Reklama

Niestety bezwstydnie długi tekst, ale tak bywa kiedy się pisze skr&oacu

Niestety bezwstydnie długi tekst, ale tak bywa kiedy się pisze skrót z monstrualnej całości. Drugie niestety, że trzeba przeczytać całość, inaczej nie przeczyta się nic. Uprzedziłem, zaczynam. Oprogramowanie, które odpowiada za funkcjonowanie Portalu daje pewne możliwości szpiegowskie. Jednym z takich narzędzi jest moduł statystyk, a tam można znaleźć nie tylko tę mistyczną „klikalność”, ale linki ze stron, które odsyłają do konkretnych artykułów umieszczanych na Portalu Kontrowersje net. Przeglądam to oczywiście regularnie i bez najmniejszej żenady, ponieważ tego typu informacje to skarb. Cenne w skarbie nie jest to kto cytuje, ale dlaczego cytuje? Najcenniejsza analiza i weryfikacja odbioru, to przegląd przyczyn cytowania. Tyle wstępu i mogę powiedzieć, że wstęp mógłby być zbędny. Mogłem po prostu napisać, że byłem na blogu Waldemara Kuczyńskiego i przeczytałem parę słów o sobie, ale wtedy musiałbym kłamać. Tylko, że kłamanie jest oznaką bezsilności, a ja nie mam najmniejszego powodu, aby w sobie na siłę takie uczucie wywoływać. Nie odwiedzam blogu Kuczyńskiego, nie odwiedzam blogów ludzi, którzy nie potrafią pisać.

Reklama

Trafiłem do Kuczyńskiego właśnie w taki prozaicznie statystyczny sposób. Zagotowało się w statystykach, jak zwykle poszedłem sprawdzić przyczynę. Byłem, sprawdziłem i wszystko już wiem. Klasycznie w takich przypadkach to się pisze polemikę personalną, takich polemik w Internecie jest pełno, ostatnią najsłynniejszą była polemika Migalski – Kaczyński. Mówiąc po ludzku chodzi o walenie po pysku, wymienianie tych wszystkich rytualnych powiedzonek: „nie masz pan zdolności honorowej”, „jesteś pan idiota, tłuszcza, czerń”. Mam za sobą trochę takich polemik i to chyba jedna z głupszych rzeczy jakie w swojej internetowej twórczości zrobiłem, zatem polemiki personalnej z Kuczyńskim nie będzie żadnej i w ogóle nie byłoby żadnego odzewu, ale Kuczyński sięgnął głęboko do trzewi i wyłożył całą procedurę: „jak się zostaje kimś”, a takiej okazji nie można pominąć milczeniem. Kuczyński oczywiście o tym nie wie, bo to co zrobił jest już tak rutynowe w jego wykonaniu, że machinalne. Niemniej to jest ostatni etap procedury i ostatnie stadium choroby „zostać kimś”, a ja chce zacząć od początku.

O co poszło? Poszło o ten tekst Kuczyńskiego, który Kataryna opublikowała we fragmencie, a ja opublikowałem w całości, tak żeby nie zarzucić mi wyrywania i kaleczenia kontekstu. No i wychodzi na to, że głupio wyszło, ponieważ Kuczyńskiemu chodzi nie o cały tekst, ale o fragment właśnie. Niewinny fragment z inicjałami L.K. Wiadomo, że niewielki odsetek ludzi odczyta te inicjały poprawnie i takich ludzi Kuczyński nazywa dokładnie tak:

Inteligentny czytelnik sam sobie odpowie, czy L.K. to Kaczyński czy nie Kaczyński.

Nie załapałem się do tego grona inteligentnych, zupełnie nie zwróciłem uwagi na problem inicjałów w tym tekście, on dla mnie po prostu nie istniał, ale okazuje się, że to nie takie proste zostać kimś. Trzeba się nauczyć czytać takie teksty, teraz już wiem dlaczego to takie ważne i wiem od Kuczyńskiego. Po chwili Kuczyński już wygraża inteligencji, inteligencji dlatego, że tylko inteligentny wie kto zacz L.K.:

Ujawnienie L.K. będzie po prostu świństwem, najzwyklejszym ludzkim świństwem, aktem podłym wobec człowieka, który uczciwie powiedział, że nie odpowiada mu ta rola. Teraz w oczach internetowej tłuszczy PiSowskiej będzie uchodził za tchórza, choć niczego złego nie zrobił. Był przez cały czas uczciwym człowiekiem.

Teraz to nawet głupi czytelnik wie, że nie o Lecha Kaczyńskiego chodzi, takie ujawnienie byłoby aktem odwagi i mówieniem niewygodnej prawdy. Po chwili komentator Orteg pisze rzecz następującą:

No to ta matka kurka jest najzwyklejsza ludzka świnia upierzona i na pewno Ma ryja. Bo ujawniła L.K.! Zgodnie z tym co sam Pan Minister niedawno napisał, że każdy myślący człowiek będzie wiedział czy L.K. to Kaczyński czy nie Kaczyński. Jak ten 80-letni dzisiaj dziadek profesor zniesie to straszne świństwo? Strach pomyśleć.

Orteg ujawnia świnię i natychmiast uzyskuje odpowiedź Kuczyńskiego:

Orteg,
tak to świństwo, a ujawniający to to świnie i podlecy, ludzie bez jakiejkolwiek wrażliwości na drugiego, poza chęcią wieszania tych co im się nie podobają.

