Reklama

Od 2010 roku brałem udział w projekcie „dobra zmiana”, kiedy nikt jeszcze nie wiedział, że taki projekt będzie istniał. Pisałem o tym, co dla nas ważne, brałem udział w kampaniach i śmiem twierdzić, że w kliku ostatnich miałem swój wkład. W ostatnich wyborach, gdy większość „prawych” podwijała ogon, trzymałem się twardo logiki i matematyki, które wskazywały, że Andrzej Duda musi wybory wygrać, z niewielką przewagą, ale wystarczającą, żeby Trzaskowski nie zapaskudził swoją obecnością Belwederu. Przez ostatnie pięć lat napisałem setki felietonów broniących tego, co robił PiS, za co obrywałem, nie wyłączając samych fanatyków PiS. Broniłem 500+, bo to mądry program, broniłem „czystek” w TK i sądach, bo to było konieczne posunięcie. Starałem się rozumieć przyczyny porażek, tam gdzie wyżej tyłka nie podskoczysz, jak choćby w przypadku ustawy o IPN. I to wszystko psu na budę.

Kompletnie nic mnie już nie łączy ani z tą partią, z którą nigdy mnie nic nie łączyło w sensie formalnym, ani z tym całym politycznym fałszem, znacznie gorszym od fałszu konkurencji politycznej, bo ta była i jest szczerym poddanym światowego „ładu”. PiS przez wiele lat skutecznie udawał partię różniąca się znacznie od reszty partii i ta różnica miała głównie polegać na tym, że sprawy polskie i suwerenność Polski to cel numer jeden. Słyszeliśmy tysiące razy, że Tusk to Niemiec i chodzi jak piesek na smyczy Merkel, że Smoleńsk to oczywista zbrodnia, skrywana przez PO, a wrak samolotu dawno powinien być w Polsce. Słyszeliśmy, że obrona dobrego imienia Polski, to kwestia jednego wysokobudżetowego filmu wyreżyserowanego i zagranego przez gwiazdy Hollywood. Wszystko to i jeszcze wiele innych cudów, jak reparacje wojenne i dogonienie Niemiec w 20 lat, miało się stać faktem, nie marzeniem. Wystarczyło tylko pozbyć się „pedagogiki wstydu”, wystarczyło „wstać z kolan” i wyjść z kompleksu „brzydkiej panny”, a nastanie wielka Polska, w której będą żyć dumni i szczęśliwi Polacy.

Reklama

Pierwsze lata rządów PiS podtrzymywały tę nadzieje, oczywiście życie zawsze weryfikuje wyobrażenia i zamiast hollywoodzkiego filmy powstał „Zenek” plus podróż francuskim jachtem zacumowanym w porcie. Byłoby przesadą twierdzenie, że PiS sprofanował Smoleńsk nie gorzej niż PO, ale człowiek z odrobiną rozumu i przyzwoitości przyzna, że „komisja Macierewicza” to farsa, do tego stopnia, że wszyscy o niej zapomnieli, z Kaczyńskim na czele. Brutalna rzeczywistość, ale i to było do przewidzenia, jeśli się wie, że po drugiej stronie tragedii stoi odwieczne imperium zła, z którym nie wygrał nikt, nawet inne imperium zwane „Tysiącletnią Rzeszą”. I skoro już doszedłem do Niemiec, to tutaj jest ten punkt, w którym PiS przewyższa serwilizmem i hipokryzją konkurencję polityczną. Wszystkie, ale to wszystkie decyzje berlińskie są w Polsce realizowane z pełną gorliwością przy patriotycznych uniesieniach i deklaracjach: „nie oddamy ani guzika”. Tak było z decyzjami Komisji Europejskiej, tak było z bezprawnymi postanowieniami TSUE i budżetem powiązanym z „praworządnością”. Jednak najgorsze przyszło wraz z „pandemią”, od tej chwili politycy PiS zaczęli mówić wprost, że „Niemcy wprowadzili”.

