Reklama

Od stycznia wszyscy zieloni, niebiescy, fioletowi i pięciopalczaści mogą otrzymać prawo pobytu w naszym „nienormalnym” kraju wg znanego z Orlika Premieru.

Od stycznia wszyscy zieloni, niebiescy, fioletowi i pięciopalczaści mogą otrzymać prawo pobytu w naszym „nienormalnym” kraju wg znanego z Orlika Premieru. Gdy rozpadał się CCCP to Niemcy przyjęły w swoje łono wszystkich rosyjskojęzycznych, którzy deklarowali i udowodnili swoją niemieckość. Państwo pomiędzy Syrią i Palestyną przyjęło swoich.
Gdy „przerobiła” się Polska ze stołu kanciastego na okrągły minęło sporo czasu i wszyscy o polskich korzeniach, których historia ulokowała w zimnej części Azji, siedzą tam dalej. Było parę wyjątków, ale przyjęła je propaganda jak to zwykle bywa.
Państwo – z nazwy Państwo i rząd z nazwy – Polski Rząd robi wiele by polskojęzyczni, „wyjechani” – bo nie zesłani, do ciepłej Azji Mniejszej, wrócili lub mogli wrócić do Polski. Wydaje się im paszporty polskie.
Pokolenia rodaków, których winą było upomnieć się kiedyś o swoje tysiącletnie prawa, straciły nadzieję na to by być Polakami i zamieszkać w kraju swoich przodków. Tolerancja rządów kraju od Mazowszańskich do Premieru jest jeszcze niezbyt doskonała, gdyż nasi rodacy z Syberii nie mieszczą się w kategoriach: zielony, niebieski, fioletowy i pięciopalczasty. Są raczej jak marchewki i zakwalifikowani do owoców, którym paszport się nie należy i których można olać.
Pier… rząd kraju z nazwy Państwo, będzie jako jeden z pierwszych pomagać Grekom i innym południowcom by w 30.stopniowej zimie mieli czym palić piecu, by przez błota i wiosenne roztopy ich dzieci mogły chodzić po pięć kilometrów do szkoły, a o ich emeryturę zadbał wszechogarniający bezkres tajgi i małe poletko ziemniaków.
Piep… owsik znowu organizuje orkiestrę, która kolejny raz z udziałem państwowej telewizji żebrze wśród ogłupiałej młodzieży pokazując wzór do naśladowania – wyręcza państwo z tego co powinno zapewnić, gdyż ono po to łoży na tzw. Służbę Zdrowia. Zamiast dać tym wszystkim chorym, wszystkie lekarstwa za 30% ich wartości /jako bogate państwo typu Zielona Wyspa wspomagamy potrzebujących „bankrutów”/, tworzy się kretyńskie spektakle z refundowaniem, zabieraniem, pieprzeniem i odkręcaniem…
Facet z hu… w ręce /i to nie swoim/ tworzy partię, która ma ambicję pokazać jak się rządzi, choć był czas, w którym mógł to pokazać.
Trupy polityczne w telewizorze znowu przemawiają do gawiedzi ludzkim głosem, a do kolejnej Wigilii daleko.
W Boliwii, mieszkańcy kraju olali przybytki MacDonalda – i ten likwiduje swoją sieć sprzedaży. Tam ceni się dobre jedzenie.
Na Islandii pogoniono bankierów i pisze się nową konstytucję, na Węgrzech Orban i parlament pokazali wała międzynarodowym finansistom.
Tam mają dość.
U nas w nowym roku będzie coraz lepiej, a gdybyśmy przypadkiem byli w potrzebie, to natychmiast pomoże nam ciepła i piękna Grecja przysyłąjąc oferty wakacyjnego wypoczynku, a mała Portugalia uruchomi dodatkowe Biedronki. Hegemon z Azji Mniejszej da darmowe koncerty muzyki klezmerskiej, a czarna obama dośle nieloty i makiety tarczy.
Surowy Vaterland zagarnia nas szeroko otwartymi rękoma, a zasadnicza Heimat mami pracą u starych hitlerowców /a co, polskie obozy koncentracyjne!?/.
Zmaltretowani przez telewizor, ostrzyżeni przez banki, skopani przez piłkę będziemy zupełnie gotowi i nie zauważymy jak prowadzą nas do rzeźni… za to z kolorowym telewizorem, autem i mieszkaniem na raty, gównianym chlebem, w paradzie pedałów, z tolerancją na ustach i palikotem w ręce – do 67 roku życia. Potem unijna eutanazja albo trzymetrowy łańcuch.
Witajcie w nowym roku barany!

