyna łże jeszcze więcej, ale w jego słowa nie wierzy nikt, ani własny elektorat, ani tym bardziej elektorat do przejęcia. I tak pętla się zaciska i frustracja rośnie, jak powiadają „psycholodzy społeczni”. PiS nie wygra na polu POKO, ale PiS ma ten komfort, że wcale na tym polu nie gra i to pierwsza zła wiadomość dla przeciwnika. Druga i ważniejsza jest taka, że POKO nie ma szans na boisku PiS, które jest o wiele większe i ma znacznie więcej kibiców.

Cóż pozostaje Schetynie i reszcie? Cimajdany, nic więcej. Przy tak ograniczonym polu manewru, mogą liczyć tylko na zmianę nastrojów społecznych w warunkach wielkiego chaosu. Dlatego też z maniakalnym uporem wzniecają kolejne pożary, w nadziei, że emocje wyrwą się spod kontroli o popłyną w korzystnym dla nich kierunku. Na szczęście i ten „plan” też jest oparty na amatorskiej spontaniczności oraz świeckiej modlitwie o cud. Ponad to nie ma komu robić rewolucji i nie ma kim. Który to już raz odpala się grupę społeczną, postrzeganą przez społeczeństwo jako święte krowy? W przypadku nauczycieli nie do końca jest prawdą, jednak sami „nauczyciele” skutecznie przekonali ludzi, że na szacunek nie zasługują.

Ktoś powie, że Schetyna nie ma pojęcia o organizowaniu takich zadym i powinien wzburzyć większość. W warunkach demokratycznych nie dokona się przewrotu politycznego, jeśli nie ma się za sobą większości narodu, no i o to chodzi, że opozycja nie żadnych argumentów, żeby pociągnąć za sobą większość, a nawet znaczącą grupe Polaków. Większość nie chce ACTA2, ale Niemcy kazali podpisać. Większość chce 500+, ale Schetyna jest na smyczy „salonów” i „biznesmenów”, którzy miliardy kradną i nigdy nie oddadzą tej gigantycznej kasy „motłochowi”. I tak dalej i tak dalej. Dlaczego Schetyna z tępym uporem wznieca ciamajdany? Nie ma innego wyjścia i innych możliwości.

Reklama

26 KOMENTARZE

  1. “co cię nie zabiję to cię

    "co cię nie zabiję to cię wzmocni" . Te ciamajdany to szczepionki dla PiS.

    Ale to co się dzieje w Kraju (ale i globalnie) wyglada na bardzo profesjonalną realizację Planu

    "nie ma przypadków, są tylko Znaki"

  2. “co cię nie zabiję to cię

    "co cię nie zabiję to cię wzmocni" . Te ciamajdany to szczepionki dla PiS.

    Ale to co się dzieje w Kraju (ale i globalnie) wyglada na bardzo profesjonalną realizację Planu

    "nie ma przypadków, są tylko Znaki"

  3. Jak wygląda strajk

    Jak wygląda strajk nauczycieli na prowincji (z perspektywy nauczyciela)

    Po pierwsze, nauczyciele w większości są przeciwko rządowi (większość za PSL, niektórzy za POKO, spora część nie ma określonych poglądów politycznych (stwierdzili, że na wybory nie pójdą, bo nie ma na kogo głosować).

    Nauczyciele z małych szkółek (50-100 dzieci) raczej nie chcieli się bawić w te strajki. Powodem ich przystąpienia do strajku wcale nie była niska pensja ani walka z rządem. Głównym powodem była postawa "nie będziemy się wyłamywać, bo inne szkoły nas będą wytykać." Szybko zresztą ten śmieszny strajk się w małych szkółkach zakończył.

