Reklama

Mam spory komfort jaki się rzadko piszącemu zdarza, z jedn

Mam spory komfort jaki się rzadko piszącemu zdarza, z jednej strony dystans, z drugiej była przynależność. Ki diabeł ta „była przynależność”? Żaden diabeł, przeciwnie. Byłem członkiem kościoła jakieś 18 do 19 lat i rzecz jasna ta przynależność została mi nadana z automatu jak tylko się narodziłem. Trwałem w wierze prawie dwie dekady i nie powiem, że moje religijne zaangażowanie mieściło się na dolnej podziałce skali wiary. Taka średnia wyższa półka jak mawia szanujący się handlowiec w niebieskiej koszuli i w żółtym krawacie. Na dzień dzisiejszy (też z handlowca), jestem ateistyczny, czy też agnostyczny jak chcą niektórzy, a ja się nie będę spierał. Przyglądam się wierze katolickiej z bagażem doświadczeń, ale też z dystansem, który pozwala na łagodną formę herezji. Łagodną, ponieważ nigdy wojującym agnostykiem (ateistą) nie byłem i nie zamierzam.

Reklama

Dziś łagodnie sobie patrzę na beatyfikację Jana Pawła II, czytając na tabloidowym portalu o kolejnych problemach związanych z tym procesem. Czytam i z mojej pozycji pacyfistycznego ateisty, widzę pewien dysonans jaki zauważyć musi każdy człowiek, który skończył szkołę i posiada jako taką wiedzę o świecie. Pewne procedury jakie państwo kościelne wprowadziło u swego zarania nie były niczym nadzwyczajnym dla tak zwanego ludu i już podaruję sobie przymiotniki określające lud. Stan wiedzy był taki, że o lataniu ludzie marzyli, a ziemia była płaska niesiona na grzbiecie żółwia, czy coś w tym rodzaju. Nikt nie miał pojęcia czym jest DNA, a na zakażenie stosowano tylko jedno lekarstwo – amputację, ponieważ takiego banału medycznego jak penicylina nie znano. Dużo rzeczy nie było: komunikacji miejskiej, piekarnika z termoobiegiem, mikrofalówki, pralki z opcją „bez zamaczania”.

Katuję ewentualnego czytelnika i siebie samego, tymi wszystkimi wstępnymi frazesami, ale mam nadzieję się zrehabilitować w uzasadnianiu. Jak w dobie mikrofalówki i darmowych sms wygląda procedura beatyfikacji stworzona w czasach, kiedy kurs książki oprawionej w skórę wynosił trzy wsie razem z mieszkańcami? Wygląda dziwnie, co najmniej dziwnie. Przeczytałem sobie o tym, że listy osobiste do przyjaciółki papieża zagrażają procedurze beatyfikacji i od razu co sobie pomyślałem, a nawet nie musiałem myśleć, samo się narzuciło, to oczywiście maile. Czy procedurze beatyfikacyjnej zaszkodziłby jakiś mail wysłany z watykańskiego konta. Mail, albo sms, tudzież rozmowa na gg lub skype. Nie mówię już o takich sprawach jak konieczność udowodnienia cudu, co wprawia mnie w spore zażenowanie. W końcu Karol Wojtyła był człowiekiem, któremu inteligencji, wiedzy, oczytania odmówić nie sposób. Można lubić lub nie, można nawet profanować jak się ktoś nie potrafi powstrzymać, jednak inteligencji i wiedzy temu dobremu człowiekowi odmówić nie można.

Przedziwnie wygląd cała ta procedura, kiedy człowieka inteligentnego usiłuje się przerobić na kogoś pomiędzy prestidigitatorem i wiejską babą co to uzdrowiła dziecko z miasta, chociaż „wszystkie doktory szans nie dawały”. Ktoś mógłby zauważyć, że te moje obserwacje i rozterki to przysparzanie sobie troski na wyrost. Cóż mnie może obchodzić, że katolicy mają swoje procedury, skoro im to nie przeszkadza, moja troska wydaje się dziwnie nieuzasadniona. Niby tak, niby racja, niemniej kiedy popularne portale i media atakują mnie takimi informacjami, czuję sporą konsternację. Pewnie to mało eleganckie z mojej strony, takie doradzanie nie w swojej spawie, jednak nie mogę się powstrzymać przed małą sugestią. Otóż wydaje mi się, że takie robienie jaj z zamierzchłej procedury we współczesnych środkach masowego przekazu odbywa się na życzenie instytucji KK.

