Reklama

Na osuwisku*

Na osuwisku*
Gdyby Smoleńsk był wyjątkiem, można by opłakać ofiary i pójść dalej. Ale ten tragiczny zbieg okoliczności odsłonił coś głębszego. Dramatyczną nieodpowiedzialność jednostek, która owocuje na co dzień zbiorową beztroską. Sami dla siebie stanowimy zagrożenie, i to śmiertelne
Najbardziej celny komentarz dotyczący katastrofy smoleńskiej wygłosił, jak dotąd, mistrz prozy sensacyjnej i szpiegowskiej Frederic Forsyth. We wrześniu powiedział „Newsweekowi”: Ten, kto planował ten wyjazd, musiał być kompletnym idiotą. Nigdy, ale to nigdy nie wsadza się na pokład jednego samolotu prezydenta i wszystkich generałów. Przed 10 kwietnia nikt by nie dał wiary, że coś takiego może się naprawdę wydarzyć. Tak skrajny brak odpowiedzialności jest niewyobrażalny. W Wielkiej Brytanii osoba, która wsadziłaby do jednego samolotu królową i księcia Karola, następnego dnia wyleciałaby z pracy
U nas – przeciwnie. I jeśli katastrofa smoleńska zostanie potraktowana jak kolejna afera hazardowa rządu Tuska, będzie to ponurym znakiem czasu: osuwamy się jako społeczeństwo i państwowość, a władza wmawia nam, że jest to ruch naprzód. Tragiczny wypadek 10 kwietnia jest wyjątkiem potwierdzającym regułę – regułę kompletnej nieodpowiedzialności władzy.
Minister finansów może uprawiać kreatywną księgowość i uciekać przed uczciwą rozmową ze społeczeństwem o długu publicznym, demografii i emeryturach. Minister infrastruktury może tłumaczyć, że cały kłopot z drogami polega na tym, że nie można kupić ich w sklepach. Ministrowie spraw zagranicznych i obrony myślą, że przy sprawnym PR zbyteczna jest sprawność państwa. Im bardziej gęstnieje mgła, tym bardziej władza uspokaja, że jesteśmy na dobrej ścieżce.

Racje stron, racja stanu

Reklama

Zdarzają się chwile szczerości. Premier Tusk, powołując się na wybitnego boksera, stwierdził ostatnio: „Nie ma odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni. Na razie źle mnie trafiają”. Prawda jest taka, że to Polska i my, Polacy, jesteśmy celnie trafiani: indywidualna nieodpowiedzialność polityków zamienia kolejne wielkie plany w propagandę. Miliardy naszych podatków, drogi i koleje, kariery milionów studentów zawieszone są w niewymiernej czasoprzestrzeni. Jak długo będziemy się rozwijać bez prawdziwej, konkurencyjnej ze światem nauki, z najmłodszymi emerytami i najczęściej chorującymi pracownikami? Z administracją, która udaje idiotów lub robi z nas idiotów? Ze wzrostem gospodarczym kraju wciąż za małym, aby znalazły się pieniądze na kulturę?
Fakt, że PiS nie udało się z szemranym towarzystwem zbudować w dwa lata kraju prawa i sprawiedliwości, nie oznacza, że bezprawie i niesprawiedliwość ma bezterminowo i bezalternatywnie się panoszyć. Rozkład władzy zaowocował smoleńską tragedią, bezsensowną, jak niejeden spór w naszej historii. Obie strony miały swoje racje, które jednak pod koniec przesłoniły rację stanu – nasz interes narodowy.
W toku ostatnich sporów o przyczyny smoleńskiej tragedii premier Tusk oświadczył, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzyło po katastrofie. Należę do tych, którzy od początku uważają, że jest odpowiedzialny za to, co miało miejsce przed katastrofą. To rząd odpowiadał za logistykę podróży prezydenta na katyńskie uroczystości, tak jak za swoje podróże do Smoleńska. I ponosi odpowiedzialność za to, co zaniedbał przed katastrofą.Nikt nie zwolnił ministra Sikorskiego z obowiązku nadania właściwego statusu wizycie prezydenta i jego delegacji. A wówczas na pokładzie byłby rosyjski nawigator.
Skoro rejs samolotu RP nie był w świetle znanych dokumentów ani cywilny, ani wojskowy, to nic dziwnego, że Rosjanie skwapliwie wykorzystują dziś ówczesne lekceważenie prezydenta przez rząd. Z kolei minister Klich, na przekór obowiązującej w NATO cywilnej kontroli nad wojskiem, nie czuje się odpowiedzialny za bałagan w siłach powietrznych kraju. I to on wyraził na piśmie zgodę na udział dowódców wszystkich sił zbrojnych w delegacji prezydenta Kaczyńskiego, gdy ten zaprosił generałów do Katynia, a tuż po tragedii twierdził, że nie wiedział, iż mieli do dyspozycji tylko jeden samolot. Indagowany ostatnio przez „Gazetę Wyborczą” wyznał, że dwa razy do roku kontrolował, czy wojsko wdrożyło procedury naprawcze po katastrofie samolotu CASA, ale upiera się do dziś, że nic więcej nie mógł zrobić. I nie poczuwa się do winy za przyczyny zaniedbań stwierdzonych w wojskowym pułku specjalnym wożącym VIP-ów.
Biuro Ochrony Rządu podlega ministrowi spraw wewnętrznych. Na lotniskach zapasowych w Mińsku czy Witebsku nie było oficerów BOR. To drugie okazało się zamknięte, a o tym pierwszym centrum w Warszawie nie wiedziało, czy leży w Rosji. To wynika z naszych nagrań. W centrum obsługującym lot z kraju dyskutowano, dokąd skierować samolot, gdy w Smoleńsku płonął już jego wrak.


