Reklama

Wielokrotnie deklarowałem swoją niechęć

Wielokrotnie deklarowałem swoją niechęć do słowa „naród” i wszystkich wariacji od tego słowa jak „narodowy”, „narodowe” itd. Słowo kojarzy mi się z patosem nadymanym, z martwą symboliką, z domeną wszelkiego rodzaju polityków, kaznodziejów, moralistów o dowolnej liczbie boleści, nie kojarzy mi się z żywym człowiekiem. Zupełnie inaczej podchodzę do tego co zwykło się nazywać składowymi narodu, czyli tradycji, kultury, a nawet obyczaju i tu jakoś mnie nie parzy i się nawet nie wstydzę. Długo się rozglądałem za tym co u innych lepsze, teraz widzę, że te nasze obyczaje, tradycje i kultury co najmniej nie gorsze niż pozostałe, może tylko więcej widzimy w tym wad, bo na co dzień tkwimy w tym co jest naszym wspólnym dorobkiem. Nie lubię słowa naród, jednak są takie okoliczności, w których użycie tego słowa nie tylko upraszcza przekaz, ale i pozwala na precyzję przekazu. Kompleksy narodowe, jest takie określenie, mówi ono, że naród leczy sobie kompleksy i tak się właśnie dzieje po olimpiadzie w Kanadzie. Już słyszę zewsząd medialne głosy, że ta radość z medalów Kowalczyk to takie… jakżeby inaczej…. „typowo polskie” i dalej… leczenie kompleksów narodowych. Inne narody to się normalnie cieszą z sukcesów, bo są sukcesami znudzeni, u nas nie ma dróg, nie ma roboty, bród, smród, no to cieszymy się, że narciarka wygrała z innymi narodami.

Reklama

A co w tym złego? No słucham? Co w tym złego, że się cieszymy z wygranej z innymi narodami, co w tym złego, że leczymy się z kompleksów? Lepiej tkwić w chorobie kompleksów, czy się z nich leczyć? Słyszałem takiego cwaniaka medialnego, co to w tuszy ma więcej ode mnie i on mi klaruje o tym co powinna zrobić Kowalczyk, że ona robot, że studia rzuciła, że lepiej by się zakochała, z koleżankami do kina poszła, a nie tak biegać i życie marnować. Bardziej od leczenia kompleksów martwi mnie właśnie takie narodowe pieprzenie, jak już się nawet coś uda, to zaraz znajdzie się fachman, który wie lepiej jak spieprzyć wszystko co się udaje. Już nie mówię, żeby narty przypiął i pokazał jak połączyć studia, koleżanki, luz i kino z medalem olimpijskim, ale niech on chociaż zamknie gębę. Naprawdę, ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym czym jest nadludzki wysiłek w dążeniu do celu, niech zamkną gębę i pozwolą się nardowi leczyć z kompleksów. Kompleksów mamy niemało i ja się im przestałem dziwić, nawet jeśli przyjąć tezę, że sami sobie hodujemy kompleksy, to w żadnej mierze nie zmienia to sensu i zasadności leczenia kompleksów. Dobrze, że Polka potrafi, jeśli Ona potrafi, to nie che się wierzyć, że jest jedyną w Polsce, która potrafi, wygląda na to, że reszcie się nie chce. W samym leczeniu narodowych kompleksów, czy jakichkolwiek kompleksów nie ma niczego złego, wręcz zalecałbym taką terapię, problemy zaczynają się w metodach leczeniach. O ile naród cieszy się ze zwycięstwa rodaczki i tam odnajduje szansę, drogowskaz dla siebie to mnie grubasy jeszcze grubsze ode mnie, które innym ustawiają życie, kojarzą się tylko i wyłącznie ze znachorstwem kompleksów. Tacy co chcą leczyć nie swoje własne, ale cudze kompleksy są najbardziej zakompleksieni, chyba nieuleczalnie.

Z Rodaczką Justyną nie będzie tak prosto jak z Małyszem i mnie się to już zaczyna podobać. Ona leczy kompleksy nową dla Polaków metodą. Ona nie mówi, że to przypadkiem, że dużo szczęścia, że są lepsi. Ona mówi, że jest najlepsza, ale dużo jej jeszcze brakuje do doskonałości. Na pytanie, czy się ucieszy, gdy Polacy zaczną biegać na nartach, odpowiada, żeby Polacy w ogóle ruszyli dupę. Takie leczenie mi się podoba, a jak jeszcze dodać do tego, że Pani Justyna media ustawiła sobie na krótkim postronku, no to dla mnie jest nowa jakość leczenia kompleksów. Mnie też się udało podleczyć przy okazji, właśnie zmagam się z czymś co po prostu nazywam książką. Moje marzenie i niezrealizowany od kilkunastu lat cel. Zabrałem się za to z przeświadczeniem, że potrafię to zrobić, ale takie podejście jest tyle warte co rekord Polski i 28, „dobre” miejsce na mistrzostwach świata.

Od kilku dni podejście mam wyśrubowane poza granice bezczelności, ja potrafię to zrobić najlepiej, co nie znaczy, że doskonale. Tak się podleczyłem sukcesem rodaczki i jedyne czego się boję w tej narodowej terapii, to kierunku terapii. Jeśli stanie się tak, że grubasy leczyć będą się z kompleksów układając życie tym co sukces osiągają, no to się pochorujemy na śmierć. Jeśli natomiast Rodak weźmie sobie z tego sukcesu Kowalczyk kierunek i motywację dla własnych działań, to Niemców prześcigniemy za 5 lat. Leczmy się z kompleksów jako naród, to jest cholernie ważne, żeby być zdrowym narodem skoro już to słowo „naród” istnieje. Ważne, ponieważ chory naród nie wybuduje drogi, szpitala, szkoły, tylko kalekie lepianki i dukty. Leczmy się pojedynczo, każdy siebie, nie wszyscy jednego, albo jeden wszystkich. A Kowalczyk to jest dziewczyna, która w najbliższym czasie będzie znienawidzona, ponieważ to nie jest materiał pokorny i wystawowy, to jest żywa baba, która wszystko co robi, robi dla siebie, nie dla narodu, naród jeśli chce to niech się weźmie do roboty jak Kowalczyk. Taki przekaz dla narodu cholernie mi odpowiada. Nie będziemy wielkim narodem, bo mamy Kowalczyk, będziemy wielcy jeśli nauczymy się indywidualnej wielkości od Kowalczyk, a ta sama się przełoży na naród. Niezdrowe w leczeniu nardowych kompleksów jest pocieszanie się sukcesem jednej Rodaczki i na tym sukcesie budowanie wilkości narodu. Zdrowe jest cieszenie się sukcesem Rodaczki i budowanie własnych skucesów.

