Reklama

Trzynastoprocentowa frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego byłaby smutnym résumé dwudziestolecia naszej niepodległości i pięciolecia członkostwa w UE.

Trzynastoprocentowa frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego byłaby smutnym résumé dwudziestolecia naszej niepodległości i pięciolecia członkostwa w UE. Należymy przecież do najszczęśliwszego kawałka świata. Widać to coraz wyraźniej. Nie tylko na tle umierającej Afryki czy miotanej ekstremizmami Azji. Nie możemy narzekać na swój los także w porównaniu do kilku innych, bliższych sąsiadów, z którymi przez lata żyliśmy wspólnie pod butem hegemona. Nawet żywioły są dla nas łaskawe. Nie mówiąc o przepasanych semteksem szaleńcach. Skąd więc tyle w nas obojętności, rozczarowania, rezygnacji z wzięcia odpowiedzialności za przyszłość?

Bo nie jest to syndrom szczęśliwych, którzy czasu nie liczą. Żyją spełnieni we własnym izolowanym świecie. O nie, nasze zobojętnienie wynika z głębokiej frustracji, że nie tak miało być. I że lepiej nie będzie. Tak naprawdę jest to najnowsza odsłona narodowej głupoty. W jej najczystszej wersji, wynikającej z braku wiedzy, pamięci i wyobraźni.

Reklama

Nieuzasadniona, niesprawiedliwa diagnoza? Nie można winić społeczeństwa, że ma dosyć? Oglądania ciągle tej samej nawalanki? Polityków, którzy robią z siebie pajaców? Mediów, które z lubością ten cyrk klaunów eksploatują? Co za różnica, czy się jeden z drugim na te brukselskie srebrniki załapią? Co ja będę z tego miał?


Demokracja nie jest ustrojem dla leniwych.
Szczególnie gdy zanim zdołała okrzepnąć, poddawana jest ciężkim próbom współczesnego świata. Świata, w którym mądrość elit zastąpiona została ambicjami fałszywych proroków. Którzy poprzez swoją głupotę i pazerność doprowadzili wiele państw na skraj bankructwa. Świata, w którym coraz mniej autorytetów a coraz więcej różnorakich bodźców bombardujących nas rozmaitymi kanałami. Są tacy, którzy wieszczą, że coś się definitywnie kończy i przyszłość planety rysują w ciemnych barwach. Nawet jeśli na czarny globalny scenariusz wpływ mielibyśmy znikomy, odczytywanie lokalnych znaków czasu powinno być obowiązkiem każdego wolnego człowieka. A te specjalnie skomplikowane się nie wydają i ich objęcie rozumem szczególnego wysiłku umysłowego nie wymaga.


Kotwica pierwsza i najważniejsza naszego losu to Polska we wspólnocie europejskiej.
Można mieć wątpliwości co do świetlanej przyszłości UE. Przewidywać, że zadusi ją biurokratyzm albo wykończą egoizmy narodowe. Nie sposób jednak nie zauważyć dotychczasowych profitów z naszego członkostwa. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, a czasami zajrzeć nawet we własną kieszeń. Nie wszyscy, którzy tam dla nas pracują robią to tak jak powinni. Za niektórych trzeba było nieźle się wstydzić. Niedobrze byłoby, gdyby się ta nie najlepsza jakość polskiej reprezentacji w PE powtórzyła. Bez względu na to jaka będzie frekwencja wyborcza 7 czerwca, 50 naszych wybrańców znajdzie się w Brukseli. Jeśli będą wśród nich gamonie i partyjni cwaniacy, winni będą nie tylko ci, którzy na nich głosowali. Także ci, którym nie zechce się zadać sobie trudu dokonania świadomego, wykalkulowanego wyboru.