Cena za małość

Po dziewięciu miesiącach od tragedii smoleńskiej to nie krytycy rządu mają obsesję, lecz sam premier. Chce zachować wpływy, twierdząc, że nie miał na nic wpływu. Niektórzy zarzucają mu, że dla pustych gestów przyjaźni gotów jest ukrywać prawdę i współodpowiedzialność Rosjan za katastrofę. Mam zgoła inny pogląd. Ostatni spór jest klasycznym dla rządzących przykrywaniem większych grzechów mniejszymi. Zamiast rozważać, jak można było 10 kwietnia rano w ostatniej chwili powstrzymać przewracające się kostki domina, trzeba wrócić do polityków, którzy ponoszą osobistą odpowiedzialność za ułożenie tych kostek i pchnięcie pierwszej z nich. Bardzo prawdopodobne, że wszystkie te głupstwa zrobiłby PiS, ale zdarzyły się one Platformie Obywatelskiej.
Nikt nie miał prawa zabronić prezydentowi, którego przyjazd akceptuje docelowy kraj jego podróży, podjąć decyzję o tym, kiedy i skąd ma wyruszyć oraz o składzie delegacji. Natomiast za zabezpieczenie i logistykę tej podróży odpowiadał jednoznacznie rząd. Skoro minister Klich mógł pięć dni po tragedii wyczarterować samoloty LOT z pilotami, można było dokonać tego przed katastrofą, aby delegacja leciała kilkoma maszynami. To się nazywa zarządzanie ryzykiem. Argumenty o naciskach, o niemożności odmowy prezydentowi, o tym, że nikt się nie odważył czegoś powiedzieć, są kolejną kompromitacją. Jeśli ktoś się boi władzy i odpowiedzialności, niech sobie wybierze skromniejszą rolę społeczną. Wysoki rangą urzędnik – minister lub premier – ma się bać o los państwa i jego przedstawicieli, a nie o to, że się komuś narazi.
Cena, jaką przyszło zapłacić w Smoleńsku, była ceną za małość i brak cywilnej odwagi rządzących.Najlepiej pokazuje to – powszechny w mediach życzliwych władzy – argument probablistyczny: gdyby to PiS był u władzy, nie postąpiłby roztropniej. Albo stosowanie dowodu nie wprost na odpowiedzialność prezydenta Kaczyńskiego za katastrofę: przecież Tusk też tam lądował, przecież prezydent nie musiał się upierać, że poleci niezależnie od premiera do Katynia. Tyle że ta tragedia wydarzyła się pod rządami PO.
W przypadku lotu do Smoleńska dyspozytorem był polski rząd i on jest odpowiedzialny za uruchomienie złowrogiego zbiegu okoliczności, który zaowocował katastrofą na niewyobrażalną skalę. Dowodem braku trzeźwości politycznej jest już wpychanie tak wielu ważnych pasażerów do jednego samolotu i zwalenie na nich winy, że sami tak chcieli. Nieodpowiedzialność jest zasadą tam, gdzie liczy się tylko gra. Ci sami sternicy nawy państwowej jednym pociągiem pojechali do Krakowa na uroczystości pogrzebowe na Wawelu. Im częściej gwałcą standardy dobrego rządzenia, tym częściej powołują się na procedury, które uniemożliwiają im inne działanie. Po prostu rządzą nami gracze bez wyobraźni.
Nie opowiadajmy sobie bzdur o wojnie polsko-polskiej, lecz konfrontujmy racje stron w ramach demokratycznego porządku. Bardzo prawdopodobne, że wszystkie te głupstwa zrobiłby PiS, ale zdarzyły się one Platformie Obywatelskiej. I to PO nie ma odwagi wziąć odpowiedzialności za swoje działania i zaniechania. Powtarzam, kierowca ani pilot nie mogą udawać pasażera. A tu organizator rejsu – rząd – udaje ofiarę okoliczności, które sam spowodował. To powtórka demagogii, którą poznaliśmy przy okazji politycznego mordu na działaczu PiS w Łodzi. Skoro zamach mógłby się zdarzyć wobec działacza PO, to Platforma za nic nie odpowiada.

