Reklama

Pierwsze symptomy normalności, Kaczyński znów jest na topie w TVN i GW. Słynna już szarża na Powązkach, ale też na Placu Piłsudskiego przed Pomnikiem Lecha Kaczyńskiego, nie schodzi z medialnego topu od pięciu dni. Interpretacja zachowania Kaczyńskiego jest jednoznaczna, nawet po stronie „prawych” podniósł się lament i bezlitosne karcenie szefa PiS razem ze swoimi przybocznymi. Jak można tak nieodpowiedzialnie się zachowywać w czasie „pomoru”, gdy cały naród walczy na balkonach, a z powodu 100 dodatkowych pacjentów pod respiratorami, dzielni medycy harują 24/h i ledwie co znajdują czas na nagrywanie wzruszających filmików na Facebooku. Mniej więcej coś podobnego niesie się po Internecie od lewa do prawa.

W złorzeczeniach i wyrazach oburzenia pojawia się też dyżurna plemienna bezmyślność. Część najbardziej ślepych żołnierzy PiS powołuje się na przepisy „pandemiczne”, gdzie rzeczywiście stoi jak byk, że wybranym politykom wolno więcej. Jednocześnie ci fanatycy nie zauważają, że te same przepisy pozwalają uczestniczyć w obrzędach religijnych jak również pozwalają odwiedzać bliskich w ramach wsparcia psychologicznego, czyli krótko mówiąc każdy w świetle prawa mógł pojechać do rodziny na Święta. Większość rzecz jasna nie pojechała, bo przekaz medialny i społeczny szedł całkowicie przeciwnym kierunku do obowiązującego prawa. Wszystkich którzy chcieli spędzać Święta z rodziną zwyczajnie linczowano. W efekcie musiało powstać wrażenie, że Kaczyńskiemu wolno więcej, natomiast szary Kowalski ma siedzieć na czterech literach i oglądać archiwalne wydania „Sylwestrów marzeń”. W normalnych warunkach z miejsca usłyszelibyśmy i PiS stracił w sondażach i jak bardzo Jarosław Kaczyński rozłożył kampanię Andrzejowi Dudzie.

Reklama

Dziś nie słyszymy nic poza tanim uniesieniem i właściwą dla ostatniego czasu histerią napędzaną hasłem: „zostań w domu”. Jest to jeden z wielu obrazów wskazujący na głębokość paranoi, która ogarnęła cały świat, ale i z tej atmosfery da się wyłowić dość prosty polityczny przekaz. Od samego początku pisałem o swoim przekonaniu, że Jarosław Kaczyński w żadną pandemię nie wierzy i co więcej sobie z tego kpi. Podobne sygnały najważniejszy polityk PiS wysyłał od samego początku. Gdy reszta krzyczała, że nie wolno chodzić do kościoła, on nie tylko chodził, ale w wywiadzie mówił, że jak ktoś do kościoła pójdzie to nic się nie stanie. W sejmie nie widziano Kaczyńskiego w rękawiczkach, tym bardziej w maseczce, raz popryskał sobie ręce antyseptykiem, ale trudno się dziwić, skoro Nitras non stop pluł w jego stronę coraz głupszymi zaczepkami. Zaledwie dzień po ogłoszeniu przez Szumowskiego, że wszyscy mają zachowywać „dystans społeczny” i nosić maski, Kaczyński z całą ekipą, noga w nogę i bez masek przeszli przez Plac Piłsudskiego i Powązki.

Nie może być mowy o przypadku, mamy pełną listę jednoznacznych zachowań wskazujących na to, co Jarosław Kaczyński myśli o „pandemii”. I te ostentacyjne zachowania nie są żadną brawurą, ale chłodną kalkulacją. Przypomnę, że to jest polityk wyjątkowo nieufny i co więcej słusznie przekonany, że za śmiercią jego brata stoi zemsta politycznych wrogów. To jest polityk, który nieustannie obawia się o swoje życie i ma ku temu wiele poważnych powodów, poczynając od wspomnianej tragedii osobistej, przez psychopatów w gatunku Cyby, aż po nieustanną nagonkę, która kolejnych Cybów prowokuje. Innymi słowy Kaczyński nie jest politykiem szalonym i beztroskim, przeciwnie on chroni swoje życie, znosząc kpiny i wyrzuty, że PiS z publicznych pieniędzy wydaje na tę ochronę miliony. Tymczasem w tym jednym jedynym przypadku, prawie siedemdziesięcioletni schorowany człowiek, czyli z grupy największego ryzyka, zachowuje się jak młokos i kpi sobie ze śmierci.