P.S. a tak w ogóle – zdrowia i konsekwencji w tym 2012.

Reklama
Reklama

33 KOMENTARZE

  1. więcej wiary
    Więcej optymizmu!
    Zmień optykę, perspektywę i punkt widzenia. Spójrz przez pryzmat naszych dokonań, to docenisz pozytywne punkty w których jak w soczewce skupiają się mądre decyzje naszej władzy dzięki którym nasz piękny kraj zmienia się z szybkością światła jak w kalejdoskopie.
    Trzeba przestać narzekać, a zakasać rękawy, dojeść bigos, niezużyte petardy starannie owinąć papierem i przechować za piecem, wywalić gości w cholerę, wydłubać konfetti z jam ciała.
    Pozytywnej roboty jest huk.

    • Muszę przyznać,
      że optymizmu mię trochę odjęło po tym jak zaczęły mię pękać podeszwy w butach, zrazu w jednem, potem zaś w obu, choć na solidne wyglądały, a w jednym przypadku i na mocarne.
      Jednak odjęło mię go bardzo gdy niejaki Małysz zabrał się za galopowanie po wertepach i straszenie mnie z reklam, gdyż tego już moje kciuki nie wytrzymują… i za bardzo bolą.
      Wiary nieco uszczknęła świadomość tego iż do lat 67 mam bliżej niż dalej i przy obecnym tempie rozwolnienia ustawodawczego na Wiejskiej mogę nie doczekać tego właściwego wieku, gdyż jego granica może być przesuwana szybciej niż moje za nią nadążanie… i nie doczekam, kiedy się parlament nadmiarem legislacji zadławi, co dałoby mi szansę na przekroczenie magicznej granicy wieku emerytalnego.

  2. więcej wiary
    Więcej optymizmu!
    Zmień optykę, perspektywę i punkt widzenia. Spójrz przez pryzmat naszych dokonań, to docenisz pozytywne punkty w których jak w soczewce skupiają się mądre decyzje naszej władzy dzięki którym nasz piękny kraj zmienia się z szybkością światła jak w kalejdoskopie.
    Trzeba przestać narzekać, a zakasać rękawy, dojeść bigos, niezużyte petardy starannie owinąć papierem i przechować za piecem, wywalić gości w cholerę, wydłubać konfetti z jam ciała.
    Pozytywnej roboty jest huk.

    • Muszę przyznać,
      że optymizmu mię trochę odjęło po tym jak zaczęły mię pękać podeszwy w butach, zrazu w jednem, potem zaś w obu, choć na solidne wyglądały, a w jednym przypadku i na mocarne.
      Jednak odjęło mię go bardzo gdy niejaki Małysz zabrał się za galopowanie po wertepach i straszenie mnie z reklam, gdyż tego już moje kciuki nie wytrzymują… i za bardzo bolą.
      Wiary nieco uszczknęła świadomość tego iż do lat 67 mam bliżej niż dalej i przy obecnym tempie rozwolnienia ustawodawczego na Wiejskiej mogę nie doczekać tego właściwego wieku, gdyż jego granica może być przesuwana szybciej niż moje za nią nadążanie… i nie doczekam, kiedy się parlament nadmiarem legislacji zadławi, co dałoby mi szansę na przekroczenie magicznej granicy wieku emerytalnego.

