Reklama

Kociubińska ma dwie torebki

Reklama

Kociubińska ma dwie torebki

Pokój do pracy, szumnie zwany gabinetem. To miał być średni tekst, ostatnio ktoś zamawiał? Ostoja quackowatości, a w środku – sanctum sanctissimum, biurko z komputerem. Pani Quackie staje w drzwiach i zaprasza do sprzątania, przecież za chwilę przyjeżdża Teściowa, która właśnie w tym pokoju spędza noce. Na wierzchu leży była kosmetyczka, w której trzymamy wszystkie ładowarki, zasilacze, akumulatorki, kable… Otwieram skrzynkę na narzędzia i wrzucam do środka śrubokręty, klucze, końcówki imbusowe, które zostały po przygotowaniu rowerów do sezonu. Na biurku pod papierami z ostatniego spotkania z klientem leżą płyty CD i CD-R oraz nigdy nie używany pilot do dawno już nieużywanej karty AV. Trzeba jeszcze poskładać książki – encyklopedia lotnictwa, Heinlein, ach i "cegły" Larssona. Login i hasło do kontrowersji zapisane nie wiem po co na kartce papieru.

a w tych torebkach kompletny chaos

Pieczątka firmowa i menu pizzerii, z której ostatnio zamawiałem obiad, pod nią gwarancja na telefon i zdjęcia całej rodziny z ostatnich wakacji w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. - Sprzątnij jeszcze ze stołu, tę torbę i te tutaj… co to właściwie jest? – pyta Pani Q. Plamy na dywanie po ostatnim wypadku "poranna kawa kontra wąż od odkurzacza". Fotel z demobilu przesunąć, w tym miejscu przejechać szczotką. Kable, zwoje kabli pod biurkiem jak komputerowa grupa Laokoona, w roli kapłana i jego synów router i listwy zasilające. Z boku biurka dwie skośne przegródki na teczki z archiwaliami. Komputer po kolei wygasza aplikacje, jak zwykle dając znać, że obsługę drukarki muszę wyłączyć sam. Nowa, świeża pościel dla teściowej. Poskładać równo kopie płyt z nagraniami Bacha i wyciągnąć na wierzch "Pasję według Świętego Mateusza".

więcej, prawdziwy magiczny sklepik

Flesz do aparatu z otwartą klapką, widać, że w środku nie ma już baterii, spod niego wystaje długopis z nazwą jakiegoś antybiotyku. Wrzucam do szuflady kolejnego "przydasia" – puste pudełko po miętówkach. Na ścianie kalendarz, w którego powstaniu maczałem palce, pokazuje wyraźnie na początek kwietnia. Dzwoni telefon – to Teściowa Q., jest już w Tczewie, za godzinę będzie w Gdyni. Pani Quackie zmiata ostatnie drobiny kurzu specjalną miotełką, chowam na półkę tomik Barańczaka. Teczka z rachunkami i filiżanka po porannej kawie – a może po popołudniowej, ale z wczoraj? Pokój jest już cały uporządkowany, jeszcze tylko pusty plecaczek wędruje na półkę. Z głośników "Soap on a Rope" Chickenfoota, bo za godzinkę nie będzie wypadało. Notes z numerami telefonów wszystkich krewnych-i-znajomych-królika.
 

 

bo: i "Kuźnica", i kakao

– Nareszcie tu jako tako wygląda. Tylko to biurko… – Pani Q. patrzy z wyrzutem. Oj, spadła Bardzo Ważna Karteczka, trzeba wleźć pod spód i podnieść. Na korkowej tablicy wiszą faktury do popłacenia, zaraz obok listy numerów do klientów. Słownik synonimów założony tekturką wyrwaną z opakowania od programu antywrusowego, owinięty kablem od słuchawek, na nim zmięta jednorazowa chusteczka z plamami od kawy. Faktycznie, biurko na tle pokoju wygląda jak rozsadnik bałaganu, ale wiem, gdzie co leży; sprzątam dopiero, kiedy przestaję się w tym orientować. Biały, plastikowy adapter podróżniczy, z wieloma wtyczkami i uniwersalnym gniazdkiem, do którego pasuje każda wtyczka. Zakładam kurtkę, buty i ulubioną czapkę – to już naprawdę wiosna! – i wychodzę na dworzec. Tylko w takim b*rd*lu potrafię pracować. Otwarte opakowanie gumy do żucia. Idiota musi mieć porządek – geniusz panuje nad chaosem!

