Reklama

Nie tylko stadiony i autostrady, jakby to powiedzieć, budujemy.

Nie tylko stadiony i autostrady, jakby to powiedzieć, budujemy.
Ale także zarówno (młodszych Czytelników proszę o wyrozumiałość, ale tamta epoka musi zostać opisana tamtym językiem) – skocznie i kolejki. Więc po kolei, albo po kolejce.Najpierw o skoczni. Skoczni im. Adama Małysza w Wiśle.
Skoczni, której historia budowy, jako żywo, przypomina wszystkie ,,wielkie” budowy PRL-u.
Ale po kolejce, to znaczy – po kolei. Od czasu kiedy nasz ukochany przywódca, bożyszcze tłumów Aleksander na miękkich nogach Kwaśniewski, podpisał akt erekcyjny, nie, nie pod swój nowy dom w Wiśle, na tej działce, której tak potwornie zazdrościł Józek Oleksy. Tylko pod nową skocznię, w miejsce starej – wyburzonej Malinki. Było to na rynku w Wiśle dnia 28 października roku pańskiego 2003. Budowa ruszyła z kopyta w roku następnym, co ciekawe – zimą. Nie wiadomo, czy w związku z budową nowej skoczni, czy tylko w poszukiwaniu działki pod jakiś mały, przytulny domek za trzy miliony, nasz wielki propagator sportu, a najbardziej szybkich sztafet, Aleksander zataczając się z lekka Kwaśniewski, znowu odwiedził Wisłę i wmurował akt erekcyjny. Jak tylko ten akt wmurował, to cała wielka budowla natychmiast się …osunęła. Albowiem w natłoku zdarzeń, główny projektant zapomniał zrobić odwiert, albo chociaż szpadlem wykopać próbkę gruntu. Więc wszyscy, projektant i wykonawcy, myśleli, że budują na litej skale…
Po kilku absolutnie pewnych i ,,ostatecznych” terminach ( skąd my to znamy?) budowę zakończono latem 2008 roku. W tym też roku rozegrano pierwsze zawody, ale historia pierwszego skoku Adama Małysza, na tej właśnie skoczni, jest tak pogmatwana i niejasna jak książka budowy tejże skoczni.
Więc kiedy już wszystkie, subiektywne i obiektywne, przeszkody zostały usunięte, kiedy już cała Wisła, w tym nowi obywatele tej przepięknej mieściny – państwo Jola i Aleksander K., szykować się zaczęli na przyszłoroczne zawody Pucharu Świata, mające się odbyć na tej, feralnej skoczni, a wcześniej bo już za miesiąc Letnie Grand Prix – wybuchła bomba.
Żaden niewypał, ani robota terrorystów. Tylko tych samych, co zwykle, budowlańców. Budowlańców z Hydrobudowy.
Mianowicie, budowlańcy z Hydrobudowy nie zdążą uruchomić kolejki transportującej zawodników na szczyt skoczni. Sam patron skoczni, prawie już święty, Adam Małysz załamał ręce.
Mnie zaś się takie nasuwa porównanie. Proszę tylko dokonać aktualizacji i zamienić ,,petrobudowa” na aktualne ,,hydrobudowa”:

Reklama

Nie pękaj koleś, nie łam sie przecie
To o nas wczoraj stało w gazecie
Pisała sama “Trybuna Ludu”
Że nas ogarnia romantyzm budów
W takim pisaniu nie ma usterek
Postaw literek, niech brzękną szkła
Przed nami naród odkrywa głowy
Inżynierowie z Petrobudowy
Kładziemy lachę, niech brzękną szkła
Budowniczowie na 102

Pić życia rozkosz, a cóż nam to szkodzi
Nawet PKS do nas dochodzi
A w zeszłe święto miałem kobite
Co miała obie nogi umyte
W Warszawie Ptaszyn niech zdziera płuca
Niech tańczy Gruca, Holoubek gra
My tutaj mamy program gotowy
Inżynierowie z Petrobudowy
Kładziemy lachę, niech brzękną szkła
Budowniczowie na 102

Ciężko się żyje o suchym chlebie
Za to nikt grobów nam nie rozgrzebie
Szatkuj dwie zmiany zimą i latem
Wyśpisz się w piachu pod kombinatem
Rąk trzeba wiele, pomników mało
Kogoś złamało, lecz życie trwa
Więc niechaj zabrzmi slogan bojowy
Inżynierowie z Petrobudowy
Kładziemy lachę, niech brzękną szkła
Budowniczowie na 102

Choć nie ma w kabzie srebra ni złota
Przyda się przecież nasza robota
Dopchamy wreszcie w ktorymś tam roku
Do wojny co to ma być o pokój
Co oszczędzimy to ktoś ukradnie
Idzie składnie jakoś się pcha
Więc wykonajmy plan narodowy
Inżynierowie z Petrobudowy
Kładziemy lachę, niech brzękną szkła
Budowniczowie na 102.

W miejsce nieczynnej, i przyznacie Państwo zupełnie zbędnej brewerii, ktoś zaproponował dowożenie zawodników na górę ….samochodami. Wprawdzie agencje nie podają, czy miał na myśli sprawdzone, przez naszą waleczną armię, samochody ,,Honker” czy też, produkowane w Tychach, samochody ,,Panda” w wesji 4×4.
Nie jestem również pewien, czy to jest przypadkowa zbieżność, czy też, według najlepszych bo wojskowych wzorców, autor tego genialnego pomysłu, najpierw powiedział a dopiero później pomyślał. W każdym bądź razie pomysł genialny. Genialny i na czasie.
Bo tak się akurat złożyło, że patron tej nieszczęsnej skoczni, został akurat znakomitym i wytrawnym rajdowcem, przyszłym zwycięzcą rajdu Paryż – Dakar. Chwilowo trenuje pomiędzy Wrocławiem a Dreznem. Ale cóż stoi na przeszkodzie, żeby zamiast się tłuc po naszych bezdrożach i zakłócać ruch w niemieckich miasteczkach, nie mógł powozić dawnych kolegów?
I wynagrodzić im w ten sposób, nie tylko lata upokorzeń, kiedy bezczelnie wszystkim ,,odlatywał”, ale również pochwalić się nową off-roadową furą.
Bo Porsche Cayenne w wersji limitowanej, to nie w kij dmuchał.

Reklama

3 KOMENTARZE