Co tak naprawdę pokazuje Kaczyński, bo oczywiście nie chodzi tu ani o pokazanie swojej władzy i lekceważenie obywateli, ani o psucie kampanii? Powiem najszczerzej jak potrafię, że do końca nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć konkretami. Na pewno pokazuje, że w jego ocenie żadnej pandemii nie ma, tego jestem pewien. Dlaczego to robi? Wszystko, co robi Kaczyński ma charakter polityczny, to i tutaj nie może być inaczej, ma jakieś ważne powody polityczne. Wśród nich wskazałby komunikat do tej części elektoratu, która ma identyczne zdanie, ale bardziej mnie intryguje wewnętrzna rozgrywka w obozie władzy. Wiemy, że konflikt z Gawinem to żadna ustawka, a to właśnie Gowin cały czas podgrzewał lęki wokół „pandemii” i blokował wybory prezydenckie. Identycznie zachowują się Szumowski i Morawiecki. W dodatku pierwszy raz widzimy taką sytuację, w której elektorat PiS za bohatera uważa Szumowskiego i Morawieckiego, a Kaczyńskiego za antybohatera.

Czy to świadczy o tym, że Kaczyński ma wewnątrzpartyjny problem ze swoim pomysłem na uczestniczenie w światowym teatrze „pandemicznym”? Bez dwóch zdań, pytanie jak głęboki, kończy się ten problem na Gowinie, czy raczej zaczyna na Szumowskim i Morawieckim? Nie wiem, natomiast wiem, że dziś 80% elektoratu PiS popiera działania duetu Szumowski-Morawiecki, za to Kaczyńskiemu grozi palcem. W normalnych warunkach Kaczyński spacyfikowałby cały opór wewnętrzny paroma ruchami, ale w warunkach „pandemii”, najpierw musiałby pokazać, że pandemii nie ma i to właśnie usiłuje robić, niestety bez większego skutku. Jedno jest pewne, jeśli są jakieś pomysły na przejęcie władzy w PiS, to w tej chwili stworzyły się idealne warunki do takiej operacji.

Reklama

38 KOMENTARZE

  1. Opisywane zajście to tylko

    Opisywane zajście to tylko próba biernego oporu ze strony przegrywającego polityka. Kaczyński jeszcze walczy i będzie walczyć jak długo się da, i chwała mu za to. Robi to, co wielu ze strachu nie chce zrobić.

    Zdumiewające jak łatwo udało się w Polsce wprowadzić totalitarny reżim i jak łatwo pozbyliśmy się naszych konstytucyjnych praw dla ochłapów wolności rzucanych nam łaskawie przez władzę. Ciekawe gdzie są ci wszyscy, co kiedyś nie chcieli by to kasta zawłaszczyła w Polsce kwestię praworządności, a teraz ją oddają w ręce jakiegoś posterunkowego. Na co nam nasze prawa, skoro jakiś urzędniczyna może zrobić z nimi co tylko chce.

    Mam nadzieję, że kiedyś nasz naród wystawi puczystom rachunek za to wszystko, a PiS będzie miał odwagę publicznie skopać im dupy. W innym przypadku odejdzie z nimi w niebyt.

     

     

  2. Opisywane zajście to tylko

    Opisywane zajście to tylko próba biernego oporu ze strony przegrywającego polityka. Kaczyński jeszcze walczy i będzie walczyć jak długo się da, i chwała mu za to. Robi to, co wielu ze strachu nie chce zrobić.

    Zdumiewające jak łatwo udało się w Polsce wprowadzić totalitarny reżim i jak łatwo pozbyliśmy się naszych konstytucyjnych praw dla ochłapów wolności rzucanych nam łaskawie przez władzę. Ciekawe gdzie są ci wszyscy, co kiedyś nie chcieli by to kasta zawłaszczyła w Polsce kwestię praworządności, a teraz ją oddają w ręce jakiegoś posterunkowego. Na co nam nasze prawa, skoro jakiś urzędniczyna może zrobić z nimi co tylko chce.

    Mam nadzieję, że kiedyś nasz naród wystawi puczystom rachunek za to wszystko, a PiS będzie miał odwagę publicznie skopać im dupy. W innym przypadku odejdzie z nimi w niebyt.