  3. więcej wiary
    Więcej optymizmu!
    Zmień optykę, perspektywę i punkt widzenia. Spójrz przez pryzmat naszych dokonań, to docenisz pozytywne punkty w których jak w soczewce skupiają się mądre decyzje naszej władzy dzięki którym nasz piękny kraj zmienia się z szybkością światła jak w kalejdoskopie.
    Trzeba przestać narzekać, a zakasać rękawy, dojeść bigos, niezużyte petardy starannie owinąć papierem i przechować za piecem, wywalić gości w cholerę, wydłubać konfetti z jam ciała.
    Pozytywnej roboty jest huk.

    • Muszę przyznać,
      że optymizmu mię trochę odjęło po tym jak zaczęły mię pękać podeszwy w butach, zrazu w jednem, potem zaś w obu, choć na solidne wyglądały, a w jednym przypadku i na mocarne.
      Jednak odjęło mię go bardzo gdy niejaki Małysz zabrał się za galopowanie po wertepach i straszenie mnie z reklam, gdyż tego już moje kciuki nie wytrzymują… i za bardzo bolą.
      Wiary nieco uszczknęła świadomość tego iż do lat 67 mam bliżej niż dalej i przy obecnym tempie rozwolnienia ustawodawczego na Wiejskiej mogę nie doczekać tego właściwego wieku, gdyż jego granica może być przesuwana szybciej niż moje za nią nadążanie… i nie doczekam, kiedy się parlament nadmiarem legislacji zadławi, co dałoby mi szansę na przekroczenie magicznej granicy wieku emerytalnego.

    • Widziałam na bazarze
      w Falenicy
      http://maps.google.pl/maps?pq=bank+bph+walcownicza&hl=pl&cp=14&gs_id=15&xhr=t&q=walcownicza+14&rlz=1R2GGLL_en-GB&gs_upl=&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_cp.,cf.osb&biw=1680&bih=836&wrapid=tljp1322161202125022&um=1&ie=UTF-8&hq=&hnear=0x471ed4ae1e5f817f:0xcd4782cf96095024,Walcownicza+14,+Warszawa&gl=pl&ei=Vf4BT4oyx-k5577ZpQI&sa=X&oi=geocode_result&ct=image&resnum=1&sqi=2&ved=0CB8Q8gEwAA
      Musisz sobie trochę powiększyć.
      Bazar jest pomiędzy ulicami Walcowniczą, Filmową, Trocinową i Bystrzycką

    • Moja babcia, moja mama oraz
      Moja babcia, moja mama oraz ja, kiedy nie mamy dostępu do jagnięciny robiłyśmy pilaw z cielęciny. Pilaw nie jedno ma imię, u nas się to nazywało “potrawa gruzińska” i składało z mięsa, ryżu i marchewki startej na grubej tarce i niewielkiej ilości cebuli. Zapiekało się toto warstwami w żeliwnej brytfance, wyściełanej w środku porcelanką. Przedwojenna rzecz. Ryż od marchwi i tłuszczu z mięsa nabierał szklistości i złocistego koloru. Pychota. Ej, jadło się !

      • Można oczywiście, pilaw to “idea”,
        rzecz w tym, że bez baraniny czegoś brakuje. A’la Lemnis & Vitry. 🙂
        Ile mięsa tyle cebuli i soczystej marchwi w wiórkach i ryżu. Sok pomidorowy do zalania. Pikantne. Łącznie 3h zapiekania.
        Mięso i cebulę na złoto smażymy next w warstwie 1h w piekarniku, teraz na to warstwa marchwi i zalewamy słonym rosołem z koncentratem pomidorowym i next 1h w piekarniku, ostatnia warstwa ryż podgotowany w dużej wodzie i 1h w piekarniku. Trudność w dobraniu ilości płynu, ma być soczek na dnie. 🙂

