Reklama

W czasie gdy prezes Kaczyński i jego błyskotliwe Błaszczaki zajmują się po

W czasie gdy prezes Kaczyński i jego błyskotliwe Błaszczaki zajmują się posyłaniem oskarżonego o korupcję Listkiewicza, do posądzanego o korupcję Blatera, by obaj wysadzili ze stołka posądzanego o korupcję Grzegorza Lato, rozpieszczona władza podrzuca sobie gorącego kartofla. Kartofel nazywa się Kazimierz Marcinkiewicz, który odebrał sowitą nagrodę za doradzanie swojemu kryminogennemu sponsorowi Janowi Łuczakowi. Opisałem sprawę dość rzetelnie chociaż wstępnie, zanim prokuratura podrzuciła przekręt 1000-lecia przejętej przez rozpieszczoną władzę CBA. Zarzuty dotyczą kliku spraw poczynając od wyboru DSS bez przetargu, przez orżnięcie wykonawców, aż po użycie starych kibli przy budowie A2. Całe przedsięwzięcie firmował swoimi „kompetencjami gorący kartofel Marcinkiewicz. Nie będę męczył szczegółami, przypomnę tylko tyle, że gdy udział Marcinkiewicza w milenijnym przekręcie wyszedł na światło dzienne bogobojny lowelas najpierw straszył procesami, potem postanowił „nie zniżać się do poziomu insynuacji” wreszcie zaczął uprawiać kaznodziejstwo połączone z mszą żałobną na grobem wielkiego człowieka Jana Łuczaka. Gorący kartofel zwany Marcinkiewicz ma pełne szanse stać się koziołkiem całopalnym, bo nie od dziś wiadomo za co Kain Abla. Czyż Tusk i reszta braci, są stróżami brata swojego Kazimierza? I czy aby na pewno ich to brat? Nie podejrzewam, o ile trzeba będzie kogoś poświęcić, rytualnie podążając mu gardło, Marcinkiewicz nadaje się idealnie. Niezłym kandydatem byłby też Grabarczyk, tylko ma jedną poważną wadę, nie da się z nim zrobić tego co z Marcinkiewiczem. Co mianowicie? No tak, odpowiedzi na podobne pytania zawsze są zaskoczeniem dla ścisłego grona doradczego partii PiS. Grono doradcze partii PiS ma niesamowicie zredukowaną taktykę polityczną, jeden lub drugi Błaszczak szepcze do ucha prezesa genialną myśl, która tym razem już na pewno ośmieszy Tuska. Myśl genialna jest publikowana w mediach, po czym następuje pełna konsternacja, bo PO z Donaldem zamiast potulnie paść w obliczu prawdy na kolana, skontrowali wyłożoną na tacy szczękę.

Reklama

Z Grabarczyka, Błaszczaki z Hofmanami, nie da się zrobić prominentnego działacza PiS w randze premiera Polski. Z Marcinkiewicza czołowego działacza PiS, fachowcy zrobią w sekund pięć i co więcej nie zrobią tego „genialną” metodą PiS. Szybciej spodziewam się Niesiołowskiego w Gazecie Polskiej niż Donalda Tuska na konferencji poświęconej Marcinkiewiczowi. Tego gorącego kartofla, gdy przyjdzie taka potrzeba, rozprowadzą Michnik z Walterem, natomiast Tusk nie tylko złego słowa na Marcinkiewicza nie powie, ale będzie klepał zdrowaśkę o różnicach między PO i PiS, polegających na cierpliwym oczekiwaniu wyników śledztwa. W ten prosty sposób Marcinkiewicz stanie się łapówkarzem i po drodze wróci na pozycję katolickiego oszołoma „pisdzielców”. Tusk da sygnał swoim, że nie miał wyjścia, bo tym razem numer był zbyt bezczelny, a właściwi beneficjenci przekrętu tysiąclecia po odpaleniu działki na partyjne konto, zajmą się rozpisywaniem przetargu na nieuniknione remonty sraczowatych autostrad. Pytają mnie ludzie o co mi tak naprawę chodzi, że niby na zmianę nie wiedzę nadziei na przebudzenie indolentnej opozycji, a z drugiej strony patrzę na mniejsze zło. Wszystko się zgadza, bo co innego mam robić poza pisaniem prawdy. PiS to dupa nie sprawna opozycja, ilość błędów, w dodatku żenujących, jakie popełnia ta partia jest jedną z dwóch GŁÓWNYCH PRZYCZYN bezkarności PO. Drugą jest oczywiście tłuszcza medialna. Niestety przy całym swoim amatorstwie i partaninie nie ma innej realnej opozycji, zwyczajnie nie ma.