Wybory do Europarlamentu nie pozostaną bez wpływu także na dalszy kształt polskiej sceny politycznej.
Rozmaici domorośli komentatorzy coraz częściej stawiają znak równości między destrukcyjnym potencjałem dwóch głównych sił politycznych, PO i PiS. W oczywisty sposób teza taka jest na rękę "tym trzecim". Ale przede wszystkim to PiS swoje awanturnictwo usiłuje usprawiedliwiać agresją PO. Jest faktem, że harcowników, ludzi walki także w partii Tuska nie brakuje. Przy czym jeden Palikot starczy za kilku Kurskich i Kamińskich razem wziętych. Jest znacznie bardziej nieprzyjemnym faktem, że jakość i tryb prac legislacyjnych rządu PO-PSL pozostawiają wiele do życzenia. Fatum kohabitacji z PiS-owskim prezydentem wydaje się być dla tego rządu coraz trudniejsze do przezwyciężenia. Błędów, zarówno w sferze realnej jak i propagandowej, trudno w takiej sytuacji uniknąć. Jednak póki co kilka trudnych egzaminów ekipa Tuska zdała zadziwiająco dobrze. A Kaczorami nadal rodzice straszą niegrzeczne dzieci, nie tylko w Polsce.

Tymczasem w Polsce straszak kryzysu dotychczas, na psa urok, nie wypalił. Dlatego PiS postanowił wrócić do ostrej konfrontacji. Wygląda na to, że Wielki Strateg chce potraktować wybory do PE jako próbę generalną przed rozgrywką prezydencką. Jeśliby ta próba, co daj Boże, okazała się generalną klapą, można mieć nadzieję, że czekałaby nas jakaś chwilowa pieriedyszka. PiS zapewne posypałby się dalej, a jego wierny trzon, wywodzący się z zakonu PC już jawnie skoncentrowałby się na jednym celu: wymyśleniu nowej strategii dla kandydata Lecha Kaczyńskiego. Może nawet czasowo byłaby to reaktywacja polityki miłości i troski o dobro kraju? 

O tym wszystkim warto trochę pogłówkować. Do 7 czerwca jeszcze trochę czasu zostało. Słaba frekwencja przy urnach to nie tylko poruta wśród sąsiadów. To także niebezpieczeństwo, że również w kraju lepiej nie będzie.

PS. Dla zwolenników dalszej aktywnej obecności Jarosława K. w polityce też jest nadzieja. Jak ujawnił Marcin Libicki w rozmowie z Rzepą, Wódz na każdą ewentualność jest przygotowany: Jakiś czas temu na posiedzeniu zarządu PiS prezes powiedział, że wszystko mu jedno, kto odejdzie z partii, bo zakładał już w swoim życiu dwie partie i może założyć trzecią.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Dedalus matematyka i jeszcze raz matematyka
    Oswiecisz nas moze w jaki sposób pozyczka z MFW “obciazy Polske czyniac z niej dryfujacy statek bez sternika i zagli” tylko konkrety a nie ogolniki opierajace sie na wrozbach. Zrobie to za ciebie koszt udzielonej pozyczki wynosi 53.3 mln USD rocznie (taka prowizja za przyznanie tej lini) Na dzien 31 stycznia zadluzenie Polski wynosilo ok. 168,9 mld USD x 1USD = 3,4561 PLN =583.851,1 mln zł (dane z MF) dzieki miedzy innymi tej pozyczce dolar kosztuje 1USD= 3,2764 x 168,9 mld = 553.383 mln zł a wiec z matematyki wynika ze pozyczke mamy za 23 mln USD. Do tego nalezy doliczyc spadek rentownosci obligacji nominowanych w EUR i USD co wiaże sie z nizszym kosztem oblugi dlugu. Żadnych odstek nie płacimy bo jakbys nie wiedzial to odsetki placi sie od wykorzystanego kredytu a nie od udzielonego. Kazdy spadek dolara o 0,10 gr daje powoduje ze placimy o 16,89 mln USD mniej za obsluge naszego dlugu. Wiec to co napisales to narazie proroctwa i wrozby na zasadzie lania wosku z rzeczywistoscia to ma malo wspolnego mtematyka jest bezlistosna.

    • Uwielbiam cyferki
      Dodam tylko, że w tym roku mamy pożyczyć 155 mld zł (deficyt, rolowanie długu). Jeżeli rentowność obligacji, dzięki działaniom Rządu, będzie niższa o 1% (optymistycznie) to zaoszczędzimy 1 500 000 000 zł. Uprościłem, ale te 1,5 mld zł robi wrażenie.

