Reklama

Przepraszam za chłód, który wprowadzam już na początku artykułu, a właściwie w tytule, ale chciałbym, by tragedia rodzin skrzywdzonych przez wiadomych ludzi, miała wymiar zadośćuczynienia. By tak się stało trzeba na chwilę odłożyć sam dramat związany z zamianą ciał, bo jakkolwiek brzmi to okrutnie, ten element tragedii jest najmniej dramatyczny. Fakt, że zamieniono trumny w kontekście wielkiej mistyfikacji smoleńskiej z jednej strony jest tylko makabrycznym dodatkiem do hektarów kłamstwa, z drugiej pokazuje skalę, tylko trzeba tę skalę odpowiednio wyłowić. Co wiemy na pewno i do czego przyznała się kłamliwa ekipa Donalda Tuska, który się w mękach kończy? Ponad wszelką wątpliwość wiemy, że nikt ze strony polskiej nie brał udziału w sekcjach zwłok. Żaden polski prokurator, żaden polski patomorfolog i waga tej informacji jest potężna, o czym chyba wszyscy zapominamy. Przez dwa lata kłamano w różnych kwestiach i po kolei kłamstwa wspólnymi siłami były obnażane, to kłamstwo jakoś umyka, chociaż konsekwencje kłamstwa są olbrzymie. Władza przyznaje się, że nie miała najmniejszego wpływu na badania ciał ofiar, w dodatku tak bardzo nie miała wpływu, że nie była w stanie zapobiec zamianie trumien, co jest czynnością banalnie prostą do przeprowadzania. Obojętnie jaką przyjmiemy tezę, świadomego, czy też „bałaganiarskiego” zaniedbania, mamy jak na tacy jedną prostą informację. Polska strona w procesie śledczym była absolutnie ubezwłasnowolniona i całkowicie zdana na wyniki „badań” dostarczane prze stronę rosyjską. I to dopiero jeden fundamentalny wniosek, drugi jest taki, że strona rosyjska popełniała ELEMENTARNE błędy, świadome lub nie, w to nie zamierzam wnikać, ale skalę tych błędów boleśnie widać na przykładzie ekshumacji Anny Walentynowicz.

Po złożeniu tych dwóch wniosków, pojawia się konkluzja. Donald Tusk, jego ludzie i tak zwane niezależne instytucje, jak obie prokuratury i komisje „lotnicze”, najzwyczajniej w świecie nie mają najmniejszych podstaw, aby zaświadczać o prawdziwości i rzetelności rosyjskich sekcji zwłok. Ktoś powie, że odgrzewam stare kotlety, przecież takie rzeczy wiadomo od dawna, jaka to nowość? Jest nowość, nawet coś więcej, jest prawdziwy przełom, po raz pierwszy rozmaici przedstawiciele władzy, a nie publicyści, czy inni „niezrównoważeni”, potwierdzili dwuletnie przypuszczenia. Jarosław Gowin, Andrzej Seremt i sam Donald Tusk swoimi słowami oświadczyli, że to Rosjanie przeprowadzali sekcje i to Rosjanie dysponują pełną gamą materiałów i ewentualnych pomyłek. Ile z tego przekazali Polsce i w jak wielu miejscach podali fałszywe informacje, ciągle jest zagadką. Takiej wiedzy nie sposób przecenić, ta wiedza oznacza, że kończy się argument: „wszystko zostało szczegółowo przebadane, sprawę wyjaśniła komisja, dość już Smoleńska”. Tusk i jego ludzie wraz z satelitami, po bezceremonialnym oświadczeniu z sejmowej trybuny stracili koronny argument. Oni się przyznali nie tylko do pełnej bezsilności, ale przyznali się do kompletnej niewiedzy ile ze strony rosyjskiej wpłynęło materiału z wyników badań i jakiej jakości jest ten materiał. Teoretycznie Tusk ze sztabem propagandy może wrócić do retoryki „perfekcyjnych badań na najwyższym poziomie”, ale ta retoryka w obliczu kolejnych skandali związanych z zamianą zwłok, stanie się satyrą. Naiwny nie jestem, wiele oczu się nie otworzy, ale przy stanowczym eksponowaniu bata, który w chaosie i desperacji Tusk na własną dupę sobie ukręcił, będzie coraz trudniej kozaczyć „ląduj dziadu”.

Reklama

Kolejny element z góry kłamstwa odpada, to jeszcze nie jest kaskada, jednak coraz częściej i nawet najgłupsi zaczynają nerwowo spoglądać na szczyt w oczekiwaniu lawiny. Przypomnę, że jeszcze rok temu dowcipami na topie, były: „debeściaki” i „wyglądanie za okno”, „awantura na Okęciu”. Tymi prostackimi kłamstwami załatwiano sondaże na zadowalających poziomach. Dziś autorzy tych dowcipów dorobili się pseudonimów i dali by wiele, żeby nie być nazywanymi Pawka Artymowicz „Debeściak”. Zasadniczy problem w dyskusji rozumu z głupotą polega na asymetryczności argumentów. Głupkowi wystarczy 80 ton żelaza uderzającego w drzewo, porównać z 600 kilogramami i będzie triumfował. Mądry musi pokazać wiedzę z kilku dziedzin, aby głupotę zdemaskować, ale gdy głupek lub udający głupiego, bo ja bym tych perfekcyjnie wytresowanych cyników nie lekceważył, sam przyznaje, że gadał głupoty, to stwarza się zupełnie nowa sytuacja. Jednym i najważniejszym zdaniem, które pewnie zabrzmi brutalnie, chciałem napisać, że tragedia zamiany trumien powinna być potężnym narzędziem do demaskowania kłamstw i alibi w znacznie ważniejszych obszarach, z punktu wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Ten poziom „niechlujstwa” lub świadomych działań na etapie podstawowych badań i czynności, który został poświadczony przez propagandystów, daje argument do obalenie większych kłamstw. Nie ma nic, żadnych badań mikroskopowych, żadnych sekcji zwłok, żadnych pomiarów na miejscu katastrofy, żadnych odczytów skrzynek, żadnego odtworzenia samolotu z zebranych elementów. Na każdym etapie były kłamstwa i całkowita zależność o rosyjskich „badań”, które przyleciały w zamienionych trumnach.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Taka
    władza co to żyje z kłamstw musi być kosztowna w utrzymaniu.

    A dzisiaj Niesiołowski w Superstacji powiedział:

    To obrzydliwa pisowska hucpa, próba dorwania się do władzy na trumnach. Pani marszałek Kopacz zachowała się pięknie w Moskwie, była z rodzinami, robiła sekcje, była w tym wszystkim w najkoszmarniejszym momencie, te splecione ciała, których się nie dało odróżnić, oddzielić, zmieszane z ziemią.

    Były trzy ekshumacje, myślę, że te rodziny zapłacą za to, Gosiewskiego, Kurtyki i Wassermanna. Niepotrzebnie, jak się okazuje. Mam nadzieję, że te rodziny zapłacą za to, bo nie może być tak, że będą obciążały skarb państwa tego rodzaju żądania rodzin.

  2. Taka
    władza co to żyje z kłamstw musi być kosztowna w utrzymaniu.

    A dzisiaj Niesiołowski w Superstacji powiedział:

    To obrzydliwa pisowska hucpa, próba dorwania się do władzy na trumnach. Pani marszałek Kopacz zachowała się pięknie w Moskwie, była z rodzinami, robiła sekcje, była w tym wszystkim w najkoszmarniejszym momencie, te splecione ciała, których się nie dało odróżnić, oddzielić, zmieszane z ziemią.

    Były trzy ekshumacje, myślę, że te rodziny zapłacą za to, Gosiewskiego, Kurtyki i Wassermanna. Niepotrzebnie, jak się okazuje. Mam nadzieję, że te rodziny zapłacą za to, bo nie może być tak, że będą obciążały skarb państwa tego rodzaju żądania rodzin.

  3. Nie był bym aż takim optymistą
    W zbiorowej świadomości większości społeczeństwa (również tej "niegłosującej") "ląduj dziadu" wciąż jest obowiązującym stanem wiedzy, przyczyną katastrofy jest telefon JK na skutek którego pijany generał otrzymał polecenie rozkazania pilotom lądowania wbrew wyraźnemu zakazowi wieży, tak że samolot musiał aż 5 razy podchodzić do lądowania… Całe zaś śledztwo zostało przeprowadzone w pełni profesjonalnie, zgodnie z obowiązującymi na całym świecie procedurami, a że PiS w tym czasie tańczył na grobach, a JK wykorzystywał tragedię do robienia kariery politycznej, Tusk i "polska ekipa prokuratorów i śledczych", mimo pełnej pomocy ze strony Rosjan, pracowała pod ogromną presją. Nie zmienia to oczywiście faktu, że ewentualne pomyłki wynikły z błędnego rozpoznania przez członków rodzin, którzy przystępowali do identyfikacji pod wpływem alkoholu i środków psychotropowych (za ~2 tygodnie spodziewam się czegoś w tym stylu)…
     
    I tak to niestety wygląda. MK i inni prawicowi (i "prawicujący") blogerzy żyją w hermetycznym środowisku ludzi katastrofą dogłębnie przejętych i ją w jakikolwiek sposób analizujących. Większość społeczeństwa interesuje się tematem zbyt pobieżnie, by wyciągnąć poprawne wnioski.
     
    Czy słysząc informację o "odnalezieniu starosłowiańskiego skarbu sprzed 2000 lat" prowadzisz wnikliwą analizę tego newsa? Sprawdzasz, czy osoba która jest podpisana "profesor", jest profesorem w rzeczywistości, czym jest w istocie skarb, jaka jest opinia ekspertów odnośnie faktycznej wartości znaleziska? Starasz się gdziekolwiek sprawdzić czy skarb ma akurat 2000 lat, a nie jest tanią podróbką wykonaną w celu sfingowania odkrycia? Czy poświęcasz czas, na i upewnienie się, że to zabytek starosłowiański, a nie np. rzymski?
     
    Nie, informacja ta cię nie interesuje. Człowiek już na poziomie podświadomości wierzy w informacje, które go bezpośrednio nie dotyczą (a ciężko mówić, by dla większości Polaków katastrofa smoleńska była tragedią osobistą). Wpuszcza je jednym uchem, wypuszcza drugim, zapamiętuje jedynie proste slogany i ogólny przekaz. Nie analizuje informacji pod kątem wiarygodności.
     
    Co to w praktyce oznacza? To, że "debeściaki", "pijany generał", "5 prób lądowania", "ląduj dziadu" "telefon do brata" i "zabiją mnie", a także "wzorowe śledztwo", "pełna współpraca" i "niezależna międzynarodowa komisja MAK", choć merytorycznie rozdeptane i w świetle faktów skompromitowane, wciąż są obowiązującymi wyjaśnieniami Smoleńska. Powód jest banalny – większość społeczeństwa nie poświęciła nawet odrobiny uwagi na zgłębienie tematu – zaś prawo "społecznego dowodu słuszności" (kreowanego zarówno na największych portalach jak i w telewizji) połączone z negatywnym zakotwiczeniem w świadomości zarówno braci Kaczyńskich jak i PiS ("obciach", "oszołomy", "ciemnogród", "po trupie brata do władzy") skutecznie do tego zniechęcają.
     
    I nie ma się co oszukiwać – tak długo jak PiS nie dorobi się ogólnopolskiej telewizji o targecie ogólnym, portalu internetowego na skalę ONETu, oraz przynajmniej kilkunastu ogólnopolskich tytułów prasowych, sytuacja ta nie ulegnie zmianie. Ludzkiej natury nie da się ani obejść, ani przeskoczyć – albo dostarczy się ludziom informacje w ilości pozwalającej budować odpowiednie wzorce skojarzeń, albo trzeba im pokazać że Polska jest, wbrew temu czego od lat doświadczają, ich sprawą osobistą – nie wiem, która droga jest trudniejsza.

  4. Nie był bym aż takim optymistą
    W zbiorowej świadomości większości społeczeństwa (również tej "niegłosującej") "ląduj dziadu" wciąż jest obowiązującym stanem wiedzy, przyczyną katastrofy jest telefon JK na skutek którego pijany generał otrzymał polecenie rozkazania pilotom lądowania wbrew wyraźnemu zakazowi wieży, tak że samolot musiał aż 5 razy podchodzić do lądowania… Całe zaś śledztwo zostało przeprowadzone w pełni profesjonalnie, zgodnie z obowiązującymi na całym świecie procedurami, a że PiS w tym czasie tańczył na grobach, a JK wykorzystywał tragedię do robienia kariery politycznej, Tusk i "polska ekipa prokuratorów i śledczych", mimo pełnej pomocy ze strony Rosjan, pracowała pod ogromną presją. Nie zmienia to oczywiście faktu, że ewentualne pomyłki wynikły z błędnego rozpoznania przez członków rodzin, którzy przystępowali do identyfikacji pod wpływem alkoholu i środków psychotropowych (za ~2 tygodnie spodziewam się czegoś w tym stylu)…
     
    I tak to niestety wygląda. MK i inni prawicowi (i "prawicujący") blogerzy żyją w hermetycznym środowisku ludzi katastrofą dogłębnie przejętych i ją w jakikolwiek sposób analizujących. Większość społeczeństwa interesuje się tematem zbyt pobieżnie, by wyciągnąć poprawne wnioski.
     
    Czy słysząc informację o "odnalezieniu starosłowiańskiego skarbu sprzed 2000 lat" prowadzisz wnikliwą analizę tego newsa? Sprawdzasz, czy osoba która jest podpisana "profesor", jest profesorem w rzeczywistości, czym jest w istocie skarb, jaka jest opinia ekspertów odnośnie faktycznej wartości znaleziska? Starasz się gdziekolwiek sprawdzić czy skarb ma akurat 2000 lat, a nie jest tanią podróbką wykonaną w celu sfingowania odkrycia? Czy poświęcasz czas, na i upewnienie się, że to zabytek starosłowiański, a nie np. rzymski?
     
    Nie, informacja ta cię nie interesuje. Człowiek już na poziomie podświadomości wierzy w informacje, które go bezpośrednio nie dotyczą (a ciężko mówić, by dla większości Polaków katastrofa smoleńska była tragedią osobistą). Wpuszcza je jednym uchem, wypuszcza drugim, zapamiętuje jedynie proste slogany i ogólny przekaz. Nie analizuje informacji pod kątem wiarygodności.
     
    Co to w praktyce oznacza? To, że "debeściaki", "pijany generał", "5 prób lądowania", "ląduj dziadu" "telefon do brata" i "zabiją mnie", a także "wzorowe śledztwo", "pełna współpraca" i "niezależna międzynarodowa komisja MAK", choć merytorycznie rozdeptane i w świetle faktów skompromitowane, wciąż są obowiązującymi wyjaśnieniami Smoleńska. Powód jest banalny – większość społeczeństwa nie poświęciła nawet odrobiny uwagi na zgłębienie tematu – zaś prawo "społecznego dowodu słuszności" (kreowanego zarówno na największych portalach jak i w telewizji) połączone z negatywnym zakotwiczeniem w świadomości zarówno braci Kaczyńskich jak i PiS ("obciach", "oszołomy", "ciemnogród", "po trupie brata do władzy") skutecznie do tego zniechęcają.
     
    I nie ma się co oszukiwać – tak długo jak PiS nie dorobi się ogólnopolskiej telewizji o targecie ogólnym, portalu internetowego na skalę ONETu, oraz przynajmniej kilkunastu ogólnopolskich tytułów prasowych, sytuacja ta nie ulegnie zmianie. Ludzkiej natury nie da się ani obejść, ani przeskoczyć – albo dostarczy się ludziom informacje w ilości pozwalającej budować odpowiednie wzorce skojarzeń, albo trzeba im pokazać że Polska jest, wbrew temu czego od lat doświadczają, ich sprawą osobistą – nie wiem, która droga jest trudniejsza.