Potem dodaje do jeszcze jednego czytelnika blogu, który właśnie linkował tekst do Kontrowersji i ujawnił "podleców":  

Grzegorz,
czytam Twój wpis i widzę taki złośliwy, chyba nawet nienawistny uśmieszek kiedy piszesz to zawiadomienie, że stałem się sławny, czyli, że na mnie plują. Dlatego zaliczam Cie do tej samej czerni, która wyje na blogach kataryny i tyle tylko mojej odpowiedzi. Ją też zaliczam do tego samego gatunku, jaka klientela, taka firma. Tu sobie możesz siedzieć i dawać ujście swojej potrzebie sprawiania komuś, jak ci się wydaje, przykrości i czucia z tego powodu słodkości w dołku. Na zdrówko!

W tym miejscu „inteligentnego czytelnika” powinien szlag trafić, bo przecież Matka Kurka naobiecywał, a jedzie klasycznym maglem. Nic podobnego, spokojnie, ja tylko dokładnie cytuję materiał do procedury bycia kimś i absolutnie nie zamierzam się odwijać, bardziej wymyślną inwektywą i wiązanką, chociaż powszechnie wiadomo, że potrafię operować tym orężem jak mało kto. Zamierzam rozebrać procedurę na czynniki, wróć, na szczeble kariery. Zanim jednak do tego dojdzie, potrzebny mi jeszcze jeden cytat:

Blogerka kataryna opublikowała fragmenty mojego tekstu z roku 1983 „Droga do stoczni gdańskiej”, znajdującego się od 4 lat na mojej stronie internetowej (zakładka – Co robiłem w polityce). Moja Mama mawiała, że jak ktoś chce psa uderzyć to kij zawsze znajdzie. Otóż kataryna jest bardzo utalentowaną poszukiwaczką kijów do bicia nie lubianych przez nią psów, ale także do poszukiwania smakowitych kosteczek dla pocieszania lubianych przez nią psów. I zawsze je znajduje. I znalazła! (…)

I na koniec. Kaczyński podle kłamał w sprawie ekspertów w stoczni. Nie namawialiśmy strajkujących do kapitulacji. Kłamał też o roli swojego brata. Na ten drugi temat będzie lada dzień mój tekst w Rzeczpospolitej.

Jest wszystko, można przystąpić do rozbierania procedury i podania gotowej recepty na dochrapanie się bycia kimś. Zacznijmy od tego histerycznego nie ujawniania inicjałów, za którymi kryje się człowiek co to odmówił zangażowania w MKS (Międzyzakładowy Komitet Strajkowy). Pytanie dlaczego Kuczyński użył w tym jednym przypadku inicjałów? Odpowiedź jest prosta i wcale nie taka, że inteligentny czytelnik i tak się domyśli. Gówno się tam domyśli, domyśli się „środowisko”, albo tacy szpicle zalani żółcią jak Cenckiewicze, Dudki i inne pomioty. Na Portalu tę rolę przyjął Ojciec Milicjant, to on, NIE JA, ujawnił inicjały L.K, po pytaniu „nieinteligentnej” i „węszącej, babrającej się czerni” Jasmine. Nie przepraszam, że znów wciągam kolejnych ludzi w magiel, ponieważ tak właśnie działa procedura, a wyżej wymienieni, to nie czerń zalana żółcią, tylko bezwartościowe dla procedury, zmielone przez procedurę nazbyt dociekliwe "jątrzące" mięso armatnie.

Kuczyński użył inicjałów L.K z takiego powodu….żeby nie podpaść. Co więcej podejrzewam, że oryginalny tekst, nie to co wkleił na blog, zawierał nazwisko, bo kto w pamiętnikarskiej relacji, w tamtym czasie (1983) nie do publikacji cuduje z inicjałami? L.K. ratuje Kuczyńskiemu dupę, ponieważ L.K. to jest ktoś i nasz ktoś, KTOŚ Z KTOSIÓW. Kuczyński miałby upaść na głowę i napisać o L.K., że w 1980 roku był członkiem PZPR i aż do 1990 był, w międzyczasie zajmował intratne stanowiska w PAN i jakżeby inaczej w przypadku takich koniunkturalistów, koniecznie miejsce w etycznej komisji, padło na Polskie Towarzystwo Psychiatryczne. L.K. w 1980 roku odmówił, bo miał co tracić i dzięki temu ten szlachetny człowiek, profesjonalista i fachowiec, już w 1981 roku został naczelnym redaktorem pisma wydawanym przez PAN. W 1990 gdy już nie wypadało, a nawet nie było możliwości i przestał być członkiem PZPR. Nie przestał być kimś i kim on nie był: sędzią sądu najwyższego, ministrem sprawiedliwości, członkiem Trybunału Stanu, w końcu członkiem Kapituły Orderu Odrodzenia Polski. Tyle o Leszku Kubickim, rzecz jasna ze świńskiej, ociekającej żółcią Wikipedii.

Kuczyński pisząc L.K. zamiast Leszek Kubicki ratował sobie dupę, zachował się dokładnie tak jak zachował się sam Kubicki i jak oni wszyscy co są „kimś”, dlatego że poznali procedurę. Nie tylko uratował dupę, ale dał sygnał środowisku: „jestem lojalny”, nie dam Leszkowi krzywdy zrobić. Nie mam najmniejszej ochoty sprawdzać czy Kuczyński zabierał głos w sprawie "marksistowskiej" pracy doktorskiej Lecha Kaczyńskiego i tego, że Jarosław w 1981 roku „po prostu się nie bał jak my wszyscy”, ale był zwykłym tchórzem z kotem. W ciemno zakładam, że było takich tekstów kilkadziesiąt bo Kuczyński jest:

bardzo utalentowaną poszukiwaczką kijów do bicia nie lubianych przez nią psów, ale także do poszukiwania smakowitych kosteczek dla pocieszania lubianych przez nią psów. I zawsze je znajduje. I znalazła!