    Z reguły im większa szkoła w gminie, tym zacieklej strajkują i tym bardziej znęcają się nad "łamistrajkami". Tak, tak, proszę państwa, tak zachowują się ludzie, którzy uczą Wasze dzieci życzliwości, tolerancji i poszanowania dla odmiennych poglądów. Małym szkołom nie mieści się w głowie takie zachowanie (nawet nauczycielom bardzo przeciwnym rządowi). Nauczyciele w naszej małej szkole (niezależnie od orientacji politycznej) zgodzili się, że:

    a) egzaminy powinny się odbywać mimo strajku, bo co te dzieci są winne

    b) ten strajk i tak nic nam nie da

    c) 1000 zł od początku było propozycją nierealną i 200-300 zł by im wystarczyło

    d) strajk doprowadził do upadku autorytetu nauczycieli

    e) strajk odkrył prawdziwe twarze nauczycieli, którzy zachowują się jak szkolne łobuzy dręczące słabszych (w języku angielskim jest takie słowo, które zawsze przychodzi mi na myśl: "bully"), skłócił wewnętrznie środowisko i nastawił rodziców jeszcze bardziej przeciwko nauczycielom

    f) piosenki, przebieranki i czarne stroje to żenująca dziecinada, bo jeśli mamy strajkować, to z godnością

    g) Broniarz nie ma pojęcia o pracy nauczyciela, więc debaty z rządem powinien podjąć się ktoś, kto zna problemy oświaty od podszewki

    h) chętnie przyjęlibyśmy propozycję podwyższenia pensum (nawet 40 godz. etatu, w tym dwadzieścia parę godzin lekcji) w zamian za ograniczenie bezsensownej papierologii, pisania dostosowań i opinii, opisywania przypadków, planów doradztwa zawodowego i pomocy psychologicznej (od tego jest pedagog/psycholog). To naprawdę nic nikomu nie daje, a nauczyciel nie może skoncentrować się na uczeniu własnego przedmiotu, bo to jest spychane na drugi plan. W tej chwili nie pracujemy dla uczniów, tylko dla kontrolerów, którzy przyjdą sprawdzić, jakie metody stosujemy wobec uczniów z niepełnosprawnością itd. Fajnie, tylko, że jak ktoś opisze te metody, to nie znaczy, że naprawdę je stosuje i na odwrót.

    To chyba wszystkie najważniejsze wnioski, co do których wszyscy się zgodziliśmy, a jeśli ktoś miał inne zdanie, to zachował je dla siebie. Od siebie dodam jeszcze, że skandalem jest, żeby nauczyciel do tego wszystkiego musiał robić gazetki na korytarzu (bo dzieci zrobią brzydko!) i jestem za zniesiemiem przynajmniej połowy akademii, uroczystości i apeli, bo to jest komunistyczny relikt, który istnieje tylko w krajach bloku wschodniego. W tej chwili oprócz świąt narodowych i Bożego Narodzenia, ew. Dnia Nauczyciela, Matki, Ojca i Dziadków (czyli tych najważniejszych), musimy zorganizować: Dzień Ziemi, Dzień Europejski, Dzień Papieski, Dzień Liczby Pi, Dzień Patrona, Dzień Zdrowia, Na każdy taki dzień wyznaczony nauczyciel musi przygotować scenariusz i dekoracje, rozdać role i przeprowadzać z dziećmi miliony prób, przez które przepadają lekcje. Kolejne lekcje przepadają, kiedy nadchodzi wreszcie wielki dzień i cała szkoła musi oglądać te spektakle. Ale to jest też wynik feminizacji zawodu (nad czym ubolewam, choć sama jestem konserwatywną feministką). Faceci-dyrektorzy zwykle mają to gdzieś i słusznie, tyle że oni koncentrują się z kolei na dokumentach. O uczniach w tej chwili myśli się coraz mniej i to przede wszystkim trzeba powstrzymać, bo podwyżki niewiele tu pomogą.

     

    Edit: Przypomniałam sobie jeszcze jedną rzecz. W mojej dawnej szkole pracuje od niedawna taka młoda, zaciekle strajkująca nauczycielka. Słyszałam od bliskiej osoby, że ta pani wdała się w dyskusję z Paniami woźnymi, które powiedziały jej, że rodzice w większości nie popierają tego strajku. Na co rzeczona pani odpowiedziała: "Rodzice to mnie mogą w dupę pocałować." Kurtyna.

  4. Jak wygląda strajk

    Jak wygląda strajk nauczycieli na prowincji (z perspektywy nauczyciela)

    Po pierwsze, nauczyciele w większości są przeciwko rządowi (większość za PSL, niektórzy za POKO, spora część nie ma określonych poglądów politycznych (stwierdzili, że na wybory nie pójdą, bo nie ma na kogo głosować).