Opór zdrowego rozsądku

Z raportu ministra Millera i nagrań z tak zwanej wieży, czyli baraku rosyjskich kontrolerów lotu, wiemy jedno: piloci zostali wprowadzeni w błąd, że są na dobrej ścieżce lądowania, i druga strona z ożywczą hipokryzją temu świadectwu zaprzecza w raporcie MAK. Rząd był na złej ścieżce przed Smoleńskiem i przed całym nieszczęściem, więc niech nie wmawia nam teraz jak rosyjscy nawigatorzy, że Polska jest na dobrej drodze. Wszystkim snującym spiskowe teorie chcę przypomnieć prawdę tyleż okrutną, co opartą na faktach historycznych. Jeśli się wie, że Rosja jest krajem licznych przypadkowych śmierci nieprzypadkowych osób, trzeba uważać, nie prowokować, nie ułatwiać gry drugiej stronie.
10 kwietnia 2010 roku był fragmentem procesu. Gdyby Smoleńsk był wyjątkiem, można by opłakać ofiary i pójść dalej. Ale ten tragiczny zbieg okoliczności odsłonił coś głębszego. Dramatyczną nieodpowiedzialność jednostek, która owocuje na co dzień zbiorową beztroską. Sami dla siebie stanowimy zagrożenie, i to śmiertelne.
Nie można przeciwdziałać osuwiskom – stwierdził ostatnio główny geolog kraju dr Henryk Jacek Jezierski. Można je obserwować i badać, a następnie przewidywać przyszłe ruchy mas ziemnych, które centymetr po centymetrze obnażają podłoże. Ostatnia faza denudacji jest nagła i może prowadzić do tragedii. W tej sytuacji – uważa Jezierski – można jedynie przeciwdziałać amnezji osuwiskowej, na którą zapadają zarówno urzędy wszystkich szczebli, jak i obywatele.
Władza w Polsce jest naga, tylko sama tego nie widzi. Hucpa rządzących, którzy chcą panować bez przewidywania oczywistych niebezpieczeństw i bez uczenia się na błędach, musi napotkać nasz opór. Opór zdrowego rozsądku. Zgoda na idiotyzm niczego nie buduje. Wręcz przeciwnie. Niszczy tę politykę, której Polska potrzebuje. Polska realna musi mieć twarde jądro, siłę i godność. Polsce wirtualnej wystarczyłby marketingowy reset i nowa narracja.

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. W ostatnim czasie firma, w
    W ostatnim czasie firma, w której i dla której pracuję, dała ogłoszenie, że poszukuje pracownika , który zająłby się sprawami związanymi ( to troszkę na wyrost) z PR, marketingiem. W zasadzie chodziło o sprawnego administratora zarządzającego kilkoma tematami, umiejącego napisać recenzję, opinię, mały artykuł do gazety, itp. Jako, że jestem blisko tego tematu, miałem wgląd w to, jacy ludzie zgłaszali swoje CV. I szok, 80% z nich, to ludzie ze specjalistycznym wyższym wykształceniem, podyplomówką, których wykształcenie pewnie kosztowało krocie. Kształcimy młodzież za ogromne pieniądze nie umiejąc, jako Państwo wykorzystać ich potencjału. To tylko jeden z przykładów degrengolady tego Państwa, wpisuje się on niejako w artykuł P. Bieleckiego.

