Reklama

Pierwsze posiedzenie sejmu udzieliło odpo

Pierwsze posiedzenie sejmu udzieliło odpowiedzi na kilka naiwnych pytań, odpowiedź ogólną zawarłem w tytule, a teraz, dla ambitnych, rozbiję ją nieco na poszczególne wydarzenia. Przede wszystkim trzeba pogratulować ekipie Tuska, może z wyjątkiem Sławomira Nowaka, który wypadł jak Tomasz Lis w debacie z Jarosławem Kaczyńskim. Sam Tusk i pozostali z tej ekipy wypadli świetnie, ponieważ zastosowali zaniedbywaną w polskiej polityce technikę uniku. Manewr z pisemnym złożeniem dymisji rządu na ręce pogubionego Zycha był majstersztykiem, z wiadomych powodów, przynajmniej dla każdego zahartowanego obserwatora sceny politycznej. Tusk zrobił piękny unik, nikt z posłów nie usłyszał z jego ust, że podaje rząd do dymisji, co musiałoby zostać odebrane ironicznie i z pełnymi nadziejami. Dymisja skończyła się papierkową formalnością, na którą obraził się był sam poseł Kalisz, ale tyle mógł i nic więcej. Z kolei niestety-prezydent Komorowski nie ma powodów, żeby się obrażać, ma swoje pięć minut, na dobry początek i wiele wskazuje, że jego czas dopiero nadejdzie. Komorowski zapewne wiedział, że Tusk nie będzie się tego dnia pchał na mównicę, bo położenie Donalda jest mało komfortowe, dlatego z pozycji starszego brata, ojca, czy innego nestora przekazał młodzieży z PO, jakie też wyzwania stoją przed rządem i czemu powinni się poświęcić, taka drobna protekcjonalna mowa i zawsze cios. Komorowski zaznaczył swoją obecność, po czym tą samą technologią, którą zastosował Tusk, uratowała się Ewa Kopacz.

Reklama

Pytanie posłów z PiS były spokojne, konkretne, jednoznacznie obnażające kłamstwa pani marszałek, w dodatku wystąpienie posłów opozycji udowodniły, że Ewa Kopacz kłamała cynicznie, żerując na tragedii. Wysłuchała recenzji z cierpiętniczą miną, coś jakby pokrzywdzona dziewica w procesie czarownic, słowem nie zareagowała i świetnie na tym wyszła. Jeszcze nie widziałem głównych wydań „dzienników”, ale bez dwóch zdań cały wysiłek opozycji zostanie przedstawiony jako „grzebanie w ranach”, „nudny Smoleńsk”, zaś godne milczenie pani marszałek jako klasa europejska i to są właśnie pułapki polityki, które trzeba umieć zastawiać oraz omijać. Polityka jest lustrzanym odbiciem moralności, tutaj wszystko jest na odwrót i nie tylko lewe na prawe, ale jeszcze góra na dół. Jest jasne, że postępowanie Kopacz jest więcej niż haniebne, tylko mały problem polega na tym, że wszelkie zarzuty, zwłaszcza przy takiej okazji jak wybór marszałka, można politycznie zbyć i wyjść na męczennika, co też Kopacz uczyniła. Łatwo jej poszło również dlatego, że w sukurs przyszła wdowa Szmajdzińska z PO, który na twarzy odmalowała oburzenie dociekliwością, koleżanek wdów z PiS, domagających się wyjaśnień w kwestii sekcji zwłok mężów. Warto chyba przypomnieć, że wdowa Szmajdzińska ma zupełnie inne, światowe, podejście do kwestii ostatecznych. To właśnie wdowa Szmajdzińska, kilka dni po śmierci męża w TVN Style, trzymając się konwencji programu traktującego o modnych krojach, dietetycznych deserach i treningach fitness, opowiadała o rożnych zabawnych przygodach męża, zachowując radość ducha.

Każdy przeżywa jak umie, wdowa Szmajdzińska pokazała jak należy przeżywać politycznie, modnie, tym samym pod tani poklask. Wyjące z bólu rodziny, z których się kpi w żywe oczy, biały dzień i w świetle kamer, wyglądają mało estetycznie, wstyd się z kimś takim pokazać w Europie. Taka to już jest ta polityka odbita w lustrze i postawiona na głowie. Obrazek i „fajnie opowiedziana historia”, sprzedaje się jak karp przed Bożym Narodzeniem, brzydka prawda nabywców nie znajduje. W tle głównych politycznych interesów, pojawiło się wystąpienie Ludwika Dorna, fajne dowcipne, przy tym ośmieszające inne tło, a mianowicie popisy posła Palikota, który z sali sejmowej zapowiadał swoje przyszłe happeningi. Dorna oprócz dowcipów poważnie odwołał się do wykluczenia posłów PiS, co powinno zaowocować przesunięciem głosowania nad wyborem marszałka, o kilka dni, których potrzebuje Sąd Najwyższy do wydania wyroku. Zderzenie Dorna z Palikotem pokazuje pewną ścieżkę rozwoju dla każdej formacji politycznej, no jednak trzeba mieć osobowości w szeregach, żeby potrafiły zrobić porządek tu i ówdzie, z tymi i owymi.