     

     

  3. Prezes Kaczyński

    Prezes Kaczyński prawdopodobnie umie czytać liczby. Dzisiaj zarażonych jest 0,0186% Polaków znad Wisły, zaś śmierć poniosło 0,0006% Polaków.   Liczby już znamy, także relacje z Włoch, Hiszpanii czy USA. W Hiszpanii zarażonych jest 0,36% populacji, a śmierć poniosło już 0,0374%. Też w sumie niewiele, jednak wystarczyło, żeby szpitale się zapełniły. Prawdopodobnie dopiero przy  1% zarażonych i potwierdzonych testem, obecny system ochrony zdrowia w Hiszpanii się załamie.

    Nie wiemy, przy jakiej ilości zarażonych i ofiar śmiertelnych dziennie załamie się polski system ochrony zdrowia. Do 1% zarażonych jest nam jeszcze daleko, a pozostałe dane minister Szumowski z pewnością posiada. Na tej podstawie powinna zapaść decyzja o stopniowym zwalnianiu lockoutu.

    Problem jest z dziennikarzami, którzy nie wiedzą, o co ministra Szumowskiego pytać. Nie wiedząc nic na temat możliwości i potencjału polskiej służby zdrowia oraz charakteru wirusa SARS – CoV-2 lepiej nie zajmować stanowiska. Ponieważ każde może być obarczone gigantycznym błędem.

    • Załamanie systemu ochrony

      Załamanie systemu ochrony zdrowia następuje prawdopodobnie już przy 0,05% zakażonych. Obliczenia są proste (na podstawie naszych polskich danych): 20.000 miejsc szpitalnych dla zakażonych koro przy populacji 38.000.000) – 20.000×100%/38.000.000=0,053%. Miejsc w szpitalach jest więcej, ale koro to tylo jedno ze schorzeń. W Hiszpanii jest tak: powiedzmy że jest tak jak piszesz i jest zakażonych 0,36% populacji, a chorzy lądują przecież na korytarzach, halach targowych i wojskowych szpitalach polowych (przy 1% chorych to by ich chyba kładli wprost na asfalcie ulic). Problem hiszpański (tak na prawdę madrycki i kataloński), włoski (czyli Bergamo), amerykański (czyli Nowy Jork) polega na tym, że nie rozśrodkowuje się zakażonych. Dlaczego oni nie rozwożą ich po sąsiednich województwach/hrabstwach? Tylko właśnie tłoczą w Bergamo, Madrycie i Nowym Jorku? Może to jest właśnie ten włoski teatr, o którym pisał Piotr? Gdyby rozśrodkowali, nie byłoby chorych na korytarach i halach targowych. I tych wszystkich relacji telewizyjnych. Metodologia liczenia procentów liczenia chorych w odniesieniu do całego kraju przy wiedzy, że są dwa większe ogniska epidemiczne i nie rozśrodkowywanie chorych (Hiszpania), nie może dać poprawnego wyniku.

      Wróćmy na podwórko krajowe. Mamy 20 szpitali dedykowanych dla chorych na koro (baza do rozśrodkowań jest). Przemknęło mi w necie (tydzień-dwa temu), że był transport chorych z Trójmiasta do Prabut (też pomorskie). Być może był to zajawek, że u nas się będzie rozśrodkowywać chorych w przypadku przepełnień (gdyby miał nastąpić jakiś ogniskowy wzrost zachorowań). Dla Czerskiej i Wiertniczej byłaby to kiepska wiadomość, bo nie dałoby się zrobić relacji z chorymi na korytarzach.

  4. Prezes Kaczyński

    Prezes Kaczyński prawdopodobnie umie czytać liczby. Dzisiaj zarażonych jest 0,0186% Polaków znad Wisły, zaś śmierć poniosło 0,0006% Polaków.   Liczby już znamy, także relacje z Włoch, Hiszpanii czy USA. W Hiszpanii zarażonych jest 0,36% populacji, a śmierć poniosło już 0,0374%. Też w sumie niewiele, jednak wystarczyło, żeby szpitale się zapełniły. Prawdopodobnie dopiero przy  1% zarażonych i potwierdzonych testem, obecny system ochrony zdrowia w Hiszpanii się załamie.