    Nauczyciele z małych szkółek (50-100 dzieci) raczej nie chcieli się bawić w te strajki. Powodem ich przystąpienia do strajku wcale nie była niska pensja ani walka z rządem. Głównym powodem była postawa "nie będziemy się wyłamywać, bo inne szkoły nas będą wytykać." Szybko zresztą ten śmieszny strajk się w małych szkółkach zakończył.

    Z reguły im większa szkoła w gminie, tym zacieklej strajkują i tym bardziej znęcają się nad "łamistrajkami". Tak, tak, proszę państwa, tak zachowują się ludzie, którzy uczą Wasze dzieci życzliwości, tolerancji i poszanowania dla odmiennych poglądów. Małym szkołom nie mieści się w głowie takie zachowanie (nawet nauczycielom bardzo przeciwnym rządowi). Nauczyciele w naszej małej szkole (niezależnie od orientacji politycznej) zgodzili się, że:

    a) egzaminy powinny się odbywać mimo strajku, bo co te dzieci są winne

    b) ten strajk i tak nic nam nie da

    c) 1000 zł od początku było propozycją nierealną i 200-300 zł by im wystarczyło

    d) strajk doprowadził do upadku autorytetu nauczycieli

    e) strajk odkrył prawdziwe twarze nauczycieli, którzy zachowują się jak szkolne łobuzy dręczące słabszych (w języku angielskim jest takie słowo, które zawsze przychodzi mi na myśl: "bully"), skłócił wewnętrznie środowisko i nastawił rodziców jeszcze bardziej przeciwko nauczycielom

    f) piosenki, przebieranki i czarne stroje to żenująca dziecinada, bo jeśli mamy strajkować, to z godnością

    g) Broniarz nie ma pojęcia o pracy nauczyciela, więc debaty z rządem powinien podjąć się ktoś, kto zna problemy oświaty od podszewki

    h) chętnie przyjęlibyśmy propozycję podwyższenia pensum (nawet 40 godz. etatu, w tym dwadzieścia parę godzin lekcji) w zamian za ograniczenie bezsensownej papierologii, pisania dostosowań i opinii, opisywania przypadków, planów doradztwa zawodowego i pomocy psychologicznej (od tego jest pedagog/psycholog). To naprawdę nic nikomu nie daje, a nauczyciel nie może skoncentrować się na uczeniu własnego przedmiotu, bo to jest spychane na drugi plan. W tej chwili nie pracujemy dla uczniów, tylko dla kontrolerów, którzy przyjdą sprawdzić, jakie metody stosujemy wobec uczniów z niepełnosprawnością itd. Fajnie, tylko, że jak ktoś opisze te metody, to nie znaczy, że naprawdę je stosuje i na odwrót.

    To chyba wszystkie najważniejsze wnioski, co do których wszyscy się zgodziliśmy, a jeśli ktoś miał inne zdanie, to zachował je dla siebie. Od siebie dodam jeszcze, że skandalem jest, żeby nauczyciel do tego wszystkiego musiał robić gazetki na korytarzu (bo dzieci zrobią brzydko!) i jestem za zniesiemiem przynajmniej połowy akademii, uroczystości i apeli, bo to jest komunistyczny relikt, który istnieje tylko w krajach bloku wschodniego. W tej chwili oprócz świąt narodowych i Bożego Narodzenia, ew. Dnia Nauczyciela, Matki, Ojca i Dziadków (czyli tych najważniejszych), musimy zorganizować: Dzień Ziemi, Dzień Europejski, Dzień Papieski, Dzień Liczby Pi, Dzień Patrona, Dzień Zdrowia, Na każdy taki dzień wyznaczony nauczyciel musi przygotować scenariusz i dekoracje, rozdać role i przeprowadzać z dziećmi miliony prób, przez które przepadają lekcje. Kolejne lekcje przepadają, kiedy nadchodzi wreszcie wielki dzień i cała szkoła musi oglądać te spektakle. Ale to jest też wynik feminizacji zawodu (nad czym ubolewam, choć sama jestem konserwatywną feministką). Faceci-dyrektorzy zwykle mają to gdzieś i słusznie, tyle że oni koncentrują się z kolei na dokumentach. O uczniach w tej chwili myśli się coraz mniej i to przede wszystkim trzeba powstrzymać, bo podwyżki niewiele tu pomogą.

