Reklama

Reklama

 

Przestraszony licznymi prognozami i przestrogami o upadku, zmierzchu, degradacji starej Europy, postanowiłem temat przemyśleć. Usiadłem więc i pomyślałem. Efektem intelektualnego wysiłku są teraz bolące plecy i wniosek: jeśli myśleć, to tylko na leżąco!

Na bolące plecy, jak wiadomo, najlepsza gorąca kąpiel, a że szczęśliwym posiadaczem dużej wanny życie być mi dało, ból myślenia w wonnościach piany leczyłem. Gorąca woda rozleniwia, a jak człowiek leży i nic nie robi, to do myślenia siłą rzeczy powraca. Konieczność okoliczności.

Temat szeroki i po całości w jednej wannie przelecieć się go nie da. Woda ostygnie, jądra się skurczą, nieprzyjemnie będzie, do tego niezdrowo. Ograniczony czasem, temperaturą, oraz samowolą myśli, co przychodzą i wychodzą nie tylko bez pytania, ale nawet bez dzień dobry, po bliższym i dalszym wschodzie począłem błądzić…

 

Muzułmanie.

Pierwsi do głowy mi przyszli, jako ci, co zalać mają. Przyszło, że zaleją, tylko do dziś nie uściśliło, czym zaleją? Nacja średnio zmyślna, cywilizacyjnie wręcz ospała. W chwalebnej przeszłości wybitnych filozofów ma wielu, wiele wybitnych wynalazków. Dziś słynna jedynie światowym terroryzmem i falafelem. Terroryzm, choć medialnie lotny i działający na wyobraźnię, kultury żadnej ni cywilizacji nigdy nie zniszczył i nie zniszczy. Za mała skala. Żaden zamach tego nie dokona. Żadne siedzenie po jaskiniach i knucie, czym by tu jeszcze zaszkodzić. Po WTC świat jest nadal taki sam, do bólu rzec można, taki sam, od wieków i tysiącleci. Kotleciki z cieciorki natomiast, smaczne są i zdrowe, dlatego także tutaj nie można upatrywać niebezpieczeństw. Drobna przedsiębiorczość wschodnich restauratorów, to raczej miła odmiana dla przeciążonych bigosem, golonką i pizzą żołądków.

Krzyczą ludzie, a pomstują, że meczety się u nas budują. Że zza minaretów słońca niedługo nie ujrzym, że zalew, że islamizacja. Co na to człowiek rozsądny powie? Pierdolą ludzie, pierdolą…

Liczby nie kłamią. Bo nawet w biednej Francji, co już republiką islamską dawno jest okrzyknięta, stosunek kościoły vs meczety wynosi w przybliżeniu: wszystko a prawie nic. Są jeszcze co prawda zamieszki. Problem biedoty, co pali auta, bo sądzi, że należy jej się coś więcej niż zasyfione getto, w które zmienia natychmiast każdą zamieszkałą przez siebie dzielnicę. Nie są to jednak niepokoje religijne, nie o konflikt cywilizacji tu idzie, a o łapę wyciągniętą po kasę. Łapę tych, co nie wnoszą do nowej „ojczyzny” nic, poza najgorszymi obyczajami, kultywują to co najwsteczniejsze, zamykają się w enklawach i oczekują że eurodolary same do nich popłyną. Niczym się to w zasadzie nie różni od zadym urządzanych przez bydło zwane w Polsce związkami zawodowymi. Czy to zagraża Europie? Czy banda nierobów powali cywilizację? Nie takie bandy, nie takie „ruchy społeczne” Europa spokojnie pacyfikowała.

Z emigrantami problem to odwieczny, że tyle z nimi korzyści, co i kłopotów. Trzymają się razem i kultywują to, co z domu przynieśli. Asymilują się stopniowo, jedni prędzej, inni wolniej. Jedni robią interesy, inni robią syf. Kto w interesach a kto w syfie przoduje, wskazywał palcem nie będę, ale powiem tylko, że istotne to świadectwo o tych, co syfu twórcą, o ich kulturze, narodzie, tradycji.

Czym Islam zawojuje Europę, wskazać nie potrafię. Być może powód jest prosty. Nie zawojuje, bo nie ma czym. Biedą i zacofaniem nikt jeszcze nic nie zwojował. Ręce jedynie, od biedy klepania bolą. A jeśli kto powie, że stereotypem się posługuję, że stereotyp powielam, że pojęcia o Islamie nie mam? Być może. Lecz wiem czym się teraz wojuje na świecie, czym kraje podbija, czym kultury przenika. Zwie się to technologia. Gdy zaczną nasz rynek zalewać arabskie telewizory, komórki i samochody, gdy zacznie się pisać o dokonaniach muzułmańskich naukowców, co w nowoczesnych laboratoriach, na nowoczesnych uczelniach, odkrywają tajemnice DNA, tworzą nowe nośniki danych, poznają i zmieniają świat, wtedy zacznę się martwić (a może cieszyć, że tak prężna niegdyś kultura, wraca na drogę rozwoju). Gdy w sieciach handlowych dominować zaczną produkty Made in Iran, a codzienną gazetę wydawać będzie pan Ahmed, będzie to znakiem, że świat Islamu zawojował Europę. Na razie, mimo paru minaretów i paru nierobów-zadymiarzy, mimo chwytliwych historii, jak to w Hanowerze brat Turek zabił siostrę, bo się za Niemca wydała, Islam nam nie zagrozi. Nie zagrozi, bo w tym, czym się teraz wojuje, jest tak daleko w dupie, że nawet światełka w tunelu nie widać. Gorzej. Niedługo skończy się ropa, jedyny czynnik sprawiający, że na tak zwanym bliskim wschodzie, nie każdy zajmuje się pasaniem kóz.

 

Chińczycy.