    • Nie ma zdziwienia, Koninek
      W Polsce jest dużo ludzi wykształconych, ale nieposiadających umiejętności. Młodzież studiuje na idiotycznych kierunkach, nie dających szans na pracę. Kto potrzebuje rzesze politologów, socjologów, specjalistów od zarządzania, którzy się na niczym nie znają?

      Rozumiem, z 15-20 lat temu takich ludzi nie było, zatem był sens takich studiów. Ale teraz? Wiadomo, że pracy dla nich nie ma, a nadal sobie studiują.

      Po studiach trzeba mieć zawód, trzeba umieć coś zrobić – jeśli nie, to trzeba liczyć na bogatego tatusia.
      Widzenie tej sytuacji jest miarą inteligencji praktycznej, i popatrz – tak wielu młodych ludzi jej nie posiada.

      A już najbardziej mnie wkurza magister od marketingu, czyli dyplomowany oszust, specjalista od manipulacji, haseł reklamowych i konkursów z super nagrodami. Szkoda, że duży potencjał intelektualny idzie w taki szajs.

  2. W ostatnim czasie firma, w
    W ostatnim czasie firma, w której i dla której pracuję, dała ogłoszenie, że poszukuje pracownika , który zająłby się sprawami związanymi ( to troszkę na wyrost) z PR, marketingiem. W zasadzie chodziło o sprawnego administratora zarządzającego kilkoma tematami, umiejącego napisać recenzję, opinię, mały artykuł do gazety, itp. Jako, że jestem blisko tego tematu, miałem wgląd w to, jacy ludzie zgłaszali swoje CV. I szok, 80% z nich, to ludzie ze specjalistycznym wyższym wykształceniem, podyplomówką, których wykształcenie pewnie kosztowało krocie. Kształcimy młodzież za ogromne pieniądze nie umiejąc, jako Państwo wykorzystać ich potencjału. To tylko jeden z przykładów degrengolady tego Państwa, wpisuje się on niejako w artykuł P. Bieleckiego.

    • Nie ma zdziwienia, Koninek
      W Polsce jest dużo ludzi wykształconych, ale nieposiadających umiejętności. Młodzież studiuje na idiotycznych kierunkach, nie dających szans na pracę. Kto potrzebuje rzesze politologów, socjologów, specjalistów od zarządzania, którzy się na niczym nie znają?

      Rozumiem, z 15-20 lat temu takich ludzi nie było, zatem był sens takich studiów. Ale teraz? Wiadomo, że pracy dla nich nie ma, a nadal sobie studiują.

      Po studiach trzeba mieć zawód, trzeba umieć coś zrobić – jeśli nie, to trzeba liczyć na bogatego tatusia.
      Widzenie tej sytuacji jest miarą inteligencji praktycznej, i popatrz – tak wielu młodych ludzi jej nie posiada.

      A już najbardziej mnie wkurza magister od marketingu, czyli dyplomowany oszust, specjalista od manipulacji, haseł reklamowych i konkursów z super nagrodami. Szkoda, że duży potencjał intelektualny idzie w taki szajs.

  3. W ostatnim czasie firma, w
    W ostatnim czasie firma, w której i dla której pracuję, dała ogłoszenie, że poszukuje pracownika , który zająłby się sprawami związanymi ( to troszkę na wyrost) z PR, marketingiem. W zasadzie chodziło o sprawnego administratora zarządzającego kilkoma tematami, umiejącego napisać recenzję, opinię, mały artykuł do gazety, itp. Jako, że jestem blisko tego tematu, miałem wgląd w to, jacy ludzie zgłaszali swoje CV. I szok, 80% z nich, to ludzie ze specjalistycznym wyższym wykształceniem, podyplomówką, których wykształcenie pewnie kosztowało krocie. Kształcimy młodzież za ogromne pieniądze nie umiejąc, jako Państwo wykorzystać ich potencjału. To tylko jeden z przykładów degrengolady tego Państwa, wpisuje się on niejako w artykuł P. Bieleckiego.

    • Nie ma zdziwienia, Koninek
      W Polsce jest dużo ludzi wykształconych, ale nieposiadających umiejętności. Młodzież studiuje na idiotycznych kierunkach, nie dających szans na pracę. Kto potrzebuje rzesze politologów, socjologów, specjalistów od zarządzania, którzy się na niczym nie znają?

      Rozumiem, z 15-20 lat temu takich ludzi nie było, zatem był sens takich studiów. Ale teraz? Wiadomo, że pracy dla nich nie ma, a nadal sobie studiują.