     

    Edit: Przypomniałam sobie jeszcze jedną rzecz. W mojej dawnej szkole pracuje od niedawna taka młoda, zaciekle strajkująca nauczycielka. Słyszałam od bliskiej osoby, że ta pani wdała się w dyskusję z Paniami woźnymi, które powiedziały jej, że rodzice w większości nie popierają tego strajku. Na co rzeczona pani odpowiedziała: "Rodzice to mnie mogą w dupę pocałować." Kurtyna.

  5. Zachowanie opozycji

    Zachowanie opozycji uzasadniają IMHO trzy -niewykluczające się wzajemnie- możliwości:

    1. Są naprawdę durniami.

    albo

    2. Jest jakaś siła, grupa kontrolująca to wszystko i akurat teraz PiS jest dla nich bardziej opłacalny.

    albo

    3. Czuwa nad nami Opatrzność (normalny osobowy Bóg).

    Nijak inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć tylu infantylnie nieudanych zagrań. 

    • myślę, że jest jeszcze 4

      myślę, że jest jeszcze 4 możliwość. PIS a swłaszcza Kaczyński w połączeniu z Morawieckim skutecznie odbierają opozycji pole manewru poprzez swoje wyprzedzające działania.Jeśli opozycja przerżnie najbliższe wybory zabraknie im już nawet tlenu.Czy ktoś rozsądny wyobraża sobie strajk nauczycieli za miesiąc? Rodzice nie mają tyle urlopu , żeby być z dziećmi w domu.ZNP o tym wie, ale idzie w zaparte.

    • trafnie, ale nie “albo” lecz

      trafnie, ale nie "albo" lecz implikacje w odwrotnym kierunku, tj. (3) =>(2) [ale pycha Władcy tego świata, kroczy przed jego upadkiem-Armagedon]; (2) =>(1) [i znów, kogo Bóg chce ukarac, temu (1) rozum odbiera posługując się (2)]

    • Nie ulega nasjmniejszej

      Nie ulega nasjmniejszej wątpliwości, że wchodzi w grę wariant 2.

      Przed końcem polityki resetu USA-Rosja(koniec resetu to 2013 rok,kiedy to rozeszły się interesy rosyjsko-niemieckie z amerykańsko-izraelskimi i do IIIRP został przysłany niejaki J.Daniels( przyjaciel D.Trumpa i współpracD.Trumpa w jego bliskowschodnich interesach) z misją przygotowania nowego rozdania na scenie polityczxnej Polski, pod nową politykę amerykańską, ktorą miał realizować przyszły kandydat na prezydenta USA(D.Trump już w 2012 roku był brany pod uwagę jako kandydat Republikanów w wyborach z 2012 roku, ale widocznie w USA uznano, że jeszcze nie jest to ten czas, gdyż B.H.Obama obiecywał II-gi etap polityki resetu w czasie swojej II-giej kadencji od stycznia 2013 roku).

      Kiedy W.Putin na poczatku 2013 roku odrzucił ofertę Obamy na II-gi etap resetu(emisariuszem Obamy był Danilon), to otwarta została droga dla kandydastury D.Trumpa i rozpoczęcia nowej geopolitycznej rozgrywki, ktorej realizację właśnie obserwujemy w ramach tzw. "Planu Stulecia D.Trumpa".

      Niemcy/niemiecka UE i Rosja grają przeciw temu planowi, w którym Polska jest elementem kluczowym w Europie(Projekt TRÓJMORZA) i stąd taki atak Niemiec/niemieckiej UE i stronnictwa prusko-ruskiego na włsadze PIS-u(ZP).

      Niekorzystne jest to, że  trudną sytuację rządu ZP wykorzystują śrowiska żydowskie i państwo Izrael, przy pomocy USA(447 just) chcąc przy tej okazji sciągnąć z Polski haracz w postaci zwrotu tzw. mienia bezspadkowego.

      Świadczy to o nieczystej grze względem Polski,  tych niby "strategicznych sojuszników " rządu PIS-u.