        • Inny przepis
           Na ogromnym ognisku płonęły pnie brzóz, a w około siedziało trzech olbrzymów. Na długich patykach przypiekali połcie baraniny i zlizywali tłuszcz z palców. W około rozchodził się niezwykle smakowity zapach. Nieopodal stała beczka zacnego piwa, a olbrzymi popijali raz co raz z ogromnych dzbanów. To były trolle. Bez wątpienia trolle. Nawet Bilbo, który spędził życie w zaciszu, rozpoznał ich od ręki, widząc ich wielkie, grubo ciosane twarze, ich ogromny wzrost, kształt nóg, no i ich język. W żadnym przypadku nie podobny to tego, którym posługiwano się w Shire.

          Baranina wczoraj, baranina dzisiaj, i niech mnie szlag trafi, jeżeli jutro znowu nie będzie baranina – powiedział jeden z trolli.
          – Jużem zapomniał, kiedy ostatnim razem miałem w gębie kęs ludzkiego mięsa – powiedział drugi.

          Przy pierwszej nadarzającej się okazji zapytam o cenę.

    • Widziałam na bazarze
      w Falenicy
      http://maps.google.pl/maps?pq=bank+bph+walcownicza&hl=pl&cp=14&gs_id=15&xhr=t&q=walcownicza+14&rlz=1R2GGLL_en-GB&gs_upl=&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_cp.,cf.osb&biw=1680&bih=836&wrapid=tljp1322161202125022&um=1&ie=UTF-8&hq=&hnear=0x471ed4ae1e5f817f:0xcd4782cf96095024,Walcownicza+14,+Warszawa&gl=pl&ei=Vf4BT4oyx-k5577ZpQI&sa=X&oi=geocode_result&ct=image&resnum=1&sqi=2&ved=0CB8Q8gEwAA
      Musisz sobie trochę powiększyć.
      Bazar jest pomiędzy ulicami Walcowniczą, Filmową, Trocinową i Bystrzycką

    • Moja babcia, moja mama oraz
      Moja babcia, moja mama oraz ja, kiedy nie mamy dostępu do jagnięciny robiłyśmy pilaw z cielęciny. Pilaw nie jedno ma imię, u nas się to nazywało “potrawa gruzińska” i składało z mięsa, ryżu i marchewki startej na grubej tarce i niewielkiej ilości cebuli. Zapiekało się toto warstwami w żeliwnej brytfance, wyściełanej w środku porcelanką. Przedwojenna rzecz. Ryż od marchwi i tłuszczu z mięsa nabierał szklistości i złocistego koloru. Pychota. Ej, jadło się !

      • Można oczywiście, pilaw to “idea”,
        rzecz w tym, że bez baraniny czegoś brakuje. A’la Lemnis & Vitry. 🙂
        Ile mięsa tyle cebuli i soczystej marchwi w wiórkach i ryżu. Sok pomidorowy do zalania. Pikantne. Łącznie 3h zapiekania.
        Mięso i cebulę na złoto smażymy next w warstwie 1h w piekarniku, teraz na to warstwa marchwi i zalewamy słonym rosołem z koncentratem pomidorowym i next 1h w piekarniku, ostatnia warstwa ryż podgotowany w dużej wodzie i 1h w piekarniku. Trudność w dobraniu ilości płynu, ma być soczek na dnie. 🙂

        • Inny przepis
           Na ogromnym ognisku płonęły pnie brzóz, a w około siedziało trzech olbrzymów. Na długich patykach przypiekali połcie baraniny i zlizywali tłuszcz z palców. W około rozchodził się niezwykle smakowity zapach. Nieopodal stała beczka zacnego piwa, a olbrzymi popijali raz co raz z ogromnych dzbanów. To były trolle. Bez wątpienia trolle. Nawet Bilbo, który spędził życie w zaciszu, rozpoznał ich od ręki, widząc ich wielkie, grubo ciosane twarze, ich ogromny wzrost, kształt nóg, no i ich język. W żadnym przypadku nie podobny to tego, którym posługiwano się w Shire.