(we wpisie wykorzystano fragmenty wiersza K.I. Gałczyńskiego)
 

________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. No
    to jesteśmy braćmi:-). Nieopatrznie posprzątałem pomieszczenie w którrym mam komputer. Z okazji świąt. Musiałem – żona etc. etc. Normalnie to jest w nim b….l totalny. Zawsze wszystko bez problemu znalazłem. Po porządkach prawie godzinę szukałem ładowarki baterii do aparatu. Nietypowa ta bateria jest. Wpadłem w czarną rozpacz bo nie znalazłem. Dopiero na drugi dzień się pokazała. O ironio była prawie na wierzchu. Ale w zupełnie innym miejscu niż wtedy gdy w pokoju był artystyczny nieład:-).
    Ps. Normalne miejsce ładowarki jest w okolicach gniazdka (leży dokładnie pod nim, tak działa grawitacja – i tam wróciła po świętach!).

    • No właśnie
      miałem przedwczoraj dokładnie to samo z ładowarką do nawigacji – typowa końcówka mikro USB, ale nietypowe napięcie/ natężenie ładowania, więc nie do zastąpienia, zwłaszcza w święta, kiedy i tak wszystko pozamykane. Po przyjazdowoteściowych porządkach szukałem pół dnia, w końcu znalazłem, ktoś upchnął za komputerem, Bóg raczy wiedzieć, czemu.

  2. Koniec, koniec, koniec!
    Atmosferę szlag trafił!
    W mojej jaskini właśnie tak wygląda “salon”. Dawniej, gdy wpadał ktoś niezapowiedziany, nerwowo uprzątałam pomoce naukowe, teraz mam to w nosie, sprzątam tylko dla zapowiedzianych. Przemyśliwam nad kupnem gustownego parawaniku do osłonięcia strefy biurkowej na czas odwiedzin, ale trochę mi szkoda, bo za biurko służy mi urodziwa antyczna toaletka bez lustra. Zaprzyjaźniona sąsiadka nazywa mój bałagan “atmosferą” (z akcentem na drugiej sylabie) – cudowna kobieta!

  3. Mój wklad w prawa Murphy’ego:
    – utrzymywanie porządku kosztuje więcej czasu niż poszukiwania w balaganie- nigdy nie zostal opublikowany z powodu braku potrzeby porządkowania rzeczywistości.
    Czasami , jak mus to mus, robię porządki, ale tylko w części dostępnej dla obcych, wtedy jako dodający czadu leci Kaprys hiszpański, ale Soap on a roap też spelnia zadanie.

    PS Jak się robi takie linki? Próba walam, ale nie wyszlo.

    • Pan Rimski-Korsakow

      na obrazie w tle też ma mocno artystyczny nieład w pracowni. Muzyka rzeczywiście dynamiczna, pierwsza część kojarzy mi sie z polkami i innymi rzeczami Straussów, z gatunku tych utworów, które są wykonywane podczas koncertu noworocznego. Potem już inaczej.

      PS. Ja to robię tak:
      1. Wywołuję tekst do edycji.
      2. Klikam na "Przełącz na edytor graficzny".
      3. Znajduję stronę, do której miałby się odnosić link i kopiuję jej adres przez Control+C.
      4. Wracam do edytowanego tekstu.
      5. Zaznaczam wyraz (frazę, zdanie), który ma być linkiem.
      6. Z menu edytora graficznego wybieram ikonkę "Wstaw/ edytuj hiperłącze", czyli małą kulę ziemską z ogniwami łańcuszka, II rząd ikon, trzecia od prawej.
      7. W pole "Adres URL" wklejam skopiowany wcześniej adres (Control+V).
      8. Zatwierdzam wybór przez OK.

      Voila!

  4. kiedyś tego nie było
    Bałagan to sztucznie wywołany problem.
    Dopóki świat stał na swoim miejscu, posiadłości były rozległe, a służba trzymana twardą ręką, takie zjawisko nie występowało.
    Oczywiście Jaśnie Pan miewał w gabinecie przeznaczonym na oddawanie się pasji życiowej lub nieszkodliwemu hobby totalny bajzel, ale przecie tam nie przyjmował gości ani nie sypiał.