Tu zalew mamy że tak powiem, pełną gębą. Made in China nie tylko na komórce, telefonie, butach, perfumach, autach, skarpetach, na wszystkim prawie China teraz stoi. Na wszystkim Made in China, i każda fabryka w China. Każdy produkuje w China, kto nie produkuje, ten się właśnie przenosi, kto się nie przenosi, ten leży lub upada. China zawojowała świat. Zrobiła to warunkami dla produkcji, rodem z epoki parowych maszyn. Lepiej nawet, bo tanią siłę roboczą, w miliardy liczoną, trzyma za pyski totalitarna władza, co na związki zawodowe, strajki i inne fanaberie pozwalać nie będzie. China wybitnie ciekawą przeszła drogę i jak na razie jest jedynym imperium, które upadłszy, odradza się na nowo, co prawda, w kształcie odmiennym, lecz w tym samym miejscu i języku. Po wielu dziejowych zawieruchach, jakich kulminacją była rewolucja kulturalna, która całą kulturę i naukę z powierzchni Chin zmiotła, wyrastają dziś Chiny na potęgę ekonomiczną, militarna a i naukową niebawem. Nie tylko bowiem liczebności zawdzięczają Chiny to, że najwięcej książek na Ziemi jest obecnie wydawanych po chińsku. Władze Chin doskonale zdają sobie sprawę, co się dziś liczy, i inwestują ogromne kwoty w oświatę i naukę. Biorąc pod uwagę system rządów panujący w państwie środka, wygląda to nieco dziwnie i rodzi sprzeczności, takie jak na przykład cenzura internetu i powszechny do niego dostęp. Wsadzanie do więzień opozycjonistów, wymóg bezkrytycznej wiary i podległość partii z jednej, a wyjazdy uzdolnionych studentów na stypendia i studia na najlepszych, zachodnich uczelniach na świecie. Dziki pozornie, Chiński kapitalizm, zapewnia środki konieczne do zbudowania infrastruktury i wykształcenia kadr, kontakt z najnowocześniejszą technologią, pozwala podpatrywać, uczyć się, czy wręcz podkradać zachodnie rozwiązania. Dzięki temu Chiny właśnie zmieniają się z państwa oferującego tanią siłę roboczą, w producenta i eksportera, który zakręci niedługo światowymi rynkami. Wystarczy spojrzeć na przemysł motoryzacyjny, który już trzęsie portkami przed chińską produkcją, próbując deprecjonować i ośmieszać chińskie marki, straszyć odbiorcę kiepską jakością, a producentom zarzucać plagiaty. Tymczasem chińskie auta wchodzą na kolejne rynki i wchodzić będą, bo ich ceny są niezwykle konkurencyjne. Co do jakości, nie wiem, nie testowałem, lecz idę o zakład, że kwestią czasu jest tylko, gdy będą dorównywać innym producentom.

Skoro tak, to dlaczego śpię po nocach i nie przeraża mnie myśl, że moje wnuki będą mówić po chińsku? Raz, że nie widzę tych fal emigrantów, co przylatują na smokach by wykupić naszą ziemię, odebrać kamienice i spać z naszymi kobietami. Dwa, że dlaczego nie? Podobają mi się Azjatki wielce, a mało ich się nad Wisłą widuje.

Spoważniawszy jednak. Czasy największej świetności ma już Europa dawno za sobą, i nie trzeba na to było ni Chińczyka, ni Araba. II wojna światowa wykreowała dwa globalne mocarstwa, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Dziś nową potęgą stają się Chiny. Rośnie jak na drożdżach Brazylia. Wśród całej gadki o Azji i Islamie, mało się wspomina o innym, wielkim graczu, jakim stały się Indie. Taka już kolej rzeczy i tak się się świat kręcił od czasów biblijnych, z tą tylko dla nas komfortową różnicą, że dziś nikt nam murów nie zburzy, bram nie wywali, by do miast i miasteczek wpaść z mieczem i pochodnią. Europa się kończy. Prawda to, czy nie? Za wcześnie oceniać. Ale że rola Europy mniejsza jest niż niegdyś i maleć będzie, to ocenić łatwo. Jednak nie trzeba nad tym rozdzierać szat i szukać zewnętrznych przyczyn. Europa marnieje z prostego powodu. Bo w dupach się nam poprzewracało. Bo wygoda, dobrobyt i samozadowolenie zastąpiły pasję i ducha. Indywidualizm i egoizm, euro na koncie i pełne lodówki. Europa gnuśnieje i gnuśnieć będzie. Europa się starzeje, i będzie się starzeć. Czas Europy minął już dawno, co nie znaczy, że przeminie Europa. Nasz kontynent będzie się zmieniał i zmiany te są nieuniknione. Mniej będzie „rdzennych”, z dziada pradziada Europejczyków, więcej pojawi się Europejczyków „nowych”. Choć dziś wydaje się, że piękna wizja multikulturowej Europy nie do końca się sprawdziła, nie musi tak być w przyszłości. Czy zanikną z czasem enklawy i getta, a powstanie wymieszane etnicznie i kulturowo społeczeństwo? Dlaczego nie? Podwaliny są ku temu od dawna, a konieczność dziejowa właśnie w tym kierunku zdaje się zmierzać. Jak napisał niegdyś lubiany przeze pisarz, Pedro Juan Gutierrez, mieszanie się ras ludzkich jest dobrodziejstwem i rodzi najurodziwsze egzemplarze. Choć słowa te kierował pod adresem kubańskich mulatek (a kierował tak soczyście, że do dziś mi serce bije), to sądzę że jest w nich prawda uniwersalna. Europa potrzebuje świeżej krwi. Bez świeżej krwi Europa ostatecznie zdziadzieje. Nie trzeba głosić upadku tam, gdzie konieczność dziejowa. Było mniej mędrkować, a więcej dzieci robić. Jak nie, to zrobią to inni.

Więcej i więcej więc będzie w europie kolorowych twarzy, skośnych oczu, włosów kruczoczarnych.