Kuczyński odwołuje się do inteligentnego czytelnika, wciskając głupoty o deszyfrowaniu inicjałów L.K., ale nawet nie wie, że inteligentnemu czytelnikowi wyłożył bebechy supertajnej procedury na tacy, czyli de facto dał dupy na całej proceduralnej linii. Kuczyński swoim tekstem i komentarzami nieświadomie obnażył o co chodzi i jak to się robi. Szpachluje się skazy na życiorysach tych co dzięki właściwym, a nie moralnym, etycznym, czy ideowym wyborom, zaszli tak daleko, że w ułamku sekundy mogą z nieostrożnego Kuczyńskiego zrobić Gwiazdę, przez duże G, bo na gwiazdę, przez „g” Kuczyński nie ma już większych szans i jeszcze napiszę dlaczego? Mechanizm obrony takich życiorysów, które muszą być szpachlowane do każdej ryski, wszak postać ma być monumentalna, jest wielotorowa. Pierwszy najważniejszy tor to sam zainteresowany, on nigdy nie powie jak było, po tym samym torze jadą wszyscy, którzy życiorysy maja podobne lub ci, co przy życiorysach mogą załapać się na „smakowitą kosteczkę”. Drugi tor, to zmieszanie z błotem, zrobienie wariatów, zawistników, nieudaczników, ze wszystkich tych co nie wybrali funkcji, tylko szaloną ideę i wylecieli z uczelni, roboty, a dziś uparcie powtarzają jak było i kto kim był.

Kiedyś w ciemnogrodzie, gdy nie było Internetu sprawy były załatwiane elitarnie z wybranym wrogiem i na poziomie prasy, TV, radia oraz pozycji literackich, tudzież naukowych. Do tego potrzebna jest kasa i stanowiska, ta grupa "ktoś" ma jednego i drugiego w dużym zapasie. Teraz w czasach europejskich gdy działa coś takiego jak „jeden wielki ściek” zwany w skrócie Internet, co pomniejsi sukcesorzy procedury „ktoś”, muszą się biedacy szarpać z jakąś kataryną, czy innym Grześ. Pewnie i ci więksi czasem nie wytrzymują, ale na litość boską trzeba się szanować, szanować nazwisko. Kto widział, żeby ci najwięksi wdawali się w pyskówki internetowe? To jest ponad nich, to inny wyższy stan ewolucji homo. I tak się dzieje, że kto ujawni inicjały L.K., a tym samym prawdę o L.K., którą napisał sam Kuczyński, to jest bydle zlane żółcią, kto się w tym babrze i docieka jest bydle niemniejsze. Czy to Grześ, czy kataryna, czy Ojciec Milicjant, czy Jasmine. Wielka podłość, ludzka małość, człowiek prawy, moralny, wrażliwy, niewygodne fragmenty życiorysów nieskazitelnych ludzi sygnuje inicjałami. Inteligentnie zachowuje to dla siebie, chowa pod czerwony dywan, żeby czerń nie rzuciła się na monument, nie zaczęła gwizdać, krzyczeć, aż do skruszenia szpachli. Wtedy mielibyśmy miast posągu Dyskobola, figurę woskową Frankensteina szytą grubymi nićmi.

Bez metafor i kombinacji, to jest po prostu system mafijny i proszę nie pobudzać wyobraźni do granic betonowych misek, czy ryb zawinietych w gazety. Chodzi tylko o to, że lojalność wobec rodziny jest święta, szanujący się Ojciec Chrzestny, co we wtorek rano odciął łeb niewiernemu, w ten sam dzień po południu smaży dziecku naleśniki, a żonie w ciąży nie pozwoli podnieść nawet filiżanki z kawą, poi ją sam. Szanujący się boss w TV wygląda na sympatycznego i takiego co go psy zaszczuły, opiekuje się domem dziecka, prowadzi fundację na rzecz walki z polio. Ale przede wszystkim ma 12 fabryk, wydawnictwa, telewizje, rząd pod sobą. Czyli co? Czyli jest pracodawcą! W polskich realiach wszystko jest rzecz jasna w innej skali, z innymi gadżetami, ale funkcjonuje dokładnie tak samo.

Gdyby Kuczyński podskoczył samemu Leszkowi Kubickiemu, w pierwszej rundzie dostałby zamarkowany lewy prosty: „Bardzo szanuję Waldka Kuczyńskiego, znamy się kupę lat, człowiek ogromnej inteligencji i samozaparcia, na ale dziś miał chyba słabszy dzień. Oczywiście nie wierzę, że tej sprawy z profesorem Kubickim nie uda się wyjaśnić, bo te sprawę trzeba wyjaśnić. Waldek na pewno odniesie się i wyjaśni CO TAK NAPRAWDĘ MIAŁ NA MYŚLI”. Powiedział: Adam Michnik, Jacek Żakowski, Stefan Bratkowski lub kto tam był pod ręką. Z reguły pomaga, gdyby zdarzył się cud niesubordynacji, to następne ciosy są już celne, aż do nokautu. Najpierw się mówi, że Kuczyński jest zmęczony i sfrustrowany, potem, że trzeba wiedzieć kiedy odejść, w końcu, że nie ma granicy wieku dla oszołoma. Właściwie Kuczyński mógłby pójść na całość dla czystej przyjemności, w końcu jakąś tam emeryturę ma i już nic nie musi, albo żeby znów zostać gwiazdą.

