Reklama

Roztrzygnięcie dyletmatu “za kim tu być” wykracza już poza wybór polityczny. Na naszych oczach staje się wyborem egzystencjalnym. Obecne życie publiczne to farsa.

Roztrzygnięcie dyletmatu “za kim tu być” wykracza już poza wybór polityczny. Na naszych oczach staje się wyborem egzystencjalnym. Obecne życie publiczne to farsa. Albo w tym uczestniczymy dając legitymację i środki do rządzenia grupie trzymającej władzę, albo świadomi braku wyboru zostawiamy ten matrix i w każdy możliwy sposób organizujemy własny równoległy świat. Akurat dla nas w Polsce, bo sprawa nie dotyczy tylko nas, to nic nowego, bo to jest dokładnie powtórzenie sytuacji z czasów pierwszej komuny.
Gdzieś rzuciło mi się w oczy i niesamowicie do mnie przemówiło wezwanie do wdrażania tego, co na własny użytek nazywam żartobliwie programem KSS. Wszycy organizujmy się w rodzinnych i lokalnych społecznościach. Tylko tutaj znajdziemy szansę przetrwania dla siebie i tych wartości, które nadają sens życiu każdego z nas, oraz tylko w taki sposób zbierzemy siły do odwrócenia karty. Jak wyglądał świat trzydzieści lat temu? A za trzydzieści lat też będzie Polska. Czas naprawdę nie ma znaczenia, wszytko co jest, kiedyś będzie historią. Człowiek ma po prostu robić to, co jest teraz do zrobienia. Biorę sobie do serca i rozpowszechniam wspomniany apel, żeby w miejscach zamieszkania chronić i wspierać te instytucje wspólne – kościół, szkołę i strzelnicę. Wiadomo dlaczego.
A co do pisania prawdy o bieżących sprawach, to oczywiście racja, nie wolno z tego rezygnować, tylko inaczej widzę akcenty. Dla mnie teraz nie ma znaczenia, która klika wygra. Inżynierowie społeczni rozgrywają wszystko koko-spoko – lud mógł wybrać dowolną szmirę sposód trzech chałowatych propozycji. Brak prawa do zgłoszenia czegoś spoza układu jest ignorowany. Pisanie takie jak MK znakomicie nadaje się do przebudzenia. Jakie to jest bolesne, sam wiem, gdy spojrzę wstecz na moje wybory – kontrakt, Wałęsa, KLD, UW, PO, UE, Tusk, Mikke, Komorowski, PiS – głosowałem w swoim życiu na wszystko, co poniewczasie znienawidziłem. Do wyboru miałem PZPR, Jaruzelskiego, SLD, Kwaśniewskiego, oszołomów, PiS, Kaczyńskich, Rosję i żydokomunę – wszystko czego nienawidziełem na bieżąco, sam z siebie lub wkręcony jak dziecko, ale przez to byłem sterowalny. Wszyscy są tak samo sterowani, o ile na serio wierzą, że coś mogą zmienić z chwili na chwilę. Indywidualne wybory mają indywidualne znaczenie, procesy społeczne toczą się ponad tym wszystkim. Jednak determinizm nie istnieje. Chociaż to wszystko teatr, to klucz w tym, że prawdziwym sensem przedstawienia nie jest spektal, ale widzowie. Rządzący boją się tylko jednego – ignorowania. Sami chętnie stosują ignorowanie w trakcie rzędzenia, bo wiedzą jakie to skuteczne. Wyżej dałem jeden tylko przykład, anegdotyczny ale znamienny. Natomiast mają świadomość, że broń jest obosieczna. Nie da się rządzić tymi, którzy mają nadzorców w dupie.

Reklama