Reklama

Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu I instancji nakazujący Zbigniewowi Ziobrze publiczne przeprosiny i zadośćuczynienie wobec kardiochirurga Mirosława Garlickiego za słynne słowa z konferencji z lute

Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu I instancji nakazujący Zbigniewowi Ziobrze publiczne przeprosiny i zadośćuczynienie wobec kardiochirurga Mirosława Garlickiego za słynne słowa z konferencji z lutego 2007.
Tak po ludzku, to się cieszę. Pyszałkowaty aplikant, w ząbek czesane “prawo i sprawiedliwość”, może zacznie się gryźć w język, świadom ile może kosztować jego polityczna paplanina. Choć obserwując pana posła obecnie, a szerzej całą formację, której jest reprezentantem, pewnie marne moje nadzieje.

Z drugiej strony mam nieodparte wrażenie, że pan aplikant tylko czekał na taki obrót sprawy.
Surowy w sumie wyrok, to dla takiego “męczennika” nie lada gratka.
Można teraz lżyć “Ćwiąkalskie” sądy, biadolić nad kwotą zadośćuczynienia, która rzeczywiście mała nie jest, ironizować, że Garlicki na Ziobrze zarobi więcej niż na domniemanych łapówkach, które miał przyjąć.

Reklama

Ziobro już zapowiedział wniosek do SN o kasację wyroku, czyli postąpił standardowo. Bo któż się bez walki godzi z wyrokami sądowymi w tym kraju? Naiwniacy, ludzie biedni, albo….mający poczucie swojej winy ludzie honorowi.
Na tę formę wyjścia z sytuacji nie ma co w wypadku tego pana liczyć.

Trochę dziwić może skala tych “przeprosin” jaką zasądził sąd.

Z drugiej strony jednak, jak sobie przypomnę, co stało się po osławionej konferencji Ziobry, jak “siadła” w Polsce transplantologia, nie mam litości. I ciągałbym takiego delikwenta, który w świetle wszystkich kamer w tym kraju mówił rzeczy straszne, przed te same kamery i łamy prasy, aby dać jemu możliwość odszczekania tego teraz.

Ku przestrodze.

Reklama