19.1 C
Biskupin
czwartek, 19 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 1095

Homosovieticus wiecznie żywy

6

Własnie oglądałem na TVN24 program “Prosto z Polski”.

Nostalgia

52

The grass was greener
The light was brighter
The taste was sweeter
The nights of wonder
With friends surrounded
The dawn mist glowing
The water flowing
The endless river

Forever and ever

————————————–

Czar smaku gumy Donald (i dla zbieracza komiks w środku)
Kto dogoni psa, kto dogoni psa
Dziadek strugający kołki do grabi
Całe rzędy puszek po napojach wyskokowych (i nie) u starszego brata na regale
Sam regał, olbrzymia meblościanka
Książki za parę groszy
Robienie tamy z wielkich kamoli na strumyku w górach
Przytulak ulubiony, Sekwensikiem zwany
Kolega brata w odwiedzinach ? całe wielkie (większe ode mnie na pewno) pudło resorówek Matchbox
Dwie suczki dziadka, jedna mądra jak człowiek omalże
Oranżada w woreczkach, lody w bańce
Miś Kolargol i Miś Uszatek
Fluoryzacja na obskurnej łazience szkolnej
Na kolanach u ojca trudne lekcje makao, remika itp.
Ogniem i mieczem ? niemowlęta rozrywane w rękach przez podłych najeźdźców
Prawdziwy szok u kuzyna (matka w Pewex?ie) ? cały pokój w klockach lego
Pan Cebula, postrach okolicy, goniący nas po polach
Natalia Kukulska w klasycznym repertuarze
Poziomki w lesie, jeżyny okupione rękami we krwi
Jean Michel Jarre – Oxygene
Wigilia z paluszkami z makiem (rękę dam sobie odjąć, że to najlepsze danie pod słońcem)
Jakieś takie szklane ozdoby choinkowe ? ludziki, sanki, bałwanki, aniołki, inne duperele, wszystko tak błyska tak kusi?
Kogut siedzący na głowie i dziobiący mnie po twarzy
Mundial Mexico
Tomek wśród łowców głów
Sanki z górki na pazurki po naszej ulicy
Honorowe pojedynki, same pięści i kopniaki, gryźć nie wolno, pluć nie wolno
Lunatykowanie po domu ciotki, czas się budzić, siedzisz w zegarze
Jakaś parka wyciągana razem przez pogotowie z łazienki w podstawówce (coś tam się zakleszczyło czy jak)
Szkolne wycieczki, pierwsze próby z papieroskami i alkoholem
Jacyś tajemniczy panowie w płaszczach grzebiący po szafie w przedpokoju i robiący odciski ojcowej maszyny do pisania, powiew tajemnicy
Apele szkolne, hymn państwowy, hymn szkoły (?za gruzy naszych miast, za braci naszych krew, szargajmy wrogów ciała, niech zginie szwabski chwast? hehe)
Walkman kupiony w markecie pod Berlinem, las dookoła a na uszach muzyka, miód pomada, łzy w oczach, tak pięknie w tych Bieszczadach
Topienie plastikowych zabawek, zabawa w nalot kapiącym ukropem
Badminton do późnej nocy, w końcu gram jak mistrzu całej ulicy
Przelot przez kierownicę roweru na pełnej szybkości
Pierwsza wygrana partia szachów z ojcem (hmm, może coś jednak z Ciebie będzie?)
Z kamerą wśród zwierząt
Jakaś bójka, ktoś wali moją głową o podłogę
Iron Maiden – Seventh Son of a Seventh Son
Obcy ? decydujące starcie ? cały film Agnieszka przytulona do mojego ramienia (do dziś nie wiem, kto był taki mądry, że zabrał na ten film całą naszą klasę :D)
Jakieś noce przy ogniskach, jakiś piękne oczy po drugiej stronie żaru
Jakaś taka smutna mama, już nigdy więcej, obiecuję, to ostatni raz był, głupi byłem, nie myślałem, nie płacz już mamo?
Jakiś program w telewizji (Szkice węglem?) ? brodaty facet rysuje przepiękne budynki na żywo, wszystko przeplatane muzyką z epoki
Sen Katarzyny, Obława ? Kaczmarski rulez
Czternasta talia kart zarekwirowana z pogwałceniem praw człowieka przez wychowawczynię
Smak ziemniaków z ogniska (jak była sól, to już po prostu odlot)
Metallica – …And Justice for All (One – przez prawie 8 minut na bezdechu za pierwszym razem)
Wywrotka Syreną na Zakopiance, na szczęście w środku ośmiu chłopa, za ciasno by komuś się coś stało?
Wagary na Skałkach
Trzech chłopa na szczycie Trzech Koron, pod nami morze mgły, i słońce budzące się delikatnie i powoli
Słodkiego miłego życia
Pierwsze pocałunki, nieśmiałe i nieporadne
Codzienna pała (co się szlajasz po nocy, gówniarzu!) od niebieskich w trakcie powrotów z treningu
Zagraniczne wyjazdy, koncert w Kijowie, popijawy w Batumi, turecki Cypr i karabiny w ciemnościach po pijaku

A ja w tym ustroju spędziłem zaledwie paręnaście lat, a jeszcze przez kilka stron mógłbym wspominać. Nie ma chyba wątpliwości, że wtedy było lepiej, nie? Czy należy się dziwić, że znaczna część narodu ma teraz wątpliwości, czy generał robił dobrze czy źle? Przecie wtedy trawa była zieleńsza, i to dużo.

————————————–

Trawa była zieleńsza
Światło jaśniejsze
Smak słodszy
Noce pełne cudów
Z przyjaciółmi wokół
Mgła jaśniejąca o świcie
Woda płynąca
Nieskończona rzeka

Teraz i na zawsze

(thx to Paweł Rumian – http://druid.if.uj.edu.pl/~gorky/The_Division_Bell/The_Division_Bell.pdf)

————————————–

Rocznica

4

Dzisiaj mija 3 rocznica wyboru Lecha Aleksandra Kaczyńskiego na prezydenta RP.

Miarą demokracji i poszanowania prawa jest liczba esbeków i złodziei, których państwu prawa uda się uniewinnić.

26

Mam taki dowcip niewysokich lotów. Wiecie co powstanie gdy pstrykniemy rodzinne zdjęcie działaczom PZPN? Bardzo niedokładny i intuicyjny portret pamięciowy.

chyba off-topic….

28

Miło mi się czyta ostatnie dyskusje, ale mam wrażenie, iż tematycznie Kontrowersje zbaczają z celu ustawionego przez MK.

Skandal

4

Właściwie to mało powiedziane, to jest wykorzystywanie , małych, nic nie rozumiejących dzieci dla własnych interesów.

Tajemnice prezydenta

10

W Gazecie Wyborczej, od poniedziałku, ukazuje się cykl artykułów pod powyższym tytułem. W gruncie rzeczy nie ma tam żadnych nowości. No może trochę o prywatnym wizerunku Kaczyńskiego.

PO roku nie jest dobrze, ale bardzo mnie cieszy, że nie jest gorzej i liczę, że musi być lepiej.

20

Tekst uspakajająco kojący i pełen nadziei na przyszłość.

Lewica

2

Jaka lewica, w Polsce nie ma lewicy jest coś bliżej nie określonego bratającego się w swoim populizmie z PiSem.

Choroba wściekłych internautów

8

Napiszę dziś dwa słowa o chorobie gnębiącej nasz kraj, co gorsza w szczególności i przede wszystkim gnębiącej nasz kochany Internet. Choroba ta powoduje zatkanie podstawowych kanałów informacji, utrudnia wymianę najważniejszego co każdy z nas ma ? czyli poglądów, jest też szalenie groźna dla wolności słowa i wypowiedzi. Choroba którą dziś się zajmę, nosi nazwę metkowania.

Choć piszę tego bloga od niedawna, jednak dorobiłem się małej tradycji ? zacznę więc jak zwykle od dykteryjki. Ostatnia była słabiutka, nie bardzo spełniła swą rolę (pozdrowienia estimado 😀 ), a tymczasem taryfy ulgowej dla niedoświadczonych beniaminków brak, i dobrze. Może więc dzisiejsza będzie lepsza, lepiej dopasowana do mojej tezy. Ale do rzeczy.

Cofnijmy się więc na chwilę do roku ?93. Rok pierwszy podatku VAT w Polsce, a na świecie rok pierwszego zamachu na WTC. Dla mnie również rok pierwszych wyborów, w których mogłem głosować. Człowiek był wtedy młody (taki całkiem młody, teraz jestem tylko średnio młody :D), często zdarzało mu się zasiedzieć do późna u dziewczyny. Później raźnym truchtem musiałem przemieścić się na pobliską pętlę autobusową, by zdążyć na ostatniego Ikarusa. Wpadam więc Ci ja pewnego razu na pętlę, autobus stoi, znów się udało, wszystko gra ? no, może prawie wszystko. Zauważam bowiem zbliżającego się ku mnie młodziana ? choć w wieku zbliżonym, o głowę niższy był, więc uśmiechem go powitałem. Młodzian ów, ubrany podobnie jak ja w grubą pikowaną kurtkę, która wtedy modna była (no może nie taka znów modna, ale na taką mnie stać było 😀 ) zbliżywszy się, zadał mi sakramentalne pytanie. Pytanie, które można było wtedy, a można i dziś usłyszeć dość często na ulicach polskich miast. Pytanie brzmiało ? ?Za kim jesteś?!?. Pytanie zadane poważnym, grobowym wręcz tonem. A trzeba Wam wiedzieć, że rodzinne miasto moje, jak wiele innych, podzielone było (i jest) dość równo pomiędzy sympatyków dwóch lokalnych drużyn piłkarskich. Zwykle prawidłowa odpowiedź na tak postawiony problem jest dość łatwa. Prawidłowa bowiem nie znaczy prawdziwa, prawidłowa odpowiedź dość mocno zależy od kontekstu pytania. Kontekst można zwykle odczytać z użyciem wzroku, orientując się po odpowiednich emblematach plemiennych w rodzaju szalików, czapeczek, proporczyków choćby czy wpinek w klapę :D. Pech chciał, że mój interlokutor nie był niestety wyposażony w takowe, więc każda udzielona odpowiedź była obarczona sporym ryzykiem. Postanowiłem więc, jako człowiek zgodny, konfliktom niechętny, udzielić odpowiedzi wymijającej. A ponieważ jako się rzekło, niedawno wróciłem od urny wyborczej, dowcipna riposta sama się narzuciła ? pozwoliłem więc sobie na malutki żarcik ? ?Za Unią Wolności? powiedziałem. Z perspektywy czasu oceniam, że ta kwestia nie była ani tak dowcipna, ani tak wymijająca jak mi się wydawało. Lepsza byłaby “Jupikajej, wydymańcu”, a efekt pewnie byłby podobny. Potwierdza to fakt, iż bezpośrednio po mojej ciętej ripoście, chłopiec służący mi za rozmówcę, zawezwał czterech podobnych do siebie kolegów, zawezwał słowami ?Heej, tu jest jeszcze jeden!!!?. Zakładam więc, że nie byłem pierwszym respondentem tej krótkiej sondy ulicznej. Generalnie cała ta przygoda zakończyła się największą bodajże moją wiktorią militarną w moim krótkim życiu ? udało mi się bowiem wyjść z tego żywym (choć kurtka pocięta nożami już mi dłużej nie służyła) i prawie niepoturbowanym. Nie opisuję tego jednak tutaj po to, by wyrobić w Was przekonanie o moich godnych Bonaparte zdolnościach strategicznych (tudzież godnych Chucka Norrisa zdolności bojowych), lecz po to by opisać pewien (dość prymitywny zresztą) mechanizm. Ów młody człowiek mógł nawet nie wiedzieć czym jest rzeczona Unia Wolności, ale jedno wiedział na pewno ? to nie jego drużyna, znaczy się ? wróg.

Podobny mechanizm zaobserwować możemy obecnie w naszej nieporadnej, ale jednak toczącej się debacie publicznej. Jako bloger nowy, świeżutki, jeszcze mało znany, widzę pewną konsternację moich internetowych gości. Ponieważ niewielu o mnie słyszało, a teksty płodzę długie, słabo zjadliwe, przyciężkie tu królują porównania – część moich przezacnych gości jedynie przelatuje wzrokiem po treści notek. Tu spojrzy, tam spojrzy, ponieważ dotąd nie czytał, to nie bardzo wiadomo ?za kim? ten facet jest. Ale, ale ? wzrok gościa wyczulony, wyćwiczony w codziennej walce ? oto jest. Jest zaczep, jest wreszcie, uff, jesteśmy w domu. Czas mamy taki jaki mamy, Sejm obraduje w takim temacie w jakim obraduje, a facet śmieje się z Pani Gargas ? oto i nasz zaczep, już wiem wszystko, pyk, wyciągam metkę z zanadrza i przyklejam. Niechybnie to POmyleniec, POpapraniec, POdlec. Można zabierać się do komentowania, mózg już można wyłączyć, wiem co tu napisać. Inny przezacny gość wpada na chwilkę, nowy i ciekawy to wszak blog podobno. Czasu mało, blogów dużo, szybko przelecę przez przydługą treść wpisu (?cały świat oszalał, ciągle gdzieś biegnie?, jak mawia znajomy maratończyk). O ? facet pochwalił PiS, za to że coś tam próbował zrobić z młodymi prawnikami, a nowa władza cóś się nie kwapi ? znaczy musowo to PiSuar, PiSmak, PiSiorek. Można jechać, prowokacyjne pytanko puścić, nie wnikając zbytnio za bardzo o czym tu właściwie piszemy. I tak to się toczy, dzień po dniu, choć mój blog jako świeży i tak jest spoko. Czasem czytuję (tak tak, czytuję, choć rzadko komentuję) wypociny innych autorów ? ooo, tam jest używanie. Treść właściwie obojętna, byleby można było wyciągnąć zza pazuchy łopoczące sztandary, na starych blogach już przecie taka góra przypiętych metek, że autorów prawie spod nich nie widać.

Ci, którzy zadali sobie trud, który głęboko doceniam, i przeczytali wszystkie moje dotychczasowe wpisy, zapewne zrozumieją, iż wielkim oburzeniem zawsze reaguję na strzelanie do mnie z metkownicy. Powiem szczerze, uważam uwłaczające zdrowemu rozsądkowi szeregowanie ludzi, w oparciu o tak mocno dychotomiczny podział jak w naszym kraju. Tryumfy święci zasada ?Kto nie z nami, ten przeciwko nam?. Ja zaś wyznaję zasadę inną, a właściwie cały szereg zasad, które stanowią podstawę postrzegania przeze mnie świata i ludzi. Jedną z tych zasad jest patrzenie zawsze na owoce działań. Jest to zasada szczególnie ważna w polityce, generalnie polegającej na mówieniu tego co się podoba, a robieniu tego co zrobić się chce. Druga z moich zasad, to wspieranie dążenia polityków do ważnych celów, niezależnie od tego kto do tych celów aktualnie dąży i dlaczego. Nie obchodzi mnie czy podatki obniżać będzie liberalna tratwa, czy solidarny pokój (peace, człowieku, peace). Ja bym chciał mieć mniejsze podatki. Trzecia zasada, którą stosować przychodzi mi najtrudniej (z uwagi na wrodzoną mi wielką skromność) ? mianowicie zakładam zawsze w dyskusji z drugą stroną, że (hipotetycznie) to nie ja mam rację. To pozwala mi dostrzec od czasu do czasu sens w wypowiedziach moich interlokutorów – choć uważam swoje, można mnie więc przekonać do swoich racji. Tego więc życzę czytelnikom tego blogu ? jeżeli już zadałeś sobie trud kliknięcia w tytuł notki, proszę drogi gościu jeszcze o dwa kroki ? raz – nie zniechęcaj się po kilku zdaniach, dobrnij do końca, dwa ? jak przeczytasz, spróbuj dostrzec w tym moją myśl i nad nią dumaj, a nie nad tym, czym z obozu małego czy dużego pałacu.

Internauci, zarażeni metkowaniem, generalnie nie potrafią dostrzec jednej prostej rzeczy. To, że człowiek z którym aktualnie prowadzimy dialog, obarczony jest jakąś konkretną metką, nie oznacza wcale, że w konkretnych sprawach nie ma akurat racji. Jeżeli spojrzymy na naszych przeciwników nie jak na wrogów, ale jak na partnerów w rozmowie ? może się okazać, że po drugiej, trzeciej czy czwartej stronie barykady też siedzą rozsądni ludzie, którzy mogą mieć fajne i dobre pomysły. Ja jako patriota, bardzo bym nie chciał, by te właśnie dobre, korzystne dla kraju pomysły padały każdorazowo ofiarą metkowania. Że jeżeli mój obecny przeciwnik mówi coś innego niż mi się wydaje, to znaczy że to automatycznie zdrajca, zaprzaniec, targowiczanin. A jak swój, to trza go popierać, bo swoich wszak popierać należy zawsze, niezależnie jakie głupoty akurat aktualnie opowiadają. Patrzmy na problemy, nie na metki. Czego sobie i szanownym czytelnikom życzę, a przede wszystkim życzę tego naszej wspólnej, nieponumerowanej Rzeczypospolitej.