Jak się już jest zakładnikiem instrukcji, które spisano w czasach pozbawionych silnika spalinowego, prądu elektrycznego i latających maszyn, to chyba warto procedować w tle i nie dostarczać sensacji. To co nie wzbudzało intelektualnej refleksji kilka wieków temu, dziś wygląda mało poważnie. Nie zazdroszczę na przykład tym medykom z XXI wieku, którzy mają za zadanie potwierdzić cudowne ozdrowienia, nie bardzo wiem jakie poważne bazujące na nauce konsylium, mogłoby wydać taki certyfikat cudu, nie narażając się przy tym na ironiczne komentarze.

Krzywdy Karolowi Wojtyle nie chciałbym robić żadnej, nie moja wiara, nie moja religia, nie moja wrażliwość, niemniej zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi ten człowiek był święty za życia i nie mam nic przeciw takiemu postrzeganiu żywota bliźniego. Jedyne co mi przeszkadza i nawet nieco irytuje, to eksponowanie zabobonu i komponowanie zabobonu z nauką. Walczący nie jestem, ale nie chciałbym też być atakowany newsami tego rodzaju, newsy w moim odbiorze rozsądnymi nie są, co więcej przyklejają się do człowieka, który był człowiekiem nietuzinkowym, ma swój dorobek i nawet mnie poganinowi, sprowadzanie tego dorobku do poziomu brukowego artykułu razi.

Reklama

59 KOMENTARZE

  1. ze świętymi jest spory kłopot
    Trudna sprawa.
    Instytucję “świętego” wymyślono dawno temu i przez wiele stuleci spełniała swoją rolę. Dawała ludowi wzór do naśladowania i korelowała z pogańskimi ciągotami do wielobóstwa. Oddzielny patron od pożaru, od rzeczy zgubionych, od chorób itd.
    Takie łączenie pogaństwa z chrześcijaństwem nadal wielu ludziom jakoś ułatwia życie i nie warto z tym walczyć.
    Faktycznie, najbardziej archaiczny i absurdalny w dzisiejszych czasach jest wymóg udowodnienia cudów. Tutaj Kościół postępuje bardzo ostrożnie, wiedząc że staje na krawędzi śmieszności. Najlepiej by było po prostu zrezygnować z tego, i decyzję zostawić papieżowi.
    Głupio w sumie udzielać rad w sytuacji, gdy również dla mnie to obca działka.
    W każdym razie trzeba o tym rozmawiać z wyczuciem, bo agresywny antyklerykalizm jest tak samo trudny do zniesienia jak fanatyczny katolicyzm.

  2. ze świętymi jest spory kłopot
    Trudna sprawa.
    Instytucję “świętego” wymyślono dawno temu i przez wiele stuleci spełniała swoją rolę. Dawała ludowi wzór do naśladowania i korelowała z pogańskimi ciągotami do wielobóstwa. Oddzielny patron od pożaru, od rzeczy zgubionych, od chorób itd.
    Takie łączenie pogaństwa z chrześcijaństwem nadal wielu ludziom jakoś ułatwia życie i nie warto z tym walczyć.
    Faktycznie, najbardziej archaiczny i absurdalny w dzisiejszych czasach jest wymóg udowodnienia cudów. Tutaj Kościół postępuje bardzo ostrożnie, wiedząc że staje na krawędzi śmieszności. Najlepiej by było po prostu zrezygnować z tego, i decyzję zostawić papieżowi.
    Głupio w sumie udzielać rad w sytuacji, gdy również dla mnie to obca działka.
    W każdym razie trzeba o tym rozmawiać z wyczuciem, bo agresywny antyklerykalizm jest tak samo trudny do zniesienia jak fanatyczny katolicyzm.

  3. ze świętymi jest spory kłopot
    Trudna sprawa.
    Instytucję “świętego” wymyślono dawno temu i przez wiele stuleci spełniała swoją rolę. Dawała ludowi wzór do naśladowania i korelowała z pogańskimi ciągotami do wielobóstwa. Oddzielny patron od pożaru, od rzeczy zgubionych, od chorób itd.
    Takie łączenie pogaństwa z chrześcijaństwem nadal wielu ludziom jakoś ułatwia życie i nie warto z tym walczyć.
    Faktycznie, najbardziej archaiczny i absurdalny w dzisiejszych czasach jest wymóg udowodnienia cudów. Tutaj Kościół postępuje bardzo ostrożnie, wiedząc że staje na krawędzi śmieszności. Najlepiej by było po prostu zrezygnować z tego, i decyzję zostawić papieżowi.
    Głupio w sumie udzielać rad w sytuacji, gdy również dla mnie to obca działka.
    W każdym razie trzeba o tym rozmawiać z wyczuciem, bo agresywny antyklerykalizm jest tak samo trudny do zniesienia jak fanatyczny katolicyzm.

