Reklama

Kiedy państwo jest słabe zaczyna dozbrajać formacje paramilitarne

Reklama

nadeszły takie czasy, że wszelkie   i s t o t n e  zagadnienia są uwarunkowane  p o l i t y c z n i e , a to niestety oznacza, że uczciwe wypowiadanie się w aktualnej tematyce wymaga nie tylko w i e d z y , ale   i   n i e p r z e c i ę t n e j   o d w a g i

Pierwszą oznaką słabości rządu Donalda Tuska było powołanie na ministra sprawiedliwości człowieka z tak zwanego „układu wrocławskiego” – Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
Jest rzeczą niebywałą, aby adwokat broniący największych bossów polskiego świata przestępczego został tak ważnym ministrem, jest rzeczą niebywałą na miarę jeśli nie formatu światowego, to europejskiego na pewno, że w ogóle jakimkolwiek ministrem mógł zostać.

Nawet we Włoszech, niejako kolebce mafii, taki ‘numer’ nigdy nie przeszedł, choć środowiska świata przestępczego bardzo o to zabiegały.

Pierwszy ruch nowego ministra potwierdził, że jest związany z układem. Pozbawienie ochrony osobistej wcześniej przyznanej prokuratorom i dziennikarzom śledczym zajmującym się ważnym sprawami, ze względu na bezpieczeństwo państwa – potwierdza tezę, że wyniki tych dziennikarskich i prokuratorskich śledztw doprowadziłby prosto do ław rządowych, sejmowych i senackich.

A tego ktoś najwyraźniej się obawiał. Zatem Schetyna nie musiał zbyt długo przekonywać Tuska, aby ten nominował tak kontrowersyjnego człowieka z Wrocławia. Tak zwana opozycja tylko coś tam przebąkiwała, ale w sumie takie rozwiązanie było wszystkim było na rękę, choć pozornie mogłoby wydawać się inaczej. Ale od czego w końcu jest wspaniała sztuka pozorów jeśli nie od tego, aby większości się wydawało, prawda.

O decyzji ministra, który w ramach szukania oszczędności wystawił na cel niektórych dziennikarzy i prokuratorów, media mainstreamowe milczały. Te zaliczane do niszowych, coś tam zaledwie przebąknęły, i szybko sprawa – jak większość podobnych – ucichła.

W dwa dni po decyzji Ćwiąkalskiego na liście żoliborskiej mafii znalazły się nazwiska prokuratorów i dziennikarzy badający powiązanie świata przestępczego z polityką.
Kto redakcji dał taką listę? I po co?
Dziennikarzom Superekspresu przekazano też informację iż fakt, że te nazwiska się tam znajdują (niektóre z nich znam słabiej lub wcale, inne lepiej a jedno …) nie oznacza ich fizycznej eliminacji – są różne inne sposoby aby wykluczyć „gracza”: są nimi fałszywe oskarżenie o przyjecie łapówki; podrzucenie odpowiednio spreparowanych kompromitujących materiałów. Zanim sprawę rozstrzygnie sąd, prokuratura miesiącami, a niekiedy latami będzie ‘badać’ prawdziwość „dowodów”. miał oświadczyć jeden z członków zaliczanych to nielegalnych struktur.

Ale bywają wyjątki, kiedy ten sam polski wymiar sprawiedliwości – władza sądownicza potrafi szybko i skutecznie zbadać przedstawiony zarzut i wnikliwie sprawiedliwie rozstrzygnąć, kto winien a kto nie. Ot choćby wyrok w sprawie spotu PiS „Kolesie”

Sąd zakazał PiS rozpowszechniania nieprawdziwej informacji w spocie, jakoby rząd zwalniał stoczniowców, załatwiał firmie senatora Tomasza Misiaka zlecenie na 48 milionów złotych, a żonie ministra Aleksandra Grada zlecenie na 50 milionów złotych, jak również informacji sugerującej, jakoby prezydent Warszawy przyznała “swoim ludziom” nagrody w wysokości 58 milionów złotych. Sąd orzekł też przepadek materiału wyborczego, w postaci spotu PiS.

Zatem wszystko jest jasne. Sąd się obronił, to – jak mówią niektórzy w tym środowisku – jest reakcja władzy sądowniczej na wścibstwo Ziobry. W tym świetle gdzie takie „numery” odchodzą, wyraźnie widać w którym kierunku zmierza tak zwana władza.