Reklama

104 KOMENTARZE

  1. lepiej jest wygrywać
    Myślę, że gdybyśmy takich sportowców mieli ze dwudziestu, to już nic dla pokrzepienia narodowego nie musielibyśmy robić. Oni za nas by wygrywali, skakali i biegali.
    Dla nas tyle roboty co flagą pomachać.
    Może jednak wówczas sukcesy sportowe, z uwagi na ich znaczną liczbę straciły by blask i trzeba by szukać efektów na innych polach: w gospodarce, sztuce, nauce.

    Kto wie.
    Bylibyśmy zatem pierwsi w sporcie, w polu i w zagrodzie jak jacyś Niemcy.
    Czyli tak czy siak, wygrywanie ma same plusy.
    Jestem za.

  2. lepiej jest wygrywać
    Myślę, że gdybyśmy takich sportowców mieli ze dwudziestu, to już nic dla pokrzepienia narodowego nie musielibyśmy robić. Oni za nas by wygrywali, skakali i biegali.
    Dla nas tyle roboty co flagą pomachać.
    Może jednak wówczas sukcesy sportowe, z uwagi na ich znaczną liczbę straciły by blask i trzeba by szukać efektów na innych polach: w gospodarce, sztuce, nauce.

    Kto wie.
    Bylibyśmy zatem pierwsi w sporcie, w polu i w zagrodzie jak jacyś Niemcy.
    Czyli tak czy siak, wygrywanie ma same plusy.
    Jestem za.

  3. lepiej jest wygrywać
    Myślę, że gdybyśmy takich sportowców mieli ze dwudziestu, to już nic dla pokrzepienia narodowego nie musielibyśmy robić. Oni za nas by wygrywali, skakali i biegali.
    Dla nas tyle roboty co flagą pomachać.
    Może jednak wówczas sukcesy sportowe, z uwagi na ich znaczną liczbę straciły by blask i trzeba by szukać efektów na innych polach: w gospodarce, sztuce, nauce.

    Kto wie.
    Bylibyśmy zatem pierwsi w sporcie, w polu i w zagrodzie jak jacyś Niemcy.
    Czyli tak czy siak, wygrywanie ma same plusy.
    Jestem za.

  4. lepiej jest wygrywać
    Myślę, że gdybyśmy takich sportowców mieli ze dwudziestu, to już nic dla pokrzepienia narodowego nie musielibyśmy robić. Oni za nas by wygrywali, skakali i biegali.
    Dla nas tyle roboty co flagą pomachać.
    Może jednak wówczas sukcesy sportowe, z uwagi na ich znaczną liczbę straciły by blask i trzeba by szukać efektów na innych polach: w gospodarce, sztuce, nauce.

    Kto wie.
    Bylibyśmy zatem pierwsi w sporcie, w polu i w zagrodzie jak jacyś Niemcy.
    Czyli tak czy siak, wygrywanie ma same plusy.
    Jestem za.

  5. Gdybyśmy umieli propagować
    Gdybyśmy umieli propagować sukcesy w biznesie prywatnym, tworzyć wzorce do naśladowania, ileż to by dało pożytku. Może by próbowało więcej ludzi iść w ślady. No ale propagować biznes to my potrafimy tylko w negatywnym kontekście. Biznes to złodziejstwo, krwiopijstwo i wyzysk narodu.

  6. Gdybyśmy umieli propagować
    Gdybyśmy umieli propagować sukcesy w biznesie prywatnym, tworzyć wzorce do naśladowania, ileż to by dało pożytku. Może by próbowało więcej ludzi iść w ślady. No ale propagować biznes to my potrafimy tylko w negatywnym kontekście. Biznes to złodziejstwo, krwiopijstwo i wyzysk narodu.

  7. Gdybyśmy umieli propagować
    Gdybyśmy umieli propagować sukcesy w biznesie prywatnym, tworzyć wzorce do naśladowania, ileż to by dało pożytku. Może by próbowało więcej ludzi iść w ślady. No ale propagować biznes to my potrafimy tylko w negatywnym kontekście. Biznes to złodziejstwo, krwiopijstwo i wyzysk narodu.

  8. Gdybyśmy umieli propagować
    Gdybyśmy umieli propagować sukcesy w biznesie prywatnym, tworzyć wzorce do naśladowania, ileż to by dało pożytku. Może by próbowało więcej ludzi iść w ślady. No ale propagować biznes to my potrafimy tylko w negatywnym kontekście. Biznes to złodziejstwo, krwiopijstwo i wyzysk narodu.

  9. Od czasu do czasu wchodzę na podium i zbieram medale.
    Apropos “Wchodziłeś kiedyś na podium, na I miejsce?”.
    Może MK nie, ale ja tak. Następny start Masters
    w pływaniu (zawody staruchów) mam w Toruniu
    w kwietniu.
    Mam już prawie 58 lat. Liczę jednak na to, że będę
    musiał się tam wspinać na podium.
    Niestety wspinanie sie na podium nie jest do końca
    żartem dla ludzi w moim wieku.
    Muszę stawiać nogi ostrożnie, bo coś boli
    w kolanach.
    Można próbować grać chojraka, ale natura od czasu
    do czasu boleśnie nas umiejscawia na skali czasu.

      • Jak mi sie uda zejść z podium ? Już to przetrenowałem.
        Oto opracowana przeze mnie procedura schodzenia
        z podium …

        Podium jest zawsze obok basenu, więc z podium skaczę,
        jak ze słupka startowego z powrotem do basenu,
        a potem delikatnie i powoli drapię się w górę po
        drabince, by z tego basenu wyjść.
        Do tego dochodzi korzystny efekt wynikający
        z prawa Archimedesa. W wodzie waży się mniej.

        A tak już przy okazji, gdyby ktoś był tym
        zainteresowany … Ścisłe sformułowanie
        prawa Archimedesa brzmi :
        “Ciało w ciemności { w wodzie mniej widać }
        traci na oporności { z wody w wyniku
        opływowości ciała łatwo wyjść }.”

  10. Od czasu do czasu wchodzę na podium i zbieram medale.
    Apropos “Wchodziłeś kiedyś na podium, na I miejsce?”.
    Może MK nie, ale ja tak. Następny start Masters
    w pływaniu (zawody staruchów) mam w Toruniu
    w kwietniu.
    Mam już prawie 58 lat. Liczę jednak na to, że będę
    musiał się tam wspinać na podium.
    Niestety wspinanie sie na podium nie jest do końca
    żartem dla ludzi w moim wieku.
    Muszę stawiać nogi ostrożnie, bo coś boli
    w kolanach.
    Można próbować grać chojraka, ale natura od czasu
    do czasu boleśnie nas umiejscawia na skali czasu.

      • Jak mi sie uda zejść z podium ? Już to przetrenowałem.
        Oto opracowana przeze mnie procedura schodzenia
        z podium …

        Podium jest zawsze obok basenu, więc z podium skaczę,
        jak ze słupka startowego z powrotem do basenu,
        a potem delikatnie i powoli drapię się w górę po
        drabince, by z tego basenu wyjść.
        Do tego dochodzi korzystny efekt wynikający
        z prawa Archimedesa. W wodzie waży się mniej.