Wystarczy powiedzieć prawdę, z tym, że jak zawsze pod kuratelą i tu niestety zła wiadomość, to musiałby być znienawidzony PiS i to w tej radykalnej wersji. Pierwszy od „nich”, który powiedział prawdę byłby największą gwiazdą, to naprawdę zrobiłoby wrażenie i dlatego prezes chroniłby Waldemara z całych sił, przykłady znamy: Jasiński, Kryże. Tylko są pewne „lecz”. Po pierwsze Kuczyński musiałby na stare lata kompletnie zmienić przyzwyczajenia i oswoić się z rolą gwiazdy, ale gwiazdy oszołoma, media i dawni przyjaciele znaleźliby natychmiast z 20 przypadków na podłość tego wielkiego człowieka i co zabawne nikt niczego nie musiałby zmyślać, po prostu sobie przypomną jak było. Po drugie gdy się ma 70 lat i przez rok było na topie, to lepiej chyba taką zostawić po sobie gustowną wzmiankę, niż rozliczyć się z całości z pozornym zyskiem w końcówce. Pozornym, czyli moralnym etycznym, wzniosłym itd., tym wszystkim czego ja staram się unikać w analizach, a co jest fundamentem, solą, esencją, wszystkim co mafia „ktoś” ma i potrafi tym operować.

Na koniec należałoby zadać jeszcze parę pytań. Pierwsze. Co się stało, że mimo przestrzegania procedury Kuczyński przez środowisko został postawiony z boku? Nie dostał żadnej redakcji, nie siedzi w mediach, nie jest honorowym prezesem pierwszoligowej instytucji, ani nawet dziekanem, tylko rzeźbi na blogu. Niestety, sama wierność i lojalność nie wystarczy, trzeba jeszcze coś umieć, albo umieć niewiele, tylko załapać się na historycznego fuksa. Po przykładzie dla każdej ścieżki. Na fuksa załapał się Wałęsa, który nic nie umie, jest półanalfabetą, ale znalazł się pewnego przedpołudnia we właściwym miejscu, w którym rozegrało się ze 100 zbiegów okoliczności i 150 przypadków. 100 razy pokazała go polska i światowa telewizja i tak z półanalfabety stał się człowiekiem wybitnym, strategiem co miał „koncepcjem”. Gówno miał nie koncepcję, szczęście miał, swoje prawdziwe koncepcje i możliwości pokazał gdy został prezydentem i tak dennej prezydentury w Polsce nie było. Ale porwał tłum, żeby zbudować nową Polskę? A gówno, porwał tłum, żeby rozpieprzyć starą Polskę i nikogo nie musiał porywać, margaryna pod dwa razy drożej, na półkach nędza, odbiło się Gierkiem po 10 latach.

Z chaosu i popiołów zrodził się diament, zwany wolnością, Wałęsa tylko był medialnym odbiciem diamentu, tylko się mienił światłem diamentu, prosty robotnik, fajka, pół metrowy długopis. Gdy przyszło do budowania ostanie wybory kończył z wynikiem 1,1%, tyle porwał i tyle zbudował. Kuczyński nie jest Wałęsą i nie jest też Balcerowiczem, Geremkiem i to jest przykład na „umieć coś”. Kuczyński bez sensu wybrał polityczną tekę ministra, a gdy wyleciał wszystkie funkcje, te godne ambicji, były już obstawione. Co więcej nie miał też szczęścia do politycznych wyborów, to trwanie w UW bez legendy jaką mieli Mazowiecki i Frasyniuk zabiło Kuczyńskiego. Dziś poza odreagowaniem w onetowskiej pyskówce, pan Waldemar nie istnieje, nawet to rozpaczliwe: „link do mojego artykułu w „Rzepie”, przecież tylko pogłębia degradację. I znów się asekuruję, nie polemizuję personalnie, opisuje jeden z możliwych końcowych stanów procedury: „ktoś”.

Drugie pytanie. Skoro taką głupotę, naprawdę kompletną bzdurę, śmiesznostkę, jak ukrycie decyzji o nie przystąpieniu do MKS, jeszcze nie tak ważnego Kubickiego, Kuczyński broni z taką rozpaczliwą determinacją i tak grozi i tak wyjaśnia onetowsko kto jest bydle, to teraz wyobraźmy sobie nie jednego Kuczyńskiego i nie jakąś tam pierdołę, ale obronę wszystkich „ktosiów”, którzy postawili na Bolka. Trudno to sobie wyobrazić? Na szczęście nie trzeba, widać to codziennie. Pytanie trzecie. Skąd to „moralne” przekonanie, że gdy wielki człowiek powie o sobie prawdę, przyzna się do słabości, albo nawet świństwa, to czerń się na niego rzuci? Gówno nie „moralne” przekonanie, interes mitologiczny, który przekuwa się w historię. Nie wiem jak pozostali z czerni, sotni, tłuszczy, ale ja, gdybym z ust Wałęsy usłyszał kilka słów prawdy, wstałbym i walił w dłonie przez wiele godzin, nie na bis, ale z pozytywnie szokującego wrażenia.