  2. Dedalus matematyka i jeszcze raz matematyka
    Oswiecisz nas moze w jaki sposób pozyczka z MFW “obciazy Polske czyniac z niej dryfujacy statek bez sternika i zagli” tylko konkrety a nie ogolniki opierajace sie na wrozbach. Zrobie to za ciebie koszt udzielonej pozyczki wynosi 53.3 mln USD rocznie (taka prowizja za przyznanie tej lini) Na dzien 31 stycznia zadluzenie Polski wynosilo ok. 168,9 mld USD x 1USD = 3,4561 PLN =583.851,1 mln zł (dane z MF) dzieki miedzy innymi tej pozyczce dolar kosztuje 1USD= 3,2764 x 168,9 mld = 553.383 mln zł a wiec z matematyki wynika ze pozyczke mamy za 23 mln USD. Do tego nalezy doliczyc spadek rentownosci obligacji nominowanych w EUR i USD co wiaże sie z nizszym kosztem oblugi dlugu. Żadnych odstek nie płacimy bo jakbys nie wiedzial to odsetki placi sie od wykorzystanego kredytu a nie od udzielonego. Kazdy spadek dolara o 0,10 gr daje powoduje ze placimy o 16,89 mln USD mniej za obsluge naszego dlugu. Wiec to co napisales to narazie proroctwa i wrozby na zasadzie lania wosku z rzeczywistoscia to ma malo wspolnego mtematyka jest bezlistosna.

    • Uwielbiam cyferki
      Dodam tylko, że w tym roku mamy pożyczyć 155 mld zł (deficyt, rolowanie długu). Jeżeli rentowność obligacji, dzięki działaniom Rządu, będzie niższa o 1% (optymistycznie) to zaoszczędzimy 1 500 000 000 zł. Uprościłem, ale te 1,5 mld zł robi wrażenie.

  3. Nino, o jakich egzaminach tuskowych wspominasz?
    Bardzo dobry wstęp do dyskusji o niedalekich wyborach. To już rzeczywiście niedaleko.

    O tej najnowszej odsłonie narodowej głupoty chętnie bym coś poczytał. Z czego wynika nasze nieprzystosowanie do świata od wieków się przejawiające. I dlaczego mimo tego nieprzystosowania nadal trwamy. Jako żywa skamielina czy bardzo specyficzny produkt ewolucji społeczeństw. Nie stawiam znaków zapytania formalnych. Ale dźwięczą one w mojej głowie.

  4. Nino, o jakich egzaminach tuskowych wspominasz?
    Bardzo dobry wstęp do dyskusji o niedalekich wyborach. To już rzeczywiście niedaleko.

    O tej najnowszej odsłonie narodowej głupoty chętnie bym coś poczytał. Z czego wynika nasze nieprzystosowanie do świata od wieków się przejawiające. I dlaczego mimo tego nieprzystosowania nadal trwamy. Jako żywa skamielina czy bardzo specyficzny produkt ewolucji społeczeństw. Nie stawiam znaków zapytania formalnych. Ale dźwięczą one w mojej głowie.

  5. “Nie sposób jednak nie
    "Nie sposób jednak nie zauważyć dotychczasowych profitów z naszego członkostwa."

    Czyli braku kontroli granicznych, otwarcia rynków pracy ( choć nie wszędzie ) i rynków w ogóle. Zgadzam się, to plusy, duże plusy, ale poza tym rewelacji nie ma. Takie same profity ma choćby Norwegia, która jest poza UE. Ja osobiście jestem zwolennikiem Unii, ale wolałbym, by była ona raczej wielkim wspólnym rynkiem i strefą przestrzegania praw człowieka, a nie biurokratycznym molochem z protekcjonizmem i nacjonalizmami hamującymi współpracę.

  6. “Nie sposób jednak nie
    "Nie sposób jednak nie zauważyć dotychczasowych profitów z naszego członkostwa."

    Czyli braku kontroli granicznych, otwarcia rynków pracy ( choć nie wszędzie ) i rynków w ogóle. Zgadzam się, to plusy, duże plusy, ale poza tym rewelacji nie ma. Takie same profity ma choćby Norwegia, która jest poza UE. Ja osobiście jestem zwolennikiem Unii, ale wolałbym, by była ona raczej wielkim wspólnym rynkiem i strefą przestrzegania praw człowieka, a nie biurokratycznym molochem z protekcjonizmem i nacjonalizmami hamującymi współpracę.