        A tak już przy okazji, gdyby ktoś był tym
        zainteresowany … Ścisłe sformułowanie
        prawa Archimedesa brzmi :
        “Ciało w ciemności { w wodzie mniej widać }
        traci na oporności { z wody w wyniku
        opływowości ciała łatwo wyjść }.”

  11. Od czasu do czasu wchodzę na podium i zbieram medale.
    Apropos “Wchodziłeś kiedyś na podium, na I miejsce?”.
    Może MK nie, ale ja tak. Następny start Masters
    w pływaniu (zawody staruchów) mam w Toruniu
    w kwietniu.
    Mam już prawie 58 lat. Liczę jednak na to, że będę
    musiał się tam wspinać na podium.
    Niestety wspinanie sie na podium nie jest do końca
    żartem dla ludzi w moim wieku.
    Muszę stawiać nogi ostrożnie, bo coś boli
    w kolanach.
    Można próbować grać chojraka, ale natura od czasu
    do czasu boleśnie nas umiejscawia na skali czasu.

      • Jak mi sie uda zejść z podium ? Już to przetrenowałem.
        Oto opracowana przeze mnie procedura schodzenia
        z podium …

        Podium jest zawsze obok basenu, więc z podium skaczę,
        jak ze słupka startowego z powrotem do basenu,
        a potem delikatnie i powoli drapię się w górę po
        drabince, by z tego basenu wyjść.
        Do tego dochodzi korzystny efekt wynikający
        z prawa Archimedesa. W wodzie waży się mniej.

        A tak już przy okazji, gdyby ktoś był tym
        zainteresowany … Ścisłe sformułowanie
        prawa Archimedesa brzmi :
        “Ciało w ciemności { w wodzie mniej widać }
        traci na oporności { z wody w wyniku
        opływowości ciała łatwo wyjść }.”

  12. Od czasu do czasu wchodzę na podium i zbieram medale.
    Apropos “Wchodziłeś kiedyś na podium, na I miejsce?”.
    Może MK nie, ale ja tak. Następny start Masters
    w pływaniu (zawody staruchów) mam w Toruniu
    w kwietniu.
    Mam już prawie 58 lat. Liczę jednak na to, że będę
    musiał się tam wspinać na podium.
    Niestety wspinanie sie na podium nie jest do końca
    żartem dla ludzi w moim wieku.
    Muszę stawiać nogi ostrożnie, bo coś boli
    w kolanach.
    Można próbować grać chojraka, ale natura od czasu
    do czasu boleśnie nas umiejscawia na skali czasu.

      • Jak mi sie uda zejść z podium ? Już to przetrenowałem.
        Oto opracowana przeze mnie procedura schodzenia
        z podium …

        Podium jest zawsze obok basenu, więc z podium skaczę,
        jak ze słupka startowego z powrotem do basenu,
        a potem delikatnie i powoli drapię się w górę po
        drabince, by z tego basenu wyjść.
        Do tego dochodzi korzystny efekt wynikający
        z prawa Archimedesa. W wodzie waży się mniej.

        A tak już przy okazji, gdyby ktoś był tym
        zainteresowany … Ścisłe sformułowanie
        prawa Archimedesa brzmi :
        “Ciało w ciemności { w wodzie mniej widać }
        traci na oporności { z wody w wyniku
        opływowości ciała łatwo wyjść }.”

  13. Jadę właśnie ,od trzydziestu lat tak samo dziurawą drogą
    i myślę głośno : kurwa mać , wszystko rozumiem,ale trzydzieści lat to chyba nawet w Polsce jest dużo czasu,wystarczająco dużo do odbudowania parunastu kilometrów asfaltowej drogi? Omijam wyrwy jak leje po bombach i przypominam sobie drogę na Lwów ,którą łatały trzy grube baby wiezione traktorem . Traktor zatrzymywał się obok leja na drodze,baby z przyczepy,łopaty w ruch – trochę pobocza do dziury raz,deptanie walonkami – dwa i gotowe. Przypomniałem sobie ten stary ukraiński ,,patent” podskakując na ,,naprawionych ” fragmentach ,,drogi”. Dręczące pytanie kołacze we łbie – czy my,kurwa,coś jeszcze potrafimy?

  14. Jadę właśnie ,od trzydziestu lat tak samo dziurawą drogą
    i myślę głośno : kurwa mać , wszystko rozumiem,ale trzydzieści lat to chyba nawet w Polsce jest dużo czasu,wystarczająco dużo do odbudowania parunastu kilometrów asfaltowej drogi? Omijam wyrwy jak leje po bombach i przypominam sobie drogę na Lwów ,którą łatały trzy grube baby wiezione traktorem . Traktor zatrzymywał się obok leja na drodze,baby z przyczepy,łopaty w ruch – trochę pobocza do dziury raz,deptanie walonkami – dwa i gotowe. Przypomniałem sobie ten stary ukraiński ,,patent” podskakując na ,,naprawionych ” fragmentach ,,drogi”. Dręczące pytanie kołacze we łbie – czy my,kurwa,coś jeszcze potrafimy?

  15. Jadę właśnie ,od trzydziestu lat tak samo dziurawą drogą
    i myślę głośno : kurwa mać , wszystko rozumiem,ale trzydzieści lat to chyba nawet w Polsce jest dużo czasu,wystarczająco dużo do odbudowania parunastu kilometrów asfaltowej drogi? Omijam wyrwy jak leje po bombach i przypominam sobie drogę na Lwów ,którą łatały trzy grube baby wiezione traktorem . Traktor zatrzymywał się obok leja na drodze,baby z przyczepy,łopaty w ruch – trochę pobocza do dziury raz,deptanie walonkami – dwa i gotowe. Przypomniałem sobie ten stary ukraiński ,,patent” podskakując na ,,naprawionych ” fragmentach ,,drogi”. Dręczące pytanie kołacze we łbie – czy my,kurwa,coś jeszcze potrafimy?

  16. Jadę właśnie ,od trzydziestu lat tak samo dziurawą drogą
    i myślę głośno : kurwa mać , wszystko rozumiem,ale trzydzieści lat to chyba nawet w Polsce jest dużo czasu,wystarczająco dużo do odbudowania parunastu kilometrów asfaltowej drogi? Omijam wyrwy jak leje po bombach i przypominam sobie drogę na Lwów ,którą łatały trzy grube baby wiezione traktorem . Traktor zatrzymywał się obok leja na drodze,baby z przyczepy,łopaty w ruch – trochę pobocza do dziury raz,deptanie walonkami – dwa i gotowe. Przypomniałem sobie ten stary ukraiński ,,patent” podskakując na ,,naprawionych ” fragmentach ,,drogi”. Dręczące pytanie kołacze we łbie – czy my,kurwa,coś jeszcze potrafimy?