Gdyby Wałęsa wyszedł z wielkimi jajami i powiedział, że był Bolkiem w latach 70, ale gryzło go to i w latach 80 postanowił naprawić błąd i potem w latach 90 znów go szantażowali wydarzeniami sprzed lat 20 i znów popełnił błąd, bo powinien się przyznać i swobodnie robić swoje, byłby dla mnie bohaterem szekspirowskim. Z niczym na Wałęsę bym się nie rzucił, oprócz otwartych ramion i słowem: „jam ran Twoich całować niegodny”. A tak Wałęsa jest tylko szczęściarzem, wielkości i bohaterstwa nie ma w nim żadnego i tylko dlatego warto go oszczędzić, bo niestety stał się symbolem fenomenu zbudowanego na przypadku i zbiegach okoliczności, który nazywał się Solidarność i dał wolność. Pytanie czwarte. Najczęściej zadawane. Ile jeszcze tego? Ile jeszcze o tej przeszłości, kiedy drogi będziemy budować? No to w takim razie od razu pytanie piąte. Kim pytam te drogi budować? Tymi co przez całe życie potrafili dokonywać właściwych wyborów, z tą drobną różnicą, że nie dla dróg, czy jak kto woli dla Polski, ale dla siebie?

Dopóki ministerstwa, prezesury, komisje, sądy, trybunały, redakcje, uniwersytety, rady etyczne są obstawione gorszymi i większymi cwaniakami niż Kuczyński, to będzie powstawać mitologia nie droga. O tej przeszłości do skutku trzeba trąbić i nie po to, żeby się podniecać kogo zakapował Kuczyński, a komu Michnik dawał dupy, zresztą wiadomo komu, tylko głośno nie wolno pomawiać. Tylko po to, żeby wymienić zarząd, z cwaniaków budujących sobie szpachlowane pomniki, na ludzi z normalnymi życiorysami, takimi gdzie są brzydkie wyrazy i brzydkie czyny, ale skłonność do budowania dróg i olewanie cokołów. Jeden z największych mitów jaki udało się „ktosiom” rozsławić, to ten, że oni pieprzą przeszłość, żeby budować przyszłość. Nic podobnego, żeby znów się z gównem nie powtarzać, „ktosie” w obronie przeszłości rozpieprzą każdą teraźniejszość i nie dadzą szans przyszłości. Tuska widziałem z Wałęsą w klapie, spoconego nie widziałem go jeszcze nigdy, nawet na boisku. I tak jest ze wszystkimi od 20 lat, jeden bronił się przed Bolkiem, inny przed Alkiem, jeszcze inny przed Olinem, reszta przed listą Wildsteina. Kiedy oni mieli drogi budować, gdzie i czym, jak całe życie biegają ze szpachelką po cokołach. Koniec opisu procedury, w wersji skrótowej, o tym książkę mogę napisać, tylko kto to wyda?

 

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Tak się teraz porobiło,że nie wiadomo kto ma prawo
    uderzać pięścią w stół , a kto tymi nożycami – co później….
    Jeśli zaś chodzi o pana redaktora W.K. (ładne inicjały?) to mam w pamięci jego wynurzenia (proszę wybaczyć mousier) jakie zamieszczał we ,,Wprost” – tak,tej słynnej ,,ubeckiej” gazecie. Było to w czasach,kiedy z Paryża nad Sekwaną fatygował się do Paryża nad Wisłą /znanego powszechnie jako ,,Paryż wschodu”/. Warto sięgnąć do archiwum i poczytać – też perełki , których Autor też,zapewne,się wstydzi. Zapamiętałem takie(proszę wybaczyć niedokładne cytaty,starość robi swoje…) : ,,na tle zapyziałych niemieckich miasteczek polskie wyglądają dynamicznie i pełne są życia i energii” albo (to o znanym od lat systemie RDS) – ,,na wyświetlaczu mojego samochodowego radia , podczas słuchania muzyki RMF/FM pojawiło się nazwisko wykonawcy i tytuł utworu.Żadna francuska stacja nie nadaje takich komunikatów (tekstowych) – to jeszcze jeden przejaw wielkiego postępu jaki się dokonuje w Polsce”.
    Najśmieszniejsze,że obok pisali tubylcy , niektórzy utytułowani,jak choćby profesor Wilczyński – ale coś wręcz przeciwnego. Może więc pan redaktor W.K. ma taki dar – od Boga – widzenia niewidzialnego?

  2. Tak się teraz porobiło,że nie wiadomo kto ma prawo
    uderzać pięścią w stół , a kto tymi nożycami – co później….
    Jeśli zaś chodzi o pana redaktora W.K. (ładne inicjały?) to mam w pamięci jego wynurzenia (proszę wybaczyć mousier) jakie zamieszczał we ,,Wprost” – tak,tej słynnej ,,ubeckiej” gazecie. Było to w czasach,kiedy z Paryża nad Sekwaną fatygował się do Paryża nad Wisłą /znanego powszechnie jako ,,Paryż wschodu”/. Warto sięgnąć do archiwum i poczytać – też perełki , których Autor też,zapewne,się wstydzi. Zapamiętałem takie(proszę wybaczyć niedokładne cytaty,starość robi swoje…) : ,,na tle zapyziałych niemieckich miasteczek polskie wyglądają dynamicznie i pełne są życia i energii” albo (to o znanym od lat systemie RDS) – ,,na wyświetlaczu mojego samochodowego radia , podczas słuchania muzyki RMF/FM pojawiło się nazwisko wykonawcy i tytuł utworu.Żadna francuska stacja nie nadaje takich komunikatów (tekstowych) – to jeszcze jeden przejaw wielkiego postępu jaki się dokonuje w Polsce”.
    Najśmieszniejsze,że obok pisali tubylcy , niektórzy utytułowani,jak choćby profesor Wilczyński – ale coś wręcz przeciwnego. Może więc pan redaktor W.K. ma taki dar – od Boga – widzenia niewidzialnego?

