Reklama

Z wiekiem stawałem się coraz bardziej kulturalniejszym.

Z wiekiem stawałem się coraz bardziej kulturalniejszym. Nigdy nie pozwalałem sobie tumanić wrażliwości czymś mocniejszym niż ”kuźwa” lub ”ja pierdziu”, ale i to wyłącznie wtedy, kiedy coś zupełnie wyjątkowego wyprowadzało mnie w stan emocjonalnego zaniepokojenia. Ludzie mnie szanowali i poważali mną na każdym możliwym kroku. Nikt mi nigdy nie odmawiał dzień dobry czy – przepraszam – dobranoc. Przynosiłem ludziom uśmiech i pozostawiałem za sobą błysk w napotykanym oku. Sąsiedzi i liczni przyjaciele mojej żony dawali każdemu do zrozumienia, że na mój widok i samo wspomnienie dziękują światu bardzo.
Wyrastałem wśród takiego przekonania, a życzliwość drugiego człowieka nie pozwalała mi z niego w żaden sposób wyrosnąć. Było cudownie, miło, dookoła rosa zapadała poświatą księżyca w sen na s z e l e s z c z ą c y c h na mnie i pobliże skrzydełkach pogodnie błąkających się owadów. Niczego nie brakowało i nikomu poza mną niczego nie było mało. Mało tego, nikt sobie co więcej nie życzył.

Pracowałem. Wrodzoną siłą wszechobecnej doraźności zamieniałem wieczność doczesną na pocieszną teraźniejszość. Czasami, najczęściej niezmiernie rzadko, myliłem się i zamieniałem wszystko na odwrót, ku ogólnej radości koleżeństwa i spływających po mojej twarzy powszechnych wyrazów uznania. Spośród regularnych ich pomruków swobodnie wyodrębniały się się co dłuższe i głośniejsze, nawet jednak najmniejszy drobiażdżek wprawiał mnie w długotrwałe zakłopotanie. Uznanie wielu osób szło ręka w rękę z niedającą się ugasić nagabującą mnie puk-puk skromnością.

Reklama

Jadłem. A jadłem, ponieważ w wolnych chwilach nad jadłem tym pracowałem. Zbierałem placki i świerszcze, a po recyklingu oddawałem je naturze w miarowych odstępach błogości. Wszystko starannie żułem, żeby ulżyć i odciążyć naturze, gdyż myślą ją miałem za najwyższą.

Spałem. Przyznaję, że dochodzi to do mnie po fakcie i dopiero po przebudzeniu; zdarza się też, że chwilę po tym.

Umrę. Podobnie jak ze snem, tyle że na odwrót i znienacka. Wiem o tym przedwcześnie, jeszcze za życia. Szybko toteż

… kończę. Kończę szybko, bo mało czasu mi zostało. Jak dobrze pójdzie, raptem pół wieku. Gdzie wzrokiem sięgnąć, tam cały świat aż po koniec świata i w każdym punkcie skraj zgodzić się nie może, a poniewczasie przebieży milcząc, łkając i za głowę się trzymając. A ja trzymając za to kciuki, ucieknę im jak zając, choć marzy się jak królik.

Reklama

18 KOMENTARZE

    • Co niby miało znaczyć
      ”nie całkiem trafiony”??? Przecież perfekcyjnie wycezylowawszy, zdziesiątkowałem cel pozostawiając go z samotną dziurą w głowie. Raz starczyło, takie mam oko – i wystarczy.
      Wykorzystałem do tego dostępne zasoby rzeczywistości, jedną poniekąd godzinę i z półtora talentu. A ile przy okazji poukrywałem znaczeń, w tym głównie przed sobą, sam nie zliczę.
      Wniosek, radziłbym się zapoznać na pamięć zanim pochopnie dokona się reglamentacji zachwytu, to tak na przyszłość: powyższe metafizjologiczne dzieło jest skończone i na tym nie koniec. Powtarzam, powyższe dzieło i na tym nie koniec.

      Nowo zdumionym, do których uprzejmie niniejszym zaliczono, zawsze wybaczam oczywisty okres błędów i wypaczeń, ale tylko i wyłącznie raz.
      Na ten blog przychodzi się bowiem albo na kolanach i wychodzi zdrowszym o głowę, albo przychodzi się i nic z tego nie wychodzi. Wybór jest prosty, choć nie dla każdego. Proszę się jednak nie zniechęcać, brak zniechęcenia to oznaka wielkości. Tutaj się ją praktykuje i swobodnie oprawia w teorię.

      Pozdrawiam, a jeszcze się okaże, czy po raz ostatni.