          Baranina wczoraj, baranina dzisiaj, i niech mnie szlag trafi, jeżeli jutro znowu nie będzie baranina – powiedział jeden z trolli.
          – Jużem zapomniał, kiedy ostatnim razem miałem w gębie kęs ludzkiego mięsa – powiedział drugi.

          Przy pierwszej nadarzającej się okazji zapytam o cenę.

    • Widziałam na bazarze
      w Falenicy
      http://maps.google.pl/maps?pq=bank+bph+walcownicza&hl=pl&cp=14&gs_id=15&xhr=t&q=walcownicza+14&rlz=1R2GGLL_en-GB&gs_upl=&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_cp.,cf.osb&biw=1680&bih=836&wrapid=tljp1322161202125022&um=1&ie=UTF-8&hq=&hnear=0x471ed4ae1e5f817f:0xcd4782cf96095024,Walcownicza+14,+Warszawa&gl=pl&ei=Vf4BT4oyx-k5577ZpQI&sa=X&oi=geocode_result&ct=image&resnum=1&sqi=2&ved=0CB8Q8gEwAA
      Musisz sobie trochę powiększyć.
      Bazar jest pomiędzy ulicami Walcowniczą, Filmową, Trocinową i Bystrzycką

    • Moja babcia, moja mama oraz
      Moja babcia, moja mama oraz ja, kiedy nie mamy dostępu do jagnięciny robiłyśmy pilaw z cielęciny. Pilaw nie jedno ma imię, u nas się to nazywało “potrawa gruzińska” i składało z mięsa, ryżu i marchewki startej na grubej tarce i niewielkiej ilości cebuli. Zapiekało się toto warstwami w żeliwnej brytfance, wyściełanej w środku porcelanką. Przedwojenna rzecz. Ryż od marchwi i tłuszczu z mięsa nabierał szklistości i złocistego koloru. Pychota. Ej, jadło się !

      • Można oczywiście, pilaw to “idea”,
        rzecz w tym, że bez baraniny czegoś brakuje. A’la Lemnis & Vitry. 🙂
        Ile mięsa tyle cebuli i soczystej marchwi w wiórkach i ryżu. Sok pomidorowy do zalania. Pikantne. Łącznie 3h zapiekania.
        Mięso i cebulę na złoto smażymy next w warstwie 1h w piekarniku, teraz na to warstwa marchwi i zalewamy słonym rosołem z koncentratem pomidorowym i next 1h w piekarniku, ostatnia warstwa ryż podgotowany w dużej wodzie i 1h w piekarniku. Trudność w dobraniu ilości płynu, ma być soczek na dnie. 🙂

        • Inny przepis
           Na ogromnym ognisku płonęły pnie brzóz, a w około siedziało trzech olbrzymów. Na długich patykach przypiekali połcie baraniny i zlizywali tłuszcz z palców. W około rozchodził się niezwykle smakowity zapach. Nieopodal stała beczka zacnego piwa, a olbrzymi popijali raz co raz z ogromnych dzbanów. To były trolle. Bez wątpienia trolle. Nawet Bilbo, który spędził życie w zaciszu, rozpoznał ich od ręki, widząc ich wielkie, grubo ciosane twarze, ich ogromny wzrost, kształt nóg, no i ich język. W żadnym przypadku nie podobny to tego, którym posługiwano się w Shire.

          Baranina wczoraj, baranina dzisiaj, i niech mnie szlag trafi, jeżeli jutro znowu nie będzie baranina – powiedział jeden z trolli.
          – Jużem zapomniał, kiedy ostatnim razem miałem w gębie kęs ludzkiego mięsa – powiedział drugi.

          Przy pierwszej nadarzającej się okazji zapytam o cenę.