Łącznie z Kaczyńskiego, który na czas „pandemii” niemal przepadł, zamiast wyznaczyć jasny kierunek walki lub ominięcia tej socjotechnicznej paranoi stworzonej przez globalnych komunistów, cała ekipa PiS padła na kolana, niczym brzydka panna. Wszystko, co miało sens, co napędzało miliony Polaków przez te parę lat, rozsypało się nie jak domek z kart, ale jak poniemiecka stodoła ze spróchniałych desek. I z całym tym bałaganem został nie PiS, ale my wszyscy, którzy z dobrą wiarą i pełnym zaangażowaniem uczestniczyliśmy w „narodowym projekcie”. Parafrazując Jandę, czuję się jakby PiS na mnie srał i to nie od wczoraj, ale od roku. Czuję się jakby kolejni macherzy od „niestety, jesteśmy młodą demokracją” załatwili swoje biznesy, ustawili swoje żony i kochanki, szwagrów i kuzynów w radach nadzorczych, a polskich frajerów pozostawili niemieckim decyzjom. W związku z powyższym robię z PiS, to co PiS robi ze mną i mam nadzieję, że to poczują.

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. W przypadku takiego

    W przypadku takiego rozwolnienia trzeba się zastanowić, kto będzie następną ofiarą. PiS może jeszcze wiele złego uczynić, zanim strącimy go w polityczny niebyt, spuszczając po nim wodę. Na razie, nie przerywając srania na nas, realizują interesy NWOwskich komunistów.

    Na razie wydaje się że głównym celem są prywatne biznesy hotelarskie i gastronomiczne. Ta ostatnia miała być zamknięta na dwa tygodnie, a teraz powoli dobijamy do dwudziestu. Powoli szykuje się rozprawa z prywatnym rolnictwem, jakaś nowa forma "piątki dla zwierząt", być może nowy podatek.

    Chrześcijaństwo, w tym katolicyzm, to ich kolejny cel. Na razie covidowe restrykcje mocno ograniczyły frekwencję na mszach i co za tym idzie, finansowanie kościołów. Gdy wprowadzą podatek kościelny dla wierzących, to ilość tych ostatnich znacząco zmaleje.

    Także depopulacja, via zapaść służby zdrowia, dobrze im się udaje. Być może powikłania poszczepienne przyspieszą ten proces.

    Nie wspominajmy już tu o tresurze społeczeństwa. Dopóki srają, to będziemy musieli nosić maski, by nie czuć tego smrodu.

    Musimy się jak najszybciej pozbyć tych sraczy z naszego towarzystwa.

  2. W przypadku takiego

    W przypadku takiego rozwolnienia trzeba się zastanowić, kto będzie następną ofiarą. PiS może jeszcze wiele złego uczynić, zanim strącimy go w polityczny niebyt, spuszczając po nim wodę. Na razie, nie przerywając srania na nas, realizują interesy NWOwskich komunistów.

    Na razie wydaje się że głównym celem są prywatne biznesy hotelarskie i gastronomiczne. Ta ostatnia miała być zamknięta na dwa tygodnie, a teraz powoli dobijamy do dwudziestu. Powoli szykuje się rozprawa z prywatnym rolnictwem, jakaś nowa forma "piątki dla zwierząt", być może nowy podatek.

    Chrześcijaństwo, w tym katolicyzm, to ich kolejny cel. Na razie covidowe restrykcje mocno ograniczyły frekwencję na mszach i co za tym idzie, finansowanie kościołów. Gdy wprowadzą podatek kościelny dla wierzących, to ilość tych ostatnich znacząco zmaleje.

    Także depopulacja, via zapaść służby zdrowia, dobrze im się udaje. Być może powikłania poszczepienne przyspieszą ten proces.

    Nie wspominajmy już tu o tresurze społeczeństwa. Dopóki srają, to będziemy musieli nosić maski, by nie czuć tego smrodu.

    Musimy się jak najszybciej pozbyć tych sraczy z naszego towarzystwa.