Więcej też małżeństw mieszanych, i dzieciaków ślicznych, co się z tych związków wyklują. Nie zginie Europa, nie zginie biały Europejczyk, zmieni się natomiast, a jak w lustro popatrzę, to myślę, że z pożytkiem dla Europejczyka będzie ta zmiana. Nie w urodzie tylko, ale i w kulturze, którą „stara Europa” tak wielce się szczyci. Gdy popatrzeć jak „stara Europa” coraz bardziej durnieje, według najczystszych, makdonaldowych schematów, to myślę że i w tej dziedzinie, odrobina innych wpływów nie zaszkodzi.

Nie martwcie się zatem bracia Europejczycy. Jeszcze piękni będziemy, młodzi i świeżością silni. A że spadnie procentowo liczba blondynów i blondynek? Coś za coś moi mili, coś za coś.

 

 

Reklama

28 KOMENTARZE

  1. Jako śniadolica ciemnowłosa,
    Jako śniadolica ciemnowłosa, w dodatku z nie całkiem polskojęzycznym nazwiskiem rodowym, przodkowie sporo krwi wsączyli w ten kawałek świata, “mój jest ten kawałek podłogi”, wdzięczna Ci jestem za ten tekst. Obyś miał rację. Czego i sobie życzę. Kobietę, którą jestem, o ile lustro mnie nie okłamuje, najbardziej przeraża widmo ortodoksyjnej islamizacji. Nie grozi mi? To dobrze. Lubię kuchnię chińską.

  2. Jako śniadolica ciemnowłosa,
    Jako śniadolica ciemnowłosa, w dodatku z nie całkiem polskojęzycznym nazwiskiem rodowym, przodkowie sporo krwi wsączyli w ten kawałek świata, “mój jest ten kawałek podłogi”, wdzięczna Ci jestem za ten tekst. Obyś miał rację. Czego i sobie życzę. Kobietę, którą jestem, o ile lustro mnie nie okłamuje, najbardziej przeraża widmo ortodoksyjnej islamizacji. Nie grozi mi? To dobrze. Lubię kuchnię chińską.

  3. Jako śniadolica ciemnowłosa,
    Jako śniadolica ciemnowłosa, w dodatku z nie całkiem polskojęzycznym nazwiskiem rodowym, przodkowie sporo krwi wsączyli w ten kawałek świata, “mój jest ten kawałek podłogi”, wdzięczna Ci jestem za ten tekst. Obyś miał rację. Czego i sobie życzę. Kobietę, którą jestem, o ile lustro mnie nie okłamuje, najbardziej przeraża widmo ortodoksyjnej islamizacji. Nie grozi mi? To dobrze. Lubię kuchnię chińską.

  4. Jako śniadolica ciemnowłosa,
    Jako śniadolica ciemnowłosa, w dodatku z nie całkiem polskojęzycznym nazwiskiem rodowym, przodkowie sporo krwi wsączyli w ten kawałek świata, “mój jest ten kawałek podłogi”, wdzięczna Ci jestem za ten tekst. Obyś miał rację. Czego i sobie życzę. Kobietę, którą jestem, o ile lustro mnie nie okłamuje, najbardziej przeraża widmo ortodoksyjnej islamizacji. Nie grozi mi? To dobrze. Lubię kuchnię chińską.

  5. dadzą radę bez nowoczesnej technik
    Jakoś Albańczycy podbili Serbów w Kosowie, mimo że nie dysponowali ani atrakcyjną kulturą ani lepszą technologią czy przesadną pracowitością.
    Niższa kultura może niestety pokonać wyższą, wystarczy odpowiednia przewaga liczebna.
    Co nie oznacza, że mnożenie się jest dobrym pomysłem na poprawę dobrobytu.

  6. dadzą radę bez nowoczesnej technik
    Jakoś Albańczycy podbili Serbów w Kosowie, mimo że nie dysponowali ani atrakcyjną kulturą ani lepszą technologią czy przesadną pracowitością.
    Niższa kultura może niestety pokonać wyższą, wystarczy odpowiednia przewaga liczebna.
    Co nie oznacza, że mnożenie się jest dobrym pomysłem na poprawę dobrobytu.

  7. dadzą radę bez nowoczesnej technik
    Jakoś Albańczycy podbili Serbów w Kosowie, mimo że nie dysponowali ani atrakcyjną kulturą ani lepszą technologią czy przesadną pracowitością.
    Niższa kultura może niestety pokonać wyższą, wystarczy odpowiednia przewaga liczebna.
    Co nie oznacza, że mnożenie się jest dobrym pomysłem na poprawę dobrobytu.

  8. dadzą radę bez nowoczesnej technik
    Jakoś Albańczycy podbili Serbów w Kosowie, mimo że nie dysponowali ani atrakcyjną kulturą ani lepszą technologią czy przesadną pracowitością.
    Niższa kultura może niestety pokonać wyższą, wystarczy odpowiednia przewaga liczebna.
    Co nie oznacza, że mnożenie się jest dobrym pomysłem na poprawę dobrobytu.

  9. Każda rasa jest piękna rasa. Murzyni są zabawni,
    beztroscy i mają w sobie coś z dzieci. Arabowie nie należą do najinteligentniejszych ale są mili, sympatyczni i bardzo grzeczni. Azjaci są wyjątkowo rozgarnięci umysłowo, dobrze wychowani i pięknie umieją się kłaniać. Wymieszawszy się i połączywszy te cechy, nie boję się o przyszłość ludzkości. Mogę umierać już dzisiaj w spokoju ducha.

    A miny patriotów, tych od Boga, Honoru i Ojczyzny, gdy w stolicy więcej będzie mieszkać Murzynów niż warszawiaków – bezcenne. No i wreszcie krakusy doznają zadośćuczynienia za krzywdę odebrania stolicy.