Cóż, skoro dziś nieprawdą już jest, że w szeregach PO (w innych identycznie działa zasada TKM) co przyznał sam premier Donald Tusk, panuje nepotyzm, to co dopiero sformułowanie o jakimś układzie wrocławskim, czy politycznej mafii. Ktoś może rzucić na odczepnego – totalna bzdura. Ale nikt tego nie powie rodzino zabitych osób, które zaszły za daleko w tym polskim piekiełku dociekając prawdy. Ich bliscy zapewne nigdy nie doczekają się wyjaśnienia okoliczności, a co dopiero ujawnienia sprawców (Marek Papała, Michał Falzmann

i inni..).

Żyjemy w czasach, kiedy na całe szczęście, a może nieszczęście informacja ma piorunującą szybkości i niewyobrażalny wprost zasięg.
Przecieki do mediów, to sygnały uczciwych ludzi każdego zawodu – informacja, że dzieje się źle. Wątek Jacka Dębskiego i przeciek o incydencie z Inką – zdjęcia w aktach w samej bieliźnie, takie robi się denatom. Świadczy iż ktoś zlecił jej zabicie już na samym początku(sic.).

Rzecz wręcz niebywała ministerstwo (nie)sprawiedliwości dokłada wszelkich środków i starań, aby dotrzeć do źródła przecieku. Powtarzam do źródła przecieku, a nie chce udzielić odpowiedzi na pytanie, które samo ciśnie się usta – kto zlecił jej zabicie skoro przesłuchujący ją funkcjonariusze wykonali zdjęcia pod denata?! I aby wszystko było jasne: nie był to żaden „krawężnik”, ani „stójkowy” z jakiejś tam, pardą, pipidówy.

Zahaczając o świat współczesnej polskiej polityki, o świat mediów i biznesu, które działają na styku ze światem przestępczym – nie piszę bynajmniej o wyimaginowanym świecie baśni; przeciwnie piszę o polskiej współczesnej mafii, niewidocznej i trudnej do jednoznacznego zdefiniowania, gdyż jest nader poprawna w wymowie; zachowaniu; obyciu i stylu, w nienagannie skrojonych garniturach, i to nie z jakiejś tam Elany.
W ich bezpośrednim otoczeniu nie ujrzysz absolutnie żadnych dresiarzy. Dbają o swój wizerunek: polityka, biznesmena, bankiera, dobrego adwokata, przedstawiciela mediów, czy mecenasów sztuki.

Co robi państwo w takim momencie, co robią rządzący. Państwo się broni, dozbraja jednostki paramilitarne. Daje się większe uprawnienia Straży miejskiej. Straż miejska będzie działać prawie jak policja. Rząd chce, by przeprowadzała rewizje, używała paralizatorów. Inne służby też zamierzają się „dozbroić” Obrońcy praw człowieka ostrzegają: To przybliża nas do państwa policyjnego- podaje Merto.

Z pozycji współczesnego człowieka, który zna historię a zwłaszcza tę ostatniego stulecia w Europie widać że nieuchronnie przybliżamy się do „powtórki z historii”. Brunatno to zaczyna wyglądać.
 
Lubię patrzeć na pąki kwiatów, które zamykają się na chwili kilka przed deszczem
słuchać innego śpiewu ptaków, które milkną kryjąc się pod strzechę
lubię słuchać dźwięków deszczu, który bębni po starej dachu altanie stojącej w ogrodzie
lubię życie bez zgrzytów, nagłych zmian w życiu i przyrodzie

Nie lubię odgłosów werbli

PS
Tekst ten powstał 25.04.2009. Od tamtego czasu zmieniło się moje postrzeganie okolic polityki: okolic, gdyż to co nazywane jest przez tzw media polityką, to tak naprawdę jest tylko, lub aż (wolny wybór)  polityczną prostytucją. A uprawiający ten "fach" (w przeważającej większości), to polityczni stręczyciele.