  6. Zachowanie opozycji

    Zachowanie opozycji uzasadniają IMHO trzy -niewykluczające się wzajemnie- możliwości:

    1. Są naprawdę durniami.

    albo

    2. Jest jakaś siła, grupa kontrolująca to wszystko i akurat teraz PiS jest dla nich bardziej opłacalny.

    albo

    3. Czuwa nad nami Opatrzność (normalny osobowy Bóg).

    Nijak inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć tylu infantylnie nieudanych zagrań. 

    • myślę, że jest jeszcze 4

      myślę, że jest jeszcze 4 możliwość. PIS a swłaszcza Kaczyński w połączeniu z Morawieckim skutecznie odbierają opozycji pole manewru poprzez swoje wyprzedzające działania.Jeśli opozycja przerżnie najbliższe wybory zabraknie im już nawet tlenu.Czy ktoś rozsądny wyobraża sobie strajk nauczycieli za miesiąc? Rodzice nie mają tyle urlopu , żeby być z dziećmi w domu.ZNP o tym wie, ale idzie w zaparte.

    • trafnie, ale nie “albo” lecz

      trafnie, ale nie "albo" lecz implikacje w odwrotnym kierunku, tj. (3) =>(2) [ale pycha Władcy tego świata, kroczy przed jego upadkiem-Armagedon]; (2) =>(1) [i znów, kogo Bóg chce ukarac, temu (1) rozum odbiera posługując się (2)]

    • Nie ulega nasjmniejszej

      Nie ulega nasjmniejszej wątpliwości, że wchodzi w grę wariant 2.

      Przed końcem polityki resetu USA-Rosja(koniec resetu to 2013 rok,kiedy to rozeszły się interesy rosyjsko-niemieckie z amerykańsko-izraelskimi i do IIIRP został przysłany niejaki J.Daniels( przyjaciel D.Trumpa i współpracD.Trumpa w jego bliskowschodnich interesach) z misją przygotowania nowego rozdania na scenie polityczxnej Polski, pod nową politykę amerykańską, ktorą miał realizować przyszły kandydat na prezydenta USA(D.Trump już w 2012 roku był brany pod uwagę jako kandydat Republikanów w wyborach z 2012 roku, ale widocznie w USA uznano, że jeszcze nie jest to ten czas, gdyż B.H.Obama obiecywał II-gi etap polityki resetu w czasie swojej II-giej kadencji od stycznia 2013 roku).

      Kiedy W.Putin na poczatku 2013 roku odrzucił ofertę Obamy na II-gi etap resetu(emisariuszem Obamy był Danilon), to otwarta została droga dla kandydastury D.Trumpa i rozpoczęcia nowej geopolitycznej rozgrywki, ktorej realizację właśnie obserwujemy w ramach tzw. "Planu Stulecia D.Trumpa".

      Niemcy/niemiecka UE i Rosja grają przeciw temu planowi, w którym Polska jest elementem kluczowym w Europie(Projekt TRÓJMORZA) i stąd taki atak Niemiec/niemieckiej UE i stronnictwa prusko-ruskiego na włsadze PIS-u(ZP).

      Niekorzystne jest to, że  trudną sytuację rządu ZP wykorzystują śrowiska żydowskie i państwo Izrael, przy pomocy USA(447 just) chcąc przy tej okazji sciągnąć z Polski haracz w postaci zwrotu tzw. mienia bezspadkowego.

      Świadczy to o nieczystej grze względem Polski,  tych niby "strategicznych sojuszników " rządu PIS-u.

  7. Pytanie do szefa ZNP: “Czy

    Pytanie do szefa ZNP: "Czy przyczyną strajku, który zainicjował, jest bieda ciała pedagogicznego zrzeszonego w ZNP i przyległościach (Solidarność tej biedy już nie odczuwa), które zazdrości krowom lepszej paszy i wygodniejszych obór, na które bez dodatkowego tysiąca tej zabiedzonej części ciała nie będzie stać?".
    Owszem jest to kpina, którą sami zainteresowani z uporem maniaka i zapałem godnym lepszej sprawy karmią swoimi "artystycznymi" popisami.