    • Rasa, nacja kultura…
      Wiesz szanowny Krakusie, że antropolodzy doszli do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak rasy ludzi? Za małe różnice genetyczne i fizjologiczne, na ten przykład Pigmej z Kongo różni się mniej od Romana Giertycha niż na ten przykład bullterier od tzw. pit-bullteriera (które wbrew pozorom są dwiema różnymi rasami). Genetycznie i fizjologicznie, bo oba psy paskudne, z tym, że bullterier sympatyczny – wbrew stereptypom.

      Jeśli jednak pojedziemy po standardowych “rasach”, to jesteśmy jedną rasą z Hindusami i Arabami (i z Żydami też). Najbardziej to oczywiście z Hindusami (ok, ja bardziej niż ty, ale to szczegóły). Czemu więc tak się różnimy? Prawdę mówiąc to kwestie czysto kulturowe. Najlepszym przykładem są Żydzi – większość Żydów to dokładnie ta sama odmiana Homo Sapiens co Arabowie, może nieco pokrajcowana ze Słowianami. Mają nawet wspólne korzenie kulturowe (tzw. ludy semickie – co złośliwie wykorzystuję, dowodząc że każdy kto czepia się Araba jest antysemitą. W tym sporo Żydów).

      Generalnie najbardziej od pozostałych ludzi różnią się czarni – mam wrażenie, że to efekt doboru naturalnego. Ale też nie do końca, w “rasie” białej jest kilka odmian które charakteryzują się płaskim nosem, krótkimi włosami z tendencją do skręcania się, no i oczywiście dużą ilością melaniny w skórze – wypisz wymaluj “Murzynek Bambo”. Czyli, nie rasa a kultura…

      Akurat mułzułmanie są tego dobrym przykładem. Pomimo, iż islam jako religia jest dużo bardziej niejednolity niż chrześcijaństwo (dużo sekt i odmian, brak centralnych autorytetów jak katolicki papież czy patriarchowie prawosławni), kultura islamska jest dość podobna w większości krajów, nawet tak odległych rasowo i historycznie jak Afganistan, Iran, Arabia Saudyjska czy Somalia (i tylko w jednym z tych krajów rzeczywiście mieszkają Arabowie). Nawet tu da się jednak dostrzec poważne różnice i wrzucanie wszystkich “arabów” do jednego worka jest nieporozumieniem.

      Co do gett, mniejszości i zagrożeń, sytuacja jest też bardziej złożona. Imigranci zawsze stanowili problem. Od powszechnie znanej historii “narodu wybranego” zaczynając. Sytuacja z imigrantami z krajów islamskich (Araba to tam się raczej nie uświadczy, główne nacje to Turcy, Pakistańczycy i ludzie z okolic) przypomina trochę wcześniej przerabianą historię z Żydami, choć nie do końca – bardziej chyba sytuację ludności czarnej w USA. I owszem, nie da się ukryć, że Ameryka mocno “zczerniała” w ostatnich latach, ale wcale nie oznacza to, że została opanowana przez “gangsta” ze slumsów.
      Co do imigrantów, w Polsze mamy na ten przykład od diabła Wietnamczyków. Czy nikt nie martwi się że Polska stanie się krajem sajgonek? Zwłaszcza że – pomijając diabolizowany islam – Wietnamce zachowują się dokładnie tak jak opisywani imigranci pakistańscy np. we Francji. No dobra, jest różnica, Wietnamce przynajmniej starają się zarobić na utrzymanie, a nie wyłudzać zasiłki.

      A co do mocarstwa światowego, które nas “zje”, przegapiliście moich i waszych odległych krewniaków – właśnie Indie. Co ciekawe, o ile Chiny starają się przede wszystkim mieć tanią siłę roboczą, “klony” produktów z Zachodu itp, Indie inwestują w rozwój, nowoczesne technologie i “homecoming” rodaków, którzy za granicą zdobyli porządne wykształcenie (głównie w USA, ale też w Europie). Wiele się mówi o indyjskim outosurcingu i zwykle nie dotyczy to produkcji adidasów za miskę ryżu. Owszem, jakość ich usług jest podobna do chińskiej – na jedną firmę solidną i wdeptującą w ziemię swoim poziomem kompetencji, mamy kilka takich co zrobią szybko, tanio i tak, że trzeba będzie robić po nich jeszcze raz…
      Ale w Polsze jest podobnie… W sumie wspólne korzenie obligują… Tylko czemu świat nie mówi o polskich elektronikach, programistach itp? Chociaż ponoć są najlepsi?

      • Fajnie fajnie.
        Na więcej takich komentarzy liczyłem, bo trochę celowo zabawiłem się stereotypami. Z drugiej strony, stereotyp koniowi z tyłka się nie bierze i to co napisałem o kóz pasaniu, nie do końca jest żartem. Doskonale widać to właśnie, gdy się kraje islamskie porówna z Indiami, o których wspomniałem tylko, a które są dobrym tematem na osobny tekst. Może się pokusisz, widzę że temat znasz. Chętnie bym poczytał, bo sam za mało mam o tym informacji, a szperać i szukać nie mam kiedy.

        • Forget it
          Raz, że samo znam temat po łebku – troche żem czytało o nacjonalizmie indyjskim i tym, jak kraj z niczego buduje gospodarczą potęgę, choć na początku byli w gorszej pozycji niż Chińczycy…
          No i z racji swoich zainteresowań słyszało żem conieco o indyjskich firmach outsourcingowych z branży IT, z resztą hinduskie nazwiska trafiają się często na listach dyskusyjnych z tej dziedziny – na ogół należąc albo do kategorii “power user”, znający temat na wylot, albo totalny lamer, zadający żenujące pytania.
          Osobiście z Hindusami nie miało żem przyjemności (bądź nie) pracować, więc nie wiem. Za to skoro jedziemy po stereotypach, to sorki, ale wolałobym więcej nie mieć do czynienia z informatykami z państwa Izrael. Pominę już ich potworny angielski (choć znali rosyjski nie wpadli na pomysł by się nim posłużyć a ułatwiłoby to nam wszystkim życie), najgorsza była niekompetencja połowy zespołu i bezczelność ich managera, który próbował niedouczonych idiotów przedstawiać nam jako specjalistów, a błędy jako cechy produktu, za których załatanie oczywiście należałoby zapłacić osobno…
          Podobny poziom niekompetencji połączonej z bezczelnością spotkało żem chyba tylko… w polskich firmach informatycznych…

          Tak więc Żydzi, Hindusi… w sumie leniwi jak Arabowie Polacy też potrafią być i równie fanatyczni w oddaniu jakiejś idei. Mamy cechy wszystkich nacji skazanych na zawładnięcie światem (oprócz Chińczyków). Czyżby Polska była po raz kolejny nadzieją Europy?