  3. Tak mi się przypomniało
    Tak mi się przypomniało zdanie z A. Camusa, że cenzor sam ogłasza to, co chce ukryć. Dobra robota Panie W.K. Kolejne akcje i kilka kolejnych drobnych kroczków dalej w spojrzeniu na mity i klechdy ludowe o latach 1980-1990.
    ps. Ostatnio mam wrażenie, że w Polsce działa Ministerstwo Prawdy. Czy ktoś jeszcze ma takie objawy?

  4. Tak mi się przypomniało
    Tak mi się przypomniało zdanie z A. Camusa, że cenzor sam ogłasza to, co chce ukryć. Dobra robota Panie W.K. Kolejne akcje i kilka kolejnych drobnych kroczków dalej w spojrzeniu na mity i klechdy ludowe o latach 1980-1990.
    ps. Ostatnio mam wrażenie, że w Polsce działa Ministerstwo Prawdy. Czy ktoś jeszcze ma takie objawy?

  5. Przeczytałam. To co na blogu
    Przeczytałam. To co na blogu też. Tak już mam, że wszystko, o ile to możliwe MUSZĘ sprawdzić. Nie dlatego, że nie ufam piszącemu, ale by wiedzę czerpać u źródeł i skonfrontować ją z tym, co piszący napisał.

    Powinnam Cię za ten tekst znienawidzić. W tym stwierdzeniu mieści się cały mój komentarz.

    PS: Malutkie sprostowanie, w sumie bez znaczenia.
    Ojciec milicjant odpowiedział na moje pytanie ZANIM je zadałam. Telepatia?

    • Tak to leciało:
      Jasmine ::: pon., 06.09.2010 – 0:42.
      Byłeś pierwszą osobą Ojcze milicjancie, która przyszła mi na myśl gdy zastanawiałam się kto mógłby mi pomóc rozszyfrować inicjały L.K. Nie musiałam pytać jak widać.
      Dlaczego niestety? Komu zepsułeś zabawę? Chyba nikt nie pomyślał, że chodziło o Lecha Kaczyńskiego.

      Dziękuję:)

  6. Przeczytałam. To co na blogu
    Przeczytałam. To co na blogu też. Tak już mam, że wszystko, o ile to możliwe MUSZĘ sprawdzić. Nie dlatego, że nie ufam piszącemu, ale by wiedzę czerpać u źródeł i skonfrontować ją z tym, co piszący napisał.

    Powinnam Cię za ten tekst znienawidzić. W tym stwierdzeniu mieści się cały mój komentarz.

    PS: Malutkie sprostowanie, w sumie bez znaczenia.
    Ojciec milicjant odpowiedział na moje pytanie ZANIM je zadałam. Telepatia?

    • Tak to leciało:
      Jasmine ::: pon., 06.09.2010 – 0:42.
      Byłeś pierwszą osobą Ojcze milicjancie, która przyszła mi na myśl gdy zastanawiałam się kto mógłby mi pomóc rozszyfrować inicjały L.K. Nie musiałam pytać jak widać.
      Dlaczego niestety? Komu zepsułeś zabawę? Chyba nikt nie pomyślał, że chodziło o Lecha Kaczyńskiego.

      Dziękuję:)

  7. 100 zbiegów okoliczności i 150 przypadków
    i do tego łatwośc z jaką WTEDY manipulowano ludźmi. Przecież na zjazd Solidarności przyjeżdżali SB-cy ( jako ,,delegaci” oczywiście) i rozkładali swój sprzęt do nagrywania,tak prymitywny jak cały PRL-owski aparat. Nikomu to jakoś nie przeszkadzało.Za to Gwiazda , który już wtedy krzyczał,że Wałęsa to agent został uznany za prowokatora.
    Diabli tam historię- to już tyle lat. Ciekawe jest spoiwo łączące DZISIAJ Wałęsę z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Albowiem nasz ukochany bohater narodowy Bolek wprowadził bardzo ciekawe rozgraniczenie : na bezosobową ,,bezpiekę” albo ,,komunę” oraz generała w ciemnych okularach i bez. Tym prostym zabiegiem postawił bandytę w okularach i człowieka honoru poza epoką i poza czasem. Jeszcze chwila i staną razem na jednej trybunie.Jeżeli dożyją.

    • A ja i tak ich podziwiam.
      A ja i tak ich podziwiam. Zwłaszcza, że nie wiem jak bym sama zachowała się WTEDY. Dziś odwaga jest tania. Podziwiam zwłaszcza tych, którzy mają odwagę przyznać się do strachu (Tylko idiota się nie bał), do niejednokrotnego zwątpienia a mimo to poszedł jeden z drugim i trzecim. Nie rozumiem tylko dlaczego boją się zrzucenia z piedestału. Tego co WTEDY zrobili NIKT im nie odbierze. Boją się, że potomni będą ich osądzać za to co było POTEM?

      Dziękuję Piotrowi za słowa o Wałęsie, że gdyby… to On… Ja też.