    • Co niby miało znaczyć
      ”nie całkiem trafiony”??? Przecież perfekcyjnie wycezylowawszy, zdziesiątkowałem cel pozostawiając go z samotną dziurą w głowie. Raz starczyło, takie mam oko – i wystarczy.
      Wykorzystałem do tego dostępne zasoby rzeczywistości, jedną poniekąd godzinę i z półtora talentu. A ile przy okazji poukrywałem znaczeń, w tym głównie przed sobą, sam nie zliczę.
      Wniosek, radziłbym się zapoznać na pamięć zanim pochopnie dokona się reglamentacji zachwytu, to tak na przyszłość: powyższe metafizjologiczne dzieło jest skończone i na tym nie koniec. Powtarzam, powyższe dzieło i na tym nie koniec.

      Nowo zdumionym, do których uprzejmie niniejszym zaliczono, zawsze wybaczam oczywisty okres błędów i wypaczeń, ale tylko i wyłącznie raz.
      Na ten blog przychodzi się bowiem albo na kolanach i wychodzi zdrowszym o głowę, albo przychodzi się i nic z tego nie wychodzi. Wybór jest prosty, choć nie dla każdego. Proszę się jednak nie zniechęcać, brak zniechęcenia to oznaka wielkości. Tutaj się ją praktykuje i swobodnie oprawia w teorię.

      Pozdrawiam, a jeszcze się okaże, czy po raz ostatni.

    • Co niby miało znaczyć
      ”nie całkiem trafiony”??? Przecież perfekcyjnie wycezylowawszy, zdziesiątkowałem cel pozostawiając go z samotną dziurą w głowie. Raz starczyło, takie mam oko – i wystarczy.
      Wykorzystałem do tego dostępne zasoby rzeczywistości, jedną poniekąd godzinę i z półtora talentu. A ile przy okazji poukrywałem znaczeń, w tym głównie przed sobą, sam nie zliczę.
      Wniosek, radziłbym się zapoznać na pamięć zanim pochopnie dokona się reglamentacji zachwytu, to tak na przyszłość: powyższe metafizjologiczne dzieło jest skończone i na tym nie koniec. Powtarzam, powyższe dzieło i na tym nie koniec.

      Nowo zdumionym, do których uprzejmie niniejszym zaliczono, zawsze wybaczam oczywisty okres błędów i wypaczeń, ale tylko i wyłącznie raz.
      Na ten blog przychodzi się bowiem albo na kolanach i wychodzi zdrowszym o głowę, albo przychodzi się i nic z tego nie wychodzi. Wybór jest prosty, choć nie dla każdego. Proszę się jednak nie zniechęcać, brak zniechęcenia to oznaka wielkości. Tutaj się ją praktykuje i swobodnie oprawia w teorię.

      Pozdrawiam, a jeszcze się okaże, czy po raz ostatni.

  1. co robić?
    Jeśli człowiek ma ogromny urok osobisty, i już od małego każdy chce z nim siedzieć w ławce, to w zasadzie nic nie musi w życiu robić, albo może zrobić jeden film “Rejs” i na nim sobie pływać.
    Ważne aby tego nie utracić we wojsku, przenieść z podstawówki do zawodówki, potem technikum kolejowe, ogólniak i dalsze studia artystyczne.

  2. co robić?
    Jeśli człowiek ma ogromny urok osobisty, i już od małego każdy chce z nim siedzieć w ławce, to w zasadzie nic nie musi w życiu robić, albo może zrobić jeden film “Rejs” i na nim sobie pływać.
    Ważne aby tego nie utracić we wojsku, przenieść z podstawówki do zawodówki, potem technikum kolejowe, ogólniak i dalsze studia artystyczne.

  3. co robić?
    Jeśli człowiek ma ogromny urok osobisty, i już od małego każdy chce z nim siedzieć w ławce, to w zasadzie nic nie musi w życiu robić, albo może zrobić jeden film “Rejs” i na nim sobie pływać.
    Ważne aby tego nie utracić we wojsku, przenieść z podstawówki do zawodówki, potem technikum kolejowe, ogólniak i dalsze studia artystyczne.

  4. Dzień dobry!
    A właściwie, biorąc pod uwagę, co za oknem – dobry wieczór.

    Gdyby nie był Pan tak fascynującą osobowością, autobiografizm w Pana wpisach byłby doprawdy irytujący. Jednak jest Pan jak wyżej, więc zamiast irytacji odczuwa się przyjemne sensacje w okolicach szyszynki. Placki i świerszcze każą mi się domyślać Św. Antoniego, ale on przecież był pustelnikiem, a o to Pana nie posądzam. A w ogóle całość brzmi jak wspomnienie pośmiertne na jakiejś steli egipskiego faraona albo wręcz babilońskiego wielmoży – “Podbiłem liczne ludy i przywiodłem je do poddaństwa”, z tym, że u Pana jednak jakoś lepiej: “Przynosiłem ludziom uśmiech”. To się chwali.