  10. Każda rasa jest piękna rasa. Murzyni są zabawni,
    beztroscy i mają w sobie coś z dzieci. Arabowie nie należą do najinteligentniejszych ale są mili, sympatyczni i bardzo grzeczni. Azjaci są wyjątkowo rozgarnięci umysłowo, dobrze wychowani i pięknie umieją się kłaniać. Wymieszawszy się i połączywszy te cechy, nie boję się o przyszłość ludzkości. Mogę umierać już dzisiaj w spokoju ducha.

    A miny patriotów, tych od Boga, Honoru i Ojczyzny, gdy w stolicy więcej będzie mieszkać Murzynów niż warszawiaków – bezcenne. No i wreszcie krakusy doznają zadośćuczynienia za krzywdę odebrania stolicy.

    • Rasa, nacja kultura…
      Wiesz szanowny Krakusie, że antropolodzy doszli do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak rasy ludzi? Za małe różnice genetyczne i fizjologiczne, na ten przykład Pigmej z Kongo różni się mniej od Romana Giertycha niż na ten przykład bullterier od tzw. pit-bullteriera (które wbrew pozorom są dwiema różnymi rasami). Genetycznie i fizjologicznie, bo oba psy paskudne, z tym, że bullterier sympatyczny – wbrew stereptypom.

      Jeśli jednak pojedziemy po standardowych “rasach”, to jesteśmy jedną rasą z Hindusami i Arabami (i z Żydami też). Najbardziej to oczywiście z Hindusami (ok, ja bardziej niż ty, ale to szczegóły). Czemu więc tak się różnimy? Prawdę mówiąc to kwestie czysto kulturowe. Najlepszym przykładem są Żydzi – większość Żydów to dokładnie ta sama odmiana Homo Sapiens co Arabowie, może nieco pokrajcowana ze Słowianami. Mają nawet wspólne korzenie kulturowe (tzw. ludy semickie – co złośliwie wykorzystuję, dowodząc że każdy kto czepia się Araba jest antysemitą. W tym sporo Żydów).

      Generalnie najbardziej od pozostałych ludzi różnią się czarni – mam wrażenie, że to efekt doboru naturalnego. Ale też nie do końca, w “rasie” białej jest kilka odmian które charakteryzują się płaskim nosem, krótkimi włosami z tendencją do skręcania się, no i oczywiście dużą ilością melaniny w skórze – wypisz wymaluj “Murzynek Bambo”. Czyli, nie rasa a kultura…

      Akurat mułzułmanie są tego dobrym przykładem. Pomimo, iż islam jako religia jest dużo bardziej niejednolity niż chrześcijaństwo (dużo sekt i odmian, brak centralnych autorytetów jak katolicki papież czy patriarchowie prawosławni), kultura islamska jest dość podobna w większości krajów, nawet tak odległych rasowo i historycznie jak Afganistan, Iran, Arabia Saudyjska czy Somalia (i tylko w jednym z tych krajów rzeczywiście mieszkają Arabowie). Nawet tu da się jednak dostrzec poważne różnice i wrzucanie wszystkich “arabów” do jednego worka jest nieporozumieniem.

      Co do gett, mniejszości i zagrożeń, sytuacja jest też bardziej złożona. Imigranci zawsze stanowili problem. Od powszechnie znanej historii “narodu wybranego” zaczynając. Sytuacja z imigrantami z krajów islamskich (Araba to tam się raczej nie uświadczy, główne nacje to Turcy, Pakistańczycy i ludzie z okolic) przypomina trochę wcześniej przerabianą historię z Żydami, choć nie do końca – bardziej chyba sytuację ludności czarnej w USA. I owszem, nie da się ukryć, że Ameryka mocno “zczerniała” w ostatnich latach, ale wcale nie oznacza to, że została opanowana przez “gangsta” ze slumsów.
      Co do imigrantów, w Polsze mamy na ten przykład od diabła Wietnamczyków. Czy nikt nie martwi się że Polska stanie się krajem sajgonek? Zwłaszcza że – pomijając diabolizowany islam – Wietnamce zachowują się dokładnie tak jak opisywani imigranci pakistańscy np. we Francji. No dobra, jest różnica, Wietnamce przynajmniej starają się zarobić na utrzymanie, a nie wyłudzać zasiłki.

      A co do mocarstwa światowego, które nas “zje”, przegapiliście moich i waszych odległych krewniaków – właśnie Indie. Co ciekawe, o ile Chiny starają się przede wszystkim mieć tanią siłę roboczą, “klony” produktów z Zachodu itp, Indie inwestują w rozwój, nowoczesne technologie i “homecoming” rodaków, którzy za granicą zdobyli porządne wykształcenie (głównie w USA, ale też w Europie). Wiele się mówi o indyjskim outosurcingu i zwykle nie dotyczy to produkcji adidasów za miskę ryżu. Owszem, jakość ich usług jest podobna do chińskiej – na jedną firmę solidną i wdeptującą w ziemię swoim poziomem kompetencji, mamy kilka takich co zrobią szybko, tanio i tak, że trzeba będzie robić po nich jeszcze raz…
      Ale w Polsze jest podobnie… W sumie wspólne korzenie obligują… Tylko czemu świat nie mówi o polskich elektronikach, programistach itp? Chociaż ponoć są najlepsi?

