Reklama

4. Super Kubak mistrzem badmintona


4. Super Kubak mistrzem badmintona

Reklama

Super Kubak zwykł chodzić po ulicach zamyślony. Przypominał sobie przeróżne sytuacje, wymyślał plan następnego dnia, marzył o wakacjach i droga mijała mu szybciej. Tym razem szedł właśnie powoli w kapiącym z góry jak na złość deszczu i zastanawiał się co zabrałby ze sobą do Hiszpanii, gdyby akurat się wybierał. Na myśl przychodziły mu same plażowe akcesoria. A deszcz lał już na całego. Super Kubak wycofał się więc zupełnie z rzeczywistości (skoro taka niewdzięczna) do marzeń. Przebudził go dziwny okrzyk: “Ty stary nieruchawy pryku!”.
Kubak wyrwany z zamyślenia obejrzał się i zobaczył dość ruchawego pana siedzącego ze wściekłą miną na kocyku. Piłka, którą zwykle odbijał w tym miejscu od 10 do 18 leżała dwadzieścia metrów dalej. Przedstawienie zostało zepsute.
-Pan myślisz, że ja dla przyjemności tu siedzę!? Panie! Ja tu robię przedstawienie, ja tu robię szoł dla publiczności! Publiczność kocha patrzeć jak odbijam piłkę, która prawie nigdy nie spada! A Pan żeś się tu, Panie, wpieprzył i mi zepsuł wszystko. Pan jesteś taki ociężały, że przed piłką nie uskoczysz, tylko wleźć musisz?! Nieruchawy pryk, jak Boga kocham!
Super Kubak giął się i przepraszał. Przyniósł piłkę i wrzucił do koszyczka 10 złotych.

Nie był w stanie wrócić do Hiszpanii. Jakoś go to zabolało. Rzeczywiście, ostatnio ze sportem przestał mieć do czynienia nawet na ekranie telewizji. Dawno się nie ruszał. Nie pamiętał kiedy ostatnio biegał.
Ale żeby nieruchawy pryk?!
No, to już chyba przesada.

Super Kubak nie da się ukryć – trzy dni chodził smutny.
Ale czwartego dnia – zawziął się w sobie – i postanowił. Koniec z tym!
Nie wiedział za co się zabrać. Potrzebował szybkiego sukcesu.
Odrzucił lekką atletykę. Tam się trzeba wyginać, spinać i rzucać czymś. Okropieństwo. To nie jest dla Kubaków.
Piłka nożna to sport dla mas. To można praktykować do lat 13 – potem to się robi nudne.
Siatkówka i koszykówka. To jest jakiś pomysł. Ale zupełnie przez przypadek znał prezesa obu klubów. Nie cenili go. Nie wie dlaczego. Kilka razy przyszedł, przed trzema laty na trening drużyny, żeby popatrzeć i pozwolono mu zagrać, ale gwiazda drużyny koszykówki zaplątała się w jego pelerynkę i zwichnęła kostkę. Tylko, że to przecież nie wina Kubaka.
Wieczorem wpadł na wspaniały pomysł – powrót do dzieciństwa. Nikt tego nie wie, nikt nie słyszał, jest to tajemnica najpilniej skrywana – Super Kubak grywał w badmintona!

W Internecie sprawdził kiedy treningi ma Krakowski Klub Badmintona i stawił się w poniedziałek o dziewiątej w zielonych spodenkach. Pelerynkę zostawił w szatni.

Szybko okazało się, że jest gwiazdą Klubu, jego jedyną nadzieją oraz ulubieńcem trenera i czirliderek. Miło być najlepszym. Kubak więc zapalił się do sportu.
Rano robił przysiady i pajacyki, potem chwilkę biegał, następnie nadrabiał stracone kalorie jedząc solone orzeszki. Wieczorem trening i przysiady.
Całe szczęście nigdzie nie potrzebowano super bohatera. Mógł się poświęcić karierze badmintonisty.

Pierwszy turniej na stopniu wojewódzkim wygrał bezapelacyjnie.
Zbliżały się mistrzostwa Polski i Kubak poddał się wzmożonym treningom.
Pisano o Nim wszędzie. Udzielał wywiadów w TVNie i EuroSporcie.
Był gwiazdą.
W całej jego karierze super bohatera nie uzyskał takiego uznania.

Fazę grupową mistrzostw Polski przeszedł eliminując Byłego Mistrza. Ten był wściekły. Podejrzewał, że Kubak gra nieuczciwie.
Następnego dnia z łóżeczka wyciągnęła Kubaka służba antydopingowa i zawlokła na badania. Mocz był czysty.
Finał przyciągnął tłumy. Kubak był w świetnej formie.
Wygrał do zera pierwszego seta. Resztę do trzech, bo rozkojarzały go krzyki długonogich fanek na trybunach (wyrażające niewyszukane propozycje na wieczór).

Pławiąc się w blaskach sławy i zwycięstwa Super Kubak nadstawiał właśnie szyję aby przyjąć z dumą złoty medal wręczany przez Prezydenta, kiedy na płytę boiska wdarł się Były Mistrz krzycząc:
-Stop! Stop! To oszust! Zatrzymać ceremonię! On oszukał nas wszystkich!
I wyciągnął z plecaka kubakowego Jego pelerynkę.
-On jest super bohaterem, wykorzystał swoje moce w sposób nieuczciwy!

Przez salę przeleciał szmer – najpierw zdziwienia, potem oburzenia. Rozległy się krwiożercze okrzyki i gwizdy. Super Kubak próbował tłumaczyć, że jego moce nie mają nic wspólnego z badmintonem. Na nic się to zdało. Musiał uciekać przed rozwścieczonym tłumem.

Przez kilka następnych dni był tematem pierwszych stron gazet. „Fakt” grzmiał: Ten łobuz zrobił nas w balona! Przyniosło to rozmaite reperkusje. Kilkadziesiąt listów z pogróżkami, kilkanaście propozycji prac dla super bohatera oraz niezwykłe zainteresowanie młodzieży badmintonem.
Super Kubak znów więc dokonał rzeczy wielkiej ( i cóż, że niechcący) – wylansował nowy, modny sport. Zupełnie jak Małysz, tylko znacznie szybciej.

Reklama

7 KOMENTARZE

  1. U mnie kolega nie znajdzie uznania za ten wpis 🙂
    Kolega lekko szydzi z badmintona, jednej z najbardziej morderczych dyscyplin. Kiedyś Bjoern Borg, tytan wśród tenisitów, znany z żelaznej kondycji, zagrał seta z przeciętnym zawodnikiem w badmintona. Po zakończeniu, mistrz skomentował :
    “jak by się tak grało w tenisa, rzuciłbym to w cholerę”. Autor komentarza wie co pisze, gdyż w te paletki grywał w marnej drugiej lidze. I niestety jak to rzucił, to przytył w rok 15 kg. Chciałbym zobaczyć te wygrane “do zera, a w innych setach do 3” :).
    Ewentualnie proponuję mały zakład o marne np. 1000 zł – czyli klasyczny mecz do 2 wygranych setów. Przyjmujesz Mistrzu ?