    Do znudzenia słyszy się z obydwu stron hasło "nauczyciele zarabiają za mało", co miało być rzekomo przyczyną wszczęcia strajku. Lecz ten pusty slogan nie jest i nie może być żadnym uzasadnieniem protestu, gdyż określenie "za mało" jest określeniem względnym, a nie absolutnym. Do niego trzeba zawsze dodać względem czego lub kogo jest "za mało". Prawie każda grupa zawodowa może to samo powiedzieć, no bo kto dzisiaj twierdzi, że zarabia za dużo (z wyjątkiem posłów, którzy głosowali za zmniejszeniem swoich uposażeń).

    Ale tu właśnie zaczyna się problem dla Broniarza S., który twierdzi, że strajk ma podłoże czysto ekonomiczne, a w żadnym wypadku nie polityczne, Jeśli tak, to powinien powiedzieć w odniesieniu do której grupy zawodowej te żądane tysiąc złotych ma nadrobić "upokarzający" dystans. Czy do rolników, czy górników, czy lekarzy, czy policjantów, sędziów lub strażaków, etc.? Jeśli ten tysiąc ma uratować godność części ciała z ZNP w odniesieniu do stwierdzenia E. Bieńkowskiej, że za 6 tys, zł. to może pracować tylko złodziej lub idiota, to strajk byłby jak najbardziej uzasadniony tylko, że spóźniony o cztery lata. Broniarzowskie ciało mogło zaboleć 500+ na każde dziecko, gdyż podniosło to status rodzin uczniowskich w stosunku do tych pośród tego ciała, którym bocian niczego nie przyniósł i wtedy ten tysiączek przebiłby podwójnie przynajmniej jedno 500+.
    Wiadomo jednak, że takiego uzasadnienia nie mogą podawać, tym samym więc wolą swe dochody odnosić do rogacizny oraz nierogacizny
  8. Pytanie do szefa ZNP: “Czy

    Pytanie do szefa ZNP: "Czy przyczyną strajku, który zainicjował, jest bieda ciała pedagogicznego zrzeszonego w ZNP i przyległościach (Solidarność tej biedy już nie odczuwa), które zazdrości krowom lepszej paszy i wygodniejszych obór, na które bez dodatkowego tysiąca tej zabiedzonej części ciała nie będzie stać?".
    Owszem jest to kpina, którą sami zainteresowani z uporem maniaka i zapałem godnym lepszej sprawy karmią swoimi "artystycznymi" popisami.

    Do znudzenia słyszy się z obydwu stron hasło "nauczyciele zarabiają za mało", co miało być rzekomo przyczyną wszczęcia strajku. Lecz ten pusty slogan nie jest i nie może być żadnym uzasadnieniem protestu, gdyż określenie "za mało" jest określeniem względnym, a nie absolutnym. Do niego trzeba zawsze dodać względem czego lub kogo jest "za mało". Prawie każda grupa zawodowa może to samo powiedzieć, no bo kto dzisiaj twierdzi, że zarabia za dużo (z wyjątkiem posłów, którzy głosowali za zmniejszeniem swoich uposażeń).

    Ale tu właśnie zaczyna się problem dla Broniarza S., który twierdzi, że strajk ma podłoże czysto ekonomiczne, a w żadnym wypadku nie polityczne, Jeśli tak, to powinien powiedzieć w odniesieniu do której grupy zawodowej te żądane tysiąc złotych ma nadrobić "upokarzający" dystans. Czy do rolników, czy górników, czy lekarzy, czy policjantów, sędziów lub strażaków, etc.? Jeśli ten tysiąc ma uratować godność części ciała z ZNP w odniesieniu do stwierdzenia E. Bieńkowskiej, że za 6 tys, zł. to może pracować tylko złodziej lub idiota, to strajk byłby jak najbardziej uzasadniony tylko, że spóźniony o cztery lata. Broniarzowskie ciało mogło zaboleć 500+ na każde dziecko, gdyż podniosło to status rodzin uczniowskich w stosunku do tych pośród tego ciała, którym bocian niczego nie przyniósł i wtedy ten tysiączek przebiłby podwójnie przynajmniej jedno 500+.
    Wiadomo jednak, że takiego uzasadnienia nie mogą podawać, tym samym więc wolą swe dochody odnosić do rogacizny oraz nierogacizny