Zatem pytam, z której części prawdy mam zrezygnować? A nawet jeśli zrezygnuję, co się stanie z prawdą pozbawioną części prawdy? Nie półprawda przypadkiem? Tak jest, dokładnie tak jest, jak piszą spostrzegawczy krytycy moich rozterek, z tym, że te rozterki nie są tylko moje. Wszyscy, którzy widzą co się dzieje i zdarza im się stan permanentnej paranoi opisywać, są w takim samy ciemnym… tunelu. Te same emocje nam towarzyszą i ta sama desperacja o wskazywania mniejszego zła, po krytykę beznadziejnie słabe, ale jedynej opozycji. Chętnie skorzystam z gotowej recepty na uniknięcie rozterek. Słyszę, że ruchy obywatelskie są alternatywą, nie przeczę, bardzo dobry kierunek, ale ruch obywatelski sobie może, nawet jak ma 2 miliony podpisów. To nie jest alternatywa, ale jedna z podstaw dla zmiany rzeczywistości, której prawne i formalne ramy tworzone są przez politykę. Choćbyśmy chcieli nie wiem jak kontestować tę oczywistość, nie zmienimy „systemu” bez polityki. Tym sposobem wracamy do punktu wyjścia i długo jeszcze będziemy dreptać w miejscu. Ważne, żeby drepcząc robić swoje, co w mojej definicji oznacza, że wyborca jest od tego, aby wymagać od opozycji wyższych lotów niż reprezentuje władza. Skoro opozycja nie potrafi sobie poradzić z gównianą władzą, to jak sobie zamierza radzić z gównianym systemem? Ciągle tak się męczę się, przyznaję, ale z pisania całej prawdy nie zrezygnuję.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Umysl nieustannie probuje
    Umysl nieustannie probuje funkcjonowac wedle kategorycznego podzialu MY – ONI. To naturalne zjawisko, ktore w odniesieniu do tego co jest nam blizsze tozsamosciowo moze prowadzic do pulapki idealizowania postaw, niedostrzegania wad czy rozgrzeszania błędów. Sztuka jest nie dac sie wpedzic w ten automatyzm myslenia.

    Inna sprawa jest, ze to co przystoi dziennikarzowi sledczemu, publicyscie badz blogerowi niekoniecznie nadaje sie do wielkiej polityki. Tu sie liczy percepcja mas, nie pojedynczych jednostek. Latwo zginac od wlasnego oreza, trzeba wiedziec kiedy mozna wiedze wykorzystac, a kiedy zacisnac zeby i przemilczec lub podzialac za kurtyna.

    W tym sensie nie zawsze bledem nazwalbym to co na pierwszy rzut oka na blad wyglada.

    Natomiast przypisalbym partii Kaczynskiego jeden systemowy blad, ktory nad wyraz wystaje ponad inne, czesto bedace tylko kosmetyka. W skrocie to jest zalozenie, ze mozna wygrac bez budowania szerokiego frontu, ktory ma swoje skrzydla, czasem odmienne poglady, ale ktory w pewnym uniwersalnym obszarze jest ze soba zgodny. Bez tego poprzeczka idzie mocno w gore i liczyc trzeba na sprzyjajace okolicznosci, na ktore nie ma sie wplywu.

  2. Umysl nieustannie probuje
    Umysl nieustannie probuje funkcjonowac wedle kategorycznego podzialu MY – ONI. To naturalne zjawisko, ktore w odniesieniu do tego co jest nam blizsze tozsamosciowo moze prowadzic do pulapki idealizowania postaw, niedostrzegania wad czy rozgrzeszania błędów. Sztuka jest nie dac sie wpedzic w ten automatyzm myslenia.

    Inna sprawa jest, ze to co przystoi dziennikarzowi sledczemu, publicyscie badz blogerowi niekoniecznie nadaje sie do wielkiej polityki. Tu sie liczy percepcja mas, nie pojedynczych jednostek. Latwo zginac od wlasnego oreza, trzeba wiedziec kiedy mozna wiedze wykorzystac, a kiedy zacisnac zeby i przemilczec lub podzialac za kurtyna.

    W tym sensie nie zawsze bledem nazwalbym to co na pierwszy rzut oka na blad wyglada.

    Natomiast przypisalbym partii Kaczynskiego jeden systemowy blad, ktory nad wyraz wystaje ponad inne, czesto bedace tylko kosmetyka. W skrocie to jest zalozenie, ze mozna wygrac bez budowania szerokiego frontu, ktory ma swoje skrzydla, czasem odmienne poglady, ale ktory w pewnym uniwersalnym obszarze jest ze soba zgodny. Bez tego poprzeczka idzie mocno w gore i liczyc trzeba na sprzyjajace okolicznosci, na ktore nie ma sie wplywu.

  3. Umysl nieustannie probuje
    Umysl nieustannie probuje funkcjonowac wedle kategorycznego podzialu MY – ONI. To naturalne zjawisko, ktore w odniesieniu do tego co jest nam blizsze tozsamosciowo moze prowadzic do pulapki idealizowania postaw, niedostrzegania wad czy rozgrzeszania błędów. Sztuka jest nie dac sie wpedzic w ten automatyzm myslenia.

    Inna sprawa jest, ze to co przystoi dziennikarzowi sledczemu, publicyscie badz blogerowi niekoniecznie nadaje sie do wielkiej polityki. Tu sie liczy percepcja mas, nie pojedynczych jednostek. Latwo zginac od wlasnego oreza, trzeba wiedziec kiedy mozna wiedze wykorzystac, a kiedy zacisnac zeby i przemilczec lub podzialac za kurtyna.

    W tym sensie nie zawsze bledem nazwalbym to co na pierwszy rzut oka na blad wyglada.

    Natomiast przypisalbym partii Kaczynskiego jeden systemowy blad, ktory nad wyraz wystaje ponad inne, czesto bedace tylko kosmetyka. W skrocie to jest zalozenie, ze mozna wygrac bez budowania szerokiego frontu, ktory ma swoje skrzydla, czasem odmienne poglady, ale ktory w pewnym uniwersalnym obszarze jest ze soba zgodny. Bez tego poprzeczka idzie mocno w gore i liczyc trzeba na sprzyjajace okolicznosci, na ktore nie ma sie wplywu.