  4. ze świętymi jest spory kłopot
    Trudna sprawa.
    Instytucję “świętego” wymyślono dawno temu i przez wiele stuleci spełniała swoją rolę. Dawała ludowi wzór do naśladowania i korelowała z pogańskimi ciągotami do wielobóstwa. Oddzielny patron od pożaru, od rzeczy zgubionych, od chorób itd.
    Takie łączenie pogaństwa z chrześcijaństwem nadal wielu ludziom jakoś ułatwia życie i nie warto z tym walczyć.
    Faktycznie, najbardziej archaiczny i absurdalny w dzisiejszych czasach jest wymóg udowodnienia cudów. Tutaj Kościół postępuje bardzo ostrożnie, wiedząc że staje na krawędzi śmieszności. Najlepiej by było po prostu zrezygnować z tego, i decyzję zostawić papieżowi.
    Głupio w sumie udzielać rad w sytuacji, gdy również dla mnie to obca działka.
    W każdym razie trzeba o tym rozmawiać z wyczuciem, bo agresywny antyklerykalizm jest tak samo trudny do zniesienia jak fanatyczny katolicyzm.

  5. Słuszna diagnoza, lecz KK tak ma.
    Cała ta za przeproszeniem ‘szopka’ to wynik procedur i praw KK, osadzonych na tradycji i wolno reagujących na zmieniający się świat. Być może jest w tym jakiś cel, zamierzenie. Trzeba by posłuchać kogoś bardziej biegłego (i jeśli ktoś by się poczuł, to chętnie się zapoznam). Pewnie za jakieś 50 lat byłoby dużo łatwiej udowodnić cuda. A kto uwierzy w te ‘cuda’?- zapyta ktoś sceptyczny. Odpowiem: np. ci, którzy dziś za dobrą monetę biorą programy wyborcze partii politycznych.
    Co do żwawości KK, np. ‘De revolutionibus…’ Kopernika zostały zdjęte z indeksu ksiąg zakazanych w 1828 (a ukazały się w 1543).

    ps. Pozostaje kwestia certyfikatu na świętość. Świętość bez Boga? – czemu nie?

  6. Słuszna diagnoza, lecz KK tak ma.
    Cała ta za przeproszeniem ‘szopka’ to wynik procedur i praw KK, osadzonych na tradycji i wolno reagujących na zmieniający się świat. Być może jest w tym jakiś cel, zamierzenie. Trzeba by posłuchać kogoś bardziej biegłego (i jeśli ktoś by się poczuł, to chętnie się zapoznam). Pewnie za jakieś 50 lat byłoby dużo łatwiej udowodnić cuda. A kto uwierzy w te ‘cuda’?- zapyta ktoś sceptyczny. Odpowiem: np. ci, którzy dziś za dobrą monetę biorą programy wyborcze partii politycznych.
    Co do żwawości KK, np. ‘De revolutionibus…’ Kopernika zostały zdjęte z indeksu ksiąg zakazanych w 1828 (a ukazały się w 1543).

    ps. Pozostaje kwestia certyfikatu na świętość. Świętość bez Boga? – czemu nie?

  7. Słuszna diagnoza, lecz KK tak ma.
    Cała ta za przeproszeniem ‘szopka’ to wynik procedur i praw KK, osadzonych na tradycji i wolno reagujących na zmieniający się świat. Być może jest w tym jakiś cel, zamierzenie. Trzeba by posłuchać kogoś bardziej biegłego (i jeśli ktoś by się poczuł, to chętnie się zapoznam). Pewnie za jakieś 50 lat byłoby dużo łatwiej udowodnić cuda. A kto uwierzy w te ‘cuda’?- zapyta ktoś sceptyczny. Odpowiem: np. ci, którzy dziś za dobrą monetę biorą programy wyborcze partii politycznych.
    Co do żwawości KK, np. ‘De revolutionibus…’ Kopernika zostały zdjęte z indeksu ksiąg zakazanych w 1828 (a ukazały się w 1543).

    ps. Pozostaje kwestia certyfikatu na świętość. Świętość bez Boga? – czemu nie?

  8. Słuszna diagnoza, lecz KK tak ma.
    Cała ta za przeproszeniem ‘szopka’ to wynik procedur i praw KK, osadzonych na tradycji i wolno reagujących na zmieniający się świat. Być może jest w tym jakiś cel, zamierzenie. Trzeba by posłuchać kogoś bardziej biegłego (i jeśli ktoś by się poczuł, to chętnie się zapoznam). Pewnie za jakieś 50 lat byłoby dużo łatwiej udowodnić cuda. A kto uwierzy w te ‘cuda’?- zapyta ktoś sceptyczny. Odpowiem: np. ci, którzy dziś za dobrą monetę biorą programy wyborcze partii politycznych.
    Co do żwawości KK, np. ‘De revolutionibus…’ Kopernika zostały zdjęte z indeksu ksiąg zakazanych w 1828 (a ukazały się w 1543).

    ps. Pozostaje kwestia certyfikatu na świętość. Świętość bez Boga? – czemu nie?