      “Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.”

      • Tu jest ten MYK – że muszą pilnować.Nie mogą na ryby
        bo a nuż jakiś stażysta w IPN albo innej wrażej placówce wygrzebie coś nadpalonego ledwie,albo i całkiem czytelnego. Albo komuś odbije i powie coś. O tej wielkiej forsie co przepadła bez wieści , a była w ramach akcji Solidarity with Solidarność /CIA via Watykan via Marcinkus via Bruksela…/. Ze Stanów wyjechały /walizki z dolarami/ ale do Gdańska nie dotarły,nawet do Brukseli też nie – TW Franciszek zaręczył. Raz – jak był szefem w Brukseli,dwa – jak był szefem BBN-u Wałęsy.
        Tak samo z Bolkiem.Wystarczyło powiedzieć.Prawdę.
        Ale to takie proste,że wprost nierealne.

  8. 100 zbiegów okoliczności i 150 przypadków
    i do tego łatwośc z jaką WTEDY manipulowano ludźmi. Przecież na zjazd Solidarności przyjeżdżali SB-cy ( jako ,,delegaci” oczywiście) i rozkładali swój sprzęt do nagrywania,tak prymitywny jak cały PRL-owski aparat. Nikomu to jakoś nie przeszkadzało.Za to Gwiazda , który już wtedy krzyczał,że Wałęsa to agent został uznany za prowokatora.
    Diabli tam historię- to już tyle lat. Ciekawe jest spoiwo łączące DZISIAJ Wałęsę z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Albowiem nasz ukochany bohater narodowy Bolek wprowadził bardzo ciekawe rozgraniczenie : na bezosobową ,,bezpiekę” albo ,,komunę” oraz generała w ciemnych okularach i bez. Tym prostym zabiegiem postawił bandytę w okularach i człowieka honoru poza epoką i poza czasem. Jeszcze chwila i staną razem na jednej trybunie.Jeżeli dożyją.

    • A ja i tak ich podziwiam.
      A ja i tak ich podziwiam. Zwłaszcza, że nie wiem jak bym sama zachowała się WTEDY. Dziś odwaga jest tania. Podziwiam zwłaszcza tych, którzy mają odwagę przyznać się do strachu (Tylko idiota się nie bał), do niejednokrotnego zwątpienia a mimo to poszedł jeden z drugim i trzecim. Nie rozumiem tylko dlaczego boją się zrzucenia z piedestału. Tego co WTEDY zrobili NIKT im nie odbierze. Boją się, że potomni będą ich osądzać za to co było POTEM?

      Dziękuję Piotrowi za słowa o Wałęsie, że gdyby… to On… Ja też.

      “Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.”

      • Tu jest ten MYK – że muszą pilnować.Nie mogą na ryby
        bo a nuż jakiś stażysta w IPN albo innej wrażej placówce wygrzebie coś nadpalonego ledwie,albo i całkiem czytelnego. Albo komuś odbije i powie coś. O tej wielkiej forsie co przepadła bez wieści , a była w ramach akcji Solidarity with Solidarność /CIA via Watykan via Marcinkus via Bruksela…/. Ze Stanów wyjechały /walizki z dolarami/ ale do Gdańska nie dotarły,nawet do Brukseli też nie – TW Franciszek zaręczył. Raz – jak był szefem w Brukseli,dwa – jak był szefem BBN-u Wałęsy.
        Tak samo z Bolkiem.Wystarczyło powiedzieć.Prawdę.
        Ale to takie proste,że wprost nierealne.

  9. Przypadek czy zaplanowane działanie?
    Nie wydaje mi się aby prawdziwą była teza, że kariera bolka była tylko kwestią przypadku, czy też zbiegu nawet wielu losowych okoliczności. Być może w pewnym stopniu tak, lecz nad tym wszystkim zapewne czuwał “KTOŚ”, kto realizował poszczególne etapy precyzyjnego planu i starał się zapanować nad chaotycznie zmieniającą się sytuacją w tamtym gorącym okresie czasu.
    Wiadomym było przecież,że ówczesna SOLIDARNOŚĆ zagrażała władzy, która robiła wszystko aby tego przeciwnika zneutralizować.
    Jest takie powiedzenie, które mówi, że groźniejsze jest stado baranów dowodzone przez lwa, niż odwrotnie. Dlatego też starano się aby na czele przeciwników ówczesnej władzy stanął bolek i to się udało.
    Przykładów podobnego rodzaju jest mnóstwo w historii.
    Klasyczny przykład, pierwszy z brzegu, choć spektakularny.
    Kiedy zamordowano Kaligulę gwardia cesarska wpadła w przerażenie, dotarł bowiem do niej ten prosty fakt, że oto stracili Pana,dawcę wszelkich łask i przywilejów. Przerażony i pijany tłum gwardzistów rozbiegł się na wszystkie strony, przy czym część z nich napotkała na swojej drodze znanego na dworze idiotę, czyli Klaudiusza. Nie wiadomo imiennie kto z gwardzistów wpadł na ten szczęśliwy pomysł, lecz pomysł poparli wszyscy i Klaudiusza obrano cesarzem.
    I nie jest istotnym, że Klaudiusz okazał się wcale dobrym cesarzem, boć przecież idiotą nie był, zaś udawanie idioty było tylko jego sposobem na przeżycie.
    Istotą było to, że gwardziści obierali w swoim przekonaniu cesarzem idiotę, bowiem przekonani byli, iż taki cesarz będzie im uległy.
    Przykład drugi z historii, tym razem naszej, to wybór króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. To o nim, jeszcze nie królu lecz tylko kochanku Katarzyny – hrabia Panin, minister spraw zagranicznych powiedział “ten k…s jest taki głupi, że mógłby zostać królem Polski”. No i od słów do czynów nasz wróg, czyli Katarzyna sprokurowała nam ostatniego króla.
    Ot i wszystko nihil novi sub sole.