      Po studiach trzeba mieć zawód, trzeba umieć coś zrobić – jeśli nie, to trzeba liczyć na bogatego tatusia.
      Widzenie tej sytuacji jest miarą inteligencji praktycznej, i popatrz – tak wielu młodych ludzi jej nie posiada.

      A już najbardziej mnie wkurza magister od marketingu, czyli dyplomowany oszust, specjalista od manipulacji, haseł reklamowych i konkursów z super nagrodami. Szkoda, że duży potencjał intelektualny idzie w taki szajs.

  4. ogólnie się z Tobą zgadzam co do wydźwięku tego
    tekstu. Co prawda mam trochę inne zdanie na temat przyczynienia się rosyjskich kontrolerów, ale z punktu widzenia całości to nie jest istotne. Moim zdaniem szukanie na siłę winy u Rosjan jest bardzo potrzebne rządowi w czym wspiera go cała opozycja i dziennikarze. Moim zdaniem mówiąc słowami klasyka jest to działanie antypolskie. Dlaczego? ano bo zmierza do rozmycia naszej winy, która jest ewidentna i utrzymania w jak największym stopniu obecnego stanu (czytaj totalnego burdelu) i uratowanie jak najwięcej dup przyklejonych do różnych stołków. Co więcej, uważam, że MAK jest w tej sprawie organem bardziej obiektywnym niż nasza komisja Millera. Nie dlatego, że uważam Anodinę za wzór cnót wszelakich, czy Rosję za kraj prawdy (nie tej papierowej) i demokracji. Po prostu mieli oni dużo mniej do ukrycia. Nawet gdyby ujęli wszystkie Polskie zastrzeżenia (choć z dużą częścią z nich się nie zgadzam), to i tak nie zmieniło by to niczego w końcowych wnioskach, bo choćby skały srały Protasiuk nie mógł zejść poniżej 120 m. i nie zmienią tego żadne komendy, polecenia czy dane podawane z wieży.
    Natomiast co do komisji Millera. Komisja ta miała się zająć sprawą dużo szerzej niż MAK, bo miała badać wszystkie nieprawidłowości. Tylko czy widzisz to, że Komisja stwierdza, że zaniedbań dopuścił się KLICH, Arabski, Sikorski (już o Tusku nie mówię)? Czy płk lotnictwa, który był zaangażowany w szkolenie pilotów napisze w raporcie że to on i jego koledzy odpowiadają, za to, że prezydenta wieźli ludzie totalnie niewyszkoleni?
    Już mieliśmy próbkę jak działają polskie komisje. Najpierw stwierdzono, ze załoga Jaka lądowała poprawnie, później nagle zmieniono zdanie o 180 stopni. Dlaczego? ano co prawda nie mam takiej wiedzy na 100% ale idę o zakład, że Prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie i nagle komisja się przestraszyła, że nie zamiotą sprawy pod dywan.

    Zobaczysz, że jak ukaże się raport, to opozycja i dziennikarze, będą się podniecali różnicami w raportach MAKu i Millera co do pracy kontrolerów, a reszta zejdzie na dalszy plan. Dzięki temu będzie okazja do dalszego nicnierobienia. Tak jak po Casie.
    i jak to na koniec nie polecieć Kochanowskim:
    Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą i po szkodzie głupi ??