      • Fajnie fajnie.
        Na więcej takich komentarzy liczyłem, bo trochę celowo zabawiłem się stereotypami. Z drugiej strony, stereotyp koniowi z tyłka się nie bierze i to co napisałem o kóz pasaniu, nie do końca jest żartem. Doskonale widać to właśnie, gdy się kraje islamskie porówna z Indiami, o których wspomniałem tylko, a które są dobrym tematem na osobny tekst. Może się pokusisz, widzę że temat znasz. Chętnie bym poczytał, bo sam za mało mam o tym informacji, a szperać i szukać nie mam kiedy.

        • Forget it
          Raz, że samo znam temat po łebku – troche żem czytało o nacjonalizmie indyjskim i tym, jak kraj z niczego buduje gospodarczą potęgę, choć na początku byli w gorszej pozycji niż Chińczycy…
          No i z racji swoich zainteresowań słyszało żem conieco o indyjskich firmach outsourcingowych z branży IT, z resztą hinduskie nazwiska trafiają się często na listach dyskusyjnych z tej dziedziny – na ogół należąc albo do kategorii “power user”, znający temat na wylot, albo totalny lamer, zadający żenujące pytania.
          Osobiście z Hindusami nie miało żem przyjemności (bądź nie) pracować, więc nie wiem. Za to skoro jedziemy po stereotypach, to sorki, ale wolałobym więcej nie mieć do czynienia z informatykami z państwa Izrael. Pominę już ich potworny angielski (choć znali rosyjski nie wpadli na pomysł by się nim posłużyć a ułatwiłoby to nam wszystkim życie), najgorsza była niekompetencja połowy zespołu i bezczelność ich managera, który próbował niedouczonych idiotów przedstawiać nam jako specjalistów, a błędy jako cechy produktu, za których załatanie oczywiście należałoby zapłacić osobno…
          Podobny poziom niekompetencji połączonej z bezczelnością spotkało żem chyba tylko… w polskich firmach informatycznych…

          Tak więc Żydzi, Hindusi… w sumie leniwi jak Arabowie Polacy też potrafią być i równie fanatyczni w oddaniu jakiejś idei. Mamy cechy wszystkich nacji skazanych na zawładnięcie światem (oprócz Chińczyków). Czyżby Polska była po raz kolejny nadzieją Europy?

  11. Każda rasa jest piękna rasa. Murzyni są zabawni,
    beztroscy i mają w sobie coś z dzieci. Arabowie nie należą do najinteligentniejszych ale są mili, sympatyczni i bardzo grzeczni. Azjaci są wyjątkowo rozgarnięci umysłowo, dobrze wychowani i pięknie umieją się kłaniać. Wymieszawszy się i połączywszy te cechy, nie boję się o przyszłość ludzkości. Mogę umierać już dzisiaj w spokoju ducha.

    A miny patriotów, tych od Boga, Honoru i Ojczyzny, gdy w stolicy więcej będzie mieszkać Murzynów niż warszawiaków – bezcenne. No i wreszcie krakusy doznają zadośćuczynienia za krzywdę odebrania stolicy.

    • Rasa, nacja kultura…
      Wiesz szanowny Krakusie, że antropolodzy doszli do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak rasy ludzi? Za małe różnice genetyczne i fizjologiczne, na ten przykład Pigmej z Kongo różni się mniej od Romana Giertycha niż na ten przykład bullterier od tzw. pit-bullteriera (które wbrew pozorom są dwiema różnymi rasami). Genetycznie i fizjologicznie, bo oba psy paskudne, z tym, że bullterier sympatyczny – wbrew stereptypom.

      Jeśli jednak pojedziemy po standardowych “rasach”, to jesteśmy jedną rasą z Hindusami i Arabami (i z Żydami też). Najbardziej to oczywiście z Hindusami (ok, ja bardziej niż ty, ale to szczegóły). Czemu więc tak się różnimy? Prawdę mówiąc to kwestie czysto kulturowe. Najlepszym przykładem są Żydzi – większość Żydów to dokładnie ta sama odmiana Homo Sapiens co Arabowie, może nieco pokrajcowana ze Słowianami. Mają nawet wspólne korzenie kulturowe (tzw. ludy semickie – co złośliwie wykorzystuję, dowodząc że każdy kto czepia się Araba jest antysemitą. W tym sporo Żydów).

      Generalnie najbardziej od pozostałych ludzi różnią się czarni – mam wrażenie, że to efekt doboru naturalnego. Ale też nie do końca, w “rasie” białej jest kilka odmian które charakteryzują się płaskim nosem, krótkimi włosami z tendencją do skręcania się, no i oczywiście dużą ilością melaniny w skórze – wypisz wymaluj “Murzynek Bambo”. Czyli, nie rasa a kultura…

      Akurat mułzułmanie są tego dobrym przykładem. Pomimo, iż islam jako religia jest dużo bardziej niejednolity niż chrześcijaństwo (dużo sekt i odmian, brak centralnych autorytetów jak katolicki papież czy patriarchowie prawosławni), kultura islamska jest dość podobna w większości krajów, nawet tak odległych rasowo i historycznie jak Afganistan, Iran, Arabia Saudyjska czy Somalia (i tylko w jednym z tych krajów rzeczywiście mieszkają Arabowie). Nawet tu da się jednak dostrzec poważne różnice i wrzucanie wszystkich “arabów” do jednego worka jest nieporozumieniem.