    Nie wiemy, przy jakiej ilości zarażonych i ofiar śmiertelnych dziennie załamie się polski system ochrony zdrowia. Do 1% zarażonych jest nam jeszcze daleko, a pozostałe dane minister Szumowski z pewnością posiada. Na tej podstawie powinna zapaść decyzja o stopniowym zwalnianiu lockoutu.

    Problem jest z dziennikarzami, którzy nie wiedzą, o co ministra Szumowskiego pytać. Nie wiedząc nic na temat możliwości i potencjału polskiej służby zdrowia oraz charakteru wirusa SARS – CoV-2 lepiej nie zajmować stanowiska. Ponieważ każde może być obarczone gigantycznym błędem.

    • Załamanie systemu ochrony

      Załamanie systemu ochrony zdrowia następuje prawdopodobnie już przy 0,05% zakażonych. Obliczenia są proste (na podstawie naszych polskich danych): 20.000 miejsc szpitalnych dla zakażonych koro przy populacji 38.000.000) – 20.000×100%/38.000.000=0,053%. Miejsc w szpitalach jest więcej, ale koro to tylo jedno ze schorzeń. W Hiszpanii jest tak: powiedzmy że jest tak jak piszesz i jest zakażonych 0,36% populacji, a chorzy lądują przecież na korytarzach, halach targowych i wojskowych szpitalach polowych (przy 1% chorych to by ich chyba kładli wprost na asfalcie ulic). Problem hiszpański (tak na prawdę madrycki i kataloński), włoski (czyli Bergamo), amerykański (czyli Nowy Jork) polega na tym, że nie rozśrodkowuje się zakażonych. Dlaczego oni nie rozwożą ich po sąsiednich województwach/hrabstwach? Tylko właśnie tłoczą w Bergamo, Madrycie i Nowym Jorku? Może to jest właśnie ten włoski teatr, o którym pisał Piotr? Gdyby rozśrodkowali, nie byłoby chorych na korytarach i halach targowych. I tych wszystkich relacji telewizyjnych. Metodologia liczenia procentów liczenia chorych w odniesieniu do całego kraju przy wiedzy, że są dwa większe ogniska epidemiczne i nie rozśrodkowywanie chorych (Hiszpania), nie może dać poprawnego wyniku.

      Wróćmy na podwórko krajowe. Mamy 20 szpitali dedykowanych dla chorych na koro (baza do rozśrodkowań jest). Przemknęło mi w necie (tydzień-dwa temu), że był transport chorych z Trójmiasta do Prabut (też pomorskie). Być może był to zajawek, że u nas się będzie rozśrodkowywać chorych w przypadku przepełnień (gdyby miał nastąpić jakiś ogniskowy wzrost zachorowań). Dla Czerskiej i Wiertniczej byłaby to kiepska wiadomość, bo nie dałoby się zrobić relacji z chorymi na korytarzach.

  5. Do 1% zarażonych oficjalnie i

    Do 1% zarażonych oficjalnie i potwierdzonych testem zbliża się aktualnie wyłącznie Nowy Jork.

    Zmarło tam na COVID-19 zaledwie  0,05% populacji, ale każdego dnia umiera tam w związku z koronawirusem SARS-CoV-2 około 800 osób. To już powinno budzić nadzieję polskiego klubu Monty Pythona. Na razie to jedyne miejsce, które ma szansę przekonania polskiego klubu Monty Pythona w sprawie  –  czy pandemia jest faktem oraz jakie wywołuje skutki.

      • Prosta odpowiedź – o grypie

        Prosta odpowiedź – o grypie słyszałeś może nawet wcześniej, niż zacząłeś mówić. Koro-19 jest czymś nowym – o skutkach niewiadomych. Za rok to same koro może już rzeczywiście nie robić żadnego wrażenia. Z tym, że na dziś jest jedno ale – epidemia się nie skończyła, więc te 100.000 to dana chwilowa, a nie końcowa, i nie wiadomo ile tak na prawdę setek tysięcy ukryli Chińczycy. Ludzie się boją, bo instynkt życia jest najsilniejszym z instynktów – dopiero potem idzie reprodukcja, głód i inne. I nic nie wiadomo o nawrotach, czy raz przebyte koro uodparnia na przyszłość, czy jedna z nowych mutacji (a mutuje się toto na potęgę) nie będzie miała zjadliwości x100.

        Edit. I jeszcze jedno – słownictwo. "Histerycy utrzymują, że nie ma żadnej epidemii". Inteligentni zrozumieją.