  5. ogólnie się z Tobą zgadzam co do wydźwięku tego
    tekstu. Co prawda mam trochę inne zdanie na temat przyczynienia się rosyjskich kontrolerów, ale z punktu widzenia całości to nie jest istotne. Moim zdaniem szukanie na siłę winy u Rosjan jest bardzo potrzebne rządowi w czym wspiera go cała opozycja i dziennikarze. Moim zdaniem mówiąc słowami klasyka jest to działanie antypolskie. Dlaczego? ano bo zmierza do rozmycia naszej winy, która jest ewidentna i utrzymania w jak największym stopniu obecnego stanu (czytaj totalnego burdelu) i uratowanie jak najwięcej dup przyklejonych do różnych stołków. Co więcej, uważam, że MAK jest w tej sprawie organem bardziej obiektywnym niż nasza komisja Millera. Nie dlatego, że uważam Anodinę za wzór cnót wszelakich, czy Rosję za kraj prawdy (nie tej papierowej) i demokracji. Po prostu mieli oni dużo mniej do ukrycia. Nawet gdyby ujęli wszystkie Polskie zastrzeżenia (choć z dużą częścią z nich się nie zgadzam), to i tak nie zmieniło by to niczego w końcowych wnioskach, bo choćby skały srały Protasiuk nie mógł zejść poniżej 120 m. i nie zmienią tego żadne komendy, polecenia czy dane podawane z wieży.
    Natomiast co do komisji Millera. Komisja ta miała się zająć sprawą dużo szerzej niż MAK, bo miała badać wszystkie nieprawidłowości. Tylko czy widzisz to, że Komisja stwierdza, że zaniedbań dopuścił się KLICH, Arabski, Sikorski (już o Tusku nie mówię)? Czy płk lotnictwa, który był zaangażowany w szkolenie pilotów napisze w raporcie że to on i jego koledzy odpowiadają, za to, że prezydenta wieźli ludzie totalnie niewyszkoleni?
    Już mieliśmy próbkę jak działają polskie komisje. Najpierw stwierdzono, ze załoga Jaka lądowała poprawnie, później nagle zmieniono zdanie o 180 stopni. Dlaczego? ano co prawda nie mam takiej wiedzy na 100% ale idę o zakład, że Prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie i nagle komisja się przestraszyła, że nie zamiotą sprawy pod dywan.

    Zobaczysz, że jak ukaże się raport, to opozycja i dziennikarze, będą się podniecali różnicami w raportach MAKu i Millera co do pracy kontrolerów, a reszta zejdzie na dalszy plan. Dzięki temu będzie okazja do dalszego nicnierobienia. Tak jak po Casie.
    i jak to na koniec nie polecieć Kochanowskim:
    Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą i po szkodzie głupi ??

  6. ogólnie się z Tobą zgadzam co do wydźwięku tego
    tekstu. Co prawda mam trochę inne zdanie na temat przyczynienia się rosyjskich kontrolerów, ale z punktu widzenia całości to nie jest istotne. Moim zdaniem szukanie na siłę winy u Rosjan jest bardzo potrzebne rządowi w czym wspiera go cała opozycja i dziennikarze. Moim zdaniem mówiąc słowami klasyka jest to działanie antypolskie. Dlaczego? ano bo zmierza do rozmycia naszej winy, która jest ewidentna i utrzymania w jak największym stopniu obecnego stanu (czytaj totalnego burdelu) i uratowanie jak najwięcej dup przyklejonych do różnych stołków. Co więcej, uważam, że MAK jest w tej sprawie organem bardziej obiektywnym niż nasza komisja Millera. Nie dlatego, że uważam Anodinę za wzór cnót wszelakich, czy Rosję za kraj prawdy (nie tej papierowej) i demokracji. Po prostu mieli oni dużo mniej do ukrycia. Nawet gdyby ujęli wszystkie Polskie zastrzeżenia (choć z dużą częścią z nich się nie zgadzam), to i tak nie zmieniło by to niczego w końcowych wnioskach, bo choćby skały srały Protasiuk nie mógł zejść poniżej 120 m. i nie zmienią tego żadne komendy, polecenia czy dane podawane z wieży.
    Natomiast co do komisji Millera. Komisja ta miała się zająć sprawą dużo szerzej niż MAK, bo miała badać wszystkie nieprawidłowości. Tylko czy widzisz to, że Komisja stwierdza, że zaniedbań dopuścił się KLICH, Arabski, Sikorski (już o Tusku nie mówię)? Czy płk lotnictwa, który był zaangażowany w szkolenie pilotów napisze w raporcie że to on i jego koledzy odpowiadają, za to, że prezydenta wieźli ludzie totalnie niewyszkoleni?
    Już mieliśmy próbkę jak działają polskie komisje. Najpierw stwierdzono, ze załoga Jaka lądowała poprawnie, później nagle zmieniono zdanie o 180 stopni. Dlaczego? ano co prawda nie mam takiej wiedzy na 100% ale idę o zakład, że Prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie i nagle komisja się przestraszyła, że nie zamiotą sprawy pod dywan.

    Zobaczysz, że jak ukaże się raport, to opozycja i dziennikarze, będą się podniecali różnicami w raportach MAKu i Millera co do pracy kontrolerów, a reszta zejdzie na dalszy plan. Dzięki temu będzie okazja do dalszego nicnierobienia. Tak jak po Casie.
    i jak to na koniec nie polecieć Kochanowskim:
    Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą i po szkodzie głupi ??