Inną rzeczą, która mnie nieco zaskoczyła w sejmowych relacjach, jest absolutne milczenie na temat smoleńskiej hańby Kopacz, nowego klubu „Solidarna Polska”. Nie tyle zaskoczyło mnie samo milczenie, co kolejne potwierdzenie mojej tezy, że Kurski nie będzie rywalizował z Kaczyńskim o Smoleńsk. Dzięki temu PiS przejęło temat i dało wyraźny sygnał, że od nich na prawo nadal nie ma nic. Tak czy siak i obojętnie jak się rozbije tytułową odpowiedź, Wersalu nie będzie. W głównych wydaniach „dzienników” ledwie rozpoznam sejmowe obrady i tak też będą się sprawy nadal toczyły. Kto wyje z bólu za prawdą, przed kamerą wygląda jak ciemnogród i tyleż dostanie społecznego poparcia. Kto potrafi prawdę odbić w politycznym lustrze, nadać jej ładny kolorowy TV Stylowy wymiar, będzie opływał w dostatkach. I nawet jeśli w końcu, przed milionami, w prezydenckim pałacu, padły błogosławione i wyczekiwane słowa Donalda Tuska: „podaję rząd do dymisji”, to ten ponury żart na długo pozostanie żartem. Wersalu nie będzie, ale może być ciekawie, ponieważ widzę alternatywę dla władzy, coraz pewniejszym krokiem zbliża nowa sztafeta.

Udecja, służby polskie i radzieckie, plus niezbędni celebryci zgromadzili się przy nowym żłóbku, Bronisława Komorowskiego gdzie narodzi się nowa siła: Katolicko-lewicowa Unia dla Polski Przepraszamy za Jedwabne i Polskie Obozy Koncentracyjne w Małopolsce. Widać już pełen respekt Donalda Tuska, który grzecznie podziękował za nauki, dopuścił ludzi Schetyny (Komorowskiego), do władzy, a wszystko ma swoje wytłumaczenie. Pozwolę sobie jak na oszołoma przystało, wytłumaczyć. W Polsce ciągle karty rozdają radzieckie, peerelowskie i starozakonne służby, które teraz robią dla Bronka. Właściwie się zastanawiam, czy ten wariant niemiecki, czyli Tusk był taki zły, zawsze to jednak cywilizacja, nie rowery na plecach i walonki jako hit sezonu. Żarty, dowcipami, ale jeśli mój plugawy język wykracze polityczną zmianę warty z NRD na ZSRR, dopiero wówczas zobaczymy, że może być jeszcze gorzej. Jak mam wybierać mniejsze zło, to wolę germanizację od rusyfikacji, a to jest w mojej ocenie najbliższa alternatywa, bo prawica jak zwykle zajęta zdradami we własnych szeregach i definiowaniem celów.

Pierwszy dzień parlamentarny zakończył się strzelaniem do Nowickiej i przebudzeniem „Solidarnej Polski”, strzały to oczywiście kara dyscyplinująca za rękę podniesioną na nieformalną władzę. Nie podskakujcie w niewłaściwym kierunku „Palikociarze” wykrzyczała Stefan Niesiołowski, ale potem jak się wyraził: „premier kazał, to zagłosowałem tym razem”. Dzięki karności posła Niesiołowskiego i całego klubu PO wicemarszałkiem została Wanda Nowicka i nie została Beta Kempa. Wydawałoby się, że porażka, ale dla mnie to jedyny pozytywny akcent na koniec parlamentarnego dnia. Gdy się nie ma generaliów trzeba patrzeć na detale. Przede wszystkim poseł Palikot grzecznie przeprosił i poprosił posła Niesiołowskiego, żeby ten go nie ośmieszał w pierwszym dniu. Stefan Niesiołowski już wcześniej został zdyscyplinowany, także się Palikot wyrwał bez potrzeby albo również został zdyscyplinowany przez tego samego szefa, na co stawiam. Ponad to, poseł Biedroń zbłaźnił się bardziej niż cały klub, od lewa do prawa zaliczył salwę śmiechu, po swoich tandetnych prowokacjach „po niżej pasa”.

Dobry znak, jednak nie będzie tak łatwo robić pedalskie i lewackie jaja, ciemny lud powoli widzi o co chodzi z tymi „mniejszościami”. Po grillowaniu Biedronia, posłanka Grodzka chyba się przestraszyła, jak to białogłowa i na trybunę nie weszła. Takich lęków nie miała Beata Kempa, na trybunie była i bohatersko broniła krzyża, czytaj puszczała oko do katolicko-narodowego elektoratu i w tym momencie nastąpił rewanż posłów PiS, za nie wtrącanie się do Smoleńska. PiS poparł Kempę i tylko PiS, naturalnie żadnej łaski nie robił, nie miał wyjścia, ale mimo wszystko i jeszcze raz nawinie powtórzę. Skoro już doszło do totalnej głupoty, to jeszcze jest czas zrobić coś mądrego. Podział PiS na narodowo-katolickiego Ziobro i centrowego Kaczyńskiego, bo tylko on może sobie na to pozwolić, jest jedyną drogą do zbudowania szerokiej republikańskiej koalicji. Dziś się okazało, że można i jeśli ambicjonalna głupota nie zechciałby psuć takich efektów, Kaczyński i Ziobro mogliby się inteligentnie podzielić rolami. Czy tak będzie? Szczerze i realnie wątpię, ale wierzącym polecam gorące modlitwy, bo w alternatywie rusyfikacja. I tym ambiwalentnym akcentem kończę relację z pierwszego dnia parlamentarnego.

Reklama

9 KOMENTARZE