  17. Wracając do meritum , w Justynie najbardziej podoba
    mnie się brak kompleksów właśnie. A gorzka ironia o ,,świetnej organizacji” zawodów oraz wyczynach ,,astmatyków” – tylko to potwierdza.Onegdaj byłem świadkiem wyjazdu typowej amerykańskiej rodziny na weekend do Kanady,zabierali ze sobą ,,wszystko” a dzieci były długo i szczegółowo instruowane jak się zachować w kanadyjskiej toalecie,żeby niczego nie dotknąć.Taki szczegół.

  18. Wracając do meritum , w Justynie najbardziej podoba
    mnie się brak kompleksów właśnie. A gorzka ironia o ,,świetnej organizacji” zawodów oraz wyczynach ,,astmatyków” – tylko to potwierdza.Onegdaj byłem świadkiem wyjazdu typowej amerykańskiej rodziny na weekend do Kanady,zabierali ze sobą ,,wszystko” a dzieci były długo i szczegółowo instruowane jak się zachować w kanadyjskiej toalecie,żeby niczego nie dotknąć.Taki szczegół.

  19. Wracając do meritum , w Justynie najbardziej podoba
    mnie się brak kompleksów właśnie. A gorzka ironia o ,,świetnej organizacji” zawodów oraz wyczynach ,,astmatyków” – tylko to potwierdza.Onegdaj byłem świadkiem wyjazdu typowej amerykańskiej rodziny na weekend do Kanady,zabierali ze sobą ,,wszystko” a dzieci były długo i szczegółowo instruowane jak się zachować w kanadyjskiej toalecie,żeby niczego nie dotknąć.Taki szczegół.

  20. Wracając do meritum , w Justynie najbardziej podoba
    mnie się brak kompleksów właśnie. A gorzka ironia o ,,świetnej organizacji” zawodów oraz wyczynach ,,astmatyków” – tylko to potwierdza.Onegdaj byłem świadkiem wyjazdu typowej amerykańskiej rodziny na weekend do Kanady,zabierali ze sobą ,,wszystko” a dzieci były długo i szczegółowo instruowane jak się zachować w kanadyjskiej toalecie,żeby niczego nie dotknąć.Taki szczegół.

  21. Słowianie mają wiele
    Słowianie mają wiele wspólnego z Wikingami, wystarczy prześledzić historię Wolina. Szkoda, że tak dużo się mówi o duńskich wojownikach a mało kto wie o tych, dla których tamci mieli respekt. Częste wzajemne najazdy miały miejsce, ale też wzajemny szacunek. Może kiedyś Kalosh o nich napisze.

      • Bardziej zaciekawiła mnie
        Bardziej zaciekawiła mnie historia Słowiańskiej Chąsy (grupy rozbójnicze) i wielkich wypraw Słowiańskich Chąśników. Czasy przed Erykiem z Pomorza, przyznaję postać nader ciekawa.
        Słowiańscy Chąśnicy byli znakomitymi i walecznymi żeglarzami obawiali się ich nawet sławni Wikingowie, którzy starali się omijać ich wybrzeża i grody aż do połowy XI w, później w odpowiedzi na każdy normański najazd są pustoszące wyspy duńskie i Skanię odwetowe wyprawy niezwyciężonych flot Słowiańskiej Chąsy, wolińskich, wieleckich, rańskich i obodrzyckich plemion.

        Takie fakty to też leczenie narodowych kompleksów. Ciągle tylko Wikingowie i Wikingowie a nasi słowiańscy rozbójnicy gorsi nie byli.

  22. Słowianie mają wiele
    Słowianie mają wiele wspólnego z Wikingami, wystarczy prześledzić historię Wolina. Szkoda, że tak dużo się mówi o duńskich wojownikach a mało kto wie o tych, dla których tamci mieli respekt. Częste wzajemne najazdy miały miejsce, ale też wzajemny szacunek. Może kiedyś Kalosh o nich napisze.

      • Bardziej zaciekawiła mnie
        Bardziej zaciekawiła mnie historia Słowiańskiej Chąsy (grupy rozbójnicze) i wielkich wypraw Słowiańskich Chąśników. Czasy przed Erykiem z Pomorza, przyznaję postać nader ciekawa.
        Słowiańscy Chąśnicy byli znakomitymi i walecznymi żeglarzami obawiali się ich nawet sławni Wikingowie, którzy starali się omijać ich wybrzeża i grody aż do połowy XI w, później w odpowiedzi na każdy normański najazd są pustoszące wyspy duńskie i Skanię odwetowe wyprawy niezwyciężonych flot Słowiańskiej Chąsy, wolińskich, wieleckich, rańskich i obodrzyckich plemion.

        Takie fakty to też leczenie narodowych kompleksów. Ciągle tylko Wikingowie i Wikingowie a nasi słowiańscy rozbójnicy gorsi nie byli.

  23. Słowianie mają wiele
    Słowianie mają wiele wspólnego z Wikingami, wystarczy prześledzić historię Wolina. Szkoda, że tak dużo się mówi o duńskich wojownikach a mało kto wie o tych, dla których tamci mieli respekt. Częste wzajemne najazdy miały miejsce, ale też wzajemny szacunek. Może kiedyś Kalosh o nich napisze.

      • Bardziej zaciekawiła mnie
        Bardziej zaciekawiła mnie historia Słowiańskiej Chąsy (grupy rozbójnicze) i wielkich wypraw Słowiańskich Chąśników. Czasy przed Erykiem z Pomorza, przyznaję postać nader ciekawa.
        Słowiańscy Chąśnicy byli znakomitymi i walecznymi żeglarzami obawiali się ich nawet sławni Wikingowie, którzy starali się omijać ich wybrzeża i grody aż do połowy XI w, później w odpowiedzi na każdy normański najazd są pustoszące wyspy duńskie i Skanię odwetowe wyprawy niezwyciężonych flot Słowiańskiej Chąsy, wolińskich, wieleckich, rańskich i obodrzyckich plemion.

        Takie fakty to też leczenie narodowych kompleksów. Ciągle tylko Wikingowie i Wikingowie a nasi słowiańscy rozbójnicy gorsi nie byli.

  24. Słowianie mają wiele
    Słowianie mają wiele wspólnego z Wikingami, wystarczy prześledzić historię Wolina. Szkoda, że tak dużo się mówi o duńskich wojownikach a mało kto wie o tych, dla których tamci mieli respekt. Częste wzajemne najazdy miały miejsce, ale też wzajemny szacunek. Może kiedyś Kalosh o nich napisze.