    I na koniec pytanie, które nurtowało mnie od samego początku, ale nie miałem śmiałości go zadać: czy mogę Panem popoważać?

    Pozdrawiam serdecznie z ciemności

    • Wszystko Pan może, ale musi zaświadczyć publicznie,
      że piszę dialogi dla rzeczywistości. Mało – że wykorzystuję wyobraźnię do skrupulatnego opisu świata. Więcej, że nie dam się sprowadzić do liczby pojedynczej, jestem na to zbyt wybitny. Jeśli Pan potwierdzi te fakty (może być wymownym milczeniem, my się przecież rozumiemy na słowo, a i samymi truizmami poleciałem), dam się Panu naciągnąć na tę ciemność.

      Sprostowanie: to ja Pana pierwszy pozdrawiam, bo kto się szybciej kłania? Grzeczniejszy. I nocy dobry wieczór.

  5. Dzień dobry!
    A właściwie, biorąc pod uwagę, co za oknem – dobry wieczór.

    Gdyby nie był Pan tak fascynującą osobowością, autobiografizm w Pana wpisach byłby doprawdy irytujący. Jednak jest Pan jak wyżej, więc zamiast irytacji odczuwa się przyjemne sensacje w okolicach szyszynki. Placki i świerszcze każą mi się domyślać Św. Antoniego, ale on przecież był pustelnikiem, a o to Pana nie posądzam. A w ogóle całość brzmi jak wspomnienie pośmiertne na jakiejś steli egipskiego faraona albo wręcz babilońskiego wielmoży – “Podbiłem liczne ludy i przywiodłem je do poddaństwa”, z tym, że u Pana jednak jakoś lepiej: “Przynosiłem ludziom uśmiech”. To się chwali.

    I na koniec pytanie, które nurtowało mnie od samego początku, ale nie miałem śmiałości go zadać: czy mogę Panem popoważać?

    Pozdrawiam serdecznie z ciemności

    • Wszystko Pan może, ale musi zaświadczyć publicznie,
      że piszę dialogi dla rzeczywistości. Mało – że wykorzystuję wyobraźnię do skrupulatnego opisu świata. Więcej, że nie dam się sprowadzić do liczby pojedynczej, jestem na to zbyt wybitny. Jeśli Pan potwierdzi te fakty (może być wymownym milczeniem, my się przecież rozumiemy na słowo, a i samymi truizmami poleciałem), dam się Panu naciągnąć na tę ciemność.

      Sprostowanie: to ja Pana pierwszy pozdrawiam, bo kto się szybciej kłania? Grzeczniejszy. I nocy dobry wieczór.

  6. Dzień dobry!
    A właściwie, biorąc pod uwagę, co za oknem – dobry wieczór.

    Gdyby nie był Pan tak fascynującą osobowością, autobiografizm w Pana wpisach byłby doprawdy irytujący. Jednak jest Pan jak wyżej, więc zamiast irytacji odczuwa się przyjemne sensacje w okolicach szyszynki. Placki i świerszcze każą mi się domyślać Św. Antoniego, ale on przecież był pustelnikiem, a o to Pana nie posądzam. A w ogóle całość brzmi jak wspomnienie pośmiertne na jakiejś steli egipskiego faraona albo wręcz babilońskiego wielmoży – “Podbiłem liczne ludy i przywiodłem je do poddaństwa”, z tym, że u Pana jednak jakoś lepiej: “Przynosiłem ludziom uśmiech”. To się chwali.

    I na koniec pytanie, które nurtowało mnie od samego początku, ale nie miałem śmiałości go zadać: czy mogę Panem popoważać?

    Pozdrawiam serdecznie z ciemności

    • Wszystko Pan może, ale musi zaświadczyć publicznie,
      że piszę dialogi dla rzeczywistości. Mało – że wykorzystuję wyobraźnię do skrupulatnego opisu świata. Więcej, że nie dam się sprowadzić do liczby pojedynczej, jestem na to zbyt wybitny. Jeśli Pan potwierdzi te fakty (może być wymownym milczeniem, my się przecież rozumiemy na słowo, a i samymi truizmami poleciałem), dam się Panu naciągnąć na tę ciemność.

      Sprostowanie: to ja Pana pierwszy pozdrawiam, bo kto się szybciej kłania? Grzeczniejszy. I nocy dobry wieczór.