Na ile, i co się zmieniło w obrębie tej sprofanowanej "sztuki", każdy rozumny parias powinien sobie sam odpowiedzieć.
Odpowiedzi na pewno nie znajdzie przed ekranem telewizora; nie została bowiem upchana w żaden tasiemcowy serial,a nawet nie znajduje właściwej przestrzeni w ironii polskiego kabaretu.
A to co nas śmieszy, to własne słabostki, to niemoc działania, niemożność dokonania jakichkolwiek zmian. Zatem pozostaje jedynie możliwość śmiechu, niekiedy aż do rozpuku, który z czasem staje się histeryczny

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. MarkuPL dzieki za ten wpis, napisane prawie rok temu,
    ale bardzo na czasie, jak bardzo zapomina sie co ten rzad obiecal, a jakie wielkie g.w.o z tego wyszlo. Ja sam nigdy nie bylem sympatykiem PO, ale nigdy nie zyczylem PO zeby rozwalila polskie finanse. Moge PO nie cierpiec, ale dla dobra Polski i Polakow chcialem aby moje obawy sie nie spelnily. Dlatego porazki PO to sa naszymi porazkami, ktore dotycza kazdego Kowalskiego. Pozdrawiam

    • Wiesz, myślę tak sobie
      że nie mam(y) powodu do radości, że ta i tamta władza pokazała nam że król jest nagi i się tą nagością lubuje, obnosi – znaczy się jakiś pornograf? Czy jak 😉

      To smutne, acz niekiedy mocno wkurzające, że wciąż jest nie najgorzej, a dobrze już (ponoć?!) było

      • Władza
        Kiedy i gdzie by nie była, jest władzą i dba tylko o władzę. Interes publiczny jest ostatnią rzeczą jaka leży władzy na sercu i w tej sprawie władza robi tylko tyle, ile musi, z obawy o zamieszki. Państwo jest organizacją przymusową.
        Wyjątkiem “władzy” był Gandhi. Żadnego innego nie mogę sobie przypomnieć.

          • Możesz podrzucić coś na myśl?
            Może to wielkość Indii mi inne przysłoniła, poza tym znawcą nie jestem, do dziur się przyznaję.

          • Chyba wiem
            Costa Rica. Prezydentem jest laureat Pokojowej Nagrody Nobla i takoż krajem zarządza.

            Jakiś czas temu widziałam Irlandię na pierwszym miejscu na świecie w kategorii jakości życia (nazwy tego wskaźnika nie pamiętam).
            Ten wskaźnik miał w sobie kilkanaście parametrów. Pierwszym, i o dużej wadze, było życie rodzinne.
            W nim, z kolei, najważniejszą rolę grał współczynnik rozwodów.
            Tym jednym, cały wyścig został wygrany.

      • Masz calkowita racje, tylko drobne rzeczy decyduja,
        na kogo oddamy glos. Taka jest niestety spuscizna lat 1944-89. Nie dokonujac dekomunizacji, pozwolilismy tym ludziom pociagac za sznurki w ostatnich 20-tu latach. Dla mnie, wladza ludowa to byl rak na naszym ciele. Co robisz, aby nie bylo przerzutow? Wycina sie nawet z ta tkanka, ktora pograniczy z rakiem. Nie tak? Ja nie mowie, o fizycznej likwidacji, my Polacy nigdy nie moglibysmy miedz wlasnego Oswiecimia, Kartuza, to nie siec obozow smierci, ale to juz inny temat, ale o odcieciu od koryta. Pasozyty maja to do siebie, ze mysla tylko i wylacznie o sobie. Jesli my tego sie sami nie pozbedziemy, to kto?

          • Oczywiscie, ze pasozyty powinny dbac o organizm na ktorym
            pasozytuja, np bakterie, ktore sa w systemie pokarmowym tez zyja z nas ale nie sa pasozytami, bo my z nich tez mamy porzytek, pasozyt ma to do siebie, ze mysli tylko o sobie. Bardzo mi milo Solano.

          • Miałam na myśli np. tasiemca
            Osłabia, ale nie zabija.
            Nie pamiętam nazwy – jest taki parazyt, m. in. człowieka, który zabija gospodarza, zatem i siebie; młody ewolucyjnie – no to sie boryka.
            Bakterie, niektore, sa OK. Bez tych niektórych krew nam nie krzepnie (wit. K u sterylnych noworodków)
            Bardzo mi miło, Gucio.

  2. W każdą stronę!
    Tyle, że totalitaryzm totalitaryzmowi nie równy. Inaczej wyglądała praktyka totalitaryzmu w wykonaniu Hitlera, inaczej – Piłsudskiego. Aby totalitaryzmu uniknąć, mamy tylko jedną drogę: JOW! Jezeli tego nie wymusimy (sam nie wiem, jak…) – będziemy musieli wybierać między mniejszym a większym, a ściślej między mniej a bardziej prawdopodobnym.
    Szklana kula jest w tym bardzo pomocna.