    • No to sprawdźmy, co się

      No to sprawdźmy, co się stanie w Polsce przy 1% zakażonych na koro, a ponownie zwracam uwagę, że to zaledwie jedna jedyna choroba. W Polsce 1% zakażonych to 380.000 osób.

      Analiza Mariusza Jędrzejczaka:
      – Według danych GUS, w 2017 r. w Polsce było 957 szpitali stacjonarnych dysponujących 187 tys. łóżek i 194 szpitali "dziennych" z 1,2 tys. miejsc pobytowych. Statystycznie oznaczało to, że 2,5 szpitala obsługuje 100 tysięcy mieszkańców, czyli że na taką populację przypada średnio 660 miejsc do hospitalizacji.

      Powyższą wypowiedź pobrałem stąd: https://www.termedia.pl/mz/Duzo-lozek-szpitalnych-za-duzo,33181.html

      To co – jedziemy bez trzymanki do 1% zakażonych?

  6. Do 1% zarażonych oficjalnie i

    Do 1% zarażonych oficjalnie i potwierdzonych testem zbliża się aktualnie wyłącznie Nowy Jork.

    Zmarło tam na COVID-19 zaledwie  0,05% populacji, ale każdego dnia umiera tam w związku z koronawirusem SARS-CoV-2 około 800 osób. To już powinno budzić nadzieję polskiego klubu Monty Pythona. Na razie to jedyne miejsce, które ma szansę przekonania polskiego klubu Monty Pythona w sprawie  –  czy pandemia jest faktem oraz jakie wywołuje skutki.

      • Prosta odpowiedź – o grypie

        Prosta odpowiedź – o grypie słyszałeś może nawet wcześniej, niż zacząłeś mówić. Koro-19 jest czymś nowym – o skutkach niewiadomych. Za rok to same koro może już rzeczywiście nie robić żadnego wrażenia. Z tym, że na dziś jest jedno ale – epidemia się nie skończyła, więc te 100.000 to dana chwilowa, a nie końcowa, i nie wiadomo ile tak na prawdę setek tysięcy ukryli Chińczycy. Ludzie się boją, bo instynkt życia jest najsilniejszym z instynktów – dopiero potem idzie reprodukcja, głód i inne. I nic nie wiadomo o nawrotach, czy raz przebyte koro uodparnia na przyszłość, czy jedna z nowych mutacji (a mutuje się toto na potęgę) nie będzie miała zjadliwości x100.

        Edit. I jeszcze jedno – słownictwo. "Histerycy utrzymują, że nie ma żadnej epidemii". Inteligentni zrozumieją.

    • No to sprawdźmy, co się

      No to sprawdźmy, co się stanie w Polsce przy 1% zakażonych na koro, a ponownie zwracam uwagę, że to zaledwie jedna jedyna choroba. W Polsce 1% zakażonych to 380.000 osób.

      Analiza Mariusza Jędrzejczaka:
      – Według danych GUS, w 2017 r. w Polsce było 957 szpitali stacjonarnych dysponujących 187 tys. łóżek i 194 szpitali "dziennych" z 1,2 tys. miejsc pobytowych. Statystycznie oznaczało to, że 2,5 szpitala obsługuje 100 tysięcy mieszkańców, czyli że na taką populację przypada średnio 660 miejsc do hospitalizacji.

      Powyższą wypowiedź pobrałem stąd: https://www.termedia.pl/mz/Duzo-lozek-szpitalnych-za-duzo,33181.html

      To co – jedziemy bez trzymanki do 1% zakażonych?

  7. A jaki procent z tego 1-go
    A jaki procent z tego 1-go procenta zakazonych będzie wymagał hospitalizacji?
    Bo ponad 80 % przechodzi zakażenie bardzo lekko, albo wcale tego zakażenia nie zauważa. Z pozostałych 20 % niech połowa się samoodizoluje i wyleczy w domu, pozostaje 10%, które może potrzebować intensywnej opieki lekarskiej (niekoniecznie respiratora).

  8. A jaki procent z tego 1-go
    A jaki procent z tego 1-go procenta zakazonych będzie wymagał hospitalizacji?
    Bo ponad 80 % przechodzi zakażenie bardzo lekko, albo wcale tego zakażenia nie zauważa. Z pozostałych 20 % niech połowa się samoodizoluje i wyleczy w domu, pozostaje 10%, które może potrzebować intensywnej opieki lekarskiej (niekoniecznie respiratora).