      Co do gett, mniejszości i zagrożeń, sytuacja jest też bardziej złożona. Imigranci zawsze stanowili problem. Od powszechnie znanej historii “narodu wybranego” zaczynając. Sytuacja z imigrantami z krajów islamskich (Araba to tam się raczej nie uświadczy, główne nacje to Turcy, Pakistańczycy i ludzie z okolic) przypomina trochę wcześniej przerabianą historię z Żydami, choć nie do końca – bardziej chyba sytuację ludności czarnej w USA. I owszem, nie da się ukryć, że Ameryka mocno “zczerniała” w ostatnich latach, ale wcale nie oznacza to, że została opanowana przez “gangsta” ze slumsów.
      Co do imigrantów, w Polsze mamy na ten przykład od diabła Wietnamczyków. Czy nikt nie martwi się że Polska stanie się krajem sajgonek? Zwłaszcza że – pomijając diabolizowany islam – Wietnamce zachowują się dokładnie tak jak opisywani imigranci pakistańscy np. we Francji. No dobra, jest różnica, Wietnamce przynajmniej starają się zarobić na utrzymanie, a nie wyłudzać zasiłki.

      A co do mocarstwa światowego, które nas “zje”, przegapiliście moich i waszych odległych krewniaków – właśnie Indie. Co ciekawe, o ile Chiny starają się przede wszystkim mieć tanią siłę roboczą, “klony” produktów z Zachodu itp, Indie inwestują w rozwój, nowoczesne technologie i “homecoming” rodaków, którzy za granicą zdobyli porządne wykształcenie (głównie w USA, ale też w Europie). Wiele się mówi o indyjskim outosurcingu i zwykle nie dotyczy to produkcji adidasów za miskę ryżu. Owszem, jakość ich usług jest podobna do chińskiej – na jedną firmę solidną i wdeptującą w ziemię swoim poziomem kompetencji, mamy kilka takich co zrobią szybko, tanio i tak, że trzeba będzie robić po nich jeszcze raz…
      Ale w Polsze jest podobnie… W sumie wspólne korzenie obligują… Tylko czemu świat nie mówi o polskich elektronikach, programistach itp? Chociaż ponoć są najlepsi?

      • Fajnie fajnie.
        Na więcej takich komentarzy liczyłem, bo trochę celowo zabawiłem się stereotypami. Z drugiej strony, stereotyp koniowi z tyłka się nie bierze i to co napisałem o kóz pasaniu, nie do końca jest żartem. Doskonale widać to właśnie, gdy się kraje islamskie porówna z Indiami, o których wspomniałem tylko, a które są dobrym tematem na osobny tekst. Może się pokusisz, widzę że temat znasz. Chętnie bym poczytał, bo sam za mało mam o tym informacji, a szperać i szukać nie mam kiedy.

        • Forget it
          Raz, że samo znam temat po łebku – troche żem czytało o nacjonalizmie indyjskim i tym, jak kraj z niczego buduje gospodarczą potęgę, choć na początku byli w gorszej pozycji niż Chińczycy…
          No i z racji swoich zainteresowań słyszało żem conieco o indyjskich firmach outsourcingowych z branży IT, z resztą hinduskie nazwiska trafiają się często na listach dyskusyjnych z tej dziedziny – na ogół należąc albo do kategorii “power user”, znający temat na wylot, albo totalny lamer, zadający żenujące pytania.
          Osobiście z Hindusami nie miało żem przyjemności (bądź nie) pracować, więc nie wiem. Za to skoro jedziemy po stereotypach, to sorki, ale wolałobym więcej nie mieć do czynienia z informatykami z państwa Izrael. Pominę już ich potworny angielski (choć znali rosyjski nie wpadli na pomysł by się nim posłużyć a ułatwiłoby to nam wszystkim życie), najgorsza była niekompetencja połowy zespołu i bezczelność ich managera, który próbował niedouczonych idiotów przedstawiać nam jako specjalistów, a błędy jako cechy produktu, za których załatanie oczywiście należałoby zapłacić osobno…
          Podobny poziom niekompetencji połączonej z bezczelnością spotkało żem chyba tylko… w polskich firmach informatycznych…

          Tak więc Żydzi, Hindusi… w sumie leniwi jak Arabowie Polacy też potrafią być i równie fanatyczni w oddaniu jakiejś idei. Mamy cechy wszystkich nacji skazanych na zawładnięcie światem (oprócz Chińczyków). Czyżby Polska była po raz kolejny nadzieją Europy?

  12. Każda rasa jest piękna rasa. Murzyni są zabawni,
    beztroscy i mają w sobie coś z dzieci. Arabowie nie należą do najinteligentniejszych ale są mili, sympatyczni i bardzo grzeczni. Azjaci są wyjątkowo rozgarnięci umysłowo, dobrze wychowani i pięknie umieją się kłaniać. Wymieszawszy się i połączywszy te cechy, nie boję się o przyszłość ludzkości. Mogę umierać już dzisiaj w spokoju ducha.

    A miny patriotów, tych od Boga, Honoru i Ojczyzny, gdy w stolicy więcej będzie mieszkać Murzynów niż warszawiaków – bezcenne. No i wreszcie krakusy doznają zadośćuczynienia za krzywdę odebrania stolicy.

    • Rasa, nacja kultura…
      Wiesz szanowny Krakusie, że antropolodzy doszli do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak rasy ludzi? Za małe różnice genetyczne i fizjologiczne, na ten przykład Pigmej z Kongo różni się mniej od Romana Giertycha niż na ten przykład bullterier od tzw. pit-bullteriera (które wbrew pozorom są dwiema różnymi rasami). Genetycznie i fizjologicznie, bo oba psy paskudne, z tym, że bullterier sympatyczny – wbrew stereptypom.

      Jeśli jednak pojedziemy po standardowych “rasach”, to jesteśmy jedną rasą z Hindusami i Arabami (i z Żydami też). Najbardziej to oczywiście z Hindusami (ok, ja bardziej niż ty, ale to szczegóły). Czemu więc tak się różnimy? Prawdę mówiąc to kwestie czysto kulturowe. Najlepszym przykładem są Żydzi – większość Żydów to dokładnie ta sama odmiana Homo Sapiens co Arabowie, może nieco pokrajcowana ze Słowianami. Mają nawet wspólne korzenie kulturowe (tzw. ludy semickie – co złośliwie wykorzystuję, dowodząc że każdy kto czepia się Araba jest antysemitą. W tym sporo Żydów).

