Reklama

Kto mnie zna ten wie, że coś podobnego do mnie nie pasuje, przynajmniej

Kto mnie zna ten wie, że coś podobnego do mnie nie pasuje, przynajmniej z kilkudziesięciu powodów, ale dla przejrzystości podam kilka najważniejszych. Pierwsze i najważniejsze jest to, że plwam, gardzę i śmiać mi się chce ze wszelkiego typu akcji internetowych pod tytułem: ratujmy, protestujmy, powstrzymajmy, pomóżmy. Klasyką tego gatunku są rewolucje „fejsbukowe”, ale pionierami były onetowe zagończyki od wpisywania miast i zapalanie świeczek. Nie wiem dlaczego, po prostu mnie odrzuca, właściwie wiem, tylko nie zamierzam nikogo, w tym siebie tą wiedzą katować. Drugie równie ważne to megalomania, uwielbiam być ten jedyny i najmądrzejszy, tak mam od dziecka. Samochód razem z telefonem do przyjaciela, czyli sam sobie chodzę i gadam tylko z wybranymi. Trzecie niemniej istotne, to poczucie humoru, lubię dystans, luz i tanie piwo, zatem wszelkie patetyczne nawoływanie do protestów i poparcie jest dla mnie ponure. Czwarte i pryncypialne nazywa się konkurencja, nie mam w zwyczaju wspierać, promuję tylko siebie. Mając powyższe na uwadze proszę mnie dobrze zrozumieć, zwłaszcza w tym aspekcie, który kosztuje mnie sporo ran kłutych na ego. Strasznie, ale to strasznie spodobał mi się apel niejakiej Kataryny, tej samej, którą uważam za gosposię, nie analityczkę i tchórzliwą koniunkturalistkę umęczoną, a nie bojowniczkę o wolność ciemnogrodu. Apel sprowadza się do prostej zasady, jak Kuba Bogu, i w swej prostocie jest genialny, wybitnie dowcipny i w ogóle nie przypomina apelu. Tym sposobem zbiłem część z tych rzeczy, których nie trawię. Apel bez apelu, dowcipny nie ponury, dzięki temu poczułem się znów jak megaloman, a że apelowanie nawet bez apelu nie jest moją konkurencją, to konkurencję też wykluczam. Wyszło na zero. Po nieco irytującym wstępie mogę sobie pozwolić na konkret. Nie miałem bladego pojęcia, ponieważ nie czytam, ale dowiedziałem się przypadkiem, że redaktor Pacewicz z GW i jakaś praktykanta, wymyślili „:śmieszny dowcip”. Namawiają internautów (kurwa uwielbiam to słowo, brzmi tak jak Marsjanie), żeby na adres mailowy i biura poselskiego posła Węgrzyna wysyłać zboczone linki porno z dwoma babkami w akcji. Jak to ładnie nazwała gosposia Kataryna, ni mniej i nie więcej Gazeta Wyborcza namawia do rozsiewania porno spamu. Dalej jest jeszcze bardziej ładna poetyka Kataryny i w końcu zapracowała na ułamek dziesiętny swojej rozdętej legendy za życia. Otóż gosposia nie leci prostym patentem, jak on Pacewicz tak, to my jemu i jego sekretarce tak, ona apeluje nie apelując, żeby pomóc Pacewiczowi. Jak? Prosto i w prostocie jak? Genialnie!

Kataryna prosi, żeby podesłać GW i Pacewiczowi linki, które potem Pacewicz będzie mógł przesłać Węgrzynowi. To rozumiem! Takie poczucie humoru, taką logiczną analizę kocham i tak mnie zaskoczył ten wysoki poziom dowcipu w wykonaniu przereklamowanej gosposi, że postanowiłem się podpiąć. Będę wtórny, ale jednocześnie jak ta akcja na FB, bardzo proszę o przesyłanie porno linków z seksem lesbijskim na następujące adresy: piotr.pacewicz@agora.pl, sekretariat.naczelnych@agora.pl Gdyby ktoś znał adres samego nadredaktora, byłoby jeszcze zabawniej. Jak już się pośmialiśmy, mogę i chcę wyjaśnić po co się tym w ogóle zajmuję.

