Reklama

Jak kraj „rozwinięty” może spaść do poziomu „rozwijających się”?

Grecja, już szósty rok z rzędu, ogłaszając swoje dane o poziomie bezrobocia, wywołuje „poważne zaniepokojenie” w Zjednoczonej Europie. Obecnie stopa bezrobocia obecnie utrzymuje się na poziomie 27,6%, z wręcz katastroficznym bezrobociem wśród młodzieży, rzędu 64,9%. Dwie trzecie Greków w wieku od 15 do 24 lat nie może znaleźć pracy! Od czasu, gdy Urząd Statystyczny Grecji rozpoczął publikację tych danych, czyli od 2006 roku, jest to najwyższy poziom, jaki kiedykolwiek zanotowano. Już nawet poziom 12,1%, jaki panuje w całej strefie euro jest sam w sobie ogromnym problemem. A tymczasem w Grecji jest on ponad  dwukrotnie wyższy!
A to, co się dzieje z młodzieżą, błyskawicznie rosnące bezrobocie z 57,5% do 64,9%, w ciągu tylko jednego miesiąca (kwiecień 2013/maj 2013) to już po prostu stanowi zagrożenie dla istnienia państwa. Albo przynajmniej zagrożenie dla „demokracji” w tym państwie.
Wzrastające bezrobocie (szczególnie wśród młodzieży) niesie ze sobą trzy podstawowe problemy:
1. Stan braku pracy to jednocześnie stan „braku dochodów”. A we współczesnych czasach człowiek, który nie może uzyskać żadnych dochodów, nie jest w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. W najskrajniejszym przypadku: bez pieniędzy może umrzeć z głodu. Bezrobocie nie jest, jak próbują to opisać neoliberałowie, problemem statystycznym. To jest sprawa życia i śmierci.
2. Praca jest dla ludzi sposobem na utrzymywanie związków ze społeczeństwem. Aktywność zawodowa nadaje ludziom godność. Dla życia wielu ludzi praca wnosi sens. Dlatego strata tej pracy, często jest równoznaczna z utratą ważnego celu w  życiu, utratą poczucia własnej wartości, z zubożeniem tego życia.
Wobec takich faktów jakże odrażający i pozbawieni empatii wydają się neoliberalni zwolennicy tzw. reform strukturalnych, którzy przekonują, że „bezrobotni są sami sobie winni” i powinni wreszcie „przejąć odpowiedzialność za siebie”.
3. Wysokie bezrobocie prowadzi do upadku cywilizacyjnego kraju. Gdyż w sytuacji braku naturalnej „wymiany pokoleniowej”, gdy doświadczeni pracownicy nie szkolą swoich następców, to zanika „know how”, umiejętności, doświadczenie, to wszystko, co stanowi o poziomie rozwojowym danego kraju – potencjalny PKB.
Podam przykład: gdyby teraz zaniechać przekazywania umiejętności i technologii młodym ludziom w branży budowlanej, to za kilkadziesiąt lat, kiedy na emeryturę odejdą dzisiejsi specjaliści, może się okazać, że kraj nie jest w stanie sam zbudować mostu czy autostrady. A więc cofnął się w rozwoju cywilizacyjnym do poziomu krajów „rozwijających się”.
Czy podobne zjawisko nie ma miejsca w Polsce? Rośnie stopa bezrobocia. Olbrzymia rzesza młodych ludzi wyjeżdża z kraju w poszukiwaniu pracy. Przedsiębiorstwa nie wytrzymując konkurencji z wysokowydajnym lub bardzo tanim przemysłem innych krajów – bankrutują. W kraju ewentualnie powstają montownie, wymagające prostych prac. Specjaliści nie mają okazji by przekazać młodym ludziom swojego doświadczenia i technologii. Innymi słowy potencjał kraju ulega degradacji. I tak państwo polskie, będąc członkiem Unii Europejskiej, spada do poziomu „krajów rozwijających się”.

Reklama
Reklama