      • Bardziej zaciekawiła mnie
        Bardziej zaciekawiła mnie historia Słowiańskiej Chąsy (grupy rozbójnicze) i wielkich wypraw Słowiańskich Chąśników. Czasy przed Erykiem z Pomorza, przyznaję postać nader ciekawa.
        Słowiańscy Chąśnicy byli znakomitymi i walecznymi żeglarzami obawiali się ich nawet sławni Wikingowie, którzy starali się omijać ich wybrzeża i grody aż do połowy XI w, później w odpowiedzi na każdy normański najazd są pustoszące wyspy duńskie i Skanię odwetowe wyprawy niezwyciężonych flot Słowiańskiej Chąsy, wolińskich, wieleckich, rańskich i obodrzyckich plemion.

        Takie fakty to też leczenie narodowych kompleksów. Ciągle tylko Wikingowie i Wikingowie a nasi słowiańscy rozbójnicy gorsi nie byli.

  25. Wiedziało żem że żaden Polak ze mnie
    Mnie zwycięstwa nie moje ani ziębią ani parzą. Co z tego że Polka? Wygrała bo ciężko trenowała i osiągnęła cel bez leków “na astmę”. Bo była sobą, a nie Polką.
    Nad sensownością “sportu zawodowego” też można się zastanawiać, ale moje podejście jest podobne jak akapit wyżej – ci ludzie sami wybrali sobie taki zawód (no dobra, nie zawsze sami – presja rodziców, trenera itp, ale w końcu mogli powiedzieć “nie” – skoro tego nie zrobili, zakładam, że też chcieli się w to bawić). A robota jak robota – trzeba się przyłożyć, tym bardziej, że w odróżnieniu od wielu innych profesji, tu miejsca na podium są tylko trzy, a ludzie i tak pamiętają na ogół tylko to najwyższe.
    I co z tego, że z koleżankami nie latała po imprezach – głupie gadanie. O facecie pewnie by tak nie powiedział nawiasem mówiąc. A baba powinna się mizdrzyć, chłopa poderwać i dzieci rodzić… Ot, typowe statystyczne podejście. Nie powiem że polskie, bo w wielu innych krajach by się znalazło reprezentatywną grupę.
    Tymczasem bycie dobrym wymaga wysiłku. Bycie najlepszym wymaga jeszcze większego wysiłku i czasem pewnych rzeczy z którymi trzeba się po prostu urodzić. I cholera, jest to powód do dumy. Rozumiem, że ktoś może to robić dla siebie i nie chcieć fanfar, ale nie rozumiem, czemu “tak wypada” i każdy kto powie “tak, jestem świetna!” to pyszałek, nadęte coś i trzeba sprowadzić na ziemię. To jedyna smutna konkluzja.
    I masz rację kurak – lepiej powiedzieć “jestem / jesteśmy zajebiste / zajebiści” niż dukać, że w zasadzie tak, to przypadkiem, nie planowane i są inni lepsi. Ja mówię zawsze, że nie wiem czy jestem najlepsze, bo nie lubię określeń ostatecznych i nie robiło żem badań w tej dziedzinie, ale na pewno jestem świetne w tym co robię.
    Ale jak jużem się parę razy zdradziło, polskim patryjotycznym rodowodem raczej nie mogę się wykazać…

    • Wielokroć wolę Drogi Jiimo
      Wielokroć wolę Drogi Jiimo stwierdzenie Justyny o tym, że jest najlepsza, bo jest, świadczą o tym jej wyniki z ubiegłego roku, niż Nowakowskiej. Nawet nie chce mi się sprawdzać które miejsce zajęła ta pani na Olimpiadzie. Zapamiętałam jej wypowiedź, że nie pojechała żeby wygrać, bo jest wiele zawodniczek o wiele lepszych i ona nie ma szansy. Od razu nasunęło mi się pytanie. To po jaką (..) tam się znalazła? Wiem, wiem, bo została nominowana. Tylko, że z takim podejściem nigdy nie wygra.

      • Owszem, zgadzam się w całej rozciągłości
        Przyznaję bez bicia, że na jedną olimpiadę przedmiotową poszło żem bez chęci wygrania, ale to dlatego, że nie miałom czasu na przygotowania, więc potraktowało żem start jako “rozpoznanie walką” – z tym że różnica między zawodami sportowymi a naukowymi jest taka, że w zawodach sportowych wiesz co cię czeka i nie musisz tego sprawdzać. Ja zaś w odróżnieniu od innych startujących było żem pierwszym rocznikiem w mojej szkole który akurat w tych zawodach startował, więc nie miało żem plusów typu spisane zadania z lat ubiegłych.
        Tym bardziej było żem zaskoczone czwartym miejscem…

  26. Wiedziało żem że żaden Polak ze mnie
    Mnie zwycięstwa nie moje ani ziębią ani parzą. Co z tego że Polka? Wygrała bo ciężko trenowała i osiągnęła cel bez leków “na astmę”. Bo była sobą, a nie Polką.
    Nad sensownością “sportu zawodowego” też można się zastanawiać, ale moje podejście jest podobne jak akapit wyżej – ci ludzie sami wybrali sobie taki zawód (no dobra, nie zawsze sami – presja rodziców, trenera itp, ale w końcu mogli powiedzieć “nie” – skoro tego nie zrobili, zakładam, że też chcieli się w to bawić). A robota jak robota – trzeba się przyłożyć, tym bardziej, że w odróżnieniu od wielu innych profesji, tu miejsca na podium są tylko trzy, a ludzie i tak pamiętają na ogół tylko to najwyższe.
    I co z tego, że z koleżankami nie latała po imprezach – głupie gadanie. O facecie pewnie by tak nie powiedział nawiasem mówiąc. A baba powinna się mizdrzyć, chłopa poderwać i dzieci rodzić… Ot, typowe statystyczne podejście. Nie powiem że polskie, bo w wielu innych krajach by się znalazło reprezentatywną grupę.
    Tymczasem bycie dobrym wymaga wysiłku. Bycie najlepszym wymaga jeszcze większego wysiłku i czasem pewnych rzeczy z którymi trzeba się po prostu urodzić. I cholera, jest to powód do dumy. Rozumiem, że ktoś może to robić dla siebie i nie chcieć fanfar, ale nie rozumiem, czemu “tak wypada” i każdy kto powie “tak, jestem świetna!” to pyszałek, nadęte coś i trzeba sprowadzić na ziemię. To jedyna smutna konkluzja.
    I masz rację kurak – lepiej powiedzieć “jestem / jesteśmy zajebiste / zajebiści” niż dukać, że w zasadzie tak, to przypadkiem, nie planowane i są inni lepsi. Ja mówię zawsze, że nie wiem czy jestem najlepsze, bo nie lubię określeń ostatecznych i nie robiło żem badań w tej dziedzinie, ale na pewno jestem świetne w tym co robię.
    Ale jak jużem się parę razy zdradziło, polskim patryjotycznym rodowodem raczej nie mogę się wykazać…

    • Wielokroć wolę Drogi Jiimo
      Wielokroć wolę Drogi Jiimo stwierdzenie Justyny o tym, że jest najlepsza, bo jest, świadczą o tym jej wyniki z ubiegłego roku, niż Nowakowskiej. Nawet nie chce mi się sprawdzać które miejsce zajęła ta pani na Olimpiadzie. Zapamiętałam jej wypowiedź, że nie pojechała żeby wygrać, bo jest wiele zawodniczek o wiele lepszych i ona nie ma szansy. Od razu nasunęło mi się pytanie. To po jaką (..) tam się znalazła? Wiem, wiem, bo została nominowana. Tylko, że z takim podejściem nigdy nie wygra.

      • Owszem, zgadzam się w całej rozciągłości
        Przyznaję bez bicia, że na jedną olimpiadę przedmiotową poszło żem bez chęci wygrania, ale to dlatego, że nie miałom czasu na przygotowania, więc potraktowało żem start jako “rozpoznanie walką” – z tym że różnica między zawodami sportowymi a naukowymi jest taka, że w zawodach sportowych wiesz co cię czeka i nie musisz tego sprawdzać. Ja zaś w odróżnieniu od innych startujących było żem pierwszym rocznikiem w mojej szkole który akurat w tych zawodach startował, więc nie miało żem plusów typu spisane zadania z lat ubiegłych.
        Tym bardziej było żem zaskoczone czwartym miejscem…

  27. Wiedziało żem że żaden Polak ze mnie
    Mnie zwycięstwa nie moje ani ziębią ani parzą. Co z tego że Polka? Wygrała bo ciężko trenowała i osiągnęła cel bez leków “na astmę”. Bo była sobą, a nie Polką.
    Nad sensownością “sportu zawodowego” też można się zastanawiać, ale moje podejście jest podobne jak akapit wyżej – ci ludzie sami wybrali sobie taki zawód (no dobra, nie zawsze sami – presja rodziców, trenera itp, ale w końcu mogli powiedzieć “nie” – skoro tego nie zrobili, zakładam, że też chcieli się w to bawić). A robota jak robota – trzeba się przyłożyć, tym bardziej, że w odróżnieniu od wielu innych profesji, tu miejsca na podium są tylko trzy, a ludzie i tak pamiętają na ogół tylko to najwyższe.
    I co z tego, że z koleżankami nie latała po imprezach – głupie gadanie. O facecie pewnie by tak nie powiedział nawiasem mówiąc. A baba powinna się mizdrzyć, chłopa poderwać i dzieci rodzić… Ot, typowe statystyczne podejście. Nie powiem że polskie, bo w wielu innych krajach by się znalazło reprezentatywną grupę.
    Tymczasem bycie dobrym wymaga wysiłku. Bycie najlepszym wymaga jeszcze większego wysiłku i czasem pewnych rzeczy z którymi trzeba się po prostu urodzić. I cholera, jest to powód do dumy. Rozumiem, że ktoś może to robić dla siebie i nie chcieć fanfar, ale nie rozumiem, czemu “tak wypada” i każdy kto powie “tak, jestem świetna!” to pyszałek, nadęte coś i trzeba sprowadzić na ziemię. To jedyna smutna konkluzja.
    I masz rację kurak – lepiej powiedzieć “jestem / jesteśmy zajebiste / zajebiści” niż dukać, że w zasadzie tak, to przypadkiem, nie planowane i są inni lepsi. Ja mówię zawsze, że nie wiem czy jestem najlepsze, bo nie lubię określeń ostatecznych i nie robiło żem badań w tej dziedzinie, ale na pewno jestem świetne w tym co robię.
    Ale jak jużem się parę razy zdradziło, polskim patryjotycznym rodowodem raczej nie mogę się wykazać…

    • Wielokroć wolę Drogi Jiimo
      Wielokroć wolę Drogi Jiimo stwierdzenie Justyny o tym, że jest najlepsza, bo jest, świadczą o tym jej wyniki z ubiegłego roku, niż Nowakowskiej. Nawet nie chce mi się sprawdzać które miejsce zajęła ta pani na Olimpiadzie. Zapamiętałam jej wypowiedź, że nie pojechała żeby wygrać, bo jest wiele zawodniczek o wiele lepszych i ona nie ma szansy. Od razu nasunęło mi się pytanie. To po jaką (..) tam się znalazła? Wiem, wiem, bo została nominowana. Tylko, że z takim podejściem nigdy nie wygra.

      • Owszem, zgadzam się w całej rozciągłości
        Przyznaję bez bicia, że na jedną olimpiadę przedmiotową poszło żem bez chęci wygrania, ale to dlatego, że nie miałom czasu na przygotowania, więc potraktowało żem start jako “rozpoznanie walką” – z tym że różnica między zawodami sportowymi a naukowymi jest taka, że w zawodach sportowych wiesz co cię czeka i nie musisz tego sprawdzać. Ja zaś w odróżnieniu od innych startujących było żem pierwszym rocznikiem w mojej szkole który akurat w tych zawodach startował, więc nie miało żem plusów typu spisane zadania z lat ubiegłych.
        Tym bardziej było żem zaskoczone czwartym miejscem…

  28. Wiedziało żem że żaden Polak ze mnie
    Mnie zwycięstwa nie moje ani ziębią ani parzą. Co z tego że Polka? Wygrała bo ciężko trenowała i osiągnęła cel bez leków “na astmę”. Bo była sobą, a nie Polką.
    Nad sensownością “sportu zawodowego” też można się zastanawiać, ale moje podejście jest podobne jak akapit wyżej – ci ludzie sami wybrali sobie taki zawód (no dobra, nie zawsze sami – presja rodziców, trenera itp, ale w końcu mogli powiedzieć “nie” – skoro tego nie zrobili, zakładam, że też chcieli się w to bawić). A robota jak robota – trzeba się przyłożyć, tym bardziej, że w odróżnieniu od wielu innych profesji, tu miejsca na podium są tylko trzy, a ludzie i tak pamiętają na ogół tylko to najwyższe.
    I co z tego, że z koleżankami nie latała po imprezach – głupie gadanie. O facecie pewnie by tak nie powiedział nawiasem mówiąc. A baba powinna się mizdrzyć, chłopa poderwać i dzieci rodzić… Ot, typowe statystyczne podejście. Nie powiem że polskie, bo w wielu innych krajach by się znalazło reprezentatywną grupę.
    Tymczasem bycie dobrym wymaga wysiłku. Bycie najlepszym wymaga jeszcze większego wysiłku i czasem pewnych rzeczy z którymi trzeba się po prostu urodzić. I cholera, jest to powód do dumy. Rozumiem, że ktoś może to robić dla siebie i nie chcieć fanfar, ale nie rozumiem, czemu “tak wypada” i każdy kto powie “tak, jestem świetna!” to pyszałek, nadęte coś i trzeba sprowadzić na ziemię. To jedyna smutna konkluzja.
    I masz rację kurak – lepiej powiedzieć “jestem / jesteśmy zajebiste / zajebiści” niż dukać, że w zasadzie tak, to przypadkiem, nie planowane i są inni lepsi. Ja mówię zawsze, że nie wiem czy jestem najlepsze, bo nie lubię określeń ostatecznych i nie robiło żem badań w tej dziedzinie, ale na pewno jestem świetne w tym co robię.
    Ale jak jużem się parę razy zdradziło, polskim patryjotycznym rodowodem raczej nie mogę się wykazać…

    • Wielokroć wolę Drogi Jiimo
      Wielokroć wolę Drogi Jiimo stwierdzenie Justyny o tym, że jest najlepsza, bo jest, świadczą o tym jej wyniki z ubiegłego roku, niż Nowakowskiej. Nawet nie chce mi się sprawdzać które miejsce zajęła ta pani na Olimpiadzie. Zapamiętałam jej wypowiedź, że nie pojechała żeby wygrać, bo jest wiele zawodniczek o wiele lepszych i ona nie ma szansy. Od razu nasunęło mi się pytanie. To po jaką (..) tam się znalazła? Wiem, wiem, bo została nominowana. Tylko, że z takim podejściem nigdy nie wygra.

      • Owszem, zgadzam się w całej rozciągłości
        Przyznaję bez bicia, że na jedną olimpiadę przedmiotową poszło żem bez chęci wygrania, ale to dlatego, że nie miałom czasu na przygotowania, więc potraktowało żem start jako “rozpoznanie walką” – z tym że różnica między zawodami sportowymi a naukowymi jest taka, że w zawodach sportowych wiesz co cię czeka i nie musisz tego sprawdzać. Ja zaś w odróżnieniu od innych startujących było żem pierwszym rocznikiem w mojej szkole który akurat w tych zawodach startował, więc nie miało żem plusów typu spisane zadania z lat ubiegłych.
        Tym bardziej było żem zaskoczone czwartym miejscem…

  29. Panie Grzegorzu, dzięki Panu
    Panie Grzegorzu, dzięki Panu poznałam nowe słowo, przyznaję, że wcześniej nie słyszałam tego określenia. Pewnie dlatego nie do końca rozumiem zasadność jego użycia w powyższym kontekście poprawności politycznej. Gdyby zechciał mi Pan wyjaśnić jak się ma entuzjazm Polaków, także mój, przyznaję, do znaczenia tego neologizmu. “OJKOFOBIA (z gr. oíkos – dom, środowisko + phóbos – strach, wstręt) – zaburzenie osobowości przejawiające się jako niechęć, odraza, a częstokroć i nienawiść do własnej, rdzennej wspólnoty osób, zwłaszcza rodzinnej, narodowej i cywilizacyjnej.”
    Wdzięczna będę za odpowiedź. Lubię wiedzieć i staram się rozumieć.
    Przyłączam się do prośby o to, żeby zechciał się Pan zarejestrować.:)

  30. Panie Grzegorzu, dzięki Panu
    Panie Grzegorzu, dzięki Panu poznałam nowe słowo, przyznaję, że wcześniej nie słyszałam tego określenia. Pewnie dlatego nie do końca rozumiem zasadność jego użycia w powyższym kontekście poprawności politycznej. Gdyby zechciał mi Pan wyjaśnić jak się ma entuzjazm Polaków, także mój, przyznaję, do znaczenia tego neologizmu. “OJKOFOBIA (z gr. oíkos – dom, środowisko + phóbos – strach, wstręt) – zaburzenie osobowości przejawiające się jako niechęć, odraza, a częstokroć i nienawiść do własnej, rdzennej wspólnoty osób, zwłaszcza rodzinnej, narodowej i cywilizacyjnej.”
    Wdzięczna będę za odpowiedź. Lubię wiedzieć i staram się rozumieć.
    Przyłączam się do prośby o to, żeby zechciał się Pan zarejestrować.:)

  31. Panie Grzegorzu, dzięki Panu
    Panie Grzegorzu, dzięki Panu poznałam nowe słowo, przyznaję, że wcześniej nie słyszałam tego określenia. Pewnie dlatego nie do końca rozumiem zasadność jego użycia w powyższym kontekście poprawności politycznej. Gdyby zechciał mi Pan wyjaśnić jak się ma entuzjazm Polaków, także mój, przyznaję, do znaczenia tego neologizmu. “OJKOFOBIA (z gr. oíkos – dom, środowisko + phóbos – strach, wstręt) – zaburzenie osobowości przejawiające się jako niechęć, odraza, a częstokroć i nienawiść do własnej, rdzennej wspólnoty osób, zwłaszcza rodzinnej, narodowej i cywilizacyjnej.”
    Wdzięczna będę za odpowiedź. Lubię wiedzieć i staram się rozumieć.
    Przyłączam się do prośby o to, żeby zechciał się Pan zarejestrować.:)

  32. Panie Grzegorzu, dzięki Panu
    Panie Grzegorzu, dzięki Panu poznałam nowe słowo, przyznaję, że wcześniej nie słyszałam tego określenia. Pewnie dlatego nie do końca rozumiem zasadność jego użycia w powyższym kontekście poprawności politycznej. Gdyby zechciał mi Pan wyjaśnić jak się ma entuzjazm Polaków, także mój, przyznaję, do znaczenia tego neologizmu. “OJKOFOBIA (z gr. oíkos – dom, środowisko + phóbos – strach, wstręt) – zaburzenie osobowości przejawiające się jako niechęć, odraza, a częstokroć i nienawiść do własnej, rdzennej wspólnoty osób, zwłaszcza rodzinnej, narodowej i cywilizacyjnej.”
    Wdzięczna będę za odpowiedź. Lubię wiedzieć i staram się rozumieć.
    Przyłączam się do prośby o to, żeby zechciał się Pan zarejestrować.:)

  33. Panie Grzegorzu
    No i widzi Pan – chciałem odpisać obszerniej na pocztę wewnętrzną, ale ponieważ nie ma Pan konta, nie mogę : ) Poziomem polszczyzny proszę się nie przejmować, jeżeli czytuje Pan Kontrowersje, to wie Pan, że jedni z najobficiej publikujących nie przejmują się przesadnie ścisłymi regułami, od interpunkcji do stylistyki – zazwyczaj bez wpływu na zawartość merytoryczną.

    Proszę również zauważyć, że logowanie się nie obliguje do publikowania wpisów; jest spora grupa Kontrowersjan, którzy pisują pod zarejestrowanym nickiem, ale prawie wyłącznie “pod kreską”.

    Co do moderacji – właśnie posiadanie nicka uniezależniłoby Pana od niej. Chyba jedyną osobą, której zdarza się wycinanie komentarzy zalogowanych użytkowników spod tekstów, jest Matka Kurka, pod pozostałymi tekstami zdarza się to sporadycznie.

    Ponieważ jednak uważam, że nic na siłę – nie nalegam. Good luck to you, too, sir ; )

  34. Panie Grzegorzu
    No i widzi Pan – chciałem odpisać obszerniej na pocztę wewnętrzną, ale ponieważ nie ma Pan konta, nie mogę : ) Poziomem polszczyzny proszę się nie przejmować, jeżeli czytuje Pan Kontrowersje, to wie Pan, że jedni z najobficiej publikujących nie przejmują się przesadnie ścisłymi regułami, od interpunkcji do stylistyki – zazwyczaj bez wpływu na zawartość merytoryczną.

    Proszę również zauważyć, że logowanie się nie obliguje do publikowania wpisów; jest spora grupa Kontrowersjan, którzy pisują pod zarejestrowanym nickiem, ale prawie wyłącznie “pod kreską”.

    Co do moderacji – właśnie posiadanie nicka uniezależniłoby Pana od niej. Chyba jedyną osobą, której zdarza się wycinanie komentarzy zalogowanych użytkowników spod tekstów, jest Matka Kurka, pod pozostałymi tekstami zdarza się to sporadycznie.

    Ponieważ jednak uważam, że nic na siłę – nie nalegam. Good luck to you, too, sir ; )

  35. Panie Grzegorzu
    No i widzi Pan – chciałem odpisać obszerniej na pocztę wewnętrzną, ale ponieważ nie ma Pan konta, nie mogę : ) Poziomem polszczyzny proszę się nie przejmować, jeżeli czytuje Pan Kontrowersje, to wie Pan, że jedni z najobficiej publikujących nie przejmują się przesadnie ścisłymi regułami, od interpunkcji do stylistyki – zazwyczaj bez wpływu na zawartość merytoryczną.

    Proszę również zauważyć, że logowanie się nie obliguje do publikowania wpisów; jest spora grupa Kontrowersjan, którzy pisują pod zarejestrowanym nickiem, ale prawie wyłącznie “pod kreską”.

    Co do moderacji – właśnie posiadanie nicka uniezależniłoby Pana od niej. Chyba jedyną osobą, której zdarza się wycinanie komentarzy zalogowanych użytkowników spod tekstów, jest Matka Kurka, pod pozostałymi tekstami zdarza się to sporadycznie.

    Ponieważ jednak uważam, że nic na siłę – nie nalegam. Good luck to you, too, sir ; )

  36. Panie Grzegorzu
    No i widzi Pan – chciałem odpisać obszerniej na pocztę wewnętrzną, ale ponieważ nie ma Pan konta, nie mogę : ) Poziomem polszczyzny proszę się nie przejmować, jeżeli czytuje Pan Kontrowersje, to wie Pan, że jedni z najobficiej publikujących nie przejmują się przesadnie ścisłymi regułami, od interpunkcji do stylistyki – zazwyczaj bez wpływu na zawartość merytoryczną.

    Proszę również zauważyć, że logowanie się nie obliguje do publikowania wpisów; jest spora grupa Kontrowersjan, którzy pisują pod zarejestrowanym nickiem, ale prawie wyłącznie “pod kreską”.

    Co do moderacji – właśnie posiadanie nicka uniezależniłoby Pana od niej. Chyba jedyną osobą, której zdarza się wycinanie komentarzy zalogowanych użytkowników spod tekstów, jest Matka Kurka, pod pozostałymi tekstami zdarza się to sporadycznie.

    Ponieważ jednak uważam, że nic na siłę – nie nalegam. Good luck to you, too, sir ; )

  37. Bardzo dziękuję za
    Bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź Panie Grzegorzu.Teraz już wszystko jest dla mnie jasne. Niestety muszę się zgodzić z Pana wnioskami co do tak pojmowanej poprawności. Nie odjechał Pan za bardzo od tematu. Dzięki temu przekaz nie budzi już we mnie żadnych wątpliwości. Co do kontrowersji, z przyjemnością się z Panem zgodzę. Teraz, kiedy już wiem, że wyjechał Pan z kraju jako 18-latek, mogę tylko podziwiać sprawność posługiwania się językiem polskim, który sprawia wiele trudności wielu osobom mieszkającym tu przez całe życie. Nie chodzi tylko o składnię czy ortografię, ale o sposób przekazywania tego, co się myśli tak, żeby to było zrozumiałe dla czytających. Proszę nie oceniać siebie zbyt surowo.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.:)

  38. Bardzo dziękuję za
    Bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź Panie Grzegorzu.Teraz już wszystko jest dla mnie jasne. Niestety muszę się zgodzić z Pana wnioskami co do tak pojmowanej poprawności. Nie odjechał Pan za bardzo od tematu. Dzięki temu przekaz nie budzi już we mnie żadnych wątpliwości. Co do kontrowersji, z przyjemnością się z Panem zgodzę. Teraz, kiedy już wiem, że wyjechał Pan z kraju jako 18-latek, mogę tylko podziwiać sprawność posługiwania się językiem polskim, który sprawia wiele trudności wielu osobom mieszkającym tu przez całe życie. Nie chodzi tylko o składnię czy ortografię, ale o sposób przekazywania tego, co się myśli tak, żeby to było zrozumiałe dla czytających. Proszę nie oceniać siebie zbyt surowo.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.:)

  39. Bardzo dziękuję za
    Bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź Panie Grzegorzu.Teraz już wszystko jest dla mnie jasne. Niestety muszę się zgodzić z Pana wnioskami co do tak pojmowanej poprawności. Nie odjechał Pan za bardzo od tematu. Dzięki temu przekaz nie budzi już we mnie żadnych wątpliwości. Co do kontrowersji, z przyjemnością się z Panem zgodzę. Teraz, kiedy już wiem, że wyjechał Pan z kraju jako 18-latek, mogę tylko podziwiać sprawność posługiwania się językiem polskim, który sprawia wiele trudności wielu osobom mieszkającym tu przez całe życie. Nie chodzi tylko o składnię czy ortografię, ale o sposób przekazywania tego, co się myśli tak, żeby to było zrozumiałe dla czytających. Proszę nie oceniać siebie zbyt surowo.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.:)

  40. Bardzo dziękuję za
    Bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź Panie Grzegorzu.Teraz już wszystko jest dla mnie jasne. Niestety muszę się zgodzić z Pana wnioskami co do tak pojmowanej poprawności. Nie odjechał Pan za bardzo od tematu. Dzięki temu przekaz nie budzi już we mnie żadnych wątpliwości. Co do kontrowersji, z przyjemnością się z Panem zgodzę. Teraz, kiedy już wiem, że wyjechał Pan z kraju jako 18-latek, mogę tylko podziwiać sprawność posługiwania się językiem polskim, który sprawia wiele trudności wielu osobom mieszkającym tu przez całe życie. Nie chodzi tylko o składnię czy ortografię, ale o sposób przekazywania tego, co się myśli tak, żeby to było zrozumiałe dla czytających. Proszę nie oceniać siebie zbyt surowo.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.:)