      Generalnie najbardziej od pozostałych ludzi różnią się czarni – mam wrażenie, że to efekt doboru naturalnego. Ale też nie do końca, w “rasie” białej jest kilka odmian które charakteryzują się płaskim nosem, krótkimi włosami z tendencją do skręcania się, no i oczywiście dużą ilością melaniny w skórze – wypisz wymaluj “Murzynek Bambo”. Czyli, nie rasa a kultura…

      Akurat mułzułmanie są tego dobrym przykładem. Pomimo, iż islam jako religia jest dużo bardziej niejednolity niż chrześcijaństwo (dużo sekt i odmian, brak centralnych autorytetów jak katolicki papież czy patriarchowie prawosławni), kultura islamska jest dość podobna w większości krajów, nawet tak odległych rasowo i historycznie jak Afganistan, Iran, Arabia Saudyjska czy Somalia (i tylko w jednym z tych krajów rzeczywiście mieszkają Arabowie). Nawet tu da się jednak dostrzec poważne różnice i wrzucanie wszystkich “arabów” do jednego worka jest nieporozumieniem.

      Co do gett, mniejszości i zagrożeń, sytuacja jest też bardziej złożona. Imigranci zawsze stanowili problem. Od powszechnie znanej historii “narodu wybranego” zaczynając. Sytuacja z imigrantami z krajów islamskich (Araba to tam się raczej nie uświadczy, główne nacje to Turcy, Pakistańczycy i ludzie z okolic) przypomina trochę wcześniej przerabianą historię z Żydami, choć nie do końca – bardziej chyba sytuację ludności czarnej w USA. I owszem, nie da się ukryć, że Ameryka mocno “zczerniała” w ostatnich latach, ale wcale nie oznacza to, że została opanowana przez “gangsta” ze slumsów.
      Co do imigrantów, w Polsze mamy na ten przykład od diabła Wietnamczyków. Czy nikt nie martwi się że Polska stanie się krajem sajgonek? Zwłaszcza że – pomijając diabolizowany islam – Wietnamce zachowują się dokładnie tak jak opisywani imigranci pakistańscy np. we Francji. No dobra, jest różnica, Wietnamce przynajmniej starają się zarobić na utrzymanie, a nie wyłudzać zasiłki.

      A co do mocarstwa światowego, które nas “zje”, przegapiliście moich i waszych odległych krewniaków – właśnie Indie. Co ciekawe, o ile Chiny starają się przede wszystkim mieć tanią siłę roboczą, “klony” produktów z Zachodu itp, Indie inwestują w rozwój, nowoczesne technologie i “homecoming” rodaków, którzy za granicą zdobyli porządne wykształcenie (głównie w USA, ale też w Europie). Wiele się mówi o indyjskim outosurcingu i zwykle nie dotyczy to produkcji adidasów za miskę ryżu. Owszem, jakość ich usług jest podobna do chińskiej – na jedną firmę solidną i wdeptującą w ziemię swoim poziomem kompetencji, mamy kilka takich co zrobią szybko, tanio i tak, że trzeba będzie robić po nich jeszcze raz…
      Ale w Polsze jest podobnie… W sumie wspólne korzenie obligują… Tylko czemu świat nie mówi o polskich elektronikach, programistach itp? Chociaż ponoć są najlepsi?

      • Fajnie fajnie.
        Na więcej takich komentarzy liczyłem, bo trochę celowo zabawiłem się stereotypami. Z drugiej strony, stereotyp koniowi z tyłka się nie bierze i to co napisałem o kóz pasaniu, nie do końca jest żartem. Doskonale widać to właśnie, gdy się kraje islamskie porówna z Indiami, o których wspomniałem tylko, a które są dobrym tematem na osobny tekst. Może się pokusisz, widzę że temat znasz. Chętnie bym poczytał, bo sam za mało mam o tym informacji, a szperać i szukać nie mam kiedy.

        • Forget it
          Raz, że samo znam temat po łebku – troche żem czytało o nacjonalizmie indyjskim i tym, jak kraj z niczego buduje gospodarczą potęgę, choć na początku byli w gorszej pozycji niż Chińczycy…
          No i z racji swoich zainteresowań słyszało żem conieco o indyjskich firmach outsourcingowych z branży IT, z resztą hinduskie nazwiska trafiają się często na listach dyskusyjnych z tej dziedziny – na ogół należąc albo do kategorii “power user”, znający temat na wylot, albo totalny lamer, zadający żenujące pytania.
          Osobiście z Hindusami nie miało żem przyjemności (bądź nie) pracować, więc nie wiem. Za to skoro jedziemy po stereotypach, to sorki, ale wolałobym więcej nie mieć do czynienia z informatykami z państwa Izrael. Pominę już ich potworny angielski (choć znali rosyjski nie wpadli na pomysł by się nim posłużyć a ułatwiłoby to nam wszystkim życie), najgorsza była niekompetencja połowy zespołu i bezczelność ich managera, który próbował niedouczonych idiotów przedstawiać nam jako specjalistów, a błędy jako cechy produktu, za których załatanie oczywiście należałoby zapłacić osobno…
          Podobny poziom niekompetencji połączonej z bezczelnością spotkało żem chyba tylko… w polskich firmach informatycznych…

          Tak więc Żydzi, Hindusi… w sumie leniwi jak Arabowie Polacy też potrafią być i równie fanatyczni w oddaniu jakiejś idei. Mamy cechy wszystkich nacji skazanych na zawładnięcie światem (oprócz Chińczyków). Czyżby Polska była po raz kolejny nadzieją Europy?