  10. Przypadek czy zaplanowane działanie?
    Nie wydaje mi się aby prawdziwą była teza, że kariera bolka była tylko kwestią przypadku, czy też zbiegu nawet wielu losowych okoliczności. Być może w pewnym stopniu tak, lecz nad tym wszystkim zapewne czuwał “KTOŚ”, kto realizował poszczególne etapy precyzyjnego planu i starał się zapanować nad chaotycznie zmieniającą się sytuacją w tamtym gorącym okresie czasu.
    Wiadomym było przecież,że ówczesna SOLIDARNOŚĆ zagrażała władzy, która robiła wszystko aby tego przeciwnika zneutralizować.
    Jest takie powiedzenie, które mówi, że groźniejsze jest stado baranów dowodzone przez lwa, niż odwrotnie. Dlatego też starano się aby na czele przeciwników ówczesnej władzy stanął bolek i to się udało.
    Przykładów podobnego rodzaju jest mnóstwo w historii.
    Klasyczny przykład, pierwszy z brzegu, choć spektakularny.
    Kiedy zamordowano Kaligulę gwardia cesarska wpadła w przerażenie, dotarł bowiem do niej ten prosty fakt, że oto stracili Pana,dawcę wszelkich łask i przywilejów. Przerażony i pijany tłum gwardzistów rozbiegł się na wszystkie strony, przy czym część z nich napotkała na swojej drodze znanego na dworze idiotę, czyli Klaudiusza. Nie wiadomo imiennie kto z gwardzistów wpadł na ten szczęśliwy pomysł, lecz pomysł poparli wszyscy i Klaudiusza obrano cesarzem.
    I nie jest istotnym, że Klaudiusz okazał się wcale dobrym cesarzem, boć przecież idiotą nie był, zaś udawanie idioty było tylko jego sposobem na przeżycie.
    Istotą było to, że gwardziści obierali w swoim przekonaniu cesarzem idiotę, bowiem przekonani byli, iż taki cesarz będzie im uległy.
    Przykład drugi z historii, tym razem naszej, to wybór króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. To o nim, jeszcze nie królu lecz tylko kochanku Katarzyny – hrabia Panin, minister spraw zagranicznych powiedział “ten k…s jest taki głupi, że mógłby zostać królem Polski”. No i od słów do czynów nasz wróg, czyli Katarzyna sprokurowała nam ostatniego króla.
    Ot i wszystko nihil novi sub sole.

  11. Trochę o marcu 68 roku
    Natomiast w dyskusjach na ul. Hożej dominantą były poglądy rewizjonistyczne, trockistowskie, w szczególności reprezentowane przez Waldemara Kuczyńskiego, Dajczgewanda i bywającą tam młodzież. Przywoziłem z tych spotkań całe teczki maszynopisanych materiałów trockistowskich.
    Pamiętam, że kiedyś w moje ręce wpadł tam podręcznik, w którym tabelarycznie ujęto różnice w poglądach między PPS – lewicą a PPS – frakcją, wypisz wymaluj reprezentowałem tam stanowisko PPS-frakcji, a Waldemar Kuczyński – PPS-lewicy.
    Moi adwersarze z Kuczyńskim na czele stali na gruncie poglądów zawartych w liście Modzelewskiego i Kuronia, którzy podówczas za opublikowanie tegoż listu siedzieli w więzieniu.
    Przewodnią myślą tego poglądu było, że rewolucja socjalistyczna nie spełniła pokładanych nadziei w zakresie wprowadzenia prawdziwie komunistycznych stosunków międzyludzkich, i należy ją powtórzyć w sposób bardziej wierny doktrynie. Sprawy niepodległościowe były absolutnie ignorowane i uważane za przejaw obcego klasowo nacjonalizmu.

  12. Trochę o marcu 68 roku
    Natomiast w dyskusjach na ul. Hożej dominantą były poglądy rewizjonistyczne, trockistowskie, w szczególności reprezentowane przez Waldemara Kuczyńskiego, Dajczgewanda i bywającą tam młodzież. Przywoziłem z tych spotkań całe teczki maszynopisanych materiałów trockistowskich.
    Pamiętam, że kiedyś w moje ręce wpadł tam podręcznik, w którym tabelarycznie ujęto różnice w poglądach między PPS – lewicą a PPS – frakcją, wypisz wymaluj reprezentowałem tam stanowisko PPS-frakcji, a Waldemar Kuczyński – PPS-lewicy.
    Moi adwersarze z Kuczyńskim na czele stali na gruncie poglądów zawartych w liście Modzelewskiego i Kuronia, którzy podówczas za opublikowanie tegoż listu siedzieli w więzieniu.
    Przewodnią myślą tego poglądu było, że rewolucja socjalistyczna nie spełniła pokładanych nadziei w zakresie wprowadzenia prawdziwie komunistycznych stosunków międzyludzkich, i należy ją powtórzyć w sposób bardziej wierny doktrynie. Sprawy niepodległościowe były absolutnie ignorowane i uważane za przejaw obcego klasowo nacjonalizmu.