Reklama

Zajmuję się tym dlatego, żeby kolejny raz pokazać, że brukowiec i skład redakcji brukowca to jest poziom poniżej szkolnej gazetki, a blisko partyjnej agitki z lat 60. Naprawdę poważna gazeta dla światowych „intelektualistów” nie zajmuje się takim pryszczatym happeningiem, w dodatku kołtuńskim. Przecież przesłaniem tej „intelektualnej” prowokacji jest słynne piwko i porno Jarosława tyle, że kołtuńskie dupki z GW podnieciły się „zboczonym” posłem nie studentem. Gdy ciągle przypominam, że GW to jest takie RM tylko starotestamentowe, to się nasłucham, że „typowo po polsku” myślę zaściankiem. Tymczasem rzeczywistość skrzeczy i jest bardziej oczywista niż się to Jarosławowi przez podwójną oczywistość wydawało. Przypomnę tym co zapomnieli, a młodzieży wyjaśnię, że za PRL nie było czegoś takiego jak porno i nawet świerszczyki, za PRL oglądało się najdurniejsze filmy, żeby zobaczyć kawałek gołej dupy. Pierwsza scena erotyczna w kinie radzieckim powstał w latach 80, albo i 90, oni się przy polskiej Seksmisji onanizowali. Towarzysz Michnik i całe to towarzystwo z Urbanem na czele, co to zawiadywał telewizją dla pensjonarek nie wyzwolonych seksualnie, seks pojmowali jak prokreację w imię wyżu demograficznego, czyli najbardziej prymitywną formę katolicyzmu. W kioskach Ruchu nie było Playboya, a w Kraj Rad tylko Ałła Pugaczowa i na szczęście ubrana. Pacewicz onanizuje się kołtuńsko wraz z całą redakcją, bo mu się ideologicznie seks nie zgadza. Gdyby Węgrzy powiedział, że jest „gejem” i domaga się aby linki do pedalskich stron były zapisane w konstytucji i rozesłane do wszystkich kurii, byłaby to fantastyczna „prowokacja intelektualna”, ale Pacewicz jak każdy pryszczaty pies Pawłowa dostał lampą w oczy i nawet nie widzi jakim jest parafianinem śliniąc się na porno linki. Jeszcze raz gorąco namawiam do podsyłania linków kołtunom z Wyborczej, dla leniwych gotowiec w na starcie tekstu, wystarczy prawym klawiszem myszki (wiecie o co chodzi?) skopiować link. Otwórzcie sobie piwko zaproście dowolnej orientacji partnerów i bawcie się dobrze: „Tu jest Polska w UE”.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Chyba jestem homo
    Mam jedną rodzoną siostrę, z którą mogę spać w jednym łóżku.
    Moje przyjaciólki też są moimi siostrami, z nimi też mogę spać w jednym łóżku.
    Moi przyjaciele nie są moimi braćmi.
    Bo jak to tak – co się da zrobić z bratem w jednym łóżku??!

  2. Chyba jestem homo
    Mam jedną rodzoną siostrę, z którą mogę spać w jednym łóżku.
    Moje przyjaciólki też są moimi siostrami, z nimi też mogę spać w jednym łóżku.
    Moi przyjaciele nie są moimi braćmi.
    Bo jak to tak – co się da zrobić z bratem w jednym łóżku??!

  3. Chyba jestem homo
    Mam jedną rodzoną siostrę, z którą mogę spać w jednym łóżku.
    Moje przyjaciólki też są moimi siostrami, z nimi też mogę spać w jednym łóżku.
    Moi przyjaciele nie są moimi braćmi.
    Bo jak to tak – co